Reklama

Walczysz cały sezon, a w kluczowym momencie obrońca wykonuje samobójczy strzał życia

redakcja

Autor:redakcja

06 lipca 2020, 23:15 • 4 min czytania 5 komentarzy

Heidenheim to klub bez większych tradycji czy aspiracji. Ot, gra sobie w tej 2. Bundeslidze, pewnego poziomu raczej nie przeskakuje, ma stałą grupę lokalnych fanów, nie pcha się na afisz. Dlatego też ich awans byłby taką wielką historią, zwłaszcza, że odbyłby się kosztem HSV. Pierwsza część tej historii była kapitalna – wyprzedzenie na ostatniej prostej piłkarzy z Hamburga to majstersztyk. Drugi epizod też niczego sobie – bezbramkowy remis w Bremie dawał nadzieję, że w barażowym rewanżu Heidenheim sensacyjnie pogrąży kolejny wielki klub, Werder. Niestety, trzecia część rozczarowała.

Walczysz cały sezon, a w kluczowym momencie obrońca wykonuje samobójczy strzał życia

Rozczarowała, bo emocje tak naprawdę skończyły się w trzeciej minucie gry. To właśnie wtedy w tłoku pod bramką Heidenheim najlepiej odnalazł się Norman Theuerkauf, obrońca gospodarzy. Mógłby próbować powtórzyć to zagranie sto, może i dwieście razy – jesteśmy pewni, że nie powtórzyłby tego, co wykonał w dzisiejszym meczu. Lewa noga, zewniaczek, piłka dosłownie zerwała pajęczynkę przy spojeniu bramki. Bramkarz nie miał żadnych szans. Cały sezon idzie na straty, bo akurat twój obrońca wykonuje strzał życia, niestety – do własnej bramki.

Bolesne? Tak, zwłaszcza w tych wspomnianych okolicznościach, gdy nieco prowincjonalne Heidenheim oprawia najpierw HSV, potem Werder.

Ale jeśli ktoś zamierzał rozpaczać nad sympatyczną ekipką, w okolicach 40. minuty był już zapewne wyleczony z sympatii. Otóż przez prawie cały mecz jeden z kibiców walił w patelnię. Serio. Bite 70, może 80 minut walenia w patelnię, przerywanego czasem jakimiś syrenami czy innym uderzaniem o siebie łyżek i widelców. W pewnym momencie liczyliśmy, ze wyjące syreny to prawdziwy alarm, bo wojska NATO postanowiły wymierzyć sprawiedliwość temu gagatkowi, który torturował wszystkich telewidzów.

Przyznajemy jednak – patelnia nie wytrąciła Werderu z rytmu. Goście tak naprawdę powinni zamknąć mecz najdalej po 30. minucie. Poza swojakiem mieli jeszcze doskonałe sytuacje Rashicy i Klaasena. Zwłaszcza strzał tego pierwszego mógł się podobać, w ogóle Rashica po raz kolejny był chyba najmocniejszym punktem Werderu. Gospodarze w pierwszych 45 minutach byli tak stłamszeni, że zdołali oddać jeden strzał, w dodatku niecelny. Ruszyli tak naprawdę dopiero po wyjściu z szatni – być może z werwą, którą dał im 15-minutowy odpoczynek od dźwięków patelni. Pierwsza akcja drugiej połowy – strzał Schimmera, choć o finalizację akcji gospodarze mogli się pokusić jeszcze wcześniej. Trzy minuty później Otto strzelił głową tuż obok słupka.

Plan był jasny – strzelić szybko bramkę, a przez następne 40 minut szukać kolejnej. Nie udało się, więc Heidenheim totalnie stanęło aż do 85. minuty.

Naprawdę, tak jak zeszło powietrze z gospodarzy… Niemal dało się wyczuć syk powietrza z przebijanych baloników. Ten okres gry to zresztą największy zarzut wobec Werderu. Dlaczego nie dobili leżącego na deskach rywala? Dlaczego nie wykorzystali żadnej z kilku dogodnych sytuacji? Augustinsson? Chwilę później Sargent, który w dziecinny sposób ograł swojego obrońcę, po czym huknął potężnie na bramkę Mullera? Któraś z prób Rashicy?

Reklama

Te niewykorzystane sytuacje zemściły się na pięć minut przed końcem, gdy Mohr trzasnął sprzed pola karnego bombę w słupek, a uderzenie dobił Kleindienst. W szeregach Werderu się zagotowało. Teraz gospodarze byli o gola od awansu do wymarzonej Bundesligi, teraz to oni przenieśli się  na połowę rywala, teraz to oni złapali wiatr w żagle. Bremeńczycy skupili się na dość żenującej grze na czas, co było tym bardziej bolesne dla kibiców, że przecież naprawdę okazji do podwyższenia prowadzenia nie brakowało. Losy dwumeczu rozstrzygnął dopiero… Theuerkauf. Stracił piłkę w piątej minucie doliczonego czasu gry na rzecz Bartelsa, ten wystawił Augstinssonowi i było po meczu.

Heidenheim strzeliło jeszcze na 2:2 z rzutu karnego, ale był to typowy gol na otarcie łez. I oczywiście 1392. argument za tym, żeby anulować zasadę premiowania goli wyjazdowych. Werder dzisiaj zasłużył swoim brakiem skuteczności na karę w postaci przynajmniej 30 minut dodatkowych nerwów w dogrywce. Heidenheim? Cóż, chwała pokonanym za walkę do końca, ale nie liczylibyśmy, że w przyszłym sezonie uda im się uzyskać bezpośredni awans. Z drugiej strony – po dzisiejszej dyspozycji Werderu nie dajemy głowy, że oba kluby i tak nie spotkają się za 12 miesięcy – już jako dwa kluby 2. Bundesligi.

Heidenheim – Werder Brema 2:2 (0:1)

Kleindienst 85′, 90+7′ – Theuerkauf 3′ (s), Augustinsson 90+4′

Fot.Newspix

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
1
Arsenal pokazał na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
3
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Niemcy

Niemcy

Niespodziewany trener Bayernu. W tym tygodniu ma podpisać kontrakt

Szymon Piórek
2
Niespodziewany trener Bayernu. W tym tygodniu ma podpisać kontrakt
Niemcy

Florian Wirtz nie na sprzedaż. „Jest bezcenny, nie można go kupić”

Arek Dobruchowski
0
Florian Wirtz nie na sprzedaż. „Jest bezcenny, nie można go kupić”

Komentarze

5 komentarzy

Loading...