Żaden inny zespół w tym sezonie nie zmusił rywali do większej liczby strat pod własną bramką. Tylko Liverpool i Southampton naciskały na rywali równie skutecznie na połowie rywali. Hansi Flick zrewolucjonizował Bayern Monachium, a finał Ligi Mistrzów był taktyczną pocztówką od roku 2020 w futbolu. Aktywna obrona – zapamiętajcie to hasło.
Końcówka meczu Bayernu z Paris Saint-Germain. W każdym innym starciu, gdzie spotykają się dwie równorzędne sobie drużyny i gdy jedna prowadzi tylko jedną bramką, oglądalibyśmy typowy dla finałów obrazek. PSG przez ostatni kwadrans nie wychodziłoby z połowy Bayernu – posyłaliby wrzutkę za wrzutkę, kreowaliby stałe fragmenty gry, boczni obrońcy graliby jako skrzydłowi. Neuer wraz ze stoperami byliby pod nieustanną presją.
Ale wczoraj w finale Ligi Mistrzów nie oglądaliśmy tego. Czyżby paryżanie byli zbyt zmęczeni? Albo brakowało im wiary w zwycięstwo? Nie, nie w tym rzecz. Po prostu Bayern zagrał w taki sposób, że nie dało się go sprowadzić do głębokiej defensywy. Nawet jeśli Goretzka czy Kimmich byli już potwornie zmęczeni. I nawet jeśli po drugiej stronie był Neymar, Mbappe czy w końcówce Verratti. Bayern wciąż realizował swoją taktykę aktywnej obrony.
Filozofia Hansiego Flicka od początku zakładała, że jego zespół będzie dominował. Z tym, że można dominować jak Barcelona – posiadaniem piłki. Ale ten model gry jest stopniowo wypierany przez najlepszych trenerów świata. Od kilku dobrych lat oglądamy zmierzch futbolu opartego na sterylnym posiadaniu futbolówki. Pojęcie dominacji wyszło z rąk tiki-taki i trafiło w ręce pressingowców.
Najlepsi odbierają piłkę najwyżej
Wymowna statystyka: trzy drużyny, które najmocniej zdominowały swoje ligi w TOP5 Europy, cechują się też najagresywniejszym pressingiem na świecie. Paris Saint-Germain wykonuje skuteczny atak na piłkę 45,3 metra od własnej bramki. Liverpool robi to o 0,2 metra dalej. A Bayern jest pod tym względem najlepszy – 45,5 metra od bramki Neuera. Czy to przypadek, że każdy z tych zespołów jest prowadzony przez niemieckiego trenera? Szkołę chorego wręcz pressingu oglądaliśmy wczoraj w Lizbonie.
Bayern momentami przy pressingu miał siedmiu zawodników w odległości 30 metrów od bramki Navasa. Na linii środkowej czekała dwójka stoperów z Kimmichem lub Daviesem. A Neuer ustawiony był na 35. metrze od własnej bramki.
Próbowało również tego PSG. Paryżanie nie atakowali piłki tak liczebnie, ale Neymar, Mbappe, Paredes oraz Di Maria regularnie naciskali Bawarczyków w okolicach ich pola karnego. W wykonaniu ekipy Tuchela to podejście pod przeciwnika było jednak punktowe. Wciąż zorganizowane, ale jednak po nieudanej próbie przechwytu mistrz Francji cofał się pod własną bramkę i próbował przyjąć Bayern dwiema zbitymi ze sobą liniami defensywnymi. A ekipa Flicka?
Wyżej, mocniej, szybciej
Permanentny nacisk. W bocznych sektorach, na bramkarza, po stracie, po wrzucie z autu. Dlaczego? Bo Flick wyznaje zasadę „jest ryzyko, jest nagroda”. Taki styl gry to nie tylko pokłosie posiadania dobrych piłkarzy (kto ich dziś nie ma?), ale zorganizowania ich w taki sposób, by dominować. Po zmianie trenera jesienią zeszłego roku Bayern zaczął więcej biegać (od 113 kilometrów na mecz za Kovaca, do 117 km za Flicka), wykonywać więcej sprintów (227 – Kovac, 261 – Flick), częściej pressował pod bramką rywala (14 – Kovac, 19 – Flick), szybiej odbierał piłkę rywalom (za Kovaca przeciwnicy wymieniali dwanaście podań zanim Bayern do nich dopadł, za Flicka – dziesięć).
Oczywiście ryzyko niesie też zagrożenie. Skoro twój napastnik w fazie bronienia jest w polu karnym rywala, a twój najbardziej wycofany obrońca w kole środkowym, to siłą rzeczy narażasz się na kontrę. Bayer często im zapobiegał. Jak? Gdy tracił piłkę, to dzięki aktywnej obronie i wysokiemu pressingowi momentalnie piłkę odzyskiwał. Ale bywało i tak, że rywal mógł ich boleśnie skarcić.
A podobnie było przecież w starciu z Lyonem, gdy Depay i Ekambi mogli wykorzystać wysoko ustawioną linię monachijczyków przy podaniu za plecy stoperów.
Kara i nagroda wpisana w ryzyko
Ryzyko jest jednak wpisane w ten model gry. Bayern ma ten atut, że linię defensywy często zabezpiecza Manuel Neuer, czyli bodaj najlepiej grający na przedpolu bramkarz na świecie. Z PSG przeciął jeden z takich ataków, z Lyonem nie miał ku temu okazji, z Barceloną wyprzedził m.in. Suareza.
Tak wysoki pressing Bayernu (ale również PSG) zmusza rywala do bardzo wyraźnego ograniczenia możliwości ataku. De facto opcje są dwie – albo wyjść spod presji serią szybkich podań, albo po dobrym odwróceniu się jednego z pomocników zagrać piłkę na wolne pola do napastnika lub skrzydłowego. O ile na poziomie Ligi Mistrzów piłkarze rywali są na tyle zaawansowani technicznie, że mogą jeszcze poradzić sobie z wyprowadzeniem piłki, o tyle w Bundeslidze Bayern po prostu tłamsił przeciwników tym atakiem.
Świat idzie w stronę pressingu po niemieckiej ścieżce
Klopp, Tuchel oraz Flick. Niemieckie korzenie wysokiego pressingu nie są przypadkowe. Bundesliga produkuje trenerów, którzy chcą grać w ten sposób. Do wspomnianej trójki możemy przecież dorzucić jeszcze Ralpha Hasenhuttla z Souhthampton („Święci” w Premier League ustępują tylko Liverpoolowi w liczbie nacisków na rywala), a przecież i Guardiola nauczony doświadczeniem z Bundesligi zmodyfikował swój styl gry.
W lidze niemieckiej obserwujemy falowe nabieranie na intensywności w pressingu. Zwróćmy uwagę na to, jak wyglądała średnia przeprowadzonych udanych ataków na rywala na jego własnej połowie – zanim ten jeszcze zdąży rozegrać akcję złożoną z przynajmniej trzech podań.
Bundesliga nie była jeszcze tak intensywna. I Bayern pod wodzą Flicka ma na to kolosalny wpływ. W ciągu ostatniej dekady pressing w Bundeslidze przesunął się o trzy metry bliżej bramki rywala. Z jednej strony pole gry się zawęża – bo rywal wchodzi ci na plecy już wtedy, gdy jako środkowy pomocnik dostajesz piłkę od rywala. A z drugiej strony piłkarze dostają więcej przestrzeni – zwłaszcza wtedy, gdy uda się wyjść spod pressingu i napastnik ma 30 metrów wolnego dystansu od ostatniego obrońcy do pola karnego.
Pomocnicy Bayernu jak silikon
– Zawodnicy nie robią tego, czego od nich wymagamy. Nie chodzi tu nawet o taktykę, a o zwyczajne przenoszenie piłki z punktu A do punktu B. W taki sposób musimy to robić, by dominować – mówił Niko Kovac niedługo przed zwolnieniem. Flick postawił na coś zupełnie innego. Nie chodzi tylko przeniesienie piłki z punktu A do B. U niego kovacowy punkt B jest już miejscem, gdzie Bayern odbiera piłkę. A punkt C jest finalizacją całej akcji.
Problemem Bayernu w przeszłości bywało to, że po nieudanej próbie założenia pressingu struktura zespołu była zaburzona. Piłkarze musieli biegać po kilkadziesiąt metrów za rywalem. Bawarczycy w Lizbonie byli zdecydowanie lepiej zorganizowani. Nawet przy stracie piłkarz PSG, Lyonu czy Barcelony nie miał swobody w rozegraniu. Co z tego, że Kimpembe zdołał podać do Paredesa, skoro Paredes miał na plecach Goretzke?
Imponujące były te momenty, gdy paryżanie próbowali wciągnąć Bayern na własną połowę. Albo gdy Barcelona w swoim stylu budowała akcję przez bramkarza. Rzut oka na ustawienie monachijczyków sprawiał, że rywale się dusili z powodu braku wolnej przestrzeni. Bayern grał blisko rywala, a i blisko siebie – Goretzka, Muller czy Thiago byli jak silikon, który wypełnia każde wolne miejsce na boisku.
Personalia wpisują się w model gry Flicka
Ponadto wydaje się, że Bawarczycy mają dziś optymalny skład pod względem cech zawodników do takiego grania. Renesans formy Thiago sprawia, że Bayern potrafi wychodzić spod presji przy pressingu drużyn pokroju PSG. Ponadto niezwykła uniwersalność Goretzki, Mullera czy być może najważniejszego w tej układance Kimmicha sprawia, że Bayernowi z łatwością przychodzi utrzymywanie się przy piłce. A utrzymywać się trzeba, gdy skrzydłowi (Gnabry, Coman lub Perisić) szykują się do ataku na przestrzeń. Czas kupiony przed Goretzkę lub Thiago często skutkuje tym, że prawa obrona rywala musi radzić sobie nie tylko z Comanem/Perisiciem, ale i Daviesem grającym jako drugi lewoskrzydłowy.
Problemem wciąż jest kwestia kary w tej ryzykowanej grze. Ale nawet statystyki pokazują, że niezwykle wysoko grający Bayern Flicka tracił średnio mniej bramek od nieco bardziej konserwatywnego Bayernu Kovaca. Ponadto mistrzowie Niemiec mają bardzo szybkich Daviesa, Alabę i Kimmicha, których stać na ściganie się z rywalami przy prostopadłych podaniach za ich plecy.
Pressing. Kontr-pressing. Intensywność. Szybkość. Gra przestrzenią. Nie wiemy, czy Bayern będzie w stanie zdominować Ligę Mistrzów i w przyszłym roku. Niemniej jeśli gegenpressing zabił tiki-takę, to wydaje się, że jedynym sposobem na wysoki pressing jest… jeszcze wyższy pressing. I Bayern 2019/2020 jest tego najlepszy dowodem.
fot. NewsPix
źródła: StatsBomb, Squawka, The Athletic, www.bavarianfootballworks.com