W Arce Gdynia w ostatnim czasie zmieniło się sporo. Właściwie wszystko. Właściciel, trener. No i klub zmienił też poziom rozgrywek z Ekstraklasy na 1. ligę. Okazuje się jednak, że to nie koniec zmian. Wygląda bowiem na to, że żółto-niebiescy przed startem sezonu 2020/21 przechodzą nie lifting, lecz prawdziwą rewolucję kadrową.
Fala pożegnań
Od kilku dni w Arce trwa naprawdę potężne wietrzenie szatni. Z zespołem żegnają się kolejni, mniej lub bardziej zasłużeni dla klubu zawodnicy. Pavels Steinbors, Marko Vejinović, Nabil Aankour, Rafał Siemaszko, Michael Olczyk, Santi Samanes, Marcin Staniszewski, Michał Kopczyński, Damian Zbozień, Frederik Helstrup… O co najmniej piątce z wymienionych można powiedzieć, że gdy byli zdrowi, to w minionych rozgrywkach łapali się bez problemów do wyjściowej jedenastki w zespole Ireneusza Mamrota. A z wypożyczenia do Wisły Płock powrócił także Oskar Zawada, który również mógł liczyć na sporo minut w drugiej części sezonu.
Widać zatem, że nie mówimy o kosmetycznych zmianach w kadrze, lecz o totalnej przebudowie składu.
Za kim z wymienionych będą w Gdyni tęsknić? Ameryki nie odkryjemy, na pewno za Steinborsem. Pisaliśmy o tym zresztą we wczorajszym tekście poświęconym Łotyszowi, więc nie będziemy się powtarzać. Były już golkiper Arki to na swojej pozycji cały czas jeden z najlepszych fachowców w Polsce i nie dziwota, że chrapkę ma na niego Jagiellonia, czyli zespół z pucharowymi ambicjami.
Niewątpliwie znaczącą postacią dla Arki Gdynia był również Marko Vejinović. Gracz, któremu przypisywano znaczną część zasług za utrzymanie klubu w Ekstraklasie jeszcze w sezonie 2018/19. Potem udało się urodzonego w Amsterdamie pomocnika namówić na powrót do Trójmiasta, ale olbrzymim kosztem. I chyba Vejinović nie zrobił aż takiej różnicy, jakiej się po nim spodziewano, gwarantując mu bajoński jak na gdyńskie realia kontrakt. Przypomnijmy, co ujawnił Krzysztof Stanowski w swoim “Stanowisku” na Kanale Sportowym. Vejinović zarabiał w Arce 120 tysięcy złotych miesięcznie. Tyle samo co Christian Gytkjaer w Lechu Poznań. Swoje niby zrobił, ale osiem goli i dwie asysty drugiego stopnia to nie jest bilans na tyle imponujący, by stawiać Vejinovicia wśród najlepszych zawodników ligi, a zarabiał właśnie na poziomie największych gwiazd Ekstraklasy.
Marko Vejinović
Choć trzeba mieć na uwadze, że w Arce niełatwo było błyszczeć piłkarzowi o takiej charakterystyce. Tak czy owak, rozwiązanie z nim kontraktu za porozumieniem wygląda na rozsądne wyjście.
Okresy przyzwoitej gry miewał również Frederik Helstrup, ale ostatni sezon kompletnie się stoperowi nie udał. Prześladowały go kontuzje, a kiedy już wracał do zdrowia, to mylił się z podobną częstotliwością co jego partnerzy z defensywy. Czyli – co chwilę. Linia obrony Arki była dziurawa jak durszlak i na pewno nikt za Helstrupem płakać w Gdyni nie będzie. Podobnie jak za Zbozieniem, który jeszcze nie tak dawno cieszył się reputacją solidnego ligowca, ale w sezonie 2019/20 był jednym z najgorszych prawych obrońców w lidze.
Rafał Siemaszko? Za zasługi na pewno pozostanie w Arce ceniony, lecz rozstanie z nim nie może dziwić. O graczach takich jak Kopczyński, Samanes czy Olczyk pewnie już za kilka dni nikt nie będzie w Gdyni pamiętał. Oczywiście nie stawiamy tego pierwszego w jednym szeregu z pozostałą dwójką, ale nie ma co ukrywać, że finisz rozgrywek był w jego wykonaniu zwyczajnie kiepski.
Krajowi zastępcy
To naturalnie nie koniec przetasowań kadrowych. Wiele się mówi, że kontrakt z ekstraklasowym klubem podpisze lada moment Mateusz Młyński, 19-letni wychowanek. Nowego pracodawcy szuka sobie Davit Skhirtladze. Pod znakiem zapytania stoi przyszłość Jakuba Wawszczyka. Wygasają umowy Douglasa Bergqvista i Luki Maricia Skreślony zostanie zapewne również Fabian Serrarens. Już wcześniej odpaleni zostali natomiast Christian Maghoma i Nemanja Mihajlović. Jako się rzekło – rewolucja. W porównaniu do kadry, z jaką Arka zaczęła sezon 2019/20, na starcie kolejnych rozgrywek w zespole żółto-niebieskich miejsce utrzyma najwyżej kilku zawodników.
Nasuwa się zatem pytanie: kto właściwie w tej pierwszoligowej Arce będzie grał?
Trochę nowych twarzy już znamy. 27-letni środkowy pomocnik Szymon Drewniak z Chrobrego Głogów, pamiętany choćby z występów w Lechu Poznań. 28-letni Daniel Kajzer, ostatnio rezerwowy golkiper Śląska Wrocław, mający za sobą czas w bułgarskim Botewie Płowdiw. 26-letni skrzydłowy Kamil Mazek, który nie odnalazł się w Zagłębiu Lubin. 25-letni Mateusz Żebrowski, strzelający ostatnio sporo goli w trzecioligowym KKS-ie Kalisz. Plus 22-letni Juliusz Letniowski, wypożyczony z Lecha Poznań. Widać wyraźnie, jak kształtuje się nowa polityka transferowa gdynian. Do Arki trafiają zawodnicy sprawdzeni na polskich boiskach, ale jednak będący często na pewnego rodzaju zakręcie kariery. Potrzebujący odbudowania. Nie ma co ukrywać, że taki kierunek jest na pewno spowodowany szukaniem oszczędności w Arce. No a poza tym, trudno piłkarzy będących na fali namawiać na przeprowadzkę do pierwszoligowego klubu. Charakterystyczne, że jak dotąd z żółto-niebieskimi nie związał się żaden obcokrajowiec. W sezonie 2019/20 do klubu trafiło ich aż dziewięciu.
Właściwie wszyscy albo już się z Arki zawinęli, albo lada moment zawiną.
Fabian Serrarens
Wypada również zadać pytanie, ilu z nowo przybyłych do Arki graczy jest jednocześnie klientami Jarosława Kołakowskiego, ojca nowego właściciela klubu. Otóż dwóch – Kajzer i Żebrowski.
Niewdzięczne zadanie przed Ireneuszem Mamrotem. Wiele wskazuje na to, że szkoleniowiec Arki będzie musiał podczas jednego tylko okresu przygotowawczego ulepić drużynę od nowa. Poczynając od fundamentów. I pewnie Mamrot dostanie jeszcze kilku nowych graczy do dyspozycji, lecz niewątpliwie będzie też musiał wnikliwiej niż poprzednicy przyjrzeć się gdyńskiej młodzieży. Z punktu widzenia finansowego klub przestaje szarżować. Nowi włodarze Arki wyraźnie mają zamiar zarządzać klubem na zdrowych zasadach, w przeciwieństwie do poprzedników. Ale to jednocześnie może oznaczać, że powrót do Ekstraklasy już w 2021 roku będzie sporym wyczynem.
AKTUALIZACJA
Rewolucja kadrowa w Arce nie zwalnia. Kontrakt z gdyńskim klubem rozwiązał już Michał Nalepa. Wychowanek żółto-niebieskich, piłkarz bardzo mocno związany z Arką na płaszczyźnie emocjonalnej. Nalepa w 2016 roku awansował z Arką do Ekstraklasy, ale teraz nie pomoże klubowi na pierwszoligowym poziomie.
– Nie zamykam się na żadne opcje. Jestem związany z Arką, uwielbiam ten klub, ale przecież nie będę mówił, że ograniczam się tylko do jednego klubu. Gramy w piłkę, oczywiście, ale nie będę ukrywał, że pieniądze też odgrywają swoją rolę i również aspekt finansowy będę brał pod uwagę przy wybieraniu kolejnych kroków mojej karierze – mówił Nalepa w rozmowie z Weszło jesienią 2019 roku. Potem na bardzo korzystnych warunkach przedłużył jednak kontrakt z klubem. No ale teraz pomocnik jest wolnym zawodnikiem.
Ma za sobą bardzo przyzwoity sezon, wedle naszych not był najsolidniejszym piłkarzem gdyńskiego zespołu, nie licząc Pavelsa Steinborsa. Brał udział w wypracowaniu aż siedemnastu bramek dla żółto-niebieskich (7 bramek, 3 asysty, 6 asyst drugiego stopnia). Na brak zainteresowania nie powinien zatem narzekać. Choć raczej nie ze strony klubów z Premier League, mimo że Nalepa stwierdził w jednym z wywiadów, iż poradziłby sobie w klubie z dołu tabeli angielskiej ekstraklasy.
fot. FotoPyk