Znacie to słynne powiedzonko: organizacyjnie Stal Mielec? Cóż, trzeba je chyba trochę zmodyfikować. Radomiak Radom przebija bowiem dokonania mieleckiej drużyny z poprzedniego wieku. O tym, że w radomskim klubie nie dzieje się najlepiej, pisaliśmy już kilkukrotnie i każdym razem myślimy: nie no, już chyba niczym nas nie zaskoczą. Otóż jednak zaskoczyli. Na tydzień przed startem ligi okazało się, że Radomiak musi… znaleźć stadion zastępczy dla stadionu zastępczego.
Nie, nie pomyliliśmy się. Sprawa wygląda tak: w Radomiu są dwa stadiony miejskie. Ten, który “należy” do Radomiaka jest w remoncie mniej więcej od czasu Faraonów. Teoretycznie powinien być oddany już dawno temu, ale jak mawia klasyk: nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi? Stadion jest w budowie, a w zasadzie ostatnio był w rozbiórce, bo nowy wykonawca musiał rozebrać jedną z trybun, żeby poprawić błędy poprzednika. Trochę się to przeciągało, ale sytuację udało się ogarnąć i – z tego co słyszymy – wkrótce prace ruszą z buta. Niemniej o licencję na ten obiekt nie było nawet sensu zabiegać – termin oddania (kolejny) mija w styczniu 2021 roku. A prawdopodobnie budowa znów się przeciągnie, bo już jakiś czas temu władze miasta spekulowały o czerwcu 2021 roku.
Ale ok, zostawmy neverending story przy ul. Struga, bo ciężko inaczej nazywać tę inwestycję. Drugi obiekt mieści się przy ul. Narutowicza 9 i w czasach sprzed rozpoczęcia remontu stadionu Radomiaka, grała na nim obecnie trzecioligowa Broń. W ostatnich latach obiekt był jednak współdzielony i nikomu to nie przeszkadzało. Do czasu, bowiem po awansie na zaplecze Ekstraklasy trzeba było dokonać pewnych modyfikacji, żeby dostosować go do wymogów. Większość higienicznych poprawek ogarnięto bez problemu, ale pozostał jeden temat – poprawa oświetlenia. I tu zaczyna się cała historia.
Radomiak powiedział, że zagra w Puławach…
Można się domyślić, że władzom miasta niekoniecznie widziało się inwestowanie paru milionów w oświetlenie starego obiektu, gdy za rogiem powstaje nowy. W zasadzie ciężko się do tego przyczepić, bo to całkiem logiczne. Tyle że – jak wspomnieliśmy wcześniej – budowa nowego obiektu się przeciągała. I przeciągnęła się do momentu, gdy Radomiaka przestała chronić poduszka w postaci ulgi dla beniaminka, który przez pewien czas może sobie pozwolić na grę na obiekcie niespełniającym wymogów.
Tyle że potem – co oczywiste – trzeba ten obiekt jednak dostosować. I z tym w Radomiu był już spory problem, bo pierwsze dwa przetargi na budowę oświetlenia nie zakończyły się po myśli władz miasta. Przyszedł COVID-19, czas mijał, a świateł nadal nie było. Kiedy radomski klub zaczął ubiegać się o licencję, okazało się, że PZPN bez modernizacji oświetlenia, gry przy Narutowicza 9 tolerował nie będzie. Radomiak mocno zabiegał o zmianę tej decyzji, na posiedzenie Komisji Licencyjnej pojechał nawet prezydent miasta, ale z tego co słyszymy, skutek był odwrotny do zamierzonego. Czyli zamiast PZPN udobruchać, centrala się wkurzyła, że radomianie znów próbują wcisnąć im kit. Bo to, że stadion za moment będzie oddany i szkoda gmerać przy starym, słyszano już parę razy.
Efekt tego był taki, że Radomiak we wniosku licencyjnym wpisał stadion w Puławach. I wszystko było super. Aż do dziś.
… ale na słowach się skończyło
Na tydzień przed startem ligi okazało się bowiem, że jedyny papier, który podpisano, był umową przedwstępną. Czyli MOSiR zadeklarował, że tak, bardzo chętnie dogada się z Radomiakiem i udostępni mu stadion. W czym więc pies pogrzebany? Ano w tym, że się nie dogadał. Puławianie od początku sceptycznie podchodzili do tego pomysłu. W lokalnych mediach pojawiały się głosy, że ucierpieć może na tym Wisła, która bardzo chce wrócić do drugiej ligi. Warunek ze strony Puław był więc taki, żeby jakoś oba kluby pogodzić. Tyle że zgrzyt pojawia się już w pierwszej kolejce, bo plan weekendu wyglądałby tak:
- sobota – mecz Radomiaka z Widzewem
- niedziela – mecz Wisły z Lewartem Lubartów
Fakt gry dwóch klubów w jeden weekend mocno nas zaciekawił i w zasadzie w ten sposób dowiedzieliśmy się, że do meczu w Puławach jednak nie dojdzie. – W niedzielę gra Wisła, więc w sobotę żaden mecz się nie odbędzie. Musimy zadbać o to, żeby z murawy nie zostały zgliszcza. Nadmiernie eksploatowana płyta nie posłuży nikomu. Musimy tak ułożyć terminarz, żeby obie strony były zadowolone – usłyszeliśmy od dyrektora spółki, Arkadiusza Maja.
Dowiedzieliśmy się też, że żadnej ostatecznej umowy nie podpisano. Dlaczego więc Radomiak ogłosił, że zagra w Puławach? Odpowiemy klasykiem: też chciałbym to wiedzieć, Stefan. Wygląda to trochę tak, jak kumpel, który chwali się wszystkim, że zaliczył, a tak naprawdę dotarł do pierwszej bazy.
Niedługo po naszej rozmowie z przedstawicielami tamtejszego MOSiR-u, Widzew Łódź zakomunikował na swojej oficjalnej stronie, że mecz z Radomiakiem odbędzie się w Pruszkowie. Tak, Widzew, który w tym meczu jest gościem. A Radomiak? Po dłuższym czasie opublikował komunikat, że zmiana miejsca spowodowana jest brakiem zgody na rozegranie dwóch meczów w ciągu weekendu na tym samym stadionie.
Brak logiki PZPN
Sytuacja jest o tyle zabawna, że przeniesienie meczu do Pruszkowa oznacza, że Radomiak, żeby zagrać domowy mecz, musi przejechać 115 kilometrów. Co więcej, to tylko o 10 kilometrów do przejechania więcej niż w przypadku łódzkiego klubu. Absurdalne? Tak. Tym bardziej że spotkanie można było przecież rozegrać w Radomiu. Co prawda budowa oświetlenia, bo przetarg udało się w końcu rozstrzygnąć, potrwa maksymalnie do połowy listopada, ale zadajmy sobie jedno, podstawowe pytanie.
Na cholerę komu oświetlenie w meczu, który odbędzie się 29 sierpnia o godz. 12.40?
Rozumiemy, że dura lex sed lex. Ale przecież w sobotę na tym samym obiekcie Radomiak zagra mecz Pucharu Polski z Miedzią Legnica. Też telewizyjny, a zaplanowano go nawet na późniejszą porę. Dlaczego jedno spotkanie można rozegrać w Radomiu, a na kolejne trzeba tarabanić się do Pruszkowa? Inne rozgrywki, inny regulamin? Teoretycznie tak. Ale oświetlenie przy ul. Narutowicza 9 ma moc 500 lx. Czyli nawet na Puchar Polski jest ono za słabe, bo w papierach stoi jak byk – minimum 800 lx.
- 22 sierpnia, godz. 14.30 – słabe oświetlenie nikomu nie przeszkadza
- 29 sierpnia, godz. 12.40 – nie macie świateł? To nie zagracie
Gdzie w tym logika? Nie wiemy i chyba nie chcemy wiedzieć, ale czasami przydałoby się jednak zastosować do pewnego hasła: piłka nożna dla kibiców. Bo chyba o to w tej zabawie chodzi.
***
Niech jednak Radomiak nie myśli, że brak logiki w działaniach centrali ich usprawiedliwia. Zmieniać stadion zastępczy na inny stadion zastępczy tydzień przed startem sezonu – to trąci solidną amatorką. A w kuluarach słychać, że nie jest to koniec listy zaniedbań w klubie. Dla kibiców z Radomia mamy jednak dobrą wiadomość: jak udało nam się ustalić, gdy tylko przy Narutowicza 9 stanie nowe oświetlenie, PZPN pozwoli na grę na tym obiekcie. Niemniej pozostaje nam zadać pytanie: na ilu stadionach do tego momentu Radomiak rozegra domowe mecze?
Pruszków, Puławy, Nieciecza, Kielce, Lublin… Parę obiektów w stosunkowo bliskiej odległości od Radomia znajdziemy. Panowie, śmiało, sky is the limit. Takiego Tour de Pologne będzie wam zazdrościł nawet sam Czesław Lang.
SZYMON JANCZYK
Fot. Newspix