Reklama

Danielak: „Ekstraklasa? Do trzech razy sztuka!”

redakcja

Autor:redakcja

16 lipca 2020, 14:34 • 6 min czytania 1 komentarz

– Przed sezonem nikt nie stawiał nas w roli pierwszorzędnego faworyta do awansu. To też nam sprzyjało. Od pierwszej kolejki wygrywaliśmy trochę po cichu, bez wielkiego splendoru, byle do przodu, byle do góry. Nikt o nas nie mówił, mogliśmy skupić się na sobie. Tak naprawdę większa presja zaczęła się od zimy. Co nas cechowało? Taktyczna konsekwencja. Jesteśmy bardzo poukładani. Każdy wiedział, co ma robić, znał swoje miejsce i swoje role. Nikomu nie odbijała szajba. Pokorna praca. Myślenie o każdym kolejnym meczu, bez galopowania. Mieliśmy wielkie marzenia, do których dążyliśmy, ale przy tym twardo stąpaliśmy po ziemi. To było widać. Nie było na pewno tak, że komuś odwalało – mówił skrzydłowy Podbeskidzia Bielsko-Biała, Karol Danielak, w poranku WeszłoFM. Zapraszamy. 

Danielak: „Ekstraklasa? Do trzech razy sztuka!”
Jesteśmy w szoku, że udało nam się do ciebie dodzwonić dzień po awansie do Ekstraklasy. Jak to możliwe, że mówisz po polsku, a nie po węgiersku!

Spokojnie, spokojnie. Gardło boli, ale jest dobrze, żyję. Mega radość. Emocje cały czas we mnie buzują.

W meczu z Odrą Opole nie brakowało dramaturgii. Niby prowadziliście już 4:1, a skończyło się 4:3

Tak to już jest w piłce. Emocje muszą być do końca. Ale nie no, nie powiem, żebyśmy jakoś bardzo się podpalili w końcówce. Nawet na trybunach panował względny spokój. Święto, śpiewy, radość z awansu. Fani na stadionie nie drżeli. Może bardziej ci przed telewizorami.

Jak wyglądało świętowanie? Działo się coś ciekawego?

Świętowanie wyglądało tak, jak powinno wyglądać, nie inaczej! Głośne śpiewanie, olbrzymia radość, euforia. Potem wspólne wyjście z drużyną. Emocje nie do oddania słowami. Mega, mega, mega.

Awans. Wracasz do Ekstraklasy. Poradzisz sobie poziom wyżej?

Co mogę powiedzieć? Zobaczymy. Nie zamierzam rzucać słów na wiatr. Teraz żyję chwilą. Cieszę się z samego faktu awansu. To będzie moje kolejne podejście do Ekstraklasy. Dlaczego miałbym nie spróbować trzeci raz? Wszystko przede mną. Może okaże się, że do trzech razy sztuka? Mam nadzieję, że będzie dobrze. Jeśli będzie wszystko normalnie, to spodziewam się, że będzie to wyglądało tak, jak w tym sezonie w I lidze.

Reklama
Co zmieniło się w tobie w tym sezonie, że grałeś aż tak dobrze? Duży wpływ na to miał trener Brede?

Na pewno nie zmieniła się moja pozycja, bo całe życie jestem skrzydłowym.

W Chrobrym grałeś na lewej obronie. 

Ale to był epizod. Jeden sezon. Jaki wpływ miał trener Brede? Bardzo duży. Dał mi wielkie zaufanie, postawił na mnie, wypaliło. Wcześniej byłem w Chrobrym, nie poszło mi w Arce, więc miałem za sobą dwa lata nie grania na mojej nominalnej pozycji, a i tak trener Brede nie bał się dać mi poważniejszej szansy. Rozegrałem cały sezon właściwie od deski do deski, jestem mu za to wdzięczny i myślę, że udało mi się odwdzięczyć na boisku.

Generalnie dużo czynników miało wpływ na mój rozwój. Uzyskałem stabilność. Urodziła mi się córka. Powiększyła mi się rodzina. A jak przychodzi spokój, pewność, to z meczu na mecz jest tylko lepiej i lepiej.

Co przeważyło szalę na korzyść Podbeskidzia w tym sezonie? Taktyka, fizyczność czy zupełnie coś innego?

Przed sezonem nikt nie stawiał nas w roli pierwszorzędnego faworyta do awansu. To też nam sprzyjało. Od pierwszej kolejki wygrywaliśmy trochę po cichu, bez wielkiego splendoru, byle do przodu, byle do góry. Nikt o nas nie mówił, mogliśmy skupić się na sobie. Tak naprawdę większa presja zaczęła się od zimy. Co nas cechowało? Taktyczna konsekwencja. Jesteśmy bardzo poukładani. Każdy wiedział, co ma robić, znał swoje miejsce i swoje role. Nikomu nie odbijała szajba. Pokorna praca. Myślenie o każdym kolejnym meczu, bez galopowania. Mieliśmy wielkie marzenia, do których dążyliśmy, ale przy tym twardo stąpaliśmy po ziemi. To było widać. Nie było na pewno tak, że komuś odwalało.

Miałem momenty zwątpienia w czasie sezonu? Była pandemia, szalał koronawirus, walka na boisku zeszła na drugi plan. 

Nie było u mnie ani chwili zwątpienia. W trakcie rundy wiosennej nie przegraliśmy ani jednego meczu. To znamienne. Mamy tak mocny zespół, że i pierwszy skład, i ławka rezerwowych są mega mocne, każdy z chłopaków wiedział, na co go stać i nie można powiedzieć, że ktoś przyczynił się do awansu bardziej, a ktoś mniej. Wszyscy jednakowo zapracowaliśmy na ten awans.

Byłaś w was pewność, że ten awans przyjdzie? 

Cały czas mówiliśmy sobie, że zależy nam na bezpośrednim awansie do Ekstraklasy, bo w barażach, wiadomo, to jest loteria i nic nie jest pewne. Tam wszystko mogłoby się wydarzyć. Komuś wyszedłby strzał życia, komuś wyszłaby parada kariery i szanse na awans przekreślone. A u nas nie było wątpliwości – celem było wygrywanie kolejka po kolejce i to się nam udawało. Powiem tak: trudno nie czuć się mocnym, jeśli w każdym kolejnym meczu prowadzi się grę, dominuje się rywala i wygląda się dobrze. Nawet, jak przegrywaliśmy, to nie mogliśmy narzekać na styl. To musiało prowadzić do awansu. Byliśmy naładowani.

Reklama
Jakiś mecz jesteś w stanie wskazać jako szczególny w tej drodze do awansu?

Zwycięstwa w pierwszej rundzie z Mielcem, Miedzią, Radomiakiem. Budowało nas to. Wiedzieliśmy, że to nie jest przypadek, że wygrywamy z bardzo mocnymi ekipami. Wtedy czuliśmy, że jest dobrze. Zresztą remisy na wiosnę też trzeba docenić – odrabialiśmy straty, wyrównywaliśmy w końcówkach spotkań z Miedzią czy GKS-em, więc choć po meczach pozostawał niedosyt, to nawet te dwa punkty w dwóch meczach były mega cenne. Takie chwile pokazywały, że jesteśmy mocni.

Skąd pomysł na cieszynki? Piruety, wygibasy – jesteś w tym względzie dosyć kreatywny. 

Jezu, już tyle razy o tym mówiłem w wywiadach, że nie wiem, czy jest konieczność produkowania się po raz kolejny!

Teraz zabrzmiałeś tak, jakbyś był piłkarzem Barcelony i udzielił tysiąc wywiadów w ciągu ostatniego roku.

Już w dzieciństwie tykałem się wszystkich sportów. Jestem sprawny. Ćwiczyłem też akrobatykę z kumplami na osiedlu i tak mi zostało. Sentymentalny powrót do dzieciństwa.

Breakdance też ruszałeś?

Breakdance też. Mało rzeczy, które przychodzą wam teraz do głowy, nigdy nie robiłem.

Który z zawodników Podbeskidzia jest prowodyrem najlepszej szatniowej atmosfery?

Nikt nie przychodzi mi do głowy w pierwszej kolejności. Wszyscy wczoraj rozkręcali atmosferę. Radość była tak olbrzymia, że każdy skakał po szatni, jak szalony, każdy śpiewał, każdy tańczył, każdy się bawił, niepotrzebny tu prowodyr.

Myślisz, że przed Ekstraklasą potrzebne będą wam wzmocnienia?

Na pewno wzmocnienia są potrzebne. Tak wskazuje historia beniaminków. Transfery to dobry bodziec dla zespołu. Ale mimo wszystko uważam, że nasza kadra jest bardzo mocna i na pewno byśmy sobie poradzili.

Ciśniecie szyderkę z Rafała Leszczyńskiego? Ma więcej meczów w reprezentacji Polski niż w Ekstraklasie!

Nie ciśniemy, ale życzę mu debiutu w Ekstraklasie i do tego udanego, to chyba oczywiste. Generalnie to jest właśnie siła naszego zespołu. Że każdy jest ważny. To był zasłużony awans.

ROZMAWIALI: WOJCIECH PIELA I SAMUEL SZCZYGIELSKI

Fot. Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

1 komentarz

Loading...