Widzew Łódź i GKS Katowice między siebie mogą podzielić dwadzieścia dwa medale mistrzostw Polski. Dzisiaj jednak zmierzą się w II lidze, przy Bukowej grając kluczowe spotkanie w kontekście awansu na zaplecze Ekstraklasy.
Przed tym starciem rozmawiamy z ekspertami, a przy tym kibicami tych klubów. Dlaczego kibice GKS-u z natury są czarnowidzami? Dlaczego sytuacja trenera Góraka jest nieporównywalnie stabilniejsza od szkoleniowców Widzewa? Czy RTS przejada pieniądze? Jaka byłaby sytuacja klubu w wypadku braku awansu? Gdzie są największe problemy łodzian i czy na pewno są natury boiskowej? Zapraszamy.
Mecze GKS do końca sezonu, po Widzewie:
– Pogoń Siedlce (wyjazd)
– Stal Stalowa Wola (wyjazd)
– Resovia (dom).
Reklama
Reklama
Mecze Widzewa po GKS:
– Stal Stalowa Wola (dom)
– Resovia (wyjazd)
– Znicz (dom)
***
WESZŁO: Jakie nastroje wśród kibiców GKS-u przed meczem z Widzewem?
PIOTR KOSZECKI [1]Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice SK 1964, portal “GieKSa.pl”): Myślę, że nie skłamię, jak powiem, że większość kibiców czuję podekscytowanie, ale tę ekscytację próbuje … Continue reading;
googletag.pubads().setTargeting('url', window.location.pathname);
googletag.pubads().enableSingleRequest();
googletag.pubads().setTargeting('category', 'weszlo');
googletag.enableServices();
});
To nie tylko różnica w podejściu przedsezonowym. To różnica w nazwiskach, które oczywiście nie grają, ale nie ukrywajmy, w Widzewie są dużo większe. Nie mówiąc o pieniądzach wydawanych na pierwszą drużynę. Nie ukrywajmy, z tego punktu widzenia, presja jest o wiele większa na Widzewie. Jakbyś kogokolwiek zapytał przed sezonem kto awansuje – wskazałby Widzew. Również przez pryzmat absurdalnego finiszu zeszłego sezonu. Potem skład, sprowadzenie Robaka, które w II lidze ma niezwykły wymiar. Wydawało się: nie ma takiej opcji, nie mogą tego zaprzepaścić. To wskazywała również runda jesienna.
Natomiast, choć na Widzewie ciąży większa presja, tak nie może to być w Katowicach zarazem usprawiedliwieniem. Nie wyobrażam sobie w wypadku porażki mówienia: a, bo to jednak Widzew. Bogatszy i tak dalej. Skoro Pogoń Siedlce czy Legionovia potrafią Widzew ograć, to GKS też nie musi się zasłaniać takimi hasłami. Nikt ich w Katowicach nie kupi – Widzew jest bogatszy, na II ligę to hegemon, ale nie boiskowo.
Jakie są twoje zaskoczenia w tym sezonie: negatywne i pozytywne w GKS?
Jeśli chodzi o rozczarowania, to raczej pojedynczymi meczami, jak to we Wronkach, gdzie cały czas atakowaliśmy, wydawało się, że ten mental został podniesiony, gdzie strzeliliśmy bramkę w końcówce. A i tak finalnie porażka. Natomiast nie ma takiego myślę punktu, pod którym każdy kibic GKS by się podpisał: tak, to rozczarowanie. Myślę, że zajmujemy pozycję, jakiej się po nas spodziewano przed sezonem – abstrahując od typów samych kibiców GKS, bo nam zawsze siłą przyzwyczajenia włącza się czarnowidztwo. Może dlatego też nie ma indywidualnych rozczarowań – kibice GKS podchodzą do zawodników z rezerwą, nie oczekując wiele.
Indywidualnie wyróżniłbym natomiast Arka Jędrycha na stoperze, który strzelił sporo bramek jak na obrońcę. Praktycznie goni naszych czołowych napastników.
Gdzie twoim zdaniem GKS ma największe szanse z Widzewem?
Największą szansą pozostaje słabość Widzewa. Jego słabość sprawiła, że się do niego zbliżyliśmy. Ale boiskowo – to mogą być szachy, może być strzelanina. Może przesądzi jedno zdarzenie losowe – karny, błąd warty bramkę, czerwona kartka.
Podkreślę jedną rzecz: to dla GKS-u mecz sezonu, ale niezależnie od wyniku, będziemy mieli ważniejsze. Jeśli wygramy, trzeba dowieźć prowadzenie w tabeli, czyli każdy mecz będzie na wagę złota. Jeśli przegramy i nie dogonimy potem Widzewa, będziemy mieli baraże, a w których możliwe, że rozegramy tylko jeden mecz przy Bukowej. Wszystkie mecze na finiszu są więc kluczowe.
Różnica między wami jest chyba też taka, że w Widzewie sporo mówi się o zamieszaniu wokół stołka trenerskiego, a Rafał Górak ma spokój i zaufanie kibiców.
Wydaje mi się, że nie jest rozważana dymisja trenera Góraka nawet gdyby nie udało się awansować. Sam byłbym bardzo zdziwiony gdyby wtedy doszło do zwolnienia. Ja jedynie mogę powiedzieć od siebie, że czysto po ludzku szkoda mi Kaczmarka. Za jego plecami prowadzi się rozmowy, typuje innych trenerów, a on musi to wszystko jakoś kleić.
Niemniej chyba to przyjemnie, że można się poemocjonować dla odmiany grą o awans.
To jasne. Sam przed sezonem myślałem: jak tu się nawet cieszyć z awansu do I ligi, skoro rok temu mieliśmy walczyć o ESA. Teraz to widzę trochę inaczej. Natomiast jeden sezon niżej może posłużyć pozytywnie, pewne odświeżenie, katharsis. Ale na dłuższy czas… Szczególnie, jeśli zamiast nas awansuje Widzew, to tracimy najciekawszego rywala w lidze, który podkręcał emocje.
***
Jakbyś miał opisać obecną sytuację Widzewa jednym zdaniem, to na jakie byś postawił?
BARTŁOMIEJ STAŃDO (ŁĄCZYNASPASJA.PL): Dobra mina do złej gry. Zarówno tej na boisku, jak i poza nim. Wiemy, że Widzew chciał zmienić trenera po kolejnej wpadce. Martyna Pajączek w Widzew FM wspomniała, że wiedział o tym również Marcin Kaczmarek, a jednocześnie od środy cieszy się on stuprocentowym zaufaniem władz klubu. Mogliśmy usłyszeć, jakim jest wojownikiem, fantastycznym człowiekiem, trenerem i strategiem, a jednak chcieliśmy go zastąpić. Wkradło się więc sporo chaosu do i tak już napiętej atmosfery.
Ta dookoła klubu jest podobna, jak w poprzednim sezonie przed kluczowymi meczami z Radomiakiem czy Olimpią Grudziądz. Wszystkie ręce na pokład, co się stało to się nie odstanie, pełna mobilizacja na pozostałych meczach. Wtedy też były filmy motywacyjne, które miały pobudzić zespół. Jak zwykle na wysokości zadania stanęli kibice, którzy wspierali licznie i głośno drużynę. Teraz będzie tak samo. Mam nadzieję jednak, że do tego jednego wózka, na którym wszyscy widzewiacy jadą, wsiądą też piłkarze. Każdy kibic wolałby, żeby Widzew, jakkolwiek grający i zarządzany, ale prześlizgnął się do pierwszej ligi.
Jeśli chodzi o wspomnianą rozmowę Martyny Pajączek w radiu, kibice zarzucali, że mówiła o braku kontaktów z innymi trenerami, choć ci sami to potwierdzali.
Dwa razy słuchałem tej rozmowy i jakkolwiek rozumiem kibiców, tak też można było to chyba interpretować inaczej – wybroniłaby się, nie było tam jasnego zaprzeczenia dotyczącego Bartoszka, zaś rozmowy z Ojrzyńskim zostały potwierdzone. Nie była to dla mnie na pewno ta najbardziej niepokojąca wypowiedź.
To co cię bardziej zaniepokoiło w rozmowie prezes Pajączek?
Właściwie to sam fakt, że była tak potrzebna. Ogromna liczba pytań, jaka przychodziła do głowy czy przewijała się w komentarzach pokazuje, że nie wszystko w Widzewie działa. Z komunikacją włącznie, skoro na tak wiele pytań kibice nie znali odpowiedzi. Można przyczepić się do kilku rzeczy: nie ma premii dla zawodników za wygrane mecze, a są wysokie podstawy. Zrzucanie braku nowych sponsorów na pandemię, choć przecież od lata ubiegłego roku do marca jej przecież nie było. Mało konkretów, dużo lania wody.
Pocieszające z jednej strony było to, że klubowa kasa nie świeci pustkami, nie mamy długów. Natomiast padło stwierdzenie: co mamy, to wydajemy. Nie wiem czy Widzew powinien aż tyle wydawać. Wiem, że postawiono na jedną kartę – awans. Taka była też presja środowiska: skoro nie udało się w zeszłym sezonie, to teraz trzeba awansować za wszelką cenę. Pomysł słuszny, ale czy aż tyle pieniędzy powinna kosztować jego realizacja? Ile dokładnie, wciąż nie wiadomo. Nadal czekamy na raport finansowy, dopiero po nim będziemy mogli w pełni ocenić rok prezesury pani Pajączek.
Teraz możemy to zrobić po działaniach klubu, które widać gołym okiem bez znajomości stosunki jakości do ceny, jak na przykład nowa sekcja e-sportu, a także patrząc na tabelę. Tu póki co nie ma tragedii, choć jak gra zespół zmontowany za te pieniądze, każdy widzi. Moim zdaniem największym grzechem drużyny jest zadowalanie się małymi rzeczami. Po wygranej z juniorami Lecha odmieniano słowo „charakter” przez wszystkie przypadki. Nawet w trakcie meczów można zauważyć samozadowolenie z nawet minimalnie korzystnego wyniku.
W 2020 roku Widzew na prowadzeniu był kilkukrotnie, a tylko raz udało się to prowadzenie podwyższyć. Natomiast SZEŚĆ razy prowadząc stracił bramkę. Potrafię sobie wyobrazić taki scenariusz z GKS: Widzew obejmuje prowadzenie i grając pseudomądrze oddaje inicjatywę, a to obraca się przeciwko łodzianom. Jak w meczach z Pogonią, Olimpią Elbląg, Legionovią… Dopiero jak Widzew przegrywa, potrafi się zmobilizować, czego symbolem wspomniany mecz z Lechem czy nawet mały zryw w Polkowicach przy 1:4. Dlaczego zespół musi czekać do momentu, kiedy trzeba gonić, żeby zacząć grać? I przestaje grać, gdy wygrywa?
Bartłomiej Derdzikowski z “Gazety Wyborczej” nazwał piłkarzy leniami. Ostro, ale czasem można odnieść właśnie takie wrażenie. Za sprowadzaniem doświadczonych piłkarzy szła myśl, że to będą gracze radzący sobie z presją. To może radzą sobie aż za dobrze? Może za mało na nich działa bodźców. Mają spokój, ale za mało motywacji, chęci udowodnienia czegoś wszystkim. Najgorzej to wyglądało przecież, gdy Widzew grał bez kibiców. Fani są trochę takim batem. Mam wrażenie, że Marcin Kaczmarek ma do zaoferowania tylko marchewkę. Jego Widzew notorycznie potrafi po niezłej pierwszej połowie wyjść na drugą z mentalnością sytych kotów.
Czy twoim zdaniem problemem może być przygotowanie fizyczne?
To jest najłatwiejsza przyczyna, taka dyżurna. Jak ktoś tak mówi, od razu mam przed oczami Kazka Węgrzyna, który widząc słabszą drużynę potrafi często sprowadzić jej formę do złego przygotowania fizycznego. Z tego co wiem, parametry i wszystkie wyniki fizyczne wyglądają w miarę dobrze. Ale niektórzy faktycznie coś stracili. Patrzę na Bartka Poczobuta, który jesienią potrafił jeździć, walczyć, być szybszym od rywali. Teraz z Elaną chociażby klepano go niemiłosiernie, objeżdżano. Obok w środku jest Mateusz Możdżeń, też techniczny zawodnik, który raczej nie podostrzy, nie pobudzi drużyny do wzmożonej walki. W tym środku jest za kluchowato. Franciszek Smuda o zmotywowanych rywalach Widzewa mówił, że grają, jakby napili się krwi. Widzew wygląda jakby pił melisę.
Kto cię najbardziej personalnie rozczarowuje w tej drużynie?
W ostatnich meczach Możdżeń. Miał być wiosną zawodnikiem, który pociągnie to wszystko. Przychodził lekko nieprzygotowany fizycznie, ale mówiło się, że jak przepracuje zimę, to będzie kozakiem w drugoligowych warunkach. I faktycznie, ma przebłyski i duży potencjał, ale zbyt rzadko go pokazuje. Już jak był w Stanie Futbolu podczas przerwy pandemicznej i mówił, że nie miałby nic przeciwko, żeby liga się zakończyła – brzmiało to mało widzewsko. Mało ambitnie, bez charakteru. I ja wiem, że sloganem o widzewskim charakterze posługuje się każdy za łatwo, wyciera sobie nim buzię, ale coś tu nie gra.
Nie można moim zdaniem zarzucić nic napastnikom, bo Wolsztyński z Robakiem są jednymi z niewielu piłkarzy, na których można liczyć i nie da się kwestionować ich zaangażowania. Nie zawodzi Gutowski. Trochę słabszy okres ma Wojtek Pawłowski, słaba jest obrona – ale tu można powiedzieć, że cała.
Winna problemów na finiszu jest polityka transferowa?
Po wydarzeniach ostatnich dni zrobiłem sondę na Twitterze, w której wzięło udział prawie 400 osób. Pytanie brzmiało: kto kogo powinien wybierać, czy Rafał Pawlak trenera, czy klub następcę Pawlaka. Za drugą opcją opowiedziało się 95% kibiców. Rafał Pawlak najpierw chciał pomagać za darmo, później się okazało, że dostawał jakieś premie – i tak sobie jest. Natomiast zwłaszcza transfery zimowe nie rzucają na kolana. Ojamaa nie zastąpił Przemysława Kity. Hubert Wołąkiewicz nie jest stoperem, który podniósł poziom gry. Dużo lepsze są transfery letnie, Robaka czy Kity, choć ten drugi to jeszcze transfer Masłowskiego. Poczobut z jesieni, Pawłowski z jesieni, Kosakiewicz z jesieni – to wszystko się broniło i nawet zimą nie spodziewałem się wielu transferów, bo nie czułem takiej potrzeby. Ale teraz okazuje się, że ławka jest krótka, a rezerwowi nie wnoszą wiele do zespołu.
Tylko myślę, że trzeba pamiętać, że jak na II ligę to i tak Widzew ma kadrowy komfort.
Jeśli porównamy do innych drugoligowców, na pewno tak. Ale patrząc na sam Widzew to nie widać kogoś, kto wchodzi z ławki i można o nim powiedzieć, że bije się o skład. Mateusz Możdżeń może grać któryś mecz z kolei słabiej, a i tak wiadomo, że zagra. Podobnie Łukasz Kosakiewicz. Kosakiewicz miał ślub w dniu poprzedzającym mecz, a i tak następnego dnia zagrał, bo Łukasz Turzyniecki to jednak nie ta półka. Daniel Mąka po kontuzji to też nie to samo. Mówi się, że kontuzje Kity i Nowaka dużo utrudniły, no ale dla Widzewa to nie może być wytłumaczeniem.
Mówimy o wydanych dużych pieniądzach, a rozpatrujemy czy Widzew ma komfort kadrowy. Tu jest problem.
Zobaczymy jakie były wydatki w 2019 roku. Pamiętam jak się wszyscy oburzali, gdy poziom wydatków w 2018 sięgnął 13.5 miliona za czasów Przemysława Klementowskiego. Z tym, że Klementowski zostawił po dwóch latach 5 milionów zysku. Takich pieniędzy obecnie Widzew nie ma, ta górka finansowa została zniwelowana może do małego pagórka. Mamy tak naprawdę dziesiąty lipca, a nie wiemy ile kosztowała ta drużyna, która została zbudowana. Ile Widzew ma pieniędzy, z iloma będzie budował skład, gdzie widać przecież, że obecny nie spełnia oczekiwań. Finanse wciąż oparte są raczej na karnetach i na tym, że są kibice. Gdyby się okazało, że kibiców braknie, że przyszedł odpływ, mogłoby się okazać, że pływamy bez majtek.
Co by się stało gdyby Widzew jednak nie awansował?
To samo co rok temu pewnie już nie. Wtedy udało się odbudować optymizm kibiców sprowadzeniem Robaka, jednego z niewielu idoli z prawdziwego zdarzenia w XXI wieku dla kibiców Widzewa. Martyna Pajączek musiałaby chyba ściągnąć Stefano Napoleoniego, by coś podobnego w przypadku braku awansu wywołać. Zespół pewnie byłby budowany inaczej, na większej liczbie piłkarzy głodnych sukcesów. Być może sprzedałoby się mniej karnetów, chociaż trudno wyrokować – kibice Widzewa nie raz mnie zaskoczyli całą Polskę. Nie było awansu w III czy w II lidze, a cały czas Widzew ma pełny stadion.
Brakuje na pewno sezonu, w którym dominacja finansowa Widzewa zostałaby przeniesiona na boisko. W ostatnich czterech latach takowego nie było – dwa razy nie było awansu, raz był rzutem na taśmę w Ostródzie, teraz też jest trudno. Ostatni spokojny awans był jeszcze za czasów Marcina Płuski w IV lidze. Liczę natomiast, że bez względu na rozstrzygnięcie, Widzew znajdzie inwestora. Formuła właścicielska, która obowiązuje obecnie, już się wyczerpała. Właścicielem Widzewa jest Stowarzyszenie, w którego skład wchodzi około 20 osób. Oficjalnie nigdy nie poinformowano, kto tam jest.
Z tego co się dowiadywałem niedawno, miesięczna składka wynosiła 100 złotych, a wpisowe – 5000 zł. Wiemy więc, że strumień pieniężny ze strony właściciela jest bardzo niewielki. Jednocześnie to zamknięte grono, bo aby tam wejść, trzeba być zaakceptowanym przez znaczną część tego grona. Mam dla nich szacunek, bo w trudnej chwili wsparli Widzew – choć bardzo wielu osób odpowiadających za reaktywację klubu już tam nie ma, jak choćby Marcina Ferdzyna, Rafała Krakusa, Przemysława Klementowskiego, Tomasza Figlewicza, Rafała Markwanta czy Grzegorza Waraneckiego.
Ryba psuje się od głowy. Narzeka się na piłkarzy, trenerów, prezesów, a oni wszyscy na przestrzeni kilku lat z roku na rok się diametralnie zmieniali. Skład szatni – całkowicie inny. Trenerzy? Minimum dwóch na sezon. Prezesi zmieniali się jak rękawiczki. Dyrektorzy sportowi raz są, raz ich nie ma. Zmieniła się nawet sekretarka. Nie zmieniły się tylko dwie rzeczy: właściciel i kibice. Wątpię, by ci drudzy byli problemem.
Bartek, jak typujesz mecz z GKS-em?
Jak zawsze będę ściskał kciuki i wierzył, choć ta wiara nie ma solidnych fundamentów. Po restarcie tylko dwie drużyny w lidze są gorsze od zespołu Marcina Kaczmarka: Gryf i Resovia. Widzę potencjał w tym zespole, ale jest on niewykorzystywany. Nawet optymistom trudno przed tym meczem widzieć szklankę do połowy pełną. Może to wszystko, co dzieje się w ostatnim czasie sprawi, że zadziała trochę syndrom oblężonej twierdzy? Zawodnicy wygwizdani, trener na wylocie – ta grupa ma coś do udowodnienia, ma powody do sportowej i ludzkiej złości. W niej upatruję szansę.
***
Jakie są twoim zdaniem bolączki Widzewa?
ŁUKASZ KARPIAK (WIDZEWTOMY.NET): Obrona, która w zeszłej rundzie była najsilniejszą formacją RTS. Niezależnie kto tam występuje, popełnia błędy. Strzelamy trzy gole na wyjeździe, a i tak przegrywamy. Wojtek Pawłowski też jest z dala od formy, którą prezentował na jesień, a kiedy swoimi interwencjami potrafił czasem wybronić mecz. Większych błędów nie robi, ale nie robi czegoś ekstra, co robił w ostatniej rundzie.
Czy problemem Widzewa jest przygotowanie fizyczne? Ostatnio trochę było takich spekulacji.
Ciekawe zdanie powiedział ostatnio Tomek Wełna w RadioWidzew. Trener Pogoni Siedlce podczas meczu z Widzewem powiedział piłkarzom, że w pierwszej połowie mają dać się Widzewowi wyszumieć, a w drugiej, kiedy Widzew opadnie z sił, zaatakować. Dokładnie to się stało. W pierwszej połowie Widzew wyglądał nieźle, Henrik Ojamaa rozegrał chyba najlepsze 45 minut odkąd jest w Widzewie, a w drugiej połowie zobaczyliśmy zupełnie inny zespół.
Wiadomo, była przerwa pandemiczna, ale nie można tym tłumaczyć Widzewa – bo dlaczego u rywali tej przerwy tak nie widać? Zwracają uwagę choćby starty do piłki, które zazwyczaj przegrywamy. Ciężko powiedzieć co dokładnie zawiodło.
Kto jest dla ciebie największym rozczarowaniem w Widzewie?
Mateusz Możdżeń. Przychodził jako piłkarz, który miał uporządkować grę w środku pola. Faktycznie na początku dał impuls, gra lepiej się układała. Teraz jednak gra mam wrażenie bardzo asekuracyjnie, w ofensywie daje niewiele.
Jak postrzegasz grę Tanżyny i Robaka, którzy według wielu trzymali formacje defensywne i ataku?
Po Marcinie najbardziej widać sportową złość. Może jeszcze tak po Rafale Wolsztyńskim. Na pewno są to piłkarze, którzy walczą, motywują, podpowiadają kolegom. Natomiast Daniel – dostosowuje się do całej linii obrony, popełnia błędy, natomiast też trudno mieć zarzut do jego cech wolicjonalnych. To błędy w ustawieniu, wyprowadzeniu piłki.
Natomiast największym zaskoczeniem in plus jest Konrad Gutowski, który w ostatnich spotkaniach był chyba najjaśniejszym punktem Widzewa. Próbuje dryblować, dogrywać, brać na siebie ciężar gry. Miał nierówną formę wiosną, a teraz jest piłkarzem wyróżniającym się, potrafiącym zaskoczyć rywali. Moim zdaniem wybija się nad zespół. I to cieszy, bo oznacza, że skoro Konrad odpalił, to może inni też się obudzą.
Byłeś za tym, by Widzew sprowadził trenerskiej strażaka, czy jednak żeby Kaczmarek dokończył misję?
“In Kaczmarek we trust”. Od początku reaktywacji nie mieliśmy sytuacji, w której trener przepracowałby cały sezon. Zawsze przynajmniej jedna zmiana. I moim zdaniem to błąd. Rozmywa się odpowiedzialność. Kaczmarek powinien dostać szansę wyprowadzenia tego zespołu z kryzysu, a jeśli się nie uda, dopiero podjąć decyzję. Na ten moment jest mobilizacja: piłkarze są murem za trenerem, gdzieś wiara kibiców też jest skupiona na tym, by im pomóc w tych ostatnich meczach. Pojawiła się akcja “My Wierzymy” na portalu WidzewToMy, gdzie kibice starają się zmotywować do tego ostatniego wysiłku. Na finiszu dajemy pełne poparcie, krytykę wyciszamy wszystkie ręce na pokład, w imię wyższego dobra – sezon rozliczy się po zakończeniu gier.
Niemniej jest wyraźny regres w grze w porównaniu do jesieni.
Jesienią mieliśmy Przemka Kitę, który idealnie pasował do taktyki trenera Kaczmarka i fajnie uzupełniał się z Robakiem. Rozumieli się dobrze nawet poza boiskiem. Ta układanka się rozpadła, potem uraz Krystiana Nowaka, który miał być partnerem Daniela Tanżyny – przez to trener Kaczmarek musi zmieniać personalia w składzie, a także drastycznie zmieniać taktykę. Zawsze pierwszym winnym czyni się trenera, ale nie oszukujmy się – piłkarze też muszą patrzeć na siebie. Błędy są po obu stronach.
Najbardziej bolesna dla ciebie porażka Widzewa ostatnich tygodni?
Z Legionovią. Trzy dni wyglądałem potem jak zombie. Nawet małżonka się śmiała, że ciężko się ze mną dogadać. Po tym meczu człowiek miał wszystkiego dosyć. I co gorsza, nie tylko porażka zabolała, ale też jej styl w meczu z zespołem de facto zdegradowanym.
Jak miałbyś przewidzieć obraz meczu z GKS-em, to jak byś to widział?
Widzew pierwszy raz w tym sezonie będzie mógł zagrać z kontry, w czym upatruję szansy. Nie musi ruszać na przeciwnika, może czekać na ruch GKS. Remis będzie dla Widzewa dobry, przewaga utrzymana. GKS nie ma później łatwego terminarza. Wygrali spotkanie z Elaną ostatnio, ale to też jest zespół mający swoje problemy, z Elaną też nie zdominowali rywala. Na pewno spotykają się dwie drużyny, na których ciąży spora presja.
Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice SK 1964, portal “GieKSa.pl”): Myślę, że nie skłamię, jak powiem, że większość kibiców czuję podekscytowanie, ale tę ekscytację próbuje stłamsić. Chyba przez to, że wiele ważnych meczów we wcześniejszych latach spektakularnie przegrywaliśmy. Każdy czeka więc na ten mecz, ale w duchu dodaje: będą jeszcze inne ważne mecze. Emocje buzują, ale nie chcesz ich uzewnętrzniać, upubliczniać, żeby znowu się nie rozczarować.
Ostatnio GKS też ma obniżkę formę. Z czego ona twoim zdaniem wynika?
Trudno mi to określić – czy kwestia taktyczna, przygotowania fizycznego, czy dyspozycji dnia. Powiedziałbym, że to nie jest jakaś katastrofalna obniżka, o jakiej mogą mówić kibice Resovii czy Widzewa. Mimo wszystko GKS jest w czołówce. Bije się o bezpośredni awans.