Od tego, jak Legia Warszawa dziś wieczorem zaprezentuje się z Omonią Nikozja, zależą jej dalsze losy w eliminacjach Ligi Mistrzów. Najbardziej znany w tym zespole jest trener Henning Berg, którego w Polsce doskonale pamiętamy z pracy przy Łazienkowskiej. Nie znaczy to jednak, że goście z Cypru są skazani na pożarcie. Absolutnie nie, trzeba się nastawić na bardzo ciężki bój. Poprzeczka w porównaniu do Linfield podnosi się o kilka poziomów.
Omonia formalnie mistrzem Cypru nie została, ale sam fakt, że po dwudziestu dwóch kolejkach przewodziła stawce, wyprzedzając Anorthosis i APOEL Nikozja daje do myślenia.
O wadach i zaletach rywala “Wojskowych” rozmawiamy z bramkarzem AEL-u Limassol, Patrykiem Prockiem, który jest obecnie jedynym naszym rodakiem w cypryjskiej ekstraklasie.
W oczy rzuca mu się jedna oczywista przewaga Legii. – Normalnie latem masz parę tygodni przerwy i mniej więcej wiadomo, czego się po danej drużynie spodziewać, nawet jeśli zaszło trochę zmian kadrowych. Omonia natomiast praktycznie przez pięć miesięcy nie rozgrywała żadnych meczów. Liga cypryjska nie dokończyła sezonu, ostatnie spotkania odbyły się na początku marca. Nowy sezon wystartował dopiero w miniony weekend. Omonia zremisowała 2:2 z Pafos, a wcześniej męczyła się w pierwszej rundzie z tym Araratem. I to całe jej granie, trudno o daleko idące wnioski. W tym kontekście Legia znajduje się w lepszym położeniu: dokończyła rozgrywki, po miesiącu zaczęła kolejne i ma już teraz trzy mecze o stawkę – analizuje 25-letni golkiper.
Podopieczni Aleksandara Vukovicia powinni także dziękować losowi, że uniknęli wyjazdu, choć tu medal może mieć dwie strony. – Na pewno Legia miałaby mniejsze szanse, gdyby musiała grać na Cyprze. Upały dają się tu we znaki, do tego dochodzi wysoka wilgotność. Powietrze wręcz się “lepi”, zwłaszcza po zachodzie słońce. Całkiem inaczej się oddycha. Omonia jednak w takich warunkach przygotowywała się teraz przez dwa miesiące. Jej piłkarze wydolnościowo mogą poczuć pewną ulgę w naszym klimacie. Nie byłbym zdziwiony, gdyby to ich jeszcze wzmocniło i nabraliby dodatkowej energii – mówi Procek.
Zdaniem wielu Legia w ostatnich latach właśnie pod wodzą Berga prezentowała największe zaawansowanie taktyczne. Można więc zakładać, że Omonia Nikozja także będzie się wyróżniała w tym aspekcie.
Słowa naszego rozmówcy to potwierdzają: – Nie mówimy o typowo cypryjskiej ekipie jeśli chodzi o sposób grania. To poukładany taktycznie zespół, czego można było się spodziewać po Bergu. Jest zbalansowany, wszystkie formacje są wyrównane, jedna nie musi nadrabiać braków drugiej. Omonia potrafi szybko wprowadzić piłkę do ofensywy i ciekawie ją rozegrać decydującej fazie, widać jakość w tym aspekcie.
Procek nie zgadza się ze stwierdzeniem, że słabym punktem Cypryjczyków jest defensywa. – Raczej bym się pod tym nie podpisał. Dopóki grała liga, Omonia miała najlepszą obronę w lidze. Często wygrywała mecze po 1:0 lub 2:0, a to bardzo ważna umiejętność w pucharach, gdzie liczy się tylko wynik – zauważa.
Patrząc na kadrę ekipy z Nikozji łatwo zauważyć, że nikt tam nie zagląda piłkarzom w metrykę. Z Araratem zagrało aż ośmiu zawodników mających już trójkę z przodu, z czego siedmiu pojawiło się w wyjściowej jedenastce.
Patryk Procek: – W każdej formacji jest po 2-3 takich zawodników. To powinno zaprocentować w Europie, choć… czytałem opinie, że może być też problemem w końcówkach. Widziałem gdzieś analizę, że Omonia najwięcej goli traci w ostatnim kwadransie i średnia wieku chyba nie jest tu bez znaczenia. Uważam jednak, że po dwóch miesiącach przygotowań z Bergiem w ciężkim cypryjskim klimacie pary nie zabraknie. Mecz z Araratem to pokazał. Omonia inicjatywę w pełni przejęła dopiero w dogrywce i wtedy zdobyła bramkę.
Kogo z grona weteranów Legia powinna obawiać się najbardziej? – Moim zdaniem na wyróżnienie zasługują przede wszystkim dwaj środkowi pomocnicy: Jordi Gomez i Eric Bautheac. Obaj mocno po trzydziestce, ale ciągle dają jakość. Gomez przez lata z powodzeniem grał w Premier League i Championship. Ma świetny przegląd pola, głowa ciągle w górze, potrafi obsłużyć kolegę świetnym podaniem. To samo Bautheac. Jest niziutki, ale naprawdę umie grać, bardzo kreatywny zawodnik. To właśnie on wypracował decydującego gola z Araratem – ostrzega polski bramkarz.
Jego AEL Limassol w ubiegłym sezonie toczył zacięte boje z Omonią. Na wyjeździe przegrał 0:1, u siebie zremisował 1:1. – Pamiętam, że oba mecze były dość zamknięte, nie dochodziło do wymiany ciosów. Obie drużyny skupiały się na swoich założeniach, więc nie oglądaliśmy wielu sytuacji. Bardzo we znaki dawał nam się skrzydłowy Babajide David Akintola. Możliwe, że był to najszybszy zawodnik w całej lidze. Gdy dostawał piłki za plecy obrońców, robiło się gorąco. Teraz jednak zakończyło się jego wypożyczenie i wrócił do Danii. Odszedł też napastnik Matt Derbyshire, był kapitanem. To duże osłabienie Omonii, praktycznie co sezon zapewniał kilkanaście goli – mówi Procek.
Wychowanek RKP Rybnik, który w cypryjskiej ekstraklasie rozegrał jak dotąd 38 meczów (z czego połowę w Ethnikosie Achnas) nie podejmuje się wskazania faworyta.
– Nie spodziewam się łatwej przeprawy dla żadnej ze stron. Omonia przyjedzie mocno się napieprzać, ale może być więcej przypadkowości niż zwykle. Minie jeszcze trochę czasu, nim drużyny wejdą na swój optymalny poziom. Dla mnie to mecz z gatunku 50 na 50 – podsumowuje.
Gdy poprzednim razem Omonia mierzyła się z rywalem z Polski, była górą. Pięć lat temu okazała się lepsza w dwumeczu z Jagiellonią Michała Probierza. Po 0:0 w Białymstoku, u siebie wygrała za sprawą gola Cilliana Sheridana (on i Ivan Runje niedługo potem zamienili Nikozję na “Jagę”). Z naszej perspektywy rozczarowujący był przede wszystkim styl. Cypryjczycy niczego wielkiego nie zaprezentowali, ale awansowali bez większego stresu, Jagiellonia w rewanżu nie stworzyła żadnej sytuacji. Miejmy nadzieję, że tym razem lepszy będzie i wynik, i gra.
Fot. Newspix