Reklama

Pociąg do Europy odjeżdża. Czy Lechia spróbuje go dogonić?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

08 lipca 2020, 10:21 • 6 min czytania 6 komentarzy

Lechia Gdańsk staje przed szansą na drugi z rzędu awans do finału Pucharu Polski. Jeśli jednak przyjrzeć się kadrze biało-zielonych, łatwo zauważyć, że w tym sezonie Piotr Stokowiec dowodzi w dużej mierze inną ekipą niż jeszcze wiosną 2019 roku. Czy gorszą? Patrząc po prostu na personalia – niekoniecznie. Lecz z pewnością nie tak dobrze poukładaną jak ta, która zatriumfowała nad Jagiellonią Białystok na Stadionie Narodowym.

Pociąg do Europy odjeżdża. Czy Lechia spróbuje go dogonić?

Pozbawieni złudzeń w lidze

Gdańszczanie na papierze wciąż mają szanse, żeby powtórzyć sukcesy z poprzednich rozgrywek. Zwycięstwo w pucharze? Pozostały do niego zaledwie dwa kroki. Trzecie miejsce w lidze? Teoretycznie również pozostaje w zasięgu Lechii, choć szanse na podium są już naprawdę iluzoryczne. Wydaje się, że Cracovia odarła już Lechię ze złudzeń o finiszu w czołowej trójce.

Niemniej – na pierwszy rzut oka zjazd, jaki zaliczyła na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy ekipa Stokowca, jest być może niewyraźnie widoczny. Jednak wystarczy rzut oka na podstawowe statystyki, by dostrzec, że układanka szkoleniowca biało-zielonych w wielu punktach się zwyczajnie rozsypała. W poprzednim sezonie ligowym Lechia straciła w Ekstraklasie tylko 38 goli. Obecnie ma na koncie aż 46 straconych bramek, a przecież do zakończenia rozgrywek jeszcze trochę pozostało. W minionych rozgrywkach korzystniej wyglądała również ofensywa gdańszczan. Wtedy Lechia skończyła sezon z dorobkiem 54 trafień. Żeby choć wyrównać ten rezultat w bieżącym sezonie, podopieczni Stokowca musieliby zdobyć dziesięć bramek w trzech ostatnich meczach ligowych.

Realne? No nie. A przecież Lechia 2018/19 to także nie był zespół pozbawiony wad, żaden ideał, do którego nie sposób nawiązać.

Reklama

W obecnie trwającym sezonie nadmorska drużyna punktuje przyzwoicie na tle reszty ligowej stawki. Nie można jej odsądzać od czci i wiary, wszak wciąż ma szanse na awans do europejskich pucharów, w przeciwieństwie do zespołów naprawdę rozczarowujących, takich jak Zagłębie Lubin, Pogoń Szczecin czy Jagiellonia Białystok. Ale liczby nie kłamią. W poprzedniej kampanii ligowej Lechia zgromadziła 67 punktów. W tej chwili ma w dorobku o 15 oczek mniej. Znaczący regres.

Piotr Stokowiec.

Stokowiec przed startem sezonu zapowiadał taktyczną mini-rewolucję. Chciał przestawić Lechię na bardziej ofensywne tory, skończyć z futbolem skoncentrowanym przede wszystkim na utrzymywaniu czystego konta. Tych zmian nie widać jednak nie tylko w statystyce zdobytych goli, ale również w nieco bardziej zaawansowanych danych, które przygotowuje portal EkstraStats. Nie ma tutaj mowy o pechu. Lechia w bieżącym sezonie ligowym oddaje mniej strzałów na bramkę przeciwnika (średnio 11,91) niż w poprzednim (12,35). W sezonie 2018/19 podopieczni Stokowca wykreowali w sumie 85 dogodnych sytuacji bramkowych, w sezonie 2019/20 udało im się jak na razie stworzyć takowych tylko 62. Lechia straszliwie się również pogorszyła jeżeli chodzi o egzekucję stałych fragmentów gry. Poprzedni sezon zakończyła z dorobkiem 21 goli po SFG, teraz ma ich tylko 13. Wynik na poziomie ŁKS-u Łódź.

Jewgienij Baszkirow: “Mój wąs to panegiryk dla dziadka i lat siedemdziesiątych”

Jeszcze gorzej to dla gdańszczan wygląda, gdy przyjrzymy się, ile goli tracą ze stałych fragmentów. W tym sezonie oberwali już w takich okolicznościach 19 razy. Gorzej bronią się przy SFG tylko ŁKS oraz Arka. A trzeba pamiętać, że znakomity sezon w bramce Lechii rozgrywka Dusan Kuciak i gdyby nie jego popisy między słupkami, z gdańszczanami byłoby jeszcze bardziej krucho. Golkiper obronił już w tym sezonie 111 strzałów. Wśród zespołów z grupy mistrzowskiej jedynie Matus Putnocky miał więcej okazji do wykazania się refleksem, ale bramkarz Śląska Wrocław notuje nieco gorszą skuteczność (76,3%) niż Kuciak (77,6%).

Reklama

Widać jak na dłoni, że zespół Stokowca ma kłopoty na wielu płaszczyznach. A w pucharze na pomoc Kuciaka nie ma raczej co liczyć, bo w tych rozgrywkach golkiperem numer jeden był jak dotąd Zlatan Alomerović.

Bohaterowie z Narodowego

Po części można trenera Lechii naturalnie usprawiedliwić przetasowaniami w kadrze zespołu, których było sporo. Zwłaszcza w zimowym okienku transferowym. Przypomnijmy sobie skład, który 2 maja 2019 roku pokonał Jagiellonię Białystok na Narodowym. Na czerwono oznaczyliśmy piłkarzy, których już w Gdańsku nie ma.

  • Zlatan Alomerović
  • Filip Mladenović, Błażej Augustyn, Michał Nalepa, Joao Nunes
  • Daniel Łukasik, Jarosław Kubicki, Tomasz Makowski
  • Konrad Michalak, Flavio Paixao, Lukas Haraslin
  • ławka: Dusan Kuciak, Karol Fila, Steven Vitoria, Patryk Lipski, Michał Mak, Artur Sobiech, Mateusz Żukowski

Drużynę opuściło jeszcze paru innych zawodników, którzy w  poprzednim sezonie złapali trochę minut w biało-zielonych barwach. Rafał Wolski, Paweł Stolarski, Adam Chrzanowski, Mateusz Lewandowski, Ariel Borysiuk, Sławomir Peszko. Całkiem długa ta wyliczanka. Oczywiście część z tych zawodników została pożegnana bez najmniejszego żalu, ale nie sposób nie dostrzec, że defensywa Lechii względem poprzedniego sezonu została już rozmontowana niemal w całości. Przede wszystkim dotkliwy dla Stokowca jest fakt, że rozbito dwa fundamentalne dla Lechii duety. Błażeja Augustyna z Michałem Nalepą i Daniela Łukasika z Jarosławem Kubickim.

Z drugiej strony, szkoleniowiec Lechii wciąż ma kim grać. Łukasz Zwoliński po dziesięciu meczach ligowych ma na swoim koncie siedem goli. To tyle samo, ile Artur Sobiech zgromadził przez cały poprzedni sezon. Jaroslav Mihalik gorszym piłkarzem od Konrada Michalaka na pewno nie jest, Rafał Pietrzak to przyzwoita alternatywa dla Mladenovicia. Zresztą Serb pożegnał się z klubem dopiero niedawno.

Kadra Lechii wciąż jest całkiem mocna. A jednak poziom gry runął na łeb, na szyję.

Piotr Stokowiec.

Oczywiście wszystkie te rozkminy będzie można spalić w piecu, jeśli Lechia pokona dzisiaj Lecha Poznań, a potem w finale Pucharu Polski zwycięży nad Cracovią. Ale nie ma wątpliwości, że faworytem dzisiejszego spotkania jest Kolejorz. Wystarczy sobie przypomnieć poprzednią konfrontację tych dwóch ekip. Dusan Kuciak w lutym wyczyniał przy Bułgarskiej takie cuda w bramce, że piątki sklejali z nim nawet zszokowani piłkarze Lecha, ale nawet heroiczna postawa golkipera nie uchroniła biało-zielonych przed porażką 0:2. Statystyki z tamtego meczu są porażające. Lech oddał 42 uderzenia w kierunku bramki, z czego 14 celnych. Miał 19 rzutów rożnych. Wymienił przeszło 500 podań i osiągnął ponad 70% posiadania piłki.

Łukasz Zwoliński: “Luz i pewność siebie. Wracam z podniesioną głową”

Jasne, Lechia długo grała wtedy w osłabieniu, ale mimo wszystko ta skala dominacji robi wrażenie. Zresztą gdańszczanie generalnie w stolicy Wielkopolski radzą sobie marnie. Odnieśli ledwie jedno zwycięstwo w piętnastu ostatnich wyjazdowych starciach z Lechem.

– W tamtym sezonie wszystkie mecze graliśmy na wyjeździe, a nie przeszkodziło nam to w zdobyciu pucharu – zarzekał się Piotr Stokowiec podczas konferencji prasowej (cytat: trójmiasto.pl). – Dlatego i teraz nie robimy z tego przeszkody. Musimy wznieść się na swoje wyżyny, zagrać dobry mecz, być skuteczni, bo przeciwnik jest z najwyższej półki. Jednak nie koncentrujemy się na silnych stronach Lecha, a tych słabszych. To tacy sami ludzie jak my. Nikt nie stoi na straconej pozycji. Chodzi o to, by w ciągu 90 czy 120 minut, być lepszym, w tym właśnie czasie pokazać wyższość nad rywalem.

Czy Lechia ponownie objawi swoje najpiękniejsze oblicze i zdoła dziś pokazać wyższość nad Lechem?

Łatwo nie będzie. Jeśli się nie uda, to pociąg pędzący do europejskich pucharów chyba już definitywnie w tym sezonie gdańszczanom ucieknie, bo nawet na czwarte miejsce w lidze trudno im będzie się wdrapać, a przecież ta pozycja niekoniecznie musi gwarantować możliwość gry w Lidze Europy. A to – przy wszystkich organizacyjno-finansowych zawirowaniach w klubie, które przeszkodziły Stokowcowi w stabilnej przebudowie drużyny – będzie trzeba potraktować jako rozczarowanie.

fot. FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

6 komentarzy

Loading...