Reklama

Żurkowski zaczął łapać minuty. Są powody do optymizmu?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

09 lipca 2020, 16:43 • 8 min czytania 9 komentarzy

10 minut gry w lidze – tyle czasu otrzymał Szymon Żurkowski od trenera Fiorentiny przed wypożyczeniem do Empoli. Wydawało się, że gorzej być nie może, zwłaszcza po przejściu do klubu występującego w Serie B. A jednak. Przed przerwą w rozgrywkach środkowy pomocnik nie rozegrał w barwach drugoligowca ani jednego ligowego spotkania. Na szczęście ostatnio sytuacja się zmieniła i Żurkowski już dwa razy wybiegł na boisko w wyjściowym składzie Empoli. Jednak jest jeszcze za wcześnie na odkorkowywanie szampanów, bo wokół przyszłości pomocnika w świecie calcio wciąż krąży wiele znaków zapytania.

Żurkowski zaczął łapać minuty. Są powody do optymizmu?

Z deszczu pod rynnę

– Wypożyczenie to była wspólna decyzja – mówił nam jeszcze w styczniu Jarosław Kołakowski, agent byłego młodzieżowego reprezentanta Polski. – Szymon kilka razy był blisko wejścia do grania, w dwóch meczach krótko wystąpił. Potem zabrakło szczęścia. Trener widział go, a jednak czegoś w ostatnich meczach brakowało. Klub jednak nadal bardzo liczy na Żurkowskiego, ludzie ze sztabu szkoleniowego widzą w nim duży talent. Natomiast w sytuacji jaka jest, dobrym rozwiązaniem jest pójście do innego klubu. Gdzie pogra i przy okazji podszkoli język włoski, bo to też ważne. Musi się tam dobrze odnajdywać. Jest we Włoszech dopiero od pół roku. Praktycznie dla każdego zawodnika, nie tylko polskiego, pierwsze pół roku za granicą – szczególnie we Włoszech – jest bardzo trudne.

„Szymon musi walczyć o pozycję w zespole. Jaki system gry by nie był stosowany przez trenera, Szymon musi przekonać go o swojej przydatności”

Jarosław Kołakowski

Agent dodał też: – Były inne możliwości, również poza Włochami, ale znam ludzi i ten klub. Miasto jest pół godziny drogi samochodem z Florencji, więc Szymon nie będzie nawet zmieniał mieszkania. Empoli współpracuje z Fiorentiną, więc zawodnicy mogą być obserwowani. Cały czas jest też dostęp do sztabu medycznego i szkoleniowego we Florencji. Było bardzo dużo „za”.

Z pozoru wszystko składało się więc w spójną całość. Jednak w praktyce wypożyczenie Żurkowskiego długo wyglądało na kompletny niewypał. Siedem meczów z rzędu na ławce rezerwowych w klubie z zaplecza włoskiej ekstraklasy. Lekcja pokory, ale i wyraźny sygnał, jak we Włoszech oceniono możliwości byłego zawodnika Górnika Zabrze.

Reklama

Szymon Żurkowski w barwach Fiorentiny.

Problematyczna stała się przede wszystkim sytuacja wewnątrz Empoli. Ekipa ze Stadio Carlo Castellani w sezonie 2018/19 spadła z Serie A, zresztą przegrywając bój o utrzymanie między innymi z Fiorentiną. I jak to zwykle bywa u spadkowiczów – pojawiła się presja, by jak najszybciej powrócić na najwyższy poziom rozgrywek. Presja, która pociągnęła za sobą kadrowe przetasowania oraz zmianę trenera. Pasquale Marino przejął zespół z rąk Roberto Muzziego właściwie w tym samym czasie, gdy dopinane było wypożyczenie Żurkowskiego. Nowy szkoleniowiec przyklepał ten ruch, ale też nie ma wątpliwości, że nie był to jego autorski pomysł, co wyjściowej pozycji polskiego pomocnika w nowym klubie z całą pewnością nie poprawiło.

Po 21. ligowej kolejce Serie B – czyli w momencie, gdy Szymon trafił do toskańskiej ekipy – Empoli zajmowało katastrofalną, szesnastą pozycję w lidze. Jak na zespół celujący w awans – tragiczny wynik.

Marino przyniósł ze sobą do klubu swój ulubiony styl gry, oparty na formacji 4-3-3. Nie znalazł w tej układance miejsca dla Polaka. I dobrze na tym wyszedł. Po jego przyjściu Empoli wygrało cztery ligowe mecze z rzędu i przypomniało wszystkim o swoich wielkich ambicjach. Środek pola obsadził tercet: Davide Frattesi – Samuele Ricci – Liam Henderson. Przed Żurkowskiego w kolejce do gry wskoczyli także Leo Stulac oraz Filippo Bandinelli. Polak na ławkę rezerwowych łapał się tylko dlatego, że we Włoszech przepisy dopuszczają umieszczenie na niej aż jedenastu piłkarzy. W innym przypadku pewnie zasiadałby po prostu na trybunach.

Po przerwie spowodowanej pandemią coś się jednak zmieniło.

Reklama

Powrót do świata żywych

Najpierw Żurkowski pojawił się na boisku w starciu ze Spezią, Marino dał mu nieco ponad dwadzieścia minut. Był to debiut Szymona. W podobnym wymiarze czasowym polski pomocnik wystąpił także przeciwko Benevento. Aż wreszcie w dwóch ostatnich ligowych spotkaniach były piłkarz Górnika wskoczył już do wyjściowej jedenastki Empoli. Najpierw od dechy do dechy wystąpił przeciwko Pescarze, potem – znów w pełnym wymiarze czasowym – zagrał w starciu Venezią. Zwłaszcza ten ostatni mecz trzeba podkreślić, ponieważ Empoli przerwało tam passę trzech meczów bez zwycięstwa po wznowieniu rozgrywek. Portale związane z Fiorentiną odtrąbiły już sukces.

Jak to wygląda w statystykach (dane: InStat)?
  • Żurkowski notował bardzo wysoką celność podań: 95% z Pescarą, 90% z Venezią.
  • Bardzo solidnie prezentował się w defensywnych akcjach. 63% wygranych pojedynków w obronie z Pescarą, 67% z Venezią.
  • Najczęściej w zespole wchodził w dwóch ostatnich meczach w dryblingi i wdał się w największą liczbę pojedynków w fazie ataku.
  • Żurkowski był jednocześnie najczęściej faulowanym i najczęściej faulującym zawodnikiem w Empoli.
  • Szymon najczęściej w zespole uciekał się do odbiorów wślizgiem, zwykle był skuteczny.

Całkiem niezłe dane. Można z nich wyczytać, że Żurkowski w Empoli wbrew pozorom nie jest zawodnikiem przeznaczonym tylko do noszenia fortepianu. Nie bez kozery obserwatorzy doceniają jego umiejętności techniczne.

– Po zakończeniu lockdownu Żurkowski dostał kilka okazji do pokazania swoich możliwości. Za każdym razem demonstrował dużą jakość – pisze Alessio Cocchi, dziennikarz zajmujące się Empoli. – Trener Marino mówił, że wcześniej nie mógł stawiać na polskiego pomocnika, bo ten był nieprzygotowany do gry. Ale po wznowieniu treningów Marino odkrył miłą niespodziankę, czyli świetną formę Żurkowskiego. Widać na boisku, że piłkarz się odrodził. (…) W kręgach zbliżonych do Fiorentiny mówiło się, że klub może latem szukać kupca na Żurkowskiego, ale w tej chwili sytuacja jest inna. Niewykluczone jednak, że po sezonie działacze Fiorentiny i Empoli ponownie zasiądą do stołu, by przedłużyć wypożyczenie zawodnika na następny sezon i pozwolić mu na dalszy rozwój. Dziesiątka na plecach Żurkowskiego nie jest przypadkowa. Być może jego kariera potoczy się tak jak w przypadku innego Polaka, który grał dla Empoli.

Trzeba przyznać, że analogia do Piotra Zielińskiego chyba nieco zbyt śmiała i typowa dla włoskich dziennikarzy, znanych ze swoich skłonności do popadania w przesadę. Niemniej, wrażenia swoimi występami Żurkowski pozostawia najwyraźniej bardzo pozytywne.

„Żurkowski? Piękna niespodzianka”

Pasquale Marino (FiorentinaNews)

Najważniejsze dla młodzieżowego reprezentanta kraju są z pewnością słowa trenera: – Kiedy przyszedłem do klubu, Żurkowski miał duże problemy z przygotowaniem fizycznym. Nie dorównywał pod tym względem partnerom. Podczas przerwy poprawił się jednak w tym aspekcie tak bardzo, że zapracował na pierwszy plac – oznajmił Marino po ostatnim meczu z Venezią. Z kolei Tommaso Carmignani, redaktor portalu La Nazione, zwraca uwagę, że Polak ma niezłą technikę i wnosi ożywienie do gry, ale wciąż musi pracować nad przystosowaniem się do występów w formacji 4-3-3. – Przerwa w treningach nie pomogła mu o tyle, że pracując indywidualnie nie mógł rozwijać swojej taktycznej wiedzy – dowodzi Carmignani.

Są to bardzo obiecujące komentarze, lecz z uznawaniem Żurkowskiego za etatowego piłkarza wyjściowej jedenastki Empoli mimo wszystko jeszcze byśmy się wstrzymali. W starciu z Pescarą szkoleniowiec klubu dał odpocząć wszystkim podstawowym środkowym pomocnikom, ponieważ zespół ledwie trzy dni wcześniej grał również w meczu ligowym. Wiele wyjaśni jutrzejsze spotkanie z Frosinone, bardzo ważne w kontekście walki o miejsce w barażach. Przed tym meczem piłkarze Empoli dostali bity tydzień odpoczynku.

Pójść w ślady Dziczka

Zastrzeżenia odnośnie taktycznej wiedzy Żurkowskiego przypominają trochę problemy, z jakimi zmagał się przed paroma miesiącami Patryk Dziczek, który przeszedł dość podobną ścieżkę co kolega z młodzieżówki. Wykupiony przez Lazio, wypożyczony do Salernitany. Na poziomie Serie B bardzo długo grzał ławę.

– Dziczek ma wielki potencjał, ale nadal nie rozumie dynamiki włoskiego futbolu – mówił bez ogródek trener Polaka, Gian Piero Ventura. Musi poznać mentalność naszej ligi. Wiedzieć, co to znaczy zaatakować przeciwnika. Cieszy mnie, że dobrze rozumie język futbolu i nawet bez odpowiedniej znajomości języka włoskiego z łatwością przyswaja różne sytuacje w grze. Uczy się zachowań, których od niego oczekujemy. To młody piłkarz, więc największym błędem byłoby wprowadzenie go do wyjściowej jedenastki zbyt szybko. W jego przypadku niczego nie należy przyspieszać. Kiedy będzie gotowy na grę, dostanie swoją szansę.

Patryk Dziczek.

Sam Dziczek także podkreślał w wywiadach, między innymi na portalu „Łączy nas piłka”, że nadrabianie zaległości w dziedzinie przygotowania taktycznego zajęło mu sporo czasu. Dariusz Dziekanowski wyśmiał potem te opowieści na łamach „Przeglądu Sportowego”. Jednak coś chyba w słowach eks-pomocnika Piasta Gliwice było, bo od grudnia 2019 roku jest on już pewnym punktem swojego zespołu. Salernitana trzyma się ligowej czołówki i ma szanse na promocję do Serie A. Dziczek występuje w każdym meczu.

Zwykle od deski do deski, choć po zakończeniu lockdownu otrzymuje nieco mniej minut niż wcześniej. Ale 29 czerwca zdobył premierowego gola na boiskach Serie B. Wprawdzie z rzutu karnego, lecz jedenastkę też trzeba umieć wykorzystać. – Za dwa lata będzie grał w Serie A. Jest odpowiedzialnym i poważnym piłkarzem. Dobrze mówi już po włosku. W jego grze widać duży potencjał. Może osiągnąć bardzo wysoki poziom, ma odpowiednie możliwości techniczne – zachwalał swojego podopiecznego Ventura. Doświadczony trener ponoć bardzo nalegał na wypożyczenie Dziczka z Lazio. No i widać, że miał na rozwój pomocnika konkretny plan, który bardzo ładnie zrealizować.

US Salernitana 3:3 US Cremonese (gol Dziczka: 2:05).

Podążenie śladami Dziczka i wypracowanie reputacji solidnego zawodnika na poziomie Serbie B to w tej chwili optymistyczny, ale zarazem całkiem realny scenariusz dla Żurkowskiego. Oczywiście życzylibyśmy sobie, by obaj ci zawodnicy radzili sobie na włoskich boiskach w nieco bardziej spektakularnym stylu. Były piłkarz Górnika Zabrze niebawem będzie obchodził 23. urodziny, Dziczek jest od niego zaledwie o rok młodszy. To są zawodnicy, którzy powinni stanowić już bezpośrednie zaplecze dla piłkarzy wyjściowego składu seniorskiej reprezentacji Polski. Tymczasem obaj bliżej kadry znajdowali się najbliżej chyba jeszcze za czasów gry w Ekstraklasie.

Włochy ich trochę zweryfikowały, co tu kryć. Dziczek otrząsnął się jednak po początkowych niepowodzeniach i pomalutku pnie się w kierunku Serie A. Wkrótce się przekonamy, czy Żurkowski również rozwinie skrzydła, czy raczej utonie w marazmie i będzie musiał poszukać szczęścia poza Półwyspem Apenińskim.

fot. FotoPyk, NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Weszło

Komentarze

9 komentarzy

Loading...