Reklama

Marzec: “Było naszym błędem, że nie poczekaliśmy na wyniki testów wymazowych”

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

05 sierpnia 2020, 13:56 • 7 min czytania 11 komentarzy

– Testy na obecność koronawirusa zostały przeprowadzone rano, potem odbyły się zajęcia wydolnościowe. Bardziej indywidualne. To nie jest tak, że teraz cała nasza drużyna znalazła się w izolacji. Tylko kilka osób, które miały kontakt z zakażonym zawodnikiem. Na pewno było naszym błędem, że nie poczekaliśmy na wyniki testów wymazowych – przyznaje Tomasz Marzec, nowo wybrany prezes Wisły Płock. Rozmawiamy z nim oczywiście o przypadku zakażenia koronawirusem w zespole, a także o wrażeniach po burzliwym początku prezesury.

Marzec: “Było naszym błędem, że nie poczekaliśmy na wyniki testów wymazowych”
Pierwsze dni na nowym stanowisku są w pana przypadku dość gorące.

Można tak powiedzieć! Ruszamy z dużymi emocjami.

Postawię od razu wprost najtrudniejsze pytanie. Jak to się stało, co nie zagrało w waszych wewnętrznych procedurach, że nie udało wam się odizolować zawodnika zakażonego koronawirusem pomimo przeprowadzonych testów?

Pierwsza rzecz jest taka, że ja zostałem powołany na stanowisko prezesa dopiero w czwartek o godzinie 20:00. Wszystko było zaplanowane przez pion sportowy i przez poprzedniego prezesa na piątek. Tutaj już nie było możliwości dokonania zmian. Testy na obecność koronawirusa zostały przeprowadzone rano, potem odbyły się zajęcia wydolnościowe. Bardziej indywidualne. To nie jest tak, że teraz cała nasza drużyna znalazła się w izolacji. Tylko kilka osób, które miały kontakt z zakażonym zawodnikiem. Na pewno było naszym błędem, że nie poczekaliśmy na wyniki testów wymazowych. Zrobiliśmy te testy z naszej własnej inicjatywy. Chcieliśmy być zabezpieczeni, no i w pewnym sensie dzięki tym badaniom uniknęliśmy jeszcze większej tragedii.

Nie ma pan poczucia, że trochę sami siebie wpędziliście w maliny przez ten błąd? Zespół nie może teraz normalnie trenować.

Fakt, cały zespół trenować w tej chwili nie może. Moglibyśmy zrobić w ten sposób, że trenowaliby jedynie ci zawodnicy, którzy nie przechodzą w tej chwili kwarantanny, ale chcemy być pewni w stu procentach, że cała reszta również jest zdrowa. Dlatego piłkarze trenują indywidualnie w domach. Dostali rozpiski, pracują z trenerem przygotowania fizycznego. Czekamy na dodatkowe badania i mam nadzieję, że w sobotę dostaniemy wyniki. Wtedy będziemy mogli dalej działać.

Czyli w tej chwili czekacie na wyniki ponownych badań całej drużyny?

Tak. Wszystkich, którzy w poprzednim badaniu mieli wynik negatywny.

Reklama
Co dalej? Jak macie zamiar poukładać przygotowania do sezonu? Czasu aż tak znowu wiele nie ma przed startem kolejnych rozgrywek.

Na razie musimy zaczekać do sobotniego popołudnia na wyniki testów. Jeżeli wszystkie będą negatywne, zamierzamy rozpocząć normalne przygotowania. Po otrzymaniu wyników podejmiemy decyzję, czy będziemy się starać jako klub o przełożenie dwóch pierwszych meczów w sezonie 2020/21.

Czyli wciąż rozważacie podjęcie próby przekładania spotkań? Ekstraklasa w swoim komunikacie stwierdziła, że nie przewiduje takich działań.

No tak, ale to wciąż wróżenie z fusów. Jeżeli okaże się, że zakażony jest tylko jeden zawodnik, będziemy się starali wszystko tak zorganizować, żeby mecze rozegrać w terminie. Mamy świadomość, że tych terminów jest bardzo mało. Ale jeżeli sytuacja będzie trudniejsza, pozytywnych wyników na testach będzie więcej, to sądzę, że stanowisko Ekstraklasy się zmieni.

W rozmowie z „Przeglądem Sportowym” trochę pan narzekał, że kluby nie dostały w porę żadnych konkretnych wytycznych ze strony Komisji Medycznej PZPN czy też samej Ekstraklasy. Na naszych łamach Marcin Stefański, dyrektor operacyjny Ekstraklasy, mówił jednak, że należało się po prostu trzymać mechanizmów wypracowanych jeszcze w sezonie 2019/20.

No tak, można było się ich trzymać. W ogóle można powiedzieć, że wszystko by było dobrze, gdyby nic nie wyszło… Prawda jest taka, że dopiero nasz przykład dał innym klubom do myślenia. Śląsk Wrocław odwołał trening, a pewnie planował zajęcia tak samo jak my. Kolejny przypadek koronawirusa mamy w Lechii Gdańsk. Nie chciałem narzekać na brak nowych zaleceń, tylko zasygnalizować, że wcześniej byliśmy w stałym kontakcie z Komisją Medyczną, a teraz – już po zakończeniu sezonu – tego kontaktu zabrakło. Nas nic nie usprawiedliwia, ale na pewno wszystkim byłoby łatwiej, gdyby ten kontakt nie został urwany. Sytuacja jeżeli chodzi o pandemię tak naprawdę się przecież nie zmieniła. My sami wyszliśmy przed szereg, przeprowadzając testy na obecność wirusa. Nie było takich zaleceń. Moglibyśmy tych badań w ogóle nie zrobić i teraz mielibyśmy bardzo duży problem. Zresztą nie tylko my, ale i cała Ekstraklasa.

Nie no, tak to jednak postąpić nie mogliście. To byłaby już naprawdę skrajna nieodpowiedzialność.

Okej, to prawda. Zgadzam się. Najłatwiej byłoby, gdyby sytuację rozegrano tak samo jak wówczas, gdy wznawialiśmy rozgrywki po pandemii. Zawodnicy po powrocie z urlopów powinni tydzień spędzić w izolacji i dopiero wówczas przejść badania. Bo one tak naprawdę dopiero po takim czasie są w ogóle miarodajne. Skoro piłkarze powrócili z urlopów we wtorek czy tam w środę, to wyniki testów zrobionych, powiedzmy, następnego dnia nie byłby miarodajne. Ten wirus rozwija się przez kilka dni.

Zakażony gracz Wisły przechodzi chorobę bezobjawowo?

Na tę chwilę – tak. Zakażony zawodnik czuje się dobrze, nie widać po nim żadnych objawów choroby. Staramy się być z nim w stałym kontakcie i monitorować sytuację.

Reklama
Cóż, początki w nowej roli – jako się rzekło – trudne, ale chyba jest mimo wszystko euforia i osobista satysfakcja po objęciu posady prezesa Wisły?

Oczywiście. Przede mną bardzo duże wyzwanie, ogromna odpowiedzialność. No ale po to się pracuje, żeby zdobywać doświadczenie i awansować do kolejnych funkcji. Mam nadzieję, że podołam i kibice będą dumni z Wisły Płock w przyszłości.

Widzi pan siebie jako kontynuatora pracy poprzednika czy możemy się spodziewać gwałtownego zwrotu, jeżeli chodzi o koncepcję budowy zespołu?

Przez wiele lat współpracowałem z prezesem Jackiem Kruszewskim i na pewno w wielu kwestiach będę kontynuował jego działania. Choć mam oczywiście w głowie kilka rzeczy, które chciałbym poprawić i co do których życzyłbym sobie, żeby funkcjonowały inaczej. Ale na to przyjdzie czas. Teraz trzeba poukładać klub organizacyjnie, bo zmiana na stanowisku prezesa nastąpiła, że tak to ujmę, z dnia na dzień. Na dalej posunięte działania przyjdzie jeszcze czas.

Chce pan powiedzieć, że nominacja na stanowisko prezesa trafiała pana z zaskoczenia?

Do ostatniego dnia myślałem, że pozostaniemy w dotychczasowym składzie, bo funkcjonowało to przecież nieźle. Ale nie ukrywam, że docierały do mnie te wszystkie spekulacje, których nie brakowało w ostatnich tygodniach i to rodziło z tyłu głowy takie poczucie, że może dojść do zmiany. Nie byłem na nią w stu procentach gotowy, ale wyzwania się nie boję. Jest to dla mnie bardzo duża nobilitacja.

Jakie widzi pan rezerwy w Wiśle?

Na pewno pod względem szkolenia młodzieży. Tutaj musimy zdecydowanie popracować, żeby wzmocnić naszą akademię. No i musimy sobie zadać pytanie, gdzie chcemy widzieć zespół Wisły Płock w najbliższej przyszłości.

Gdzie pan widzi zatem Wisłę w najbliższej przyszłości?

Pamiętajmy, że za chwilę będziemy mieli piękny, nowy obiekt. Wypadałoby w takiej sytuacji za kilka lat walczyć o coś więcej niż tylko pozostanie w Ekstraklasie.

Nie będzie łatwo o realizowanie takich ambicji bez Dominika Furmana.

Dominik był liderem zespołu na boisku. Wszystkie akcje od niego się rozpoczynały. No ale coś się kończy, coś się zaczyna. Teraz duże zadanie przed sztabem szkoleniowym, żeby te akcenty rozłożyć na większą liczbę zawodników. Musimy być groźni nie tylko za sprawą jednego piłkarza. Poza tym – zaplanowaliśmy transfery, dzięki którym, jak sądzę, uda się godnie zastąpić Dominika.

Rozumiem więc, że nie macie na oku zawodnika kalibru Furmana, który zastąpi go jeden do jednego?

Chcemy, żeby odpowiedzialność za grę Wisły rozkładała się na kilku zawodników. Żeby nie było takiej sytuacji, że jeden piłkarz jest w słabszej formie i ciężko jest nam grać. Priorytetem na najbliższy sezon jest to, żeby zbudować wyrównaną drużynę.

Zdarza się tak, że nowy prezes obejmuje stanowisko z nową koncepcją na zespół, a to wiąże się ze zmianą szkoleniowca. Radosław Sobolewski może spać spokojnie, czy powinien odczuwać presję?

Nie ma mowy o zmianie na pozycji trenera. Radosław Sobolewski ma moje stuprocentowe zaufanie. Przez ostatnich dziesięć miesięcy obserwowałem jego pracę, podobnie jak pracę całego sztabu szkoleniowego. Jestem absolutnie przekonany, że umiejętności trenera są na tyle wysokie, że będzie on z Wisłą osiągał sukcesy.

fot. FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

11 komentarzy

Loading...