Trzeba przyznać, że jest to informacja z gatunku zdumiewających. Mimo że właściwie spekulowało się o tym od wielu tygodni. Teraz jednak nie ma już wątpliwości, wszystko zostało oficjalnie przyklepane – Jacek Kruszewski podczas posiedzenia rady nadzorczej Wisły Płock nie został powołany na kolejną kadencję. To oznacza, że zasłużony dla “Nafciarzy” prezes po ośmiu latach musi ustąpić ze swojego stanowiska.
Prezes i kibic
Kruszewski wygłosił już oficjalny komentarz na swoim profilu w mediach społecznościowych. – Jest mi ogromnie przykro, że dzieje się to w takim momencie, gdy osiągamy historyczne sukcesy. Obroniliśmy Ekstraklasę dla Płocka na piąty z rzędu sezon. Kiedy budowany jest ten nasz wymarzony stadion. Odczuwam ogromny żal, że nie jest mi dane kontynuować pracy dla Wisły Płock właśnie w tych poprawiających się realiach, gdy szansa na rozwój tego klubu zaczyna być coraz większa. W niedalekiej już przyszłości. Taka jest jednak decyzja właściciela. Jednak wydaje mi się, że zarówno właściciela, jak i kibiców Wisły nie zawiodłem. Jestem niezmiernie dumny z tego, co udało się osiągnąć w czasie tych moich trzech tysięcy wiślackich dni. Pamiętam skąd wyszliśmy i wiem, gdzie teraz jesteśmy.
– Czuję się dumny i wygrany. Tutaj postawię kropkę, bo emocje są zbyt świeże i duże, by powiedzieć coś więcej – dodał Kruszewski. – Nowym władzom życzę samych sukcesów, szczęścia i miłości do Wisły.
Byłemu już prezesowi “Nafciarzy” miłości do klubu na pewno nie brakowało. Opisywaliśmy to swego czasu w reportażu z cyklu “Bliżej klubów”. – Miłość do Wisły prawdopodobnie wyssałem z mlekiem matki. Po raz pierwszy na mecz zabrał mnie mój świętej pamięci ojciec. Przyprowadzał mnie na spotkania Wisły jeszcze na początku lat 70., kiedy nie było obecnego stadionu i graliśmy na obiekcie miejskim. Nie było dopingu, nie było krzesełek, nie było ludzi na trybunach, a drużyna występowała w trzeciej lidze, ale ja zawsze kochałem klub niezależnie od poziomu rozgrywkowego – opowiadał Kruszewski.
“Z trybun do gabinetu prezesa – jedyna miłość Jacka Kruszewskiego”
– Mam epizod w wojsku. Przepustki starałem się układać tak, żeby móc bywać na meczach. Mimo wszystko wtedy przez służbę wojskową sporo ich opuściłem, ale i tak nazbierało się tego mnóstwo. Przez wiele lat byłem szefem Stowarzyszenia Kibiców, więc część z wyjazdów współorganizowałem, szczególnie jeśli chodzi o te zagraniczne – wspominał. – Byłem bardzo aktywnym kibicem. Nie jeździłem za drużyną tylko po to, aby obejrzeć mecz. Doping i oprawa były dla mnie bardzo ważne. W czasach, w których race były bardziej popularne, zdarzało się, że i ja je odpalałem. Uważałem, że to ubarwia widowisko piłkarskie i warto takie rzeczy robić.
– Uważam, że to, iż byłem, jestem i będę kibicem, jest moją zaletą. Na początku pracy w Wiśle Płock byłem traktowany trochę po macoszemu, z przymrużeniem oka. Niektórym chyba wydawało się, że będę tylko odcinał kupony, cieszył się swoją funkcją. Musiałem obronić się swoją pracą i myślę, że po tych dziewięciu latach możemy powiedzieć, że to się udało. Miewałem dni, w trakcie których nie było po co wracać do domu, bo gdy kończyłem pracę, już świtało. Daleki jestem od tego, by powiedzieć, że to tylko moja zasługa, iż udało się stworzyć w Płocku stabilny ekstraklasowy klub, ale czuję, że w wielu przypadkach – w trakcie rozmów ze sponsorami, w negocjacjach z piłkarzami, podczas budowania zdrowych relacji z kibicami – moje serce do Wisły pomagało – zapewniał Kruszewski.
Powrót do Ekstraklasy
Oczywiście miłość do klubu to nie jest w żadnym wypadku wystarczający argument, by trzymać prezesa na stanowisku. Po prostu miły akcent, dodatkowy atut. Jednak Kruszewski w Płocku bronił się jednak przede wszystkim wynikami. Funkcję zaczął piastować w 2012 roku, choć już wcześniej działał w strukturach klubu. W tym czasie “Nafciarze” awansowali najpierw do pierwszej ligi, a potem do Ekstraklasy. Na najwyższym poziomie rozgrywek otarli się nawet o grę w eliminacjach do europejskich pucharów. Pamiętna ostatnia kolejka sezonu 2017/18 i błędy sędziowskie Piotra Lasyka, który właściwie pozbawił wówczas Wisłę czwartego miejsca w lidze.
W kolejnych sezonach tak różowo nie było. Kruszewski niewątpliwie popełniał błędy, ale ewidentnie brakowało mu też szczęścia. Jerzy Brzęczek tak zaimponował Zbigniewowi Bońkowi swoją pracą w Płocku, że przeskoczył na fotel selekcjonera reprezentacji Polski. W bardzo niefortunnym dla klubu momencie. Długo potrwało znalezienie odpowiedniego następcy. Kiedy wydawało się, że takowy wreszcie się znalazł – był nim Leszek Ojrzyński – to osobista tragedia zmusiła szkoleniowca do rezygnacji ze stanowiska.
Mimo to, w bieżącym sezonie “Nafciarze” – choć mieli naprawdę słabe momenty, nie ukrywajmy – ani na moment nie uwikłali się wiosną w nerwową walkę o pozostanie w Ekstraklasie. Choć przecież degradowane tym razem były aż trzy zespoły.
Jacek Kruszewski i Leszek Ojrzyński
O tym, że stołek prezesa Kruszewskie nabiera temperatury spekulowało się od dawna. Prezes próbował jednak tonować nastroje w czerwcowym wywiadzie z Weszło. – Z właścicielem klubu, czyli z prezydentem Płocka, rozmawiałem trzy tygodnie temu. W żaden sposób nie dał mi do zrozumienia, że jest z mojej pracy niezadowolony. Oczywiście są pewne rzeczy do poprawy. Jasne, takie głosy się pojawiły. Nadal nie pojawił się skład nowego zarządu. Ale na dzisiaj fakty są takie, że nikt w historii nie osiągnął z tym klubem takiego progresu, jak my teraz. Awans z drugiej ligi do Ekstraklasy, sprzedaż trenera do reprezentacji Polski. Posiadanie reprezentantów kraju. Stadion będzie budowany. Jeśli uda się zachować Ekstraklasę na piąty sezon z rzędu, będzie to ogromny sukces. Ekstraklasa dla Płocka nie jest taką oczywistą sprawą, zdajcie sobie panowie z tego sprawę – mówił wówczas Kruszewski.
Okazuje się jednak, że dorobek Kruszewskiego okazała się jednak niewystarczający, by nadal powierzać mu klubowe stery.
Cóż – w gruncie sami możemy bez problemu wyliczyć wiele chybionych ruchów “Nafciarzy” w ostatnich latach. Trzymanie na bramce notorycznie zawodzącego Thomasa Daehne, parę wyjątkowo nieudanych transferów zagranicznych, fatalny eksperyment z Dariuszem Dźwigałą. Niemniej – ustabilizowanie pozycji Wisły w Ekstraklasie to plus, który dość skutecznie przyćmiewa pojedyncze minusy. Przed mianowanym na nowego prezesa klubu Tomaszem Marcem niewdzięczne zadanie. Niełatwo będzie wejść w buty Kruszewskiego.
Fot. FotoPyk