Reklama

Polski bramkarz z Wysp Owczych: – Lokalni piłkarze też nie bardzo chcieli grać ze Slovanem

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

19 sierpnia 2020, 15:11 • 4 min czytania 13 komentarzy

Slovan Bratysława miał zagrać mecz na Wyspach Owczych z KÍ Klaksvík, ale nie zagra, bo w klubie ze Słowacji stwierdzono zakażenie koronawirusem i farerski sanepid przegonił piłkarzy, nie dając żadnej furtki do gry. No, przynajmniej pierwszemu zespołowi, bo jak Slovan chce, to może zagrać rezerwami. Nie powiemy, że to ciekawe czasy, bo są po prostu smutne, że przez takie względy ktoś może stracić szansę na sukces, pieniądze i przygodę w futbolu. Porozmawialiśmy z Łukaszem Jarosińskim, bramkarzem KÍ Klaksvík, jak to wszystko dokładniej wygląda.

Polski bramkarz z Wysp Owczych: – Lokalni piłkarze też nie bardzo chcieli grać ze Slovanem
Niezłe zamieszanie zrobiło się z waszym meczem przeciwko Slovanowi. Jak to wygląda z twojej perspektywy i perspektywy klubu?

Z mojej tak, że ja i tak bym nie grał, bo nie mam jeszcze pozwolenia na pracę. Nie byłbym w składzie, ale trenuję z zespołem. Przedwczoraj dostaliśmy informację, że prawdopodobnie nie będzie meczu, a wczoraj, że na pewno nie będzie. Farerski sanepid stwierdził, że pierwsza drużyna Slovana albo idzie na dwutygodniową kwarantannę, albo wylatuje z Wysp Owczych. Opcja jest taka, że druga drużyna Slovana Bratysława przyleci na Wyspy. Tyle że musi zrobić test na koronawirusa u siebie i drugi po przylocie tutaj. Jeśli oba będą negatywne, dojdzie do meczu w piątek. Nikt z pierwszego zespołu nie będzie mógł uczestniczyć w tym starciu. Niespotykana sytuacja.

Można się zastanawiać, czy o to w tym wszystkim chodzi? Robi się nam koronabingo.

No tak, tylko że jeżeli ktoś jest zakażony, to testy nie pokazują tego z dnia na dzień. W Slovanie chodzi o masażystę, on ma kontakt z zawodnikami, a potem ci piłkarze mieliby kontakt z naszą drużyną na boisku. Gdyby ktoś złapał od nas, a potem przeniósł na babcię czy dziadka, to dlaczego zawodnicy mieliby ponosić to ryzyko? Nie chodzi o samych piłkarzy, mamy mocne organizmy, ale mógłby ucierpieć ktoś z rodziny.

Jakie były nastroje w zespole? Twoi koledzy chcieli grać czy nie?

Lokalni zawodnicy mają największe rodziny na miejscu i sceptycznie podchodzili do grania. Ja jestem tutaj sam, podobnie jak część kolegów, więc akurat my jesteśmy odizolowani. I dla nich nie byłoby problemu zagrać tego meczu. Ale są ludzie, którzy decydują i my akceptujemy każdą decyzję. Też nie jestem przecież upoważniony do wydawania opinii na temat koronawirusa, trzeba iść zgodnie z wytycznymi.

Masz wrażenie, że gdyby zakażony był któryś z waszych piłkarzy, to do meczu by doszło? Sanepid może być bardziej wyrozumiały dla „swoich”.

Możliwe, że tak. Natomiast Wyspy Owcze bardzo dbają o bezpieczeństwo. Gdy przyleciałem tutaj w lipcu, to sytuacja z koronawirusem była trochę uspokojona. Ale przed lotniskiem były ustawione namioty i każdy z pasażerów musiał przejść test. Wyniki były na drugi dzień rano. Jeżeli miałbym pozytywny wynik, to nie mógłbym trenować, ale na szczęście miałem negatywny. Ostatnio zakażeń znowu przybyło, więc cały kraj zaczął się testować. My też, jako zawodnicy, musielibyśmy być testowani. Wszystkie próbki były negatywne. I jeszcze trzy dni temu mieliśmy kolejne testy. Też negatywne. Wyspy Owcze dbają o to, by wirus się nie rozprzestrzeniał. W Norwegii na przykład nie ma testów na lotnisku, tam w ogóle nie nosiło się maseczek na co dzień. To wszystko więc zależy od kraju, choć i Norwegia pozamykała się na miejsca, gdzie jest większa liczba zarażonych.

Reklama
Twoim zdaniem dojdzie do meczu z rezerwami Slovana?

Nie wiem. Decyzja będzie w ciągu kilku godzin. Maksymalnie do wieczora.

A tak czysto sportowo, jak wy czuliście się przed meczem ze Slovanem? Patrzyłem na wyniki KÍ Klaksvík z przeszłości w pucharach, nie dochodził wysoko, ale wstydu raczej nie było.

Mieliśmy analizę, skróty naszego meczu z FC Luzern. Drużyna miała bardzo dużo szans na strzelenie bramki, szczególnie ze stałych fragmentów gry jesteśmy groźni. Choć jest tutaj dwóch-trzech chłopaków w ofensywie, którzy poradziliby sobie spokojnie gdzieś wyżej. Slovan jest lepszy, nie oszukujmy się. Lepsza liga, lepsze pieniądze. Tyle że naszym atutem byłby mecz u siebie i to, że gralibyśmy tylko jedno spotkanie. Nie wiem jak to się wszystko rozstrzygnie, ale niestety to nie od nas zależy. Też nie od UEFY, bo ona nie jest ponad przepisami krajowymi.

Paradoksalnie teraz presja byłaby na was, skoro miałyby przyjechać tylko rezerwy Slovana.

Tak, wiadomo! Ale na boisku nikt się nie położy. Masz przykład Linfield z wczoraj, walczyli do końca o swoje i stanęło na skromnym 0:1.

PP

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

13 komentarzy

Loading...