Kibice Milanu mogą odpalić sobie dziś numer Kazika i lekko zapłakać. Milan, zdziesiątkowany kontuzjami i wykluczeniami, miał wielką szansę, żeby odpłacić się Atalancie za porażkę w pierwszym spotkaniu. Co prawda nie na to, żeby zmazać wstyd po 0:5, ale trzy punkty w kieszeni zadowoliłyby Rossonerich nawet po wymęczonym 1:0. Ale ekipa Stefano Pioliego miała w tym meczu sporo pecha. Miała też Lucasa Biglię, z którym ciężko myśleć o jakimkolwiek sukcesie.
Na wstępie krótka ściąga – jak fatalna była sytuacja kadrowa Milanu przed dzisiejszym spotkaniem? Stefano Pioli nie mógł skorzystać z czterech defensywnych zawodników.
- Alessio Romagnoli – kontuzja
- Mateo Musacchio – kontuzjowany od dłuższego czasu
- Theo Hernandez – wypadł za kartki
- Ismael Bennacer – to samo, kartki
Każdy z nich odgrywał sporą lub bardzo dużą rolę w drużynie. Spośród tych, którzy wypadli dopiero teraz: Romagnoli – kapitan, filar defensywy. Theo – czołowy boczny obrońca ligi, 6 goli, 3 asysty. Bennacer – płuca i silnik zespołu, mózg środkowej strefy boiska. Generalnie słabo. A jeśli dodamy do tego fakt, że Simon Kjaer uratował Pioliego od postawienia na duet juniorów na środku defensywy, grając z urazem. Jeśli choć trochę orientujecie się w świecie calcio, zapewne domyślacie się, że wyjście na Atalantę Bergamo z linią obrony: Calabria, Kjaer, Gabbia, Laxalt, to w zasadzie harakiri. A jednak Milan całkiem nieźle się zaryglował.
Typowy Lucas Biglia
Całkiem nieźle, bo Atalanta nie potrafiła się rozpędzić. Być może to efekt jakiejś dłuższej zadyszki, bo ekipa, która dobija do 100 goli w Serie A, już w trzecim meczu z rzędu zatrzymuje się na jednej bramce. Ale nie będziemy ujmować Rossonerim tego, że jakoś polepili grę z tyłu, bo wyzwanie nie było łatwe. A La Dea przez większość meczu nie potrafiła wjechać w pole karne rywala, tak, jak ma to w zwyczaju. Zresztą spójrzmy na statystykę strzałów – 16 prób, z czego 10 to strzały z dystansu, a 6 to uderzenia zablokowane. Wymowne i w pełni oddające to, jak wyglądały najgroźniejsze okazje Atalanty.
Ale niestety – przynajmniej dla Milanu – był jeszcze niepasujący element. Czarna owca. Lucas Biglia. Argentyńczyk, cóż, nie należy do ulubieńców mediolańskich kibiców. Nie pomógł mu fakt, że po transferze popisał się hasłem „Forza Lazio” na wideo. Nie pomoże mu też dzisiejszy występ. 23 minuta spotkania, Rusłan Malinowski pada w polu karnym, teoretycznie nic z tego nie wyniknie, bo pada po zwykłej walce o piłce. Problem w tym, że chwilę później wpada w niego Biglia. Wpada z wyprostowaną nogą, która ląduje na rywalu. Sędziowie początkowo akcję puszczają, ale od czego jest VAR? Szybka konsultacja, „kier” darowany, ale rzut karny już nie.
Malinowski podchodzi do piłki, strzela i… zatrzymuje go Gigi Donnarumma. Kapitan Milanu, jeden z najmłodszych, o ile nie najmłodszy w historii, po raz 12. w karierze zatrzymał strzał z 11 metrów. Być może byśmy to zignorowali, gdyby nie fakt, że ma dopiero 21 lat. A to już imponujące.
Golazzo Hakana Calhanoglu
W każdym razie Biglia się nie poddał. Nie udało się zaszkodzić kolegom w sposób bezpośredni, to spróbował pośrednio. Nie minęło nawet 10 minut od interwencji Donnarummy, a Argentyńczyk stracił piłkę w polu karny, uruchamiając groźną kontrę. Strzał Remo Freulera udało się jeszcze zatrzymać, ale już dobitka Duvana Zapaty z bliskiej odległości – mimo ofiarnej interwencji obrońcy – wpadła do siatki. Na szczęście dla Milanu był to tylko gol wyrównujący, bo już na początku meczu Hakan Calhanoglu zrobił to…
… ale mimo wszystko – całe starania jak krew w piach. Milan mógłby dowieźć to 1:0 do końca. Miał na to całkiem spore szanse, bo nawet jeśli obrona była niepewna, Donnarumma bronił solidnie. A tak trzeba było pracować na przewagę od nowa.
***
I mamy wrażenie, że Milan nie do końca umiał na nie znów zapracować. Być może drużynie Pioliego zabrakło energii, bo jednak Atalanta potrafi rywala zabiegać. Ale Rossonerim z całą pewnością zabrakło też szczęścia. Pierluigi Gollini miał je po swojej stronie, gdy zbijał strzał Diego Laxalta z dystansu. Miał je też za sobą – i to dosłownie – gdy po kontrataku poprowadzonym przez Rafaela Leao, Giacomo Bonaventura przyładował w słupek. Futbolówka odbiła się od niego i trafiła w plecy bramkarza Atalanty, ale nie wpadła do bramki. Więcej groźnych prób w zasadzie nie odnotowano – ani po jednej, ani po drugiej stronie. Nawet aktywny Zapata, który dał Matteo Gabbii niezły wycisk, nie mógł tego dnia pokazać tego, co pokazywał przez większość sezonu. Nawet Zlatan, który dwoił się i troił, żeby zgrywać kolegom piłki, nie mógł zapisać na koncie kolejnej asysty.
Czy piątkowy hit Serie A nas rozczarował? Nie do końca. Czy mógł być lepszy, gdyby na murawie nie było Lucasa Bigli? Zdecydowanie tak. No, przynajmniej dla jednej ze stron.
AC Milan – Atalanta Bergamo 1:1
Hakan 14′ – Zapata 34′
Fot. Newspix