Kibice Widzewa byli w ostatnim czasie przyzwyczajeni do trzech stylów gry swoich piłkarzy. męczenia buły zakończonego wstydliwą porażką. Dla odmiany męczenia buły zakończonego mniej lub bardziej frustrującym remisem. Po trzecie, krótkich zrywów przyzwoitej gry, które jednak z rzadka dawały zwycięstwa.
Dziś w Łodzi jednak zdarzyła się sensacja – Widzew nie tylko wygrał po czterech kolejkach bez zwycięstwa, Widzew nie tylko nie stracił bramki pierwszy raz od ośmiu kolejek, Widzew nie tylko wrócił na fotel lidera, ale przede wszystkim pokazał dobry futbol i kontrolował mecz.
A początek mógł wskazywać, że znowu będzie nerwówka, a kto wie, może nawet bolesna porażka. Z szatni wyszła na pierwsze pięć minut tylko jedna drużyna – Fidziukiewicz mógł błyskawicznie wyprowadzić Stal na prowadzenie. Powiedzieć, że widzewiacy grali nerwowo, to nic nie powiedzieć.
Ale szybko znaleźli rytm. Trzeba oddać Henrikowi Ojaamie, że zagrał bodaj swój najlepszy mecz w łódzkich barwach, i to on wspólnie z Robakiem i Radwańskim dał sygnał do ataku. Robak sam też się przełamał – z GKS-em Katowice marnował wyborne sytuacje, tutaj też zaczął od zmarnowanego sam na sam. Bywało, że Widzew kończył mecz niekorzystnym rezultatem i taką setkę rozpamiętywało się po czerwono-biało-czerwonej stronie Łodzi cały tydzień. Tutaj raptem po minucie Robak poprawił się intuicyjnym półwolejem po błędzie Szymona Jarosza i zrobiło się 1:0.
NIE ODDALI INICJATYWY
Zarzucano ostatnio Widzewowi, że po wyjściu na prowadzenie nie goni za kolejnymi bramkami. Jest zachowawczy, oddaje kierownicę, co często kończy się dla niego źle.
Tu tego nie zobaczyliśmy – Widzew cały czas atakował, co więcej, atakował ładnie i w sposób zróżnicowany. Była kontra, po której Gutowski trochę wyrzucił się do boku, ale w sumie i tak nieźle uderzył. Strzelał z dystansu bardzo dobry dziś Rudol. Akcję nakręcali Możdżeń z Radwańskim, a obrona wreszcie stanowiła blok, który wybijał rywalowi ochotę do gry. Szczególnie imponował w tym aspekcie Poczobut, który dwoił się i troił w środku pola.
To agresywny, ale zarazem czysty odbiór stał się przyczynkiem do drugiej bramki. Kordas wjeżdża wślizgiem na połowie Stali, idealnie wyłuskuje futbolówkę, ta trafia do Radwańskiego, a ten wpada w pole karne. Co prawda pozycja niezła, ale uderzenie w samo okienko, z pełną siłą, w krótki róg – naprawdę niezłe. Stalówka wyraźnie chwiała się na linach, za chwilę padła na deski – Ojamaa wrzuc, Gutowski z bliska w poprzeczkę, Robak dobija.
Stal w przerwie zrobiła aż trzy zmiany, ale meczu nie odmieniła. To znaczy, owszem – Widzew wyniku nie podwyższył, a Stalówka grała lepiej. Ale sama też nie zakręciła się na poważnie wokół odrabiania strat – piękny był strzał Płonki z woleja, kilka razy przycisnęli, ale to jednak bliższy gola był Widzew, czy to po akcji Gutowskiego, czy po strzale Ojamyy. Bywało z rozmachem: raz Tanżyna ruletą uruchamiał kontrę, a Kosakiewicz kończył strzałem akcję, w której Widzew wymienił trzydzieści podań.
WIDZEW ŁÓDŹ – STAL STALOWA WOLA 3:0 (3:0)
Robak 10, 40, Radwański 37
***
Bardzo cenny skalp zdobył też GKS Katowice. Miał prawo obawiać się Pogoni Siedlce – przecież siedlczanie w dwóch poprzednich kolejkach ograli obu pozostałych kandydatów do bezpośredniego awansu, a więc Widzew i Górnik Łęczna. Na GieKS-ę nie znaleźli patentu, choć wydawało się, że idą tym szlakiem – w 48 minucie Januszewski sprokurował karnego. Do piłki podszedł Marcin Kozłowski, ale Mrozek obronił jedenastkę. GKS rozstrzygnął później mecz bramkami strzelonymi po kornerach – raz trafił Gałecki, raz Jędrych.
Pogoń Siedlce – GKS Katowice 0:2
Gałecki 68, Jędrych 88
***
Tymczasem łęcznianie na własne życzenie wpędzili się w kłopoty. Jeszcze w sobotę mogli uchodzić za tych, którzy w czołowej trójce mają zdecydowanie najlepszą formę. Dodatkowo grali u siebie z Pogonią Siedlce i prowadzili. Gdyby wygrali, odskoczyliby strefie barażowej i mieli komfort w grze o pierwszą ligę.
Ale pokpili sprawę, a dzisiaj zremisowali 0:0 ze Skrą Częstochowa po zamkniętym meczu. Z drugiej strony, Skra to jedna z najlepszych drużyn po pandemii, więc ten remis łęcznianie powinni szanować.
Natomiast kolejny rozdział do niebywale tragicznej wiosny dopisał Bartłomiej Kalinkowski. Piłkarz ŁKS-u schodził zimą o dwie ligi, a więc miano prawo sądzić, że będzie mocnym punktem drużyny. Tymczasem Kalinkowski:
- W pierwszym swoim meczu dla Łęcznej “pomógł” przy 0:5 z Elaną Toruń.
- W drugim swoim meczu strzelił samobója w arcyważnym meczu przeciwko Widzewowi; Łęczna przegrała 1:2.
- W trzecim swoim meczu zobaczył czerwoną kartkę w arcyważnym meczu przeciwko GKS-owi Katowice; schodził z boiska w 60 minucie przy stanie 1:1, GKS wygrał mecz 2:1.
- W czwartym swoim meczu strzelił samobója dla Stali Stalowa Wola; Stal wygrała 2:1.
- Bez Kalinkowskiego, z którym łęcznianie przegrali wszystkie mecze, Górnik zdobył 13 punktów na 15 możliwych.
- W piątym meczu Kalinkowski zagrał dziewiętnaście minut, a Górnik dowiózł 1:0 z Olimpią Elbląg.
- Dziś jednak Kalinkowski wrócił do starych zwyczajów – choć wszedł z ławki w 70 minucie, i tak zdołał obejrzeć dwie żółte kartki.
Skra – Górnik Łęczna 0:0
Ostatnie dwie kolejki:
Resovia – Widzew, Górnik Łęczna – Stal Rzeszów, Stal Stalowa Wola – GKS Katowice; Widzew – Znicz Pruszków, GKS Katowice – Resovia, Legionovia – Górnik Łęczna.
***
W walce o spadek pogrzebała swoje szanse Elana – ich szanse są już czysto matematyczne. Aż pięć bramek Gryfowi strzeliły rezerwy Lecha, w tym hat-tricka strzelił Filip Szymczak. W grze o utrzymanie wciąż jednak znajdziemy drużyny, które równie dobrze jeszcze mogą znaleźć się w barażach.
Źródło: 90minut
Stal Rzeszów – Olimpia Elbląg 2:0
Michalik 24, Pląskowski 38
Legionovia – Błękitni 0:1
Krawczun 61
Lech II – Gryf 5:0
Szymczak 9, 21, 37, Sobol 20, Tomczyk 66
Garbarnia – Bytovia 1:2
Szewczyk 55 – Ameyaw 6, Lech 40
Górnik Polkowice – Znicz 1:2
Bednarski 61 – Pyrka 51, Moskwik 82
Elana – Resovia 2:2
Kozłowski 31, Kryszak (karny) 37 – Płatek 17, Krykun 41
Fot. FotoPyK