– Zależało nam faktycznie na zawodnikach, którzy znają ligę i mają cechy wolicjonalne na ten poziom. Kwiecień czy Kasperkiewicz nie będą grali Panów Piłkarzy, mają charaktery, które są odpowiednie do I ligi. Najgorzej trafić zawodnika, który schodzi z Ekstraklasy do I ligi i wydaje mu się, że tutaj się łatwo gra – tłumaczy okienko transferowe w wykonaniu Arki Gdynia Ireneusz Mamrot, trener klubu. O specyfice I ligi, przebudowie Arki oraz konkurencji w tym sezonie, ale i o tym, czy zwiedziłby Trójmiasto z Pawłem Paczulem rozmawialiśmy na antenie Weszło FM.
Czy to nie jest jeden z najtrudniejszych okresów przygotowawczych w pańskiej karierze? Trudny okres pandemii, do tego bardzo duże zmiany w składzie, trzeba to wszystko ułożyć na nowo.
Na pewno to duże wyzwanie, 80% drużyny to nowi zawodnicy. Czasy są trudne, ale radzimy sobie z tym, najważniejsze że omija nas to największe nieszczęście związane z wirusem. Choć oczywiście każdy musi się cały czas mocno pilnować. Natomiast jeśli chodzi o zespół, wymagania są spore z dwóch powodów. Po pierwsze – faktycznie wielu zawodników jest nowych w zespole, ale trzeba też pamiętać, że doszły do tego kontuzje, niektóre jeszcze z ubiegłego sezonu, jak w przypadku Bartka Kwietnia czy Adama Dei. Oni trenują już bardzo mocno indywidualnie, ale nie trenowali jeszcze z zespołem. Doszedł teraz jeszcze Michał Marcjanik. I tak w miarę szybko to wszystko dograliśmy, aczkolwiek zagrają już tylko w jednym sparingu i to też nie wszyscy, bo kontuzjowana dwójka na pewno nie zagra. Potem mecz pucharowy i od razu liga. Jest to wyzwanie, jest więcej pracy, ale cieszę się z tego, że ten zespół jest budowany według zasad, które mnie bardzo satysfakcjonują.
Obejmował pan zespół w Ekstraklasie, ale w bardzo trudnym momencie, licząc się ze spadkiem. Gdyby poczekał pan na ofertę dłużej, pewnie mógłby teraz prowadzić zespół z wyższej ligi. Celem wobec tego jest awans z Arką już w pierwszym sezonie?
Jeśli chodzi o ten poprzedni sezon, dużym problemem była dla nas konkurencja, którą goniliśmy. W poprzednich latach, gdy Arka do ostatniej kolejki walczyła o utrzymanie, nie było tak finiszujących zespołów jak Wisła Kraków czy Górnik Zabrze. Wisła do momentu tej fali kontuzji grała naprawdę dobrze, Górnik w ogóle w tabeli wiosny był wysoko. Nie lubię tego podkreślać, ja jestem daleki od takich rzeczy, ale jednak gdybyśmy stworzyli tabelę za okres mojej pracy, to Arka znajdowała się tam na dziewiątym czy dziesiątym miejscu. To nie ma oczywiście żadnego znaczenia, ale było ciężko dogonić zespoły, które tak dobrze punktowały.
Druga kwestia – jak widzicie, szukaliśmy takich zawodników, którzy mają trochę meczów w Ekstraklasie, ale też znają dobrze I ligę. Ja zdaję sobie sprawę, że tylko zawodnikami ekstraklasowymi byłoby ciężko o dobry wynik. To liga wymagająca, specyficzna, tutaj skład musi być mieszanką różnych zawodników i trzeba to teraz zgrać. Co do mojej osoby – zdaję sobie sprawę, że jeśli chwilę bym poczekał, to pewnie mógłbym pracować w Ekstraklasie. Były nawet zapytania, ale podkreślałem, że mam ważny kontrakt w Gdyni i tu chcę pozostać. Niczego nie żałuję, podjąłem się trudnego wyzwania, chcę tu zbudować mocny zespół. Na pewno naszym przeciwnikiem jest czas, drużyna jest całkiem przebudowana, niewielu zostało z ekstraklasowej kadry. Wiadomo, Michała Nalepę chciałbym zatrzymać, wyróżniał się wiosną nie tylko w Arce, ale ogółem w Ekstraklasie. Podobnie z czołowym bramkarzem ligi, Steinborsem. Ich ciężko było zatrzymać. Celem jest zbudowanie zespołu grającego w określonym stylu i to jest dla mnie ważne. Mimo natłoku pracy, większej liczby treningów czy odpraw, nie odwracam się za siebie. Chcemy dobrze wystartować, chociaż zaczynamy od trudnego wyjazdu.
Dzisiaj ściągacie Polaków, to trochę potwierdza teorię Steinborsa, który mówił o tym, że balans między obcokrajowcami i Polakami był trochę zachwiany. I że nie wszyscy piłkarze, zwłaszcza zagraniczni, szli w tym samym kierunku co reszta drużyny.
Bardzo się cieszę, że wiele rzeczy nie wyszło z szatni. A w ostatnich trzech czy czterech meczach kilku zawodników nie było w ogóle branych pod uwagę. Ja też widziałem co się dzieje i gdzie leży problem. Nie jest tak, że tylko przez obcokrajowców Arka spadła z ligi, to byłoby za duże uproszczenie. Natomiast dysproporcja w szatni doprowadziła do tego, że istniały dwie grupy. Zawodnicy starali się ze sobą funkcjonować dobrze, ale te różnice w mentalności czy utożsamianiu się z miejscem, w którym pracują, były wyczuwalne. Nie mówię, że ci zagraniczni nie starali się na boisku, ale czuć było różnicę w podejściu. Być może trafi jeszcze pod koniec okienka jakiś dobry piłkarz zagraniczny, ale to raczej będzie wyjątek, jeden obcokrajowiec nie zmieni oblicza szatni. Nie ukrywam, że mi na tym zależało.
Zgadza się pan ze słowami Steinborsa, że Vejinović nie dawał z siebie wszystkiego?
Nie. Jeśli chodzi o niego, nie uważam, żeby mu nie zależało. On stwarza takie wrażenie, to tego typu zawodnik. Nie ma cech wolicjonalnych na takim poziomie jak Michał Nalepa, który zawsze włoży nogę czy głowę. To inny typ piłkarza, ale to nie tak, że mu nie zależało. Marko… Chyba był oceniany trochę przez pryzmat zarobków. To był największy problem. a patrząc wyłącznie na jego umiejętności faktycznie mógł dać więcej.
Ciekawie budujecie ten kręgosłup drużyny. Obrona Arki byłą pewnie jedną z najsłabszych linii defensywnych w Ekstraklasie, teraz doszli Kasperkiewicz, Marcjanik, Kwiecień, którzy zwłaszcza w I lidze mieli świetne występy. Podobnie jak Letniowski, który na zapleczu sobie radził. To pana autorski pomysł, zawodnicy sprawdzeni na tym szczeblu?
Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale faktycznie, mam duży wpływ na to, jak ma wyglądać drużyna. Zależało nam faktycznie na zawodnikach, którzy znają ligę i mają cechy wolicjonalne na ten poziom. Kwiecień czy Kasperkiewicz nie będą grali Panów Piłkarzy, mają charaktery, które są odpowiednie do I ligi. Najgorzej trafić zawodnika, który schodzi z Ekstraklasy do I ligi i wydaje mu się, że tutaj się łatwo gra. Co do Julka, chciałem go w Jagiellonii, jeździłem go obserwować osobiście. Po meczu Bytovii w Olsztynie przekonywałem go do transferu, ale mocniejszy w negocjacjach okazał się Lech. Pamiętałem jednak jego grę z tamtego okresu. Nawet właściciel mówił: Irek, będzie ciężko ci go przekonać, ale wziąłem to na siebie. Nie musiałem prowadzić wielkich negocjacji, cenił fakt, że mimo tych naszych rozmów rok temu, nie obraziłem się, że poszedł do Lecha, zamiast do Jagi. Pozbierałem też informacje dotyczące jego pobytu w Poznaniu, bardzo poważnie podchodził do treningów, jak schodził do rezerw to też zachowywał się bardzo profesjonalnie. Wierzę, że nam mocno pomoże, po pierwszych treningach i sparingach sądzę, że to dobry ruch.
W kadrze znajduje się nadal Fabian Serrarens. Czy będzie go pan nadal próbował nauczyć trafić w bramkę, czy to już zamknięty temat?
Nie wiem, czy się znajduje w kadrze, na zgrupowaniu go z nami nie było. Nie ja będę już chyba Fabiana uczył.
Czy transfer Drewniaka to efekt pozytywnych występów w minionym sezonie, czy jeszcze znajomość z czasów wspólnej pracy dla Chrobrego?
I to, i to. Nie jest tajemnicą, że to ja Szymona sprowadzałem do Chrobrego, miał kapitalny okres w Głogowie, potem poszedł do Górnika Łęczna, gdzie wprawdzie klub spadł, ale on sam pokazał się na tyle, że poszedł do Cracovii. Dopiero później przestał grać, takie rzeczy zdarzają się w piłce. Oglądałem go sporo w ubiegłym sezonie, m.in. z Wartą Poznań, chciałem zobaczyć w jakiej jest dyspozycji, ale znam jego potencjał, uważam, że jego miejsce jest w Ekstraklasie. Mocno w niego wierzę. Pewnie trudniej byłoby go pozyskać, gdyby miał ważny kontrakt w Głogowie, ale nie przedłużył umowy i był wolnym zawodnikiem.
Wszystko brzmi świetnie, więc musimy zapytać: co się w takim razie stało w sparingach? Czemu Arka nie strzela goli?
Akurat z tego pierwszego sparingu jestem zadowolony, wprowadzamy nowy system, mamy nowy zespół, a zabrakło jedynie trochę skuteczności. Jeśli chodzi o Chojnice, nie mogę teraz wystawiać optymalnego zestawienia, mamy rywalizację o skład. Jest 6-7 ludzi bliżej grania, ale są też tacy, którzy walczą o swoje miejsce. Ja już jako trener się nawygrywałem sparingów, pamiętam, że w Chrobrym nawet ograliśmy ekstraklasową Lechię jako II-ligowiec. Potem przyjechał Raków i nas lekko, łatwo i przyjemnie ograł 2:0. Oczywiście nie powiem, że jestem zadowolony, jak przegrywamy sparingi, ale do meczów towarzyskich trzeba mieć duży dystans. Nie ma co patrzeć na wyniki, musimy się skupić na sobie. Również pod kątem rywalizacji zawodników o skład, nie tylko na początku rozgrywek, ale na dystansie całego sezonu. Na pewno trzech-czterech bardzo dobrych piłkarzy będzie u nas siedziało na ławce. Ten najbliższy sparing, już ostatni, będzie pewnie takim, w którym wystawimy w miarę najmocniejszy skład. Mamy za sobą przegląd wojsk.
Kamil Mazek – ostatnia asysta w kwietniu 2016 roku. Skąd pomysł, by go odbudować?
Nie ukrywam, że szukaliśmy zawodników bardziej dynamicznych niż w poprzednim sezonie. Mieliśmy mało piłkarzy o wysokim potencjale szybkościowym. Zbierałem informacje o Kamilu, rozmawiałem z ludźmi, którzy z nim pracowali wcześniej i na pewno pod względem fizycznym będzie wyglądał dobrze, może mu brakować co najwyżej ogrania. Mimo że był w rezerwach Zagłębia, wykonał solidną pracę z trenerem Buczkiem i to widać. Ja go pamiętam i z Dolcanu, i z Ruchu Chorzów. Wiem, że powiecie, że to przed naszą erą, ale on ma dopiero 26 lat. Już wiele było takich przykładów zawodników, którzy znikali z radarów, ale odbudowywali się. Liczę, że Kamil też takim przykładem będzie.
Przed nami najciekawsza I liga od lat, to na pewno. Ale z kim będziecie walczyć o awans?
Narzucacie presję! My się niczego nie boimy, ale pamiętajmy, że drużyny buduje się długo. Dobry przykład z mojej pracy w Chrobrym, może nie mieliśmy tam wielkich nazwisk, ale budowaliśmy to dwa lata i w trzecim roku walczyliśmy o awans. Teraz są w I lidze zespoły, które mają stabilne kadry i trzeba o tym pamiętać, to nie jest tak, że Arka jest głównym faworytem ligi. Nie chcę wymieniać, bo będziecie mi wypominać.
Bardzo prosimy!
Bruk-Bet kolejny sezon w I lidze, mocne Tychy… To nie jest też tak, że my najlepiej w lidze płacimy, niektórzy nasi piłkarze mieli lepsze finansowo oferty z innych drużyn. My się niczego nie boimy, ale te zespoły mają nad nami przewagę w postaci fundamentów, kręgosłupa zespołów. My to układamy od nowa. Jeszcze raz: nie asekuruję się, cokolwiek powiem, oczekiwania w Gdyni i wobec Arki są jasne, ale tych zespołów silnych jest bardzo dużo. Ciekawostka: przekonywałem jednego zawodnika, który powiedział mi: trenerze, w ostatnich 10 latach tylko dwa zespoły wróciły do Ekstraklasy od razu po spadku. Wydawało się, że to łatwa droga, a nawet Cracovia awansowała dopiero w ostatniej kolejce, opowiadał mi o tym Adam Marciniak. Zrobimy wszystko, by wrócić po roku, ale łatwo wcale nie będzie. Każdy zespół będzie się też mobilizował na mecze z Arką. Tych zespołów naprawdę jest dużo, na przykład jeśli Radomiak utrzyma kadrę, wydaje się, że będzie nadal fajnie grał w piłkę.
Sprawdziliśmy te zespoły z awansem po spadku, w ostatnich 10 latach cztery zespoły!
Co nie zmienia faktu, że nie było im łatwo. Pamiętam z pracy w Głogowie, jak po meczu z nami Górnik spadł na dziewiąte miejsce. To nie był awans, który im przyszedł łatwo, nie wiem, czy ten ich finisz nie był też wynikiem braku presji, bo nikt już w ich awans nie wierzył. Zagłębie też zimowało na czwartym miejscu, dopiero potem doszli nowi piłkarze i zostali aż do europejskich pucharów rok później.
A jak Gdynia? Spodobało się miasto?
Na plaży byłem dopiero dwa razy, jak na 4 miesiące pracy to nie jest to wysoki wynik. Nie ma kiedy, może jak sezon wystartuje, sytuacja się trochę unormuje, zagospodaruję jeden dzień na taki odpoczynek. Z reguły moja praca polegała na kursach stadion-mieszkanie.
Paweł Paczul może trenera oprowadzić!
To bym pewnie dwa dni z życiorysu stracił…
ROZMAWIALI PAWEŁ PACZUL I SAMUEL SZCZYGIELSKI W “DWÓJCE BEZ STERNIKA” WESZŁO FM
Fot.FotoPyK