Reklama

Na dzień dobry rozczarowanie. Młodzieżowcy zdecydowanie pod kreską

redakcja

Autor:redakcja

25 sierpnia 2020, 16:00 • 4 min czytania 4 komentarze

Pierwszy sezon z obowiązkowym młodzieżowcem na boisku nie bolał. Oczywiście droga do tego, by odtrąbić sukces PZPN-u wciąż jest daleka. Nie ma co patrzeć na pijarowe przekazy czy pozbawione kontekstu statystyki, bo realne konsekwencje zmiany poznamy dopiero za jakiś czas. Na razie zastanawiamy się nad tym, czy w drugim sezonie również nie będziemy stękać z bólu, oglądając popisy młodych zawodników. 

Na dzień dobry rozczarowanie. Młodzieżowcy zdecydowanie pod kreską

I gdybyśmy mieli odpowiedzieć na podstawie tego, co widzieliśmy tylko w pierwszej kolejce kampanii 20/21, powiedzielibyśmy, że może być ciężko. Gracze urodzeni w roku 1999 lub młodsi nie strzelili żadnej bramki, zaliczając trzy asysty. Słabiutki wynik, a w defensywie wcale lepiej też nie było. Naszego Bąbelka wybraliśmy bez problemu, ale właśnie o to chodzi, żeby ten problem był. Oczywiście mieliśmy też sporo występów, do których nie można się przyczepić, ale całe mnóstwo było też tych delikwentów, którzy zagrali poniżej oczekiwań. Takich szczawikowych prób.

Na plus: Aleks Ławniczak (Warta), Aleksander Pawlak (Wisła Płock).

Pewnie moglibyśmy wyróżnić jeszcze Rosołka (też dał asystę), może Niemczyckiego za solidny debiut w bramce Cracovii lub jakiegoś obrońcę, który niczego wielkiego nie zawalił (na przykład Puchacza), ale to wszystko na siłę. A młodzieżowcy mają przecież już u nas tak łatwo, że nie ma sensu jeszcze ich dodatkowo pompować.

Reklama

Dlatego stanęło na trójce, z której zdecydowanie najlepszy był Mateusz Praszelik. Dość lekką ręką został ten chłopak odpuszczony przez Legię Warszawa (siedem występów w poprzednim sezonie, ale tylko jeden wiosną i to w samej końcówce meczu), na czym skorzystać chciało kilka drużyn, ale najkonkretniejszy był Śląsk Wrocław. Z drugiej strony – może dobrze się stało? W ekipie mistrza Polski przy takiej konkurencji w ofensywie Praszelik mógłby sobie trochę posiedzieć.

A we Wrocławiu szukano przecież kogoś, kto będzie nowym Przemysławem Płachetą. Nie, nie w sensie dosłownym, bo tutaj nie zgadza się ani pozycja, ani charakterystyka gracza. Chodzi o chłopaka, który rozwiąże kwestię młodzieżowca w składzie, stając się żelaznym graczem pierwszej jedenastki. Bo warto zwrócić uwagę, że Vitezslav Laviczka był tu wyjątkowo konsekwentny. Płacheta przez cały poprzedni sezon opuścił tylko dwa mecze – w tym jeden, gdy było już wiadomo, że dołączy do Norwich City. A gdy grał, ledwie dwa razy zszedł z boiska przed 80. minutą.

Słabość konkurencji? Poniekąd tak, ale też nie dawał powodów, by mocniej szukać. Na tej samej drodze wylądował po meczu z Piastem Praszelik. Zaczął od efektownej asysty piętą, a później jeszcze kilka razy sprawił, że było na co popatrzeć.

Na minus: Jakub Bieroński (Podbeskidzie), Aleksander Buksa (Wisła Kraków), Paweł Żuk (Wisła Płock), Jakub Moder (Lech), Bartłomiej Wdowik (Jagiellonia), Bartosz Bida (Jagiellonia), Dawid Szot (Wisła Kraków), Arkadiusz Pyrka (Piast), Daniel Ściślak (Górnik), Filip Marchwiński (Lech), Tomasz Makowski (Lechia), Michał Skóraś (Lech), Jakub Kałuziński (Lechia), Dawid Kocyła (Wisła Płock), Kacper Smoliński (Pogoń). 

Uff, sporo tego. Ostatecznego wyboru dokonywaliśmy jednak, zerkając na trójkę Steczyk-Buksa-Bieroński. I postawiliśmy na pierwszego, gdyż… no ile można. Już w poprzednim sezonie Steczyk nie dał zbyt wielu powodów, by sądzić, że odpali. Waldemara Fornalika to jednak nie zraziło. Uznał, że zrobi z niego piłkarza. I – szczerze mówiąc – bardzo chcielibyśmy to zobaczyć, ale wątpimy, że i w tym wypadku byłemu selekcjonerowi się uda. Steczyk był chwalony za okres przygotowawczy, w Pucharze Polski z Resovią wywalczył karnego, a także strzelił gola z jedenastu metrów, ale gdy wróciła liga… No, był po prostu Steczykiem. Chaotycznym, podejmującym głupie decyzje i mającym problemy z prostymi elementami gry Steczykiem.

Reklama

To może być dla Piasta kłopot. Milewski był, jaki był, ale jednak się na tym skrzydle odnalazł. Teraz założenie jest podobne, znów młodzieżowiec jest upychany na boku pomocy, choć nie jest to jego nominalna pozycja. Ale o podobny efekt może być trudno. Oczywiście latem sprowadzeni zostali też Javier Ajenjo Hyjek i Arkadiusz Pyrka, na których warto zwrócić uwagę w pierwszej kolejności. Według nas prędzej wypali któryś z nich niż nasz pogromca Tahiti na młodzieżowym mundialu.

Fot. newspix.pl

Wróciła Ekstraklasa, wróciła Liga Minus.

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...