Kiedy mówimy o tym, że ktoś może śmiać się przez łzy? Gdy coś się komuś uda, a jednak ten ktoś w głębi duszy wie, że zaraz wszystko się rozsypie. W takim właśnie stanie parę dni temu musiał być Rudi Garcia. Jego Olympique Lyon poradził sobie z Manchesterem City i był to wyczyn godny zapamiętania i oklasków. Z drugiej strony 56-latek wiedział już, że teraz czeka go mecz z Bayernem Monachium, więc nie zdziwimy się, jeśli za uśmiechem kryło się przerażenie. Bo Bawarczycy prześladują Rudiego Garcię od lat i wczorajszy wieczór udowodnił, że nie zamierzają przestać.
Garcia dopiero co przeżywał zupełnie odmienny stan po porażce z Juventusem. Wtedy o łzach nie mogło być mowy, bo Lyon mimo przegranej awansował do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. – To jeden z najlepszych momentów w mojej karierze. Przejście Juventusu to wielka sprawa. Znam ten stadion, przyjeżdżałem tu z Romą i wiem, jak ciężko wygrać w Turynie. Powiedzmy więc, że to najszczęśliwsza porażka w mojej karierze – mówił w rozmowie ze „Sky Italia”. Na konferencji prasowej dorzucił jeszcze kilka słów dla kibiców Giallorossich…
Questa cosa non l’avrei MAI voluta sentire! Eppure, ci siamo riusciti…#JuveOL pic.twitter.com/zHjig6zIH0
— Nino Flash (@NonSoloJuve) August 8, 2020
„Chłopaki, udało się!” – zupełnie oczekiwana reakcja, bo Garcia spędził w Rzymie trzy lata. We Włoszech pamiętają go głównie z „przygrywania na skrzypcach” w meczu z Juventusem.
Tak, sami widzicie, że francuski trener to zgrywus i śmieszek. Po wyeliminowaniu City także nabijał się z rywali. – Zapewne będą musieli teraz wydać kolejne 300 milionów na transfery – mówił dziennikarzom. Ale zakładamy, że im bliżej było meczu z Bayernem, tym rzadziej uśmiech gościł na twarzy Rudiego.
Osiem lat porażek
Skąd takie przypuszczenia? Ujmijmy to tak. Adaś Miauczyński zawsze był drugi, a Rudi Garcia zawsze dostawał oklep od Bawarczyków. Jest kilka zespołów, przeciwko którym temu szkoleniowcowi nie udało się jeszcze wygrać. Z każdym z nich drużyny Garcii grały jednak raz lub maksymalnie dwukrotnie. Z Bayernem jest natomiast inaczej. Niemcy rywalizowali z jego drużynami pięć razy. I pięć razy skopali mu tyłek.
2012/2013 – Lille vs Bayern
Zaczęło się całkiem niewinnie, albo nawet – zaczęło się nieźle. Porażka 0:1 po rzucie karnym była dla Lille przyjemnym wynikiem. Do zaakceptowania. Ale Bayern szybko stwierdził, że w zasadzie to chyba zbyt lekko potraktował swojego rywala. W rewanżu (była to faza grupowa) na Allianz Arenie było więc weselej. Bayern po 30 minutach gry prowadził 4:0. Na przerwę schodził natomiast z pięcioma bramkami przewagi. Ostatecznie skończyło się na 6:1, hattricku Claudio Pizarro i trzech asystach Philippa Lahma.
– Mogliśmy skończyć po pierwszej połowie. To było okropne, oni byli chyba z innego świata. Bayern grał tak szybko, że nie mogliśmy nawet podjąć z nimi rywalizacji. Nie mogliśmy zrobić lepiej ani jednej rzeczy, niech to będzie odpowiedź na pytanie, jak bardzo nas przewyższali – mówił po meczu Mickael Landreau, który musiał schylać się po piłkę do siatki po każdej z bramek monachijczyków.
Niestety, nie możemy znaleźć nagrania z tego meczu. Prawdopodobnie Garcia do dziś zgłasza naruszenie treści za każdym razem, gdy ktoś wrzuci do sieci skrót tamtego spotkania.
2014/2015 AS Roma – Bayern
Ale upokorzenia, którego z rąk niemieckiej drużyny Garcia doznał jako trener Romy, usunąć się nie udało. Możemy więc obejrzeć, jak kawałek po kawałku Bayern odbierał Giallorossim godność. Zwróćcie uwagę na wyraz twarzy Garcii po golu na 1:0 na początku spotkania. On już wiedział.
Dalej było tylko gorzej. Morgan de Sanctis też już chyba czuł w kościach, co się zaraz stanie. Przy golu Mario Goetze nawet nie zareagował. Kiedy trafiał Robert Lewandowski zastygł chyba jeszcze w momencie kapitalnego zagrania Xabiego Alonso. I w końcu deja vu dopełnione w całości. Pół godziny gry za nami, Lewandowski obsługuje Arjena Robbena i mamy 4:0 dla Bayernu. Tyle że – dla odmiany względem meczu z Lille – Bawarczycy dorzucili jeszcze nie dwa, a trzy gole. 7:1.
Włoskie media pisały, że dla Rzymu Halloween nadeszło wcześniej (mecz rozgrywano 21 października – przyp.). Rudi Garcia porażkę wziął na klatę. – Nie było tu żadnego załamania mentalnego. Ja popełniłem błąd, wybierając taką taktykę na ten mecz. Pozwoliliśmy Bayernowi zaprezentować pełną siłę, ale to ja się pomyliłem, nie moi piłkarze. Powinniśmy być bardziej „zamknięci”. Lepiej było zaczekać niż otworzyć się zaraz po tym, jak otrzymaliśmy pierwszy cios – tłumaczył francuski trener.
Potem był jeszcze rewanż, w którym Roma została jednak oszczędzona. 0:2 było darem od losu, choć Bayern zasłużył na bardziej okazałe zwycięstwo. Niemcy oddali 17 strzałów, Włosi tylko cztery. Cóż, przynajmniej raz ktoś na górze czuwał nad Rudim Garcią.
2019/2020 Lyon – Bayern
Wszystkie te porażki rzecz jasna wróciły do obiegu przed wczorajszym spotkaniem. Zapewne flesze błyskały też przed oczami Francuza, zwłaszcza gdy Gnabry zdobył drugiego gola w 33. minucie gry. Znów zapachniało srogim laniem. Ale nietaktem byłoby powiedzenie, że Garcia nie wyciągnął lekcji z poprzednich porażek. Lyon w meczu z Bayernem może i przegrał wyraźnie, bo 0:3 to jednak porażka dotkliwa. Miał jednak szanse, żeby było zupełnie inaczej. Manuel Neuer musiał się przecież natrudzić, choćby po mocnym strzale głową w drugiej połowie, czy też zatrzymując rywali w sytuacji sam na sam – używamy liczby mnogiej, bo pudło Depaya to ewidentnie efekt skutecznego wyjścia niemieckiego bramkarza.
Ale jak mawia klasyk – grali jak nigdy, przegrali jak zawsze. Garcia znów przyjął bombę od Bayernu, która dopełnia jego okrutnego bilansu.
- 5 meczów
- 5 porażek
- 2 strzelone gole
- 19 bramek straconych
Co można powiedzieć w takiej sytuacji? Chyba tylko jedno: współczujemy. Możemy sobie wyobrazić, że przy następnym losowaniu Garcia będzie w stanie zaprzedać duszę diabłu, byle tylko nie trafić na Bayern.
Fot. Newspix