Oczywiście, że jest w Polsce wiele klubów, które by się z GKS-em Katowice zamieniły, grały na szczeblu centralnym, szykowały do baraży o I ligę. Ale nie da się nie zauważyć, że mało która drużyna w ostatnich latach tak konsekwentnie nękała własnym kibiców. GKS o krok od sukcesu, a jednak finalnie porażka? To scenariusz serwowany z zaskakującą regularnością.
SEZON 2016/2017
Pamiętacie dobrze tamten finisz: Górnik Zabrze w pewnym momencie miał, według wyliczeń Pawła Mogielnickiego z 90minut, mniej niż pół procenta szans na awans do Ekstraklasy.
W ostatniej kolejce kwietnia Górnik, po porażce z Chrobrym, miał taką sytuację w tabeli.
Potem wygrał już jednak wszystko do końca.
Tymczasem po jesieni wydawało się, że to będzie sezon GKS. Byli wiceliderem. Jerzy Brzęczek za sterami zdawał się ogarniać temat. Łącznie katowiczanie w tamtym sezonie spędzili osiemnaście kolejek na pozycjach premiowanych awansem, dla porównania: Górnik dwie.
Z tym, że ostatnie.
Bolesnych wyników tamtej wiosny było dla GieKS-y wiele, ale nic nie przebije meczu z MKS-em Kluczbork w 30 kolejce. Kluczbork był wówczas ostatni w tabeli, już zdegradowany. Co więcej, przez cały sezon ani razu nie wygrał na wyjeździe. GKS prowadził przy Bukowej 2:0 po dwudziestu minutach.
A jednak w sposób całkowicie niewytłumaczalny przegrali to, tracąc ostatnią bramkę w doliczonym czasie gry.
Mecz, który miał być formalnością, okazał się gwoździem do trumny – Brzęczek po tym spotkaniu podał się do dymisji.
SEZON 2017/2018
GKS miał przeciętną jak na swoje oczekiwania jesień: siódme miejsce tracąc sześć punktów do miejsca premiowanego awansem. Między rundami zameldował się w klubie Jacek Paszulewicz. I mimo falstartu, GKS na początku rundy ograł na wyjazdach dwie najlepsze drużyny jesieni – Chojniczankę i Odrę. Punktował na tyle regularnie, że po 27 kolejce zameldował się na miejscu dającym Ekstraklasę.
Znowu – zwróćmy uwagę gdzie jest Zagłębie Sosnowiec, które finalnie zrobi awans.
Od tamtej pory GKS:
– Przegra ze spadkowiczem Ruchem Chorzów
– Tylko zremisuje ze spadkowiczem Olimpią Grudziądz
– Przegra z będącym finalnie o oczko nad kreską Stomilem Olsztyn
– Straci punkty z będącą finalnie o dwa oczka nad kreską Bytovią
Prawda jest taka, że wydawało się, iż GKS ma dobry terminarz na finiszu, może nawet najlepszy z zainteresowanych awansem. Udało się to jednak koncertowo roztrwonić.
Tabela za ostatnie siedem kolejek tamtego sezonu:
SEZON 2018/2019
To jest szczególnie perfidny sezon.
GKS przez cały sezon wygrał JEDEN MECZ U SIEBIE. W piątej kolejce, czyli zaraz na początku sezonu, a potem kibice chodzili na mecze, chodzili, a rywale dostawali punkty. Oczywiście żeby było zabawniej, na wyjazdach GKS wygrał osiem razy – tylko robiącemu awans ŁKS-owi udało się przebić ten rezultat.
Miała być walka o awans, a sytuacja stała się dramatyczna. GKS Katowice od 12 do 28 kolejki znajdował się w strefie spadkowej.
I tutaj przychodzi najboleśniejsze. Bo GKS od 16 marca do 29 kwietnia nie przegrał żadnego meczu, wygrał cztery spotkania, wygrzebał się z dna. Choć jego sytuacja przed tą passą była beznadziejna.
Tak na finiszu wlał nadzieję, wykonał najtrudniejszą pracę. Znów rozdawał karty, zamiast gonić króliczka. Utrzymanie było zależne tylko od katowiczan.
I co? I na finiszu pokpił sprawę, mając Bytovię u siebie.
Bytovię, która wygrała po golu bramkarza Andrzeja Witana w doliczonym czasie gry.
Ledwo dali kibicom poczuć, że uda się uratować, a jednak to tylko było dodatkowe wcieranie soli w rany hiperkatastrofy.
SEZON 2019/2020
Jak było wczoraj, wszyscy wiemy. Widzew zawalił po całości ze Zniczem, przegrywając kluczowy mecz i tym samym otwierając drogę przed GKS-em. Stadion przy alei Piłsudskiego, zamiast świętować, nerwowo w ostatnich minutach sprawdzał rezultat z Katowic.
Ale GKS nie dał rady pokonać Resovii.
Resovii, która kończyła też więcej niż mierną rundę, gdzie wiosną zdołała ograć WYŁĄCZNIE ostatni Gryf, a także – no bo jakże inaczej – Widzew Łódź.
Widzew prezentował się wiosną dramatycznie, ale GKS nie dał rady tego wykorzystać, samemu prezentując się niewiele lepiej.
Mogą sobie pluć w brodę choćby w kwestii meczu z Lechem II – Rogalski na 2:2 w 88 minucie. Gdyby dowieźli, mieliby dziś awans. Ale jeszcze rezerwy Kolejorza zdołały trafić na 3:2. Trafił Szymczak, choć nawet nie pachniało trafieniem – strzał marzenie.
No cóż, w Katowicach mogą się pocieszać: limit pecha, limit frajerskiego odpuszczania szans, chyba musiał zostać wyczerpany. Może nawet na długo. Ale z drugiej strony, trudno nie wierzyć, by GKS był w stanie znowu napisać nie tylko czarny scenariusz, ale czarny scenariusz z troską o zamieszczenie wielu frustrujących szczegółów.
Tabele: 90minut