Ostatnie kolejki sezonu to dla drużyn, które nie grają już o nic ważnego, idealna okazja do zrobienia przeglądu wojsk. Tym bardziej w tym roku, bo przecież większość rozstrzygnięć już znamy, a i pandemia odchudziła przecież kadry niektórych zespołów. Obczajamy więc nowe twarze lub dostajemy okazje, by zobaczyć w dłuższym wymiarze tych, na których do tej pory ledwie można było zerknąć. Najszerzej poszła Korona Kielce, która w Płocku dała szanse aż dziewięciu młodzieżowcom, w tym sześciu w pierwszym składzie. Po sześciu młodych wystawili też Dariusz Żuraw i Aleksandar Vuković, a w drugim przypadku oznaczało to trzy debiuty w lidze.
Jak się przy tym bawiliśmy? No, średnio, jeśli mamy być szczerzy. Ale oczywiście zdołamy to sobie wszystko podsumować w ramach naszych tradycyjnych wyborów Bąbelka i Szczawika. Większa jest liczba tych, których będziemy chwalić czy ganić? Kto konkretnie zagrał na plus, a kto na minus? Zapraszamy na nasz przegląd.
Szczawik kolejki
Na minus: Aleksander Paluszek (Górnik), Grzegorz Szymusik (Korona), Jakub Kałuziński (Lechia), Kacper Bieszczad (Zagłębie), Radosław Cielemęcki (Legia), Dominik Steczyk (Piast), Iwo Kaczmarski (Korona), Hubert Turski (Pogoń), Kamil Wojtkowski (Wisła K.), Maciej Rosołek (Legia), Kacper Urbański (Lechia), Szymon Włodarczyk (Legia), Michał Rakoczy (Cracovia), Dawid Markiewicz (Arka), Jakub Wawszczyk (Arka), Kamil Antonik (Arka), Dawid Lisowski (Korona), Mateusz Spychała (Korona), Piotr Pierzchała (Korona), Daniel Mikołajewski (Raków), Sylwester Lusiusz (Cracovia)
To rekordowa liczba młodych piłkarzy, którzy wypadli raczej gorzej niż lepiej. Potwierdza to tylko jedną rzecz, o której wiadomo od dawna – młodzież powinna wchodzić do dobrze funkcjonujących drużyn. Jak w życiu – być otaczana odpowiednim towarzystwem. Gdy drużyny wyjątkowo partaczą, łatwo usłyszeć z ust ich kibiców hasło: wystawić juniorów, gorzej przecież nie będzie! Cóż, prawdopodobnie będzie.
Ale naszym Szczawikiem nie został żaden debiutant lub ktoś, kogo występy można policzyć na palcach jednej ręki. Piotra Pyrdoła znamy już trochę lepiej. W barwach ŁKS-u Łódź zaliczył przecież kilka na tyle obiecujących występów, że sięgnęła po niego Legia. Najlepszym czasem łódzkiego klubu w elicie był październik, w trakcie którego drużyna Kazimierza Moskala uzbierała 7 punktów, wygrywając z Koroną i Rakowem, a dzieląc się oczkami z Górnikiem. Tę przyjemną serię dało się powiązać z tym, że w pierwszym składzie wychodzić zaczął Pyrdoł. Wcześniej z nie do końca zrozumiałych względów dostawał mało szans, ale gdy strzelił Zagłębiu Sosnowiec w Pucharze Polski i Zagłębiu Lubin w lidze, szkoleniowiec w końcu zwrócił na niego uwagę. Efektem była dobra gra, która objawiały się choćby dołożeniem dwóch asyst.
Ale bailando szybko się skończyło – tak dla ŁKS-u, jak i dla skrzydłowego. Gdy jasnym stało się, że nie przedłuży kontraktu, pozostawało mu wybrać odpowiedni klub, bo chętnych na takiego młodzieżowca (również w przyszłym sezonie) zawsze będzie sporo. Był bliziutko Wisły Płock, ale w ostatniej chwili zdecydował się na Legię. Prosty wybór – tak, jeśli popatrzymy na warunki, renomę. Nie do końca, gdy zwrócimy uwagę na możliwości rozwoju przez regularną grę.
Pokazała to pierwsza runda. Nie twierdzimy, że Pyrdoł nie wypali, bo na to za szybko. Ale na razie jest wprowadzany do drużyny bardzo, bardzo ostrożnie. Gdy jeszcze wszystko było do przegrania w kontekście sezonu, dostał ledwie 14 minut z Arką, gdy Legia prowadziła 4-1. Drugi występ, już w pierwszym składzie, zaliczył wczoraj w Gdańsku. Niestety nie była to godzina, którą dał trenerowi do myślenia. Były ełkaesiak był trochę poza grą, a jego występ najlepiej podsumowuje ta statystyka – wygrał 1 z 8 pojedynków na boisku. A przecież w Lechii świeżaków też nie brakowało…
Przy czym nie można powiedzieć, że reszta legionistów wypadła dużo lepiej. Z młodzieżowców dobrze, po raz kolejny zresztą, wypadł tylko Bartosz Slisz.
Bąbelek kolejki
Na plus: Tymoteusz Puchacz (Lech), Bartosz Slisz (Legia), Kamil Jóźwiak (Lech), Michał Skóraś (Lech), Łukasz Poręba (Zagłębie), Filip Marchwiński (Lech), Hubert Adamczyk (Wisła P.), Patryk Szysz (Zagłębie), Jakub Moder (Lech), Xavier Dziekoński (Jagiellonia)
Ale to nie pomocnikowi Legii przypadł tytuł Bąbelka. Dawid Kocyła, 17-latek z Wisły Płock, jest dopiero trzecim młodzieżowcem, któremu udało się ustrzelić dublet na poziomie Ekstraklasy w tym sezonie. Wybór był więc prosty. A towarzystwo ma dość zacne.
Pierwszym był Patyk Klimala, który dwie bramki wbił w październiku z Cracovią.
Drugim Przemysław Płacheta, który już w czerwcu załatwił w ten sposób tego samego rywala.
Wisła Płock wyjęła Kocyłę na podstawie udanej rundy na poziomie pierwszej ligi w GKS-ie Bełchatów. Miał być opcją na przyszłość, ale oczarował sztab w trakcie zimowych przygotowań. Do tego stopnia, że z miejsca wskoczył do pierwszego składu. W debiucie przeciwko Pogoni wyglądało to dobrze, zagrał całkowicie bez kompleksów. Znacznie słabiej było z ŁKS-em czy później przeciwko Zagłębiu, gdy wszedł z ławki na całą drugą połowę. Dlatego Radosław Sobolewski trochę go odstawił. Ale szanse ciągle dostaje i można powiedzieć, że jest katem Korony – strzelił jej w pierwszym meczu (co nic nie dało, Nafciarze przegrali 1-4), strzelił dwie teraz. Raz tylko dostawił nogę po akcji Gjertsena. Ale za drugim razem sprytnie skorzystał z błędu Szymusika i Tzimopoulosa, a potem pokazał dobrą dynamikę i przebojowość.
Ewidentnie coś w sobie ma i chętnie to coś będziemy śledzić w nowym sezonie.
Fot. FotoPyK