Tysiąc razy można mówić “słuchajcie, są takie i śmakie obostrzenia, przestrzegajcie ich”. Można wskazywać, że każde wystawianie na ryzyko integralności ligi to zagrożenie nie tylko zdrowotne, ale też i finansowe dla klubów. Do tego można rzucać przykładami, że lekceważenie koronawirusa źle się kończy. A na to wchodzi Boli Bolingoli z Celtic oraz ośmiu piłkarzy Aberdeen, którzy mają to głęboko w dupie. W Szkocji przez bezmyślność piłkarzy muszą przekładać już mecze.
– Jestem wściekły i przerażony tym, jaką bezmyślnością wykazał się Boli – mówi wprost Neil Lennon, trener Celticu. I nie chodzi tu o piłkarskie wyczyny Belga. Ale o co w ogóle się rozchodzi? Zachowajmy chronologię – 26 lipca Szkoci wpisali Hiszpanię na listę krajów objętych specjalnymi obostrzeniami. Jeśli ktoś przylatuje z Hiszpanii do Szkocji, to musi (MUSI!) przejść obowiązkową czternastodniową kwarantannę. Brzmi banalnie prosto, prawda? Nie ma tu pola na niedomówienia czy domysły.
Wycieczka w tajemnicy przed pracodawcą
Ale nawet tak proste wytyczne przerosły Boliego Bolingoli. Piłkarz Celticu w tajemnicy przed klubem wyfrunął sobie do Hiszpanii na krótkie wakacje. Wrócił do Glasgow, pojawił się na treningu, usiadł na ławce w pierwszej ligowej kolejce tamtejszej ekstraklasy. Luzik, nikt nic nie wie, to po co się wychylać?
Niestety dla niego – tajemna wyprawa wyszła na jaw. Najbliższy mecz Celticu został przełożony, a szkockie władze grzmią. – Decyzja o przełożeniu tego starcia jest trudna, ale w tych okolicznościach nie mamy innego wyboru. Byliśmy zdumieni, gdy dowiedzieliśmy się o tym, jaką lekkomyślnością wykazał się Boli Bolingoli-Mbombo. To naruszenie rządowych wytycznych dotyczących zdrowia publicznego oraz samych protokołów bezpieczeństwa w piłce nożnej. Chcielibyśmy pochwalić szybkość klubu w postępowaniu dyscyplinarnym wobec zawodnika – czytamy w oświadczeniu szkockiego związku piłkarskiego oraz władz ligi.
– Nie mam słów, żeby określić jego zachowanie. Daliśmy piłkarzom kilka dni wolnego, ale nie będziemy przecież ich pilnować 24 godziny na dobę. Jestem wściekły. Koledzy z zespołu też. To poważne naruszenie naszego zaufania do zawodnika. To było bulwersujące. Zwłaszcza, że byliśmy w rytmie meczowym i nasza gra dobrze wyglądała, a tu taki cios. Możemy tylko przeprosić wszystkich – komentuje sprawę Neil Lennon, trener Celticu.
Sam piłkarz też zdążył już się pokajać i nazywa swoje zachowanie “trudnym do wyjaśnienia”.
Aberdeen podbija stawkę
Ale to nie koniec idiotycznych zachowań w Szkocji. Mecz Celticu nie jest jedynym odwołanym spotkaniem, bo swojego starcia nie rozegra też Aberdeen. Piłkarze tego klubu udali się w minionym tygodniu do baru. Nie jeden, nie dwóch zawodników, a ośmiu. Sprawa jest tym poważniejsza, że w Aberdeen wybuchło ognisko epidemii, a większość ze zdiagnozowanych przypadków wiąże się z wizytami w pubach i barach. 20 lokali zostało zamkniętych z uwagi na to, że zarażone osoby przebywały tam w ostatnim czasie. Wśród zarażonych jest – a to niespodzianka – dwóch z ośmiu piłkarzy Aberdeen, którzy bujali się po mieście.
Sprawa zatacza coraz szerszy krąg. Władze ligi odwołały najbliższe mecze Celticu i Aberdeen oraz kolejne bezpośrednie starcie tych drużyn – koronawirusowe derby. Głos zabrała też premier Szkocji, Nicola Sturgeon: – Pokazujemy szkockiemu futbolowi żółtą kartkę. Następny taki incydent będzie się wiązał z czerwoną kartką, nie pozostawiacie nam żadnego wyboru.
Neil Doncaster, dyrektor ligi, dodaje: – Wykonaliśmy ogromną pracę, tysiące ludzi w całej Szkocji stara się, by rozgrywki odbywały się normalnie, a tu coś takiego… To jest totalnie bezmyślne i samolubne zachowanie, trudno nam uwierzyć w to, że można tak się zachowywać. Zdecydowana większość naszej piłkarskiej społeczności ściśle przestrzegała wszystkich zasad, a tu dostają od swoich “kolegów” kopa w zęby.
Groźba zawieszenia lub anulowania sezonu
Incydent z Bolingolim na szczęście nie przyniósł poważniejszych konsekwencji dla samego Celticu – poza odwołaniem ich najbliższych meczów. Cały zespół został przebadany na obecność koronawirusa, ale testy wykazały wynik negatywny. Natomiast w Szkocji padł blady strach na środowisko piłkarskie. To już nie są wytyczne wysyłane przez władze SPFL, to nie są pouczenia ze strony szkockiego związku piłkarskiego, ale do gry wszedł już rząd. Żółta kartka oznacza, że każde kolejne naruszenie zasad izolacji społecznej będzie wiązało się z dłuższym przerwaniem rozgrywek. Choć niektóre media podają nawet, że w grę wchodzi nawet zakończenie ligi przy jednoczesnym anulowaniu dotychczasowych wyników. Do tej pory udało się rozegrać dopiero dwie kolejki.
fot. NewsPix