Reklama

Sycylijska niespodzianka. Filip Piszczek odpalił w Serie B i pomaga utrzymać Trapani

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

14 lipca 2020, 12:27 • 9 min czytania 7 komentarzy

Lubię spokój, który tu odnalazłem. Nie ma takiego stresu, do jakiego przywykłem w Polsce, gdzie w codziennym życiu jesteśmy bardziej sztywni. Sprowadziłem na Sycylię rodzinę, ich obecność to dla mnie dodatkowa motywacja – mówił Filip Piszczek w rozmowie z „La Gazzettą dello Sport”, w której zdradził tajemnicę swojej dobrej formy. Formy, dzięki której stał się wyróżniającym się piłkarzem Serie B po restarcie rozgrywek i która dała mu w ogóle możliwość rozmowy z jedną z najpopularniejszych gazet sportowych na świecie. A dla kogoś, kto chwilę wcześniej siedział na ławce Cracovii, musi to być duże wyróżnienie.

Sycylijska niespodzianka. Filip Piszczek odpalił w Serie B i pomaga utrzymać Trapani

Nie będziemy was czarować. Gdy pojawiła się informacja, że Filip Piszczek dołączy do przedostatniej drużyny Serie B, podrapaliśmy się tylko po głowie. Pomyśleliśmy, że to typowy transfer z kategorii „Z Archiwum X”. Zresztą łatwo dziś odkopać komentarze pełne żartów o tym, że komuś się chyba Piszczkowie pomylili. Ale przecież były podstawy do takiej szyderki. Patrzymy na karierę 25-latka z Nowego Targu i szału nie ma. To napastnik, który przez wiele lat balansował między ławką rezerwowych a wyjściowym składem Sandecji Nowy Sącz. To gość, który miał zastąpić Krzysztofa Piątka w Krakowie, jednak skończyło się na brylowaniu przez półtora miesiąca, gdy zaliczył 5 goli i 2 asysty, czyli praktycznie wszystkie liczby, które uzbierał jako piłkarz „Pasów”.

Nasze oceny też mówią same za siebie:

  • 19/20 – średnia 3.91, tylko raz zasłużył na coś więcej niż „5”
  • 18/19 – średnia 4.20, trochę lepiej, bo pojawia się nawet „7”, ale tylko jedna
  • 17/18 – średnia 4.50, maksymalna ocena „6”

Jasne, początek miał całkiem niezły, sami pisaliśmy wtedy, że był jednym z niewielu jasnych punktów Sandecji. Miał perspektywy i głównie dlatego Michał Probierz zwrócił na niego uwagę. Jego przenosiny do Cracovii były całkiem rozsądnym ruchem, tyle że tam został po prostu zweryfikowany. Ot, najnormalniejszy w świecie scenariusz, gdy zawodnik nie spełnił w całości pokładanych w nim nadziei. Nic nadzwyczajnego. Ale skoro tak, to czym zwrócił uwagę skautów Trapani?

Reklama

Mądra przebudowa

Z pozoru ten transfer wyglądał jak typowy ruch „z polecenia”. Nie jest to jednak do końca prawdą. Klub z Sycylii jako beniaminek Serie B radził sobie fatalnie. Po części winą tego były słabe transfery w letnim okienku transferowym. Ale wyspiarze się nie poddali i stwierdzili, że zimą ruszą głową i zmontują pakę, z którą można powalczyć o utrzymanie. I te zimowe transfery naprawdę wyglądają już na całkiem przemyślane ruchy.

  • Odpuszczono wiekowych zawodników. Zarówno tych, którzy byli w kadrze, jak i tych, którzy często trafiają do takich zespołów za samo CV.
  • Ściągnięto głównie młodych piłkarzy. Piszczek to jeden z trójki zawodników (obok Tomasza Kupisza), którzy skończyli 23 lata i trafili zimą na Sycylię.
  • Postawiono głównie na wypożyczenia z opcją wykupu, jak u Piszczka, żeby nie doprowadzić do katastrofy budżetowej.

To nie wszystko. W grudniu Granatę objął nowy trener – Fabrizio Castori. To szkoleniowiec, który preferuje grę systemem 3-5-2, więc w klubie zadbano o to, by dostarczyć mu odpowiednich wykonawców do tego ustawienia. Trapani nie szukało snajpera numer jeden, tę rolę już wcześniej przypisano Stefano Pettinariemu, najlepszemu strzelcowi zespołu. Ale poza nim w kadrze zostali tylko 37-letni Felice Evacuo i filigranowy Nicola Dalmonte, zawodnika o zupełnie innym profilu. Potrzebowano więc innej wieży, walczaka, napastnika, którego niektórzy pewnie zbesztają za niewielką liczbę bramek, ale który przydaje się w ligowej młócce. I takiego kogoś dostrzeżono w Piszczku.

Złe miłego początki

Oczywiście nie było tak, że piłkarz z Nowego Targu wszedł do Serie B z butami i wszystkich powalił. Nie, początki były – powiedzmy to szczerze – mizerne. Do czasu lockdownu zaliczył łącznie 90 minut w dwóch meczach na siedem możliwych. Trener Castori dawał jednak znaki, że Polak nie będzie bidone, jak Włosi określają typowe niewypały transferowe. „LGdS” zwróciła uwagę na to, że w Trapani mamy do czynienia z małą wieżą Babel. 11 zagranicznych piłkarzy z dziewięciu krajów, w tym choćby Piszczek, który po włosku powiedziałby najwyżej „pizza” czy „spaghetti”. – Mamy w szatni chłopców, którzy nie mówią po włosku i dorastali w innej kulturze taktycznej niż nasi piłkarze. Dostosowanie się zajmie im trochę więcej czasu, ale powoli dojdą do celu – tłumaczył opiekun Sycylijczyków.

Castori nie krył też, w jakim celu ściągnął Piszczka. Jego debiut skwitował krótko: – Zagrał dobrze. Walczył. I biegał.

Jasne – tania wymówka w przypadkach, w których napastnik jest nieskuteczny. Ale może jednak szkoleniowiec wiedział, co robi? Nie bez powodu parę miesięcy później portal „Trapani Granata” chwalił go za udane ruchy transferowe, pisząc, że potrafił znaleźć ludzi, którzy idealnie pasują do jego koncepcji. Przy okazji warto dodać – o czym także wspomina „TG” – że to Castori to trener, który sztywno trzyma się swoich wyborów. Nawet w warunkach ekstremalnego finiszu, jego „jedenastka” jest praktycznie niezmienna. Dlatego gdy pozytywnie wypowiedział się na temat Piszczka…

Szczerze mówiąc, prezentuje się nawet lepiej, niż się spodziewałem. Ściągnęliśmy go, więc będziemy z niego korzystać.

Reklama

… można było mieć pewność, że Polak swoje szanse dostanie. I tak też się stało. Kiedy już lepiej poznał kraj, zespół i język, stał się nieodzownym elementem rotacji w ekipie Trapani.

Zapracował na szansę

Ale nie będziemy uczciwi, jeśli nie oddamy w tym miejscu wkładu Filipa w to, że wstał z ławki i na dobre się rozbujał. Już gdy przechodził do Cracovii, zwracaliśmy uwagę na to, że głowę ma na swoim miejscu, a nie gdzieś w chmurach.

Poza walorami piłkarskimi posiada też cechy, które wyjątkowo ceni Michał Probierz, czyli waleczność, nieustępliwość i pracowitość, więc szybko powinien złapać wspólny język ze swoim nowym szkoleniowcem. Skąd u nas aż taka pewność? Ot, Filip to po prostu zawodnik, który wszystko musiał sobie wywalczyć. Brzmi to dość banalnie, ale tak właśnie było. Mówiąc delikatnie, w domu rodzinnym Piszczka raczej się nie przelewało. Początki w Sandecji też wiązały się konkretnymi wyrzeczeniami i mieszkaniem kątem na kilku metrach kwadratowych, ale mimo to cały czas uparcie stawiał kolejne kroki.

O swoje powalczył też na Sycylii. Jego agent Daniel Weber w rozmowie z portalem „Serie B News” mówił, że napastnik został we Włoszech. Ciężko trenował, żeby być gotowym do restartu ligi i wykorzystać swoją szansę. Pomocą służył mu Tomasz Kupisz, który Italię poznał na wylot i pełnił dla Piszczka rolę przewodnika oraz tłumacza. – Pogodę mamy wymarzoną. Niestety nie mogę w tym czasie być z żoną, ale Filip dotrzymuje mi towarzystwa – mówił w rozmowie z Daniele Basso polski skrzydłowy.

„Pan piłkarz znaleziony”

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Co prawda mecz z Frosinone Piszczek spędził jeszcze na ławce rezerwowych, jednak z Pordenone zagrał od pierwszej minuty. I to jak! Najpierw idealnie dograł piłkę z boku boiska do Mamadou Coulibaly’ego, potem obsłużył jeszcze Pettinariego i opuszczał murawę z dwiema asystami na koncie. Potem udanie zastąpił najlepszego strzelca podczas gdy ten pauzował za kartki i wywalczył rzut karny w spotkaniu z Cosenzą. Aż wreszcie – w miniony weekend – po raz pierwszym sam trafił do siatki. „Trapani Granata” chwaliła go, pisząc, że Polak ma żelazne płuca i biega najwięcej w drużynie. Okazało się, że Piszczek nie tylko biega dużo, ale i szybko, bo bramkę zdobył dzięki wygraniu pojedynku biegowego z obrońcą Chievo Verona. Włosi lubią oceniać piłkarzy po każdym spotkaniu, więc na „TG” znajdziemy kilka cennych wskazówek, które świadczą o dobrej formie byłego piłkarza Cracovii.

  • 7 – nota za mecz z Pordenone. „Assistman”, który wpasował się do zespołu.
  • 7 – nota za spotkanie z Cosenzą. Pan piłkarz znaleziony. Spełniał wiele ról, świetnie obsługiwał swoich kolegów. Dobra wróżba na resztę sezonu, może być groźną bronią Castoriego.
  • 5,5 – to już starcie z Livorno. Tak jak u innych – było blisko. Livorno przyjechało po punktu i zamknęło wszystkie drogi. Próbował, ale bezskutecznie.
  • 6.5 – nota za mecz z Chievo. Ma zmysł do szukania goli. Mógł uczynić ten dzień niezapomnianym, jednak nie wykorzystał drugiej okazji.

To o tyle ważne, że przy pierwszych ocenach „TG” wypominało, że brak zgrania i zrozumienia z drużyną jest mocno widoczny. Teraz nie ma o tym mowy. Strona o Trapani prowadzi rubryczkę ocen za cały sezon. Przed wczorajszym meczem z Benevento Piszczek przekraczał średnią 6.0. Dzięki temu znalazł się w dziesiątce najwyżej ocenianych piłkarzy zespołu z Sycylii.

Walczy o utrzymanie i kontrakt

No właśnie, Benevento. To, że Trapani odżyło po zimowym oknie transferowym i zmianie trenera, widać choćby po tym spotkaniu. Lider rozgrywek, beniaminek Serie A oraz przede wszystkim drużyna, która ma chrapkę na wszelkie możliwe rekordy, przyjeżdża na teren kopciuszka i… obrywa 0:2. Dla Granaty był to już 10 mecz z rzędu bez porażki.

Co prawda tym razem Piszczek gola nie strzelił, ale zrobił swoje. Znów pokazał to, na co na Sycylii liczą – walkę i szybkość. Być może trafiłby do siatki w podobnych okolicznościach co w meczu z Chievo, jednak gdy już wyprzedził Brighta Gyamfiego, ten faulował go na skraju „szesnastki” i wyłapał żółtą kartkę. Ghańczyk nie miał z Polakiem łatwego życia. Co prawda w powietrzu – mimo różnicy wzrostu – był lepszy, ale w zasadzie po 45 minutach powinien już wylecieć z boiska. Tuż przed zejściem do szatni Piszczek znów próbował mu odjechać, a że Gyamfi i ten pojedynek by przegrał, posłużył się ciosem karate, żeby strącić piłkę z nosa napastnika Trapani. Strącić dosłownie, bo przy okazji trafił Piszczka w twarz, ale sędzia ten fakt zignorował. W każdym razie po przerwie Filippo Inzaghi i tak musiał zdjąć go z boiska, bo „kier” wisiał w powietrzu.

Tabela Serie B na 4. kolejki przed końcem sezonu

Spory udział w wygranej nad „Czarownicami” miał za to Tomasz Kupisz. I znów – ktoś pewnie się przyczepi, gdy spojrzy na jego dorobek. 0 goli, 2 asysty. Tymczasem Polak jest ceniony dokładnie za to, za co chwalony jest Piszczek. Pracowitość, siła, waleczność. Przeczytajcie sami, notka właśnie po meczu z Benevento. – Nie da się zliczyć, ile kilometrów ma już na liczniku. Gdyby był samochodem, trzeba byłoby zabrać go do warsztatu na serwis. Poświęcał się w defensywie, oddany wahadłowy, taki, jakich ceni Castrone.

Podobne notki znajdziemy przy niemal każdej pomeczowej ocenie Kupisza. 0 goli, 2 asysty, średnia not powyżej 6.0, druga najlepsza wśród pomocników Trapani. Cóż, jak widać Włosi nasze „jeżdżenie na dupie”, cenią bardziej niż my sami. Nie bez powodu Tomasz Kupisz jest gościem, który za moment zaliczy 150. występ w Serie B. Jest też gościem, który najwidoczniej stanowi wzór dla Filipa Piszczka, który walczy nie tylko o utrzymanie, ale i o to, by ekipa z Sycylii wykupiła go z Krakowa. A skoro na dziś daje Granacie solidne argumenty to, kto wie, być może właśnie otwiera sobie bramy do całkiem przyjemnego życia i niezłej kariery na zapleczu włoskiej ekstraklasy?

Nie ma co ukrywać, że jeśli uda mu się zaczepić w Trapani i wyrobić sobie podobną markę, co starszy kumpel z szatni, Polak wyciśnie karierę jak cytryny, które będzie mógł zrywać podczas spacerów po słonecznej Italii. W takich okolicznościach za Ekstraklasą tęsknił zapewne nie będzie.

SZYMON JANCZYK

Fot. Trapani Calcio 

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Weszło

Komentarze

7 komentarzy

Loading...