Reklama

Strzał w dychę. Prześlij mi Słowaka. Najlepiej Kuciaka

redakcja

Autor:redakcja

21 lipca 2020, 16:31 • 6 min czytania 27 komentarzy

Jeśli ktoś lubi w piłce personalne niespodzianki, obserwowanie w akcji ligowych bramkarzy było dla niego. Trafiło nam się kilka pozytywnych zaskoczeń. W tym sensie, że cholernie trudno było przed startem sezonu przewidzieć, że czołówka rankingu najlepszych golkiperów będzie wyglądała właśnie tak. Nie zmieniło się w niej jednak przede wszystkim jedno – najlepszy był i jest Dusan Kuciak. 

Strzał w dychę. Prześlij mi Słowaka. Najlepiej Kuciaka

Ale zanim zaczniemy naszą podróż, w której kolejnymi przystankami będą poszczególne pozycje na boisku, a atrakcją wskazywanie najlepszych, kilka słów tradycyjnego wstępu. Codziennie dostaniecie od nas jedno zestawienie. Ważne – oceniamy w nich postawę zawodników w niedawno zakończonych rozgrywkach. Zapomnijcie więc zarówno o dawnych zasługach, jak i zaglądaniu w szklaną kulę, by przewidzieć przyszłość danego grajka. Kluczowe jest to, co było przed chwilą. Nie ustawiliśmy tym razem żadnego sztywnego limitu minut, po którego przekroczeniu braliśmy kogoś pod uwagę, bo moglibyśmy skrzywdzić paru gości. A co w sytuacji, w której piłkarze występują na wielu pozycjach? Cóż, o ile nie były to pojedyncze występy, to tacy goście mieli po prostu dwie szanse. Może najłatwiej będzie na przykładzie. O ile Tymoteusz Puchacz raczej nie zapałałby się do dziesiątki najlepszych skrzydłowych, o tyle już na lewej obronie – gdzie rozegrał kilkanaście spotkań, przyczyniając się do zdobycia wicemistrzostwa – będzie mocną opcją.

I ostatnia kwestia. Każdemu piłkarzowi – wzorem rankingów z polskimi graczami na koniec roku – przyznajemy jedną z pięciu klas. Mianowicie…

A – międzynarodowa
B – reprezentacyjna
C – wyższa ligowa
D – solidna ligowa
E – z braku laku

Choć w tym wypadku należałoby napisać raczej, że jedną z czterech klas. Żaden ligowiec do naszej „drużyny A” się nawet nie zbliżył. Sorry panowie, ale nie ta półka. Szczerze mówiąc, jeśli komuś przyznamy klasę B (jeszcze się nie zdecydowaliśmy), też będzie to nie lada wydarzenie. Cóż, ligę mamy taką, jaką mamy, kochamy ją mimo ułomności i nieustannego drenowania.

Reklama

Dobra, bramkarze. Rok temu tytuł w oficjalnym plebiscycie wylądował u Frantiska Placha. Nie była to wielka kontrowersja, ale my woleliśmy Dusana Kuciaka.

I nic się nie zmieniło. No, może poza tym, że Słowak wygrał zarówno u nas, jak i w zabawie Ekstraklasy, nie pozostawiając złudzeń co do tego, kto był najlepszy. Nie był to oczywisty wynik tylko ze względu na cyferki. Golkipera Lechii nie znajdziemy ani w czołówce zestawienia czystych kont, ani wśród bramkarzy, którzy puścili najmniej strzałów, ani nawet w trójce tych z najlepszą skutecznością obron. Należy jednak pamiętać, że to nie mówi wszystkiego – strzał strzałowi jest nierówny, a czyste konta to bardziej statystyka drużynowa. Jeśli ktoś oglądał mecze Lechii, to widział, że Słowak często nie miał wsparcia w kolegach. Ale robił cuda na linii, dzięki czemu gdańszczanie zostawali w grze. Pierwszy słaby mecz przydarzył mu się dopiero w 34. kolejce (z Cracovią), a zaraz potem przyszedł drugi (z Lechem). Prawda jest jednak taka, że wcześniej zagrał z osiem-dziewięć koncertów, więc bilans meczów wybronionych dalej ma świetny. Najlepszy w lidze.

Pozytywne niespodzianki, o których wspominaliśmy, pojawiają się niżej. No bo, tak z ręką na sercu, kto zakładał, że furorę w Śląsku zrobi Matus Putnocky? Kolejny ze Słowaków w poprzednim sezonie grał mało, w Lechu Poznań przegrywał rywalizację z Jasminem Buriciem. Po transferze do Wrocławia też wydawało się, że może być różnie. Duży apetyt na pokazanie się w kraju miał przecież Daniel Kazjer. Tymczasem Putnocky zabetonował drogę do bramki, rywal złapał jeden występ w Pucharze Polski. I teraz szuka sobie innego miejsca na kontynuowanie kariery. I wcale nie można się Laviczkę dziwić, że nie kombinował.

Przewidzenie formy Marka Kozioła było jeszcze trudniejsze. 32-latek po raz ostatni w Ekstraklasie grał w Zagłębiu Lubin, gdy piłkarzami Miedziowych byli Costa Nhamoinesu, David Abwo i Jiri Bilek. Szmat czasu, a po drodze był on nawet blisko rzucenia piłki. Okazało się, że warto dawać szansę takim ludziom, Kozioł robił furorę popełniając mało błędów. Końcówka sezonu trochę pozmieniała, ale przecież długo liczba straconych przez Koronę bramek w ogóle nie licowała z miejscem tej drużyny w tabeli – pasowała bardziej do górnej ósemki, w czym duża zasługa bramkarza.

Pewną niespodzianką jest też Dante Stipica. Przychodził jako rezerwowy CSKA Sofia (ledwie cztery mecze w sezonie 18/19), wcześniej też często musiał się godzić z taką rolą w Hajduku Split. Błyskawicznie udowodnił, że na ławce się w marnował. Więcej – jesień miał rewelacyjną, szczególnie jej początek. Dość długo był pewniakiem do zwycięstwa w tym zestawieniu – trochę szkoda, że później sprzeciętniał, ale bilans i tak Chorwat ma na plus.

Dalej jest już trochę bardziej przewidywalnie. Taki Steinbors tym razem nie utrzymał Arki w Ekstraklasie, ale umówmy się – i tak grał bardzo dobrze (z tą obroną był najbardziej zapracowanym bramkarzem w lidze), a za poprzednie lata powinien dostać dożywotnie miejsce na VIP-ach. Martin Chudy nie był mistrzem pierwszego wrażenia, ale już w poprzednim sezonie obronił wystawianie go kosztem Tomasza Loski. A w tym wskoczył do ligowej czołówki. O jego posturze już się nie mówi. Dalej mamy czwartego Słowaka. Tak, Plach opuścił się względem poprzedniego sezonu. Zawalił początek (szczególnie mecze w pucharach), zdarzyły mu się też z cztery słabe występy wiosną. Bronią go statystyki (między innymi najwięcej czystych kont w lidze), ale to, jak do nich podchodzimy, już wyjaśniliśmy. Podsumowując: cały czas Plach zasługuje na pochwały, ale już mniejsze niż rok temu.

Reklama

Stawkę zamyka trzech bramkarzy z Polski, którzy przed sobą mają jeszcze dużo dobrego bronienia. Przede wszystkim mowa o Radosławie Majeckim. Na pierwszym rzut oka stawianie rekordzisty Ekstraklasy pod względem wysokości transferu dużo niżej niż choćby Marka Kozioła, który Monaco zobaczy co najwyżej wtedy, jak kupi sobie bilet w wolnym czasie, jest jakimś zgrzytem. Ale tylko na pierwszy, bo wypada jeszcze raz powtórzyć to, o czym się trąbi – zespół z Ligue 1 kupił potencjał. A w tym sezonie ligowym Majecki był po prostu przyzwoity. Zawalił ze dwa mecze, jeden wybronił, ale zazwyczaj robił swoje. Tylko tyle albo aż tyle, bo robota golkipera w Legii to jednak specyficzna fucha – masz mniej okazji, by się wykazać.

Niektórzy zastępcę Majeckiego widzieli w Dominiku Hładunie. I trzeba powiedzieć, że ma to ręce i nogi – bramkarz Miedziowych zagrał w tym sezonie tylko w 19 meczach, ale wyglądał tak, że chętnie sprawdzilibyśmy go w lepszym towarzystwie. Fajną robotę odwalił też Jakub Szumski, który kiedyś uchodził za bramkarską nadzieję i Legii, i – jako jedynka młodzieżówki – polskiej piłki. Przegrywał rywalizację z Michałem Gliwą zarówno w pierwszej lidze, jak i na początku tego sezonu. Ale jak już wskoczył, to bronił na tyle pewnie, że Gliwie całkowicie podziękowano.

Czy ten ranking mógłby liczyć więcej pozycji? W sumie tak. Solidny był choćby Michal Pesković z Cracovii. Wiosną ogarnął się Mickey van der Hart. A i Krzysztof Kamiński zaliczył bardzo obiecujące, choć spóźnione, wejście do bramki Wisły Płock. Nie ma biedy.

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

27 komentarzy

Loading...