Ah shit, here we go again. Kolejne spotkanie europejskich pucharów odwołane z powodu wykrycia koronawirusa. Tym razem padło na starcie Ligi Europy, w którym miały się wczoraj zmierzyć Maccabi Hajfa i FK Zeljeznicar. W tym drugim zespole wykryto przypadek koronawirusa. Piłkarze zostali odesłani do hotelu i tam czekają na dalsze decyzje, ale wszystko wskazuje na to, że goście po prostu przegrają to spotkanie walkowerem.
Lokalne władze zadecydowały
Przedstawiciele Zeljeznicara poinformowali za pośrednictwem mediów społecznościowych, że decyzję o niedopuszczeniu bośniackiego klubu do starcia z Maccabi podjęło izraelskie Ministerstwo Zdrowia, a UEFA naturalnie się do tego dostosowała. Czyli klasyka. Dokładnie z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w poprzednich wypadkach. Ucierpiały między innymi dwa kluby z Kosowa oraz Slovan Bratysława. W drużynie z Sarajewa wykryto już na miejscu, w Izraelu, pięć przypadków zakażenia koronawirusem. Piłkarze, u których test dał wynik pozytywny zostali natychmiast odizolowani od reszty zespołu. Wszyscy przechodzą chorobę bezobjawowo. Ale dobrze wiemy, że to nie ma większego znaczenia w kontekście samego meczu. Pozytywny wynik to pozytywny wynik, reszta jest już sprawą trzeciorzędną.
Podsumowywaliśmy to ostatnio. Nie zaszkodzi przypomnieć.
„W każdym wypadu UEFA w praktyce umywała ręce, wskazując na lokalne władze. Nawet jak próbowali zaproponować jakieś polubowne rozwiązanie, to było ono absurdalne, a nie realne. Najpierw wyleciała Drita – szerzej pisaliśmy o tym tutaj. Kluczowe jest, że Drita zrobiła co mogła. Testowała się już 7 sierpnia, zgodnie z protokołem UEFA. Miała jeden pozytywny wynik u zawodnika, od razu odsunęła jego i jeszcze jednego zawodnika, który miał z nim kontakt. To jeszcze nie było wyrokiem, ale po drugim spotkaniu Szwajcarzy odesłali całą drużynę na kwarantannę. Grać nie mogli, więc UEFA kazała im spadać. Szwajcarzy mają bardzo surową politykę dotyczącą koronawirusa.
Na Gibraltarze zameldowała się z kolei Prisztina. Wsiadali do samolotu jeszcze zdrowi – wszyscy z wynikami negatywnymi. Po przylocie poddani nowym badaniom – osiem zakażeń, więc władze Gibraltaru nie zgadzają się na mecz. Po apelacji Prisztina ściągnęła piłkarzy z innych klubów – trenerem na szybko został szkoleniowiec młodzieżówki, siedem klubów podzieliło się graczami. W nowej grupie też jednak pojawił się koronawirus, pozamiatane, termin przepadł, do widzenia”.
Slovan poszedł do trybunału
Działacze Zeljeznicara walczą, by mecz został przełożony. Czy im się uda? Marne szanse, ale nie są w swojej walce osamotnieni. Do akcji wkroczył bowiem wspomniany już Slovan, który nie dostał szansy na skonfrontowanie się na boisku z rywalami z Wysp Owczych. Rywalami, których by bez problemu opędzlował. To poważny klub. Bogaty jak na realia swojej ligi, z dużymi ambicjami.
Pisaliśmy: „Klaksvik miał być tylko pierwszą przeszkodą do odbębnienia. ALE:
- Gracze Slovana wylatywali „czyści”.
- Na Wyspach Owczych pozytywny wynik dał test masażysty.
- Farerski sanepid kazał posłać drużynę na kwarantannę.
- UEFA łaskawie zgodziła się, by Slovan GRAŁ DRUGĄ DRUŻYNĄ.
- Tam też jakieś zakażenie, więc pozamiatane.
Dodajmy, że po powrocie piłkarze i członkowie sztabu znowu przeszli testy i tym razem dały one wynik negatywny. Slovan wciąż walczy – zgłosił sprawę do Trybunału Arbitrażowego, podważając testy na Wyspach Owczych”.
Czy te protesty na cokolwiek się zdadzą? Już teraz widać, że prawdopodobnie na nic. CAS natychmiastowo oznajmił, że nie odwoła spotkania pomiędzy Young Boys a Klaksvik. Mecz odbył się wczoraj (Szwajcarzy wygrali 3:1), a to oznacza, że marzenia o Champions League w sezonie 2020/21 mogą już sobie w Bratysławie schować do kieszeni. Ale przedstawiciele klubu zapowiadają, że to nie koniec ich boju o sprawiedliwość. Kolejny wyrok w sprawie ma paść w ciągu najbliższych dwóch tygodni.
Sądzić próbuje się też Drita, może i Zeljeznicar uruchomi prawników. Nawet dla zasady.
UEFA odmawia komentarzy, umywa ręce. Widać, że europejskiej federacji zależy obecnie tylko na tym, by przepchnąć kolanem te nieznośne eliminacje i mieć święty spokój. Nie od dziś wiadomo, że w realiach europejskiego futbolu liczą się przede wszystkim bogaci, a maluczkich traktuje się często jak piąte koło u wozu. Ale jeszcze nigdy nie było to tak ewidentne. Jeszcze nigdy w sposób tak otwarty nie podważono sensu sportowej rywalizacji w europejskich pucharach. Smutny czas dla futbolu.
fot. FK Zeljeznicar (Facebook)