Reklama

Panu Sirkowi to już chyba podziękujemy

redakcja

Autor:redakcja

10 lipca 2020, 21:06 • 4 min czytania 4 komentarze

Pamiętacie, jak Cezary Kulesza nie chciał za wszelką cenę przyznać, że wtopił sporo siana na sprowadzeniu Ognjena Mudrinskiego, więc wymyślił sobie śmiałą teorię, iż w ten sposób wypromował Patryka Klimalę? Prezes Jagiellonii w wywiadzie wił się jak piskorz, w końcu palnął coś bez większego ładu, ale na potrzeby tego tekstu uznajmy może, że coś w tym było. Po kiego? Ano dlatego, że tylko w ten sposób można powiedzieć cokolwiek miłego o transferze Roka Sirka do Zagłębia Lubin. Słoweniec przyczynił się do wypromowania Bartosza Białka. A sam na boisku promuje co najwyżej akcję „ty też możesz zagrać w Ekstraklasie”. 

Panu Sirkowi to już chyba podziękujemy

Martin Sevela najprawdopodobniej uznał, że pozostałe do końca sezonu mecze wykorzysta na sprawdzanie przydatności do drużyny poszczególnych graczy. Sirka widzieliśmy w pierwszym składzie już tydzień temu w Bełchatowie. Nic wielkiego nie pokazał, ale drużyna wygrała z Rakowem, więc też powodów do bury nie było. Oczywiście chciałoby się, żeby napastnik strzelił bramkę, wypracował ją lub chociaż stwarzał spore zagrożenie, no ale wiadomo – nie można wymagać zbyt wiele.

Najlepszy gracz Wisły

Jednak w trakcie dzisiejszego meczu z Wisłą Płock łapaliśmy się za głowę, widząc, co odwala ten gość. Nie dość, że niweczył wysiłek kolegów z drużyny wtedy, gdy ci posyłali do niego piłkę (na przykład nie trafiając w nią dobrze kilka metrów przed bramką), to jeszcze spartolił wtedy, gdy jeden z partnerów przytomnie uznał, że nie ma sensu go szukać.

Jak to możliwe? Tak, że Filip Starzyński zaskoczył z rzutu wolnego Krzysztofa Kamińskiego, ale bramka nie została uznana, bo jeszcze zanim piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki, sędzia odgwizdał faul Sirka. Kuriozalna sytuacja, bo zachowanie napastnika nie miało żadnego wpływu na tor lotu piłki czy jej widoczność, a jednak powtórki wyjaśniły, że chłop dał arbitrowi podstawy, by zagwizdać. Nie jakieś super mocne, sami mamy wątpliwości (tym bardziej, że Lasyk był dziś przeciętny), ale jednak – gol nie został uznany.

Czyli sam nie strzeli i innym też nie pozwoli! Co za as. 0 goli, 0 asyst, 0 kluczowych podań w 13 występach w tym sezonie ligowym (łącznie ponad 400 minut). Turysta. A nie, sorry. Walnął dwie w Pucharze Polski Stilonowi Gorzów z IV ligi. Chyba przez przypadek zdefiniował swój poziom.

Reklama

Reszta?

No dobra, skupiliśmy się na Sirku, bo nas zirytował, ale nie tylko jego przetestował dziś Martin Sevela. To może od tyłu. W bramce zobaczyliśmy 17-letniego Kacpra Bieszczada. Przy golu Szwocha większych szans nie miał, raz trochę zakręcił się, gdy przyatakował go Furman, ale na szczęście młodziaka zawodnik Wisły strzelił niecelnie. Coś tam wybronił, choćby strzał Sheridana, więc plusik możemy przy nim postawić.

Kolejną szansę dostał też Dominik Jończy i może podsumujmy to tak – zagrał cztery razy lepiej niż w Gdyni. Nie znaczy to, że dobrze, bo wtedy dostał jedynkę. Pakulski w środku pola, który wcześniej łącznie nazbierał 54 minuty w tym sezonie? Słabiutko. Nie pomógł w rozgrywaniu, był nerwowy w polu karnym, a i przy golu Szwoch nawinął go jak ostatniego naiwniaka. Na spory plus zapracował za to Patyk Szysz, który ostatnio grał mniej niż choćby na początku sezonu. Był najaktywniejszym graczem Zagłębia, sprawiał problemy, a raz gdy wychodził na czystą pozycję, podciął go Garcia, czego nie zagwizdał Lasyk. Debiutujący Jakub Sypek nie zapisał się w naszej pamięci po wejściu na boisku z ławki.

Nafciarze złapali serię

Zagłębie w takim zestawieniu personalnym nie było sobą, nie pomagał też fakt, że Sevela w trakcie meczu kombinował z ustawieniem na boisku. Wiśle Płock chwała za to, że potrafiła to wykorzystać. Miała w Lubinie rachunki do wyrównania, bo przecież jej ostatnia wizyta na tym stadionie skończyła się oklepem 0-5. Już w pierwszej połowie kapitalną okazję po dograniu Tomasika miał Sheridan, piłka wylądowała na głowie niepilnowanego napastnika kilka metrów od bramki. Spartolił. Lekkim odkupieniem win była sytuacja z 49. minuty, gdy Irlandczyk wyłożył futbolówkę do Szwocha, a ten – jak już wspomnieliśmy – zrobił swoje.

Skromna wygrana, ale zawsze. Nafciarze, którym przez chwilę w oczy zajrzało widmo walki o utrzymanie, po cichu wygrali trzeci mecz z rzędu. Mogą jeszcze powalczyć o wygranie grupy spadkowej. Prestiż to co prawda ograniczony, ale jak się nie ma, co się lubi…

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
7
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
2
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Komentarze

4 komentarze

Loading...