Syn Maradony robił karierę w znanej i lubianej Puteolanie. Stephan Beckenbauer zaliczył w Bundeslidze tylko epizod. Jasne, jest Paolo Maldini, który osiągnął więcej od ojca. Ale jest i Christian Maldini, który odbił się od starego dobrego Hamrun Spartans. Jak to jest z tymi synami sławnych piłkarzy, przekonamy się też w najbliższym sezonie Ekstraklasy – do Cracovii dołączył Rivaldinho.
Rivaldo grał w piłkę tak długo, że zdążył jeszcze nie tylko ze swoim synem zagrać, ale jeszcze w jednym meczu strzelili po bramce. 14 czerwca 2015, Rivaldo i Rivaldinho pokłuli Macae – skończyło się na 3:1. Rivaldo miał wtedy czterdzieści trzy lata, Rivaldinho – dwadzieścia.
W Brazylii młody pograł w Mogi Mirim, ale to był cienias w brazylijskiej Serie B. Klub spadł z hukiem, ale Rivaldinho strzelił parę bramek, pokazał się – dała mu szansę Boavista. Tu wystąpił tylko jednak w jednym meczu ligowym sezonu 15/16, do tego w jednym pucharowym i wrócił do domu. Zagrał w 12 meczach Campeonato Paulista dla Piracicaby, ale potem zatrudniła go ceniona marka: Internacional. Ten jednak wypożyczył go do Paysandu, czyli na poziom Serie B. Tu pograł, ale bez szału.
W lutym 2017 Rivaldinho zrobił drugie podejście do europejskiej piłki, tym razem próbując sił w Rumunii. Rewelacyjnych liczb w Dinamie Bukareszt nie wykręcał, ale grał w praktycznie każdym meczu, dwa gole strzelił, raz asystował, a dodajmy, że Dinamo grało wtedy w grupie mistrzowskiej. Początek obiecujący.
Kolejny sezon otworzył jeszcze lepiej, bo w stylu, którym nawiązywał do ojca. W kwalifikacjach Ligi Europy strzelił bramkę Bilbao, w dodatku przyznajmy – gol fenomenalny.
Jakby tego było mało, w pierwszej kolejce strzelił gola Juventusowi. Co prawda temu z Bukaresztu, ale zawsze.
Później już jednak szału nie było, dwie bramki, ale też czasem ławeczka – Rivaldinho na wiosnę 2018 roku trafił do Lewskiego Sofia. Tu jeden gol, siedem meczów, a od nowego sezonu epizody, całkowicie stracona jesień.
Wtedy wrócił do Rumunii i grał w klubie, z którego przechodzi do Cracovii – w Viitorulu. Tutaj zameldował się nieźle, bo dwoma bramkami w grupie mistrzowskiej ligi rumuńskiej, a także dwoma bramkami w pucharze. Również zeszły sezon trzeba uznać za udany, a wręcz najlepszy w jego karierze – 27 meczów, 11 goli, 4 asysty. Co więcej, mamy w tym sezonie wyraźną różnicę…
Między 8 września a 6 października cztery gole i cztery bramki. Gwiazda ligi rumuńskiej. Później uraz przywodzicieli i już bez tej intensywności – Viitorul finalnie znalazł się w grupie spadkowej, ale spokojnie się utrzymał.
Tak zawodnika charakteryzuje Emanuel Rosu, czołowy rumuński dziennikarz: – Rivaldinho jest bardzo dobry w powietrzu, niezły z piłką, ma zaskakujący strzał z dystansu, czasem trafi w sposób spektakularny. Bardzo rozwinął się pod Hagim, lepiej potrafi znaleźć sobie przestrzeń w ataku – pracuje dla zespołu, szuka odpowiedzialności za grę. Nie jest za szybki, ale też nie należy do najwolniejszych. Powiedziałbym, że jego słabością jest pewność siebie, a raczej braki w tym elemencie. Moim zdaniem włożył na siebie zbyt wielką presję sukcesu. Czasem przez to łapał serie meczów bez bramki, mimo, że jego gra nie wyglądała źle.
Ciekawe, że ostatni mecz grał raptem tydzień temu. Powiedzieć, że jest w rytmie meczowym, to nic nie powiedzieć.
Chłopak okrzepł w europejskiej piłce, jest na wznoszącej, po najlepszym sezonie. Klucz to sprawić, żeby te umiejętności, które czasem potrafił pokazać, wydobyć z niego na stałe. Miał takie okresy w Rumunii, gdzie wymiatał, by potem znaleźć się pod formą.
Kontrakt podpisał trzyletni, a – według rumuńskiego dziennikarza, Emanuela Rosu – kosztował trzysta tysięcy euro. Widać, że w Pasach wierzą w ten projekt. Dodajmy, że Rivaldinho w Dinamie Bukareszt grał z Sergiu Hancą, także z miejsca jest ktoś znajomy, kto pomoże w aklimatyzacji. A i Hanca pewnie wydał opinię, że Brazylijczyk może się przydać.
My liczymy, że Rivaldo będzie pojawiał się czasem na meczach – do Rumunii przyjeżdżał. Tej lidze nie zaszkodzi taki koloryt. Kraków powinien mieć obcykany: już tu był.
Fot. Cracovia.TV