Powiemy szczerze – niełatwo było przebrnąć przez dzisiejszą drugoligową multiligę. Wzięliśmy pod lupę trzy mecze, w których brały udział zespoły zainteresowane bezpośrednim awansem do I ligi. Górnik Łęczna na wyjeździe grał z Legionovią Legionowo. Widzew Łódź podjął u siebie Znicza Pruszków. GKS Katowice przed własną publicznością zmierzył się natomiast z Resovią. Tylko pierwsi z wymienionych zrobili na boisku to, co od nich zależało. Wygrali, choć też długo męczyli się z wyjściem na prowadzenie. Natomiast Widzew i GieKSa urządziły sobie konkurs o miano “frajera dnia”. Ta żenująca rywalizacja zakończyła się spektakularnym triumfem katowiczan, którzy nie potrafili wykorzystać zawstydzającej porażki Widzewa.
Górnik zrobił swoje
Najpierw o zwycięzcach II ligi, czyli o Górniku Łęczna. Podopieczni Kamila Kieresia mieli w teorii najłatwiejsze zadanie do wykonania. Niby mecz wyjazdowy, no ale rywalem zdegradowana już Legionovia. Jednak po pierwszej połowie tego starcia trudno było wskazać, komu tutaj marzy się zaplecze Ekstraklasy, a kto lada moment wyląduje na czwartym poziomie rozgrywek. Górnik wyszedł na murawę zauważalnie wystraszony, spięty. Nie kleiły się gościom akcje w ofensywie. Mało tego – Legionovia robiła trochę zamieszania pod bramką przyjezdnych i w paru momentach pachniało golem na 1:0.
Dopiero druga odsłona spotkania przyniosła odmianę jego przebiegu. Goście bardzo szybko zdobyli dwa gole i stało się jasne, że już tego prowadzenia z rąk nie wypuszczą. Na 2:0 trafił z rzutu karnego Paweł Wojciechowski, dla którego był to gol numer siedemnaście w rozgrywkach ligowych. Niezły dorobek, biorąc pod uwagę, że w sumie ekipa Kieresia zdobyła tylko 47 bramek w lidze.
Można się Łęcznej czepiać o nędzny styl, ale w kontekście wyczynów GKS-u i Widzewa byłoby to jednak nie na miejscu. Jakkolwiek spojrzeć, Górnik swoje zrobił. Wygrał, awans ma w kieszeni i tyle.
Wstydliwy awans Widzewa
Na drugim miejscu w tabeli II ligi finalnie uplasował się łódzki Widzew. Ale reakcja kibiców na ten – nazwijmy to z braku lepszego słowa – sukces jest wielce wymowna. Fani RTS-u po meczu pożegnali swoich zawodników wyjątkowo nieprzychylnie, żeby ując sprawę łagodnie. Dokładniej sprawę przedstawi zresztą Leszek Milewski w swoim reportażu ze stadionu. Teoretycznie można powiedzieć, że to absurdalne zachowanie. Awans powinien być powodem do świętowania, a nie ogniskiem konfliktu. Ale prawda jest taka, że na grę Widzewa długimi fragmentami dzisiejszego spotkania nie dało się patrzeć.
To był horror.
I nie chodzi o to, że sowicie opłacanym zawodnikom z Łodzi się nie chciało. Że nie powalczyli, że odstawiali nogę. Wręcz przeciwnie. Widzew walczył choćby o remis do ostatnich sekund spotkania. Zawiodło co innego. Ta drużyna po prostu beznadziejnie wygląda pod kątem czysto piłkarskim. W ogóle słowo “drużyna” jest tutaj chyba rzucone nieco na wyrost. Podopieczni Marcina Kaczmarka stanowią raczej zbieraninę indywidualności, które poruszają się po murawie bez składu i ładu. Kto akurat odbierze piłkę w środku pola, ten rozpoczyna ułańską szarżę w kierunku pola karnego rywala. I albo szuka strzału, albo dośrodkowania w kierunku Marcina Robaka. Zero w tym wszystkim pomyślunku, gry kombinacyjnej. Zmiana tempa ataku, przerzut na drugą stronę boiska? Takie elementy są łodzianom obce.
Odbiór, rajd i niechlujny strzał lub bezmyślna wrzutka. Odbiór, rajd i niechlujny strzał lub bezmyślna wrzutka. I znów – odbiór, rajd i niechlujny strzał lub bezmyślna wrzutka.
“Nic śmiesznego”
Znicz wygrał dzisiaj 1:0 na Widzewie po trafieniu Patrika Czarnowskiego, przy którym przepiękną asystę zanotował niezatapialny Dariusz Zjawiński. Trzeba uczciwie powiedzieć, że była to jedna z naprawdę niewielu składnych akcji, jakie udało się skonstruować Zniczowi. W drugiej połowie goście bronili się już rozpaczliwie, najprostszymi środkami. Słaniali się na nogach. W pewnym momencie nie mieli nawet sił, by wykopać piłkę na połowę przeciwnika. Tylko co z tego? Widzew i tak nie potrafił tego wykorzystać. Odbiór, rajd i niechlujny strzał lub bezmyślna wrzutka. Jedynce, co zaproponowali łodzianie w ostatniej kolejce sezonu.
Jak na klub o takich możliwościach – żenująco mało.
GKS nie dał rady
Największych sojusznikiem łodzian w walce o bezpośredni awans do I ligi okazali się ich konkurenci z Katowic. GieKSa również do ostatnich sekund walczyła o odwrócenie losów dzisiejszego spotkania z Resovią. A było tych sekund sporo, ponieważ arbiter doliczył prawie dziesięć minut do podstawowego czasu gry. Ale się nie udało, choć było cholernie blisko, gdy po uderzeniu z rzutu wolnego golkiper rzeszowian sparował futbolówkę na słupek.
Mecz generalnie był dość wyrównany – jedni i drudzy mieli sporo okazji do przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść. Tymczasem mamy do czynienia z sytuacją z gatunku: “lepsi dwaj ranni niż jeden zabity”. I GKS, i Resovia wystąpią w barażach. Resovia zmierzy się najpierw z Bytovią, GKS natomiast z inną rzeszowską ekipą, czyli Stalą.
Jak wygląda układ tabeli?
- bezpośredni awans: Górnik Łęczna, Widzew Łódź
- baraże: GKS Katowice, Bytovia Bytów, Resovia, Stal Rzeszów
- spadek: Stal Stalowa Wola, Elana Toruń, Legionovia Legionowo, Gryf Wejherowo
Stal w trzeciej lidze
Na koniec zaglądamy jeszcze na dół tabeli, bo tam także było ciekawie. Stal Stalowa Wola miała wszystko w swoich rękach w kwestii utrzymania. Wystarczyło nie dostać w łeb od Pogoni i… dostali. I to aż 0:3. Takim samym stosunkiem bramek ich rywale w grze o życie – Błękitni Stargard, ograli rezerwy Lecha Poznań i spadek “Stalówki” stał się faktem. Pozostałych spadkowiczów poznaliśmy już wcześniej – z ligą żegnają się Elana Toruń, Gryf Wejherowo oraz Legionovia.
fot. 90minut
No i komplet dzisiejszych wyników:
Stal Stalowa Wola 0:3 Pogoń Siedlce
GKS Katowice 1:1 Resovia
Widzew Łódź 0:1 Znicz Pruszków
Elana Toruń 6:0 Gryf Wejherowo
Górnik Polkowice 2:2 Bytovia Bytów
Lech II Poznań 0:3 Błękitni Stargard
Garbarnia Kraków 3:2 Olimpia Elbląg
Stal Rzeszów 4:0 Skra Częstochowa
fot. NewsPix.pl