Reklama

„Sportowo Radomiak zasługuje na awans. Nad stroną organizacyjną się nie zastanawiam”

redakcja

Autor:redakcja

29 lipca 2020, 12:45 • 8 min czytania 30 komentarzy

Dariusz Banasik jeszcze dobrze nie ochłonął po wygranej w półfinale barażów o Ekstraklasę, a już zdążył omówić sytuację Radomiaka na antenie „Weszło.FM”. Szkoleniowiec beniaminka pierwszej ligi mówił o sytuacji zdrowotnej w zespole, bo Miedź Legnica mocno poturbowała radomskich piłkarzy, a także o nadchodzącym finale z Wartą Poznań. Trener Radomiaka odniósł się też do organizacyjnych problemów w klubie i kwestii finansowych. Poniżej zapis rozmowy z porannej audycji.

„Sportowo Radomiak zasługuje na awans. Nad stroną organizacyjną się nie zastanawiam”
Ekstraklasy jeszcze nie gratulujemy, dmuchamy na zimne, ale wczoraj i wynik i gra pana podopiecznych były fajne. Ochłonął pan troszeczkę? Emocje były wielkie, nawet żółta kartka się zdarzyła.

Trochę się działo, jak to w barażach. Żółta kartka chyba usprawiedliwiona, bo dwóch zawodników Miedzi powinno dostać kartki po faulach, nie dostało, a ja musiałem dwóch zawodników zmienić – Mikitę i Michalskiego. Nie wiadomo, czy to nie będą kontuzje, które wyeliminują zawodników z ostatniego meczu.

Skoro poruszył pan temat kontuzji, to od tego zacznijmy. Jak wygląda sytuacja Macieja Świdzikowskiego, czy wróci na mecz z Wartą?

Szanse są pół na pół. Czuje się lepiej, mamy informację, że może się pojawić na treningu, ale wszystko zależy od tego, w jakim on będzie stanie. Jest odwodniony, osłabiony, chwilę leżał w szpitalu, więc szanse są małe, ale są. Było to zaskoczenie, bo Maciek nie pojechał na ostatni mecz ligowy, oszczędzaliśmy go, żeby był w jak najlepszej dyspozycji. W drodze dostaliśmy informacje, że źle się czuje, ma problemy żołądkowe. Potem to się rozwinęło tak, że musiał trafić do szpitala i nie mógł być brany pod uwagę. Mieliśmy taki wariant, że Karwot zagra na środku obrony i tego się trzymaliśmy. Szkoda, bo Maciek był w dobrej dyspozycji, to kapitan. Bardzo chciał zagrać i bardzo to przeżywał.

Patryk Mikita zszedł wczoraj z urazem, widziałem, że trzymał się za udo.

Dzisiaj ma USG, więc będziemy więcej wiedzieć. Wygląda to dość groźnie, to może być mięsień, łąkotka czy nawet więzadło poboczne. Bardzo go bolało, nie mógł kontynuować gry. Szanse na to, że zagra, są małe. Jeśli gralibyśmy za tydzień, to jeszcze, ale jutro musimy wyjechać.

Są jeszcze Leandro i Mateusz Michalski, z nimi też sprawa jest poważna?

Leandro ma obolałe kolano, został ostro potraktowany przez rywali. Wydaje mi się, że będzie do dyspozycji. Na sytuację z Mateuszem Michalskim najbardziej się zdenerwowałem, bo to była wycinka od tyłu. Mateusz pobiegł jeszcze 30-40 metrów, a potem od razu pokazał zmianę, staw skokowy. To był atak na nogi przeciwnika i zdenerwowałem się, że sędzia to puścił bez kartki.

Reklama
Miedź ogólnie grała bardzo ostro.

Tak to wygląda, rzadko się zdarza, żeby trzech piłkarzy było kontuzjowanych. Może to była jakaś recepta…

To nieskuteczna.

Zawodnicy szukają różnych sposobów na pokonanie przeciwnika, taka jest piłka, nie ma co na to narzekać.

To, że całkiem niedawno pokonaliście Miedź, pomogło w tym meczu, jeśli chodzi o kwestię psychologiczną?

Myślę, że tak, chociaż Miedź zagrała dużo lepiej niż w ostatnim meczu, w którym wygrała 3:0. Wtedy oddali pierwszy celny strzał dopiero w 88. minucie. Wczoraj zagrała odważniej, ale my też wypadliśmy lepiej. Mieliśmy atut psychologiczny, kibice dopingowali, zwycięstwo było chyba zasłużone.

Kibice zaczepiali przed meczem, może teraz zaczepiają? Czuć, że to coś wielkiego dla Radomia? Jak opisać tę atmosferę?

Atmosfera jest wspaniała. Już w drugiej lidze mówiłem, że kibicowsko Radomiak zasługuje na Ekstraklasę. Nie dało się nawet odczuć, że było 50% pojemności stadionu. Co by było, gdyby był pełny stadion… Wszyscy żyją strasznie tą piłką, są głodni sukcesu. Został jeszcze jeden krok, najtrudniejszy, bo to mecz wyjazdowy z niewygodnym przeciwnikiem.

Wracając do wczorajszego meczu. Gdyby takiego karnego, jak wczoraj po strzale Rafała Makowskiego sędzia gwizdnął przeciwko Radomiakowi – miałby pan pretensje?

Jak już jest VAR i sędzia się długo zastanawia, to znaczy, że była ręka. Oglądałem powtórkę, sędzia miał podstawy, żeby odgwizdać rzut karny. Piłka szła w światło bramki.

Planuje pan rotacje w składzie na mecz z Wartą?

Dzisiaj mam spotkanie z zawodnikami i wszystko będzie zależało od ich stanu zdrowia. Pierwsza rzecz to kontuzje, druga to musimy porozmawiać z zawodnikami, kto jest zmęczony, porobić badania. Natomiast wydaje mi się, że jak będę pytał, to każdy powie, że chce zagrać i nie będą chcieli się przyznać, że źle się czują. Będziemy musieli podjąć decyzję, ale nie będziemy dużo kombinować.

Reklama
Jeśli chodzi o plan na wczorajszy mecz – trudno było wymyślić coś nowego i zaskoczyć Miedź po tak krótkim czasie? Niektórzy chyba wspięli się na wyżyny swoich możliwości.

Bardzo się cieszę, że wielu zawodników robi postępy. Czasami mówi się, że trudno wydobyć z piłkarza więcej na pewnym etapie, ale złapałem dobry kontakt z tymi chłopakami i widać, że Mikita, Makowski czy Leandro grają jeszcze lepiej niż wcześniej. Przeciwnik nas niczym nie zaskoczył, znaliśmy jego słabe punkty. Wiedzieliśmy, że trzeba uderzać z dystansu, co robić, jak grać. Byliśmy dobrze przygotowani i myślę, że było to widać.

Piątek, mecz z Wartą w Grodzisku. Oglądając drugi półfinał miał pan nadzieję, że Bruk-Bet wygra? Wtedy gralibyście w Radomiu, a z Niecieczą macie też lepszy bilans spotkań niż z Wartą.

Zgadza się, liczyliśmy trochę na Termalikę. Nie dlatego, że kogoś lekceważymy, ale chodzi o mecz u siebie. Ale nie ma co być zdenerwowanym, Termalica była wyraźnie gorsza, fizycznie w drugiej połowie wyglądała tak, że nie była w stanie nawet zagrozić Warcie, jedynie po stałych fragmentach gry. Mogło mieć na to wpływ, że Warta w ostatniej kolejce odpoczywała, a Termalica musiała grać podstawowym składem, żeby dostać się do baraży. Warta wygrała zasłużenie, ale z nami to będzie inny mecz.

Gdy Miedź strzeliła gola na 2:1 miał pan ochotę urwać głowę Dominikowi Sokołowi? Takiego pudła w ostatnim czasie sobie nie przypominam.

Wie pan, to jest młody zawodnik… Nie jest piłkarzem podstawowym, była szybka decyzja, że to on wejdzie na boisko. Była planowana inna zmiana, ale nie chciałem na bok przestawiać Mateusza Michalskiego, który grał w środku bardzo dobrze. Natomiast Dominik musi taką sytuację na 3:1 wykorzystać, rozmawiałem z nim. Ale jak to mówią zawodnicy i trenerzy po meczu – nie ma z tego konsekwencji, bo wygraliśmy i wszyscy szybko o tym zapomną. Ale powinien zamknąć ten mecz.

Damian Nowak powiedział u nas: zasługujemy na ten awans. Proszę mi uwierzyć, jest wiele przeciwności losu, ale zasługujemy. Podpisze się pan pod tymi słowami?

Tak, podpiszę się.

Damian poruszył kwestie organizacyjne. Macie ustaloną premię za awans? Jeśli tak, to jaką i czy liczy pan, że tym razem dostaniecie je szybciej niż po roku? (śmiech)

Oj, to trudne pytanie… (śmiech) Premię oczywiście mamy, każdy ma. Na tym szczeblu zawodnicy muszą zarabiać, utrzymywać rodziny. Zarząd i klub dał bardzo dobre premie, nawet wyższe niż się spodziewaliśmy…

Ale żeby je wypłacić, bo obiecać to i my możemy dużo!

(śmiech) Wie pan, to są kwestie prawne, do kiedy to będzie wypłacone… Mieliśmy problemy w drugiej lidze, klub parę lat inwestował w to, żeby był awans. Może długi rosły, natomiast wydaje mi się, że teraz premie są pospłacane. Było nerwowo w pewnych momentach, ale w tym półroczu klub się z tego wywiązał, żeby zawodnicy mieli spokojne głowy i kwestie finansowe są poukładane. Troszeczkę gorzej jest z kwestiami organizacyjnymi. Stadion, boiska, zaplecze… Wynajmujemy stadion, nie mamy dostępu do pewnych pomieszczeń, do odnowy biologicznej, boisk. Musimy czasami wyszarpać boiska, na których chcemy trenować. Czasami są takie sytuacje, że gramy bardzo ważny mecz, a nie mamy wejścia na główną płytę boiska. Dopóki nie będziemy mieli swojej bazy, swojego stadionu, to mogą być takie sytuacje.

Może pan powiedzieć, że jesteście pogodzeni z tym, że jeśli awansujecie, to premii szybko nie zobaczycie? Z tego co pan mówi, warunki organizacyjne nie są na najwyższym poziomie i nie powiem, że bieda, ale może te trochę łączą i ta walka o awans to dla was kwestia sportowa, a pozostałe rzeczy zostawiacie za sobą?

Powiem całkowicie inaczej – jeśli awansujemy, rozwiążą się wszystkie problemy! (śmiech) Klub dostanie duży zastrzyk finansowy i wydaje mi się, że te problemy, które nie były dopięte, na pewno będą. Ale też są inne wymagania, inne płacenie w Ekstraklasie. Robimy wszystko, żeby klub awansował.

Czuje pan – tak pół żartem, pół serio – że przekroczyliście oczekiwania władz, prezesa i zrobiliście problem? Pamiętam analogiczną sytuację Dolcanu Ząbki, który walczył o awans i nie wiadomo było, na jakim stadionie zagra. Ostatecznie nie awansował i tego „problemu” nie było. Wiemy, że wy będziecie grali na Legii, ale dla takiego klubu jak Radomiak będzie to pewne obciążenie.

Dla nas to jest duży bodziec, że będziemy grali na Legii, to motywacja. Koszt będzie duży, ale liczymy na to, że będą kibice, będą pieniądze z biletów, to się trochę może zrekompensować. Wiemy, ile osób mieści stadion Legii, a myślę, że kilka tysięcy osób mogłoby przyjść, jakby Radomiak grał w Warszawie. Nie zastanawiam się jednak nad sytuacją organizacyjną, odpowiadam za stronę sportową i tak jak powiedział Damian Nowak – sportowo zasługujemy na awans. Co z tego, że jest organizacja i zaplecze, jak nie ma drużyny? My mamy fajny zespół, jest atmosfera i dajemy radę.

Zapytam jeszcze o mecz z Wartą, bo rozmawiamy o Ekstraklasie, a tu poważna przeszkoda do pokonania. Ostatnia porażka w Grodzisku dość dotkliwa – 0:3. Chciał pan podejść do tamtego meczu podobnie, co do wczorajszego, ofensywnie, z Mateuszem Michalskim na ósemce i nie do końca to wyszło. Będzie pan chciał poczekać na to, co zrobi Warta, czy narzucić jej swój styl tak jak Miedzi?

To będzie przede wszystkim inny mecz. W meczu z Wartą u siebie (0:2 – przyp.) nie byliśmy zespołem gorszym, natomiast Warta wykorzystała nasze błędy. W Grodzisku to był pierwszy mecz wiosenny, wyjazd, ciężko było zobaczyć, w jakiej dyspozycji jest zespół. Każdy mówi, że prowadzę zespoły tak, że na początku są słabsze wyniki, a potem lepsze. Przygotowywaliśmy zespół do całego sezonu, a nie do jednego meczu. Może wpływ na to miało to, że byliśmy na obozie we Włoszech w Bergamo, potem wyszło, że wtedy zaczęły się tam zachorowania. Może zawodnicy zostali tym dotknięci, przechodzili to lekko? Te dwa mecze po przyjeździe ze zgrupowania mieliśmy zdecydowanie słabsze, jeśli chodzi o końcówkę. Zastanawialiśmy się, czy nie było to spowodowane koronawirusem. Nie chcę na to zganiać winy, ale teraz tej naszej słabszej dyspozycji nie widać.

ROZMAWIALI WOJCIECH PIELA I PAWEŁ PACZUL W WESZŁO.FM

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

30 komentarzy

Loading...