Reklama

“Wisła Kraków nie może być tylko na Reymonta, dotrzemy ze szkoleniem dalej”

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

02 lipca 2020, 11:17 • 8 min czytania 10 komentarzy

1 lipca akademia piłkarska Wisły Kraków oficjalnie weszła w struktury spółki. Z inicjatywy Jakuba Błaszczykowskiego dyrektorem odpowiedzialnym za ten projekt został Krzysztof Kołaczyk, który w ciągu najbliższych lat ma sprawić, by “Białą Gwiazda” należała do szkoleniowej czołówki w Polsce. Panowie znają się doskonale z czasów Rakowa Częstochowa. O planach, marzeniach i obecnej sytuacji dotyczącej tego projektu z dyrektorem Kołaczykiem na antenie Weszło FM rozmawiał Marcin Ryszka. Poniżej tekstowa wersja tej rozmowy. 

“Wisła Kraków nie może być tylko na Reymonta, dotrzemy ze szkoleniem dalej”
Nie ma pan łatwej pracy do wykonania, bo Wisła nigdy nie słynęła z pracy z młodzieżą.

Nie chciałbym się odnosić do tego, co było. Skupiam się bardziej na tym, co ma być. Pandemia wyhamowała pewne ruchy, ale dziś znajdujemy się w takim momencie, że jestem zadowolony. I tu bardzo dziękuję wszystkim zaangażowanym w ten projekt, którzy mi w Wiśle pomagają. Myślę, że dziś jesteśmy gotowi do startu, aczkolwiek są jeszcze 2-3 rzeczy, które dopinamy, by ten projekt wystartował na sto procent. Nie patrzę jednak pod kątem tego, że już, zaraz będziemy sprzedawali wychowanków za dobre pieniądze. To melodia przyszłości. Najważniejsze, żeby w ciągu roku lub dwóch ułożyć struktury w akademii, dobrać odpowiednich trenerów. Każdy powinien mieć świadomość, że to zaszczyt móc być częścią tego projektu. Mam nadzieję, że w przyszłości damy Wiśle wartościowych zawodników do pierwszego zespołu.

Bracia Błaszczykowscy dziesięć lat temu byli zaangażowani w ratowanie Rakowa Częstochowa. Pan przez kilka ładnych lat był tam prezesem i osobą odpowiedzialną za futbol młodzieżowy. Jesteście sprawdzeni w boju. Czy właśnie z tego powodu zgodził się pan teraz przyjść do Wisły?

Nie ukrywam, że był to motor napędowy mojej decyzji. Dla mnie nie ma bardziej wiarygodnych osób niż Kuba i Dawid. Z reguły ryba psuje się od głowy, ale ten projekt od głowy na pewno się nie popsuje. Wiem, kto stoi na jego czele i to mnie zmotywowało, żeby przyjąć tę ofertę. Co do Rakowa, obaj uczestniczyli w tej bardzo trudnej misji. Kuba oczywiście na odległość, ale mogliśmy wiele skorzystać na jego radach i doświadczeniu odnośnie funkcjonowania klubów. Z Dawidem czysto roboczo dzień w dzień wyciągaliśmy Raków z ciężkiej sytuacji. Uczestniczył w tym też Jerzy Brzęczek, czyli osoby naprawdę wiedzące, o co chodzi w piłce. Udało nam się i widzimy, gdzie dziś jest Raków. To było niezwykle trudne zadanie i jestem dumny, że jednak udało nam się je wykonać. W Wiśle są teraz wspaniali ludzie, którzy dają nadzieję, że także wszystko się powiedzie. Mimo pięćdziesięciu lat na karku, mam motyle w brzuchu myśląc o uczestnictwie w tym projekcie.

Który z braci Błaszczykowskich jest tym, którego trudniej przekonać, który rzadziej się ze wszystkim zgadza i zakłada ten czarny kapelusz?

Nikt na siłę go nie zakłada. To nie jest potrzebne. Każdy ma swoje racje i doświadczenie. Nie raz i nie dwa mieliśmy inne zdanie, ale to wynikało ze spostrzeżeń na dany temat. Nikt nie kłóci się dla zasady, bo ma być czarnym charakterem. Chcemy wymieniać spostrzeżenia i tak jest. Mamy burzę mózgów przy transferach, akademii, marketingu i tak dalej. Jeśli już jednak decydujemy się na jakiś kierunek, każdy robi wszystko, żeby realizować założenia, bez względu na to, od kogo wyszedł dany pomysł.

W Rakowie Borussia Dortmund została partnerem w kwestiach szkoleniowych. W akademii Wisły Kraków planujecie nawiązywanie współpracy z największymi klubami? Kontakty zebrane przez Kubę na Zachodzie wydają się nie do przecenienia.

Zdecydowanie. Musimy jednak zachować kolejność działań. Najpierw ten pokój trzeba umeblować i wszystko poustawiać na swoich miejscach. Jak już to zrobimy, głęboko wierzę, że będziemy mogli się uczyć od najlepszych, że dostaniemy taką możliwość. Ale najpierw podstawy w funkcjonowaniu, dopiero potem otwieramy się mocniej na to, co można w tym pokoju poukładać na półkach.

Reklama
Od jakich roczników zaczniecie szkolić piłkarzy? Wisła swoich boisk nie ma i musi je wynajmować.

To trudny temat, natomiast jesteśmy już na końcu tej drogi pod nazwą “budowa infrastruktury”. Na dniach powinniśmy dopiąć ostatni temat związany z boiskami. Będziemy jednak trochę rozrzuceni po Krakowie na różnych obiektach. Nie jest to łatwe. Odnośnie roczników, bezpośrednio przy akademii będziemy szkolić od kategorii U-7 do U-18, czyli pełnego zakresu wiekowego. Chcemy bardzo mocno otworzyć się na zewnątrz. Wisła Kraków nie może być tylko na Reymonta, musi być obecna w całym Krakowie i na jego obrzeżach. Tu pojawia się pomysł założenia “soccer schoolsów”, już od września. Na początku może być ich kilka, docelowo chciałbym co najmniej dziesięć, a może i piętnaście. Dla dzieci w wieku 5-8 lat byłoby to idealne rozwiązanie. Przyjeżdżając do Krakowa usłyszałem wiele komentarzy, jak wielu ludzi kocha Wisłę i chętnie posłaliby swoje dzieci do jej szkółek. Mieszkają jednak nieco dalej i nie są w stanie dowozić swoich pociech na Reymonta. Uważam, że to my musimy “dojechać” do nich i dać szansę tym, którzy chcą być przy Wiśle. Docelowo, powiem trochę nieładnie, będzie to dla nas przegląd tych dzieciaczków. Ci bardziej zdolni ruchowo mogą być już zapraszani bezpośrednio do akademii na Reymonta.

Jakie są widoki, żeby Wisła doczekała się kiedyś bazy z prawdziwego zdarzenia? Słyszałem, że najstarsze roczniki mają trenować również w Myślenicach, oczywiście nie kolidując z pierwszą drużyną.

Gdzieś na ten temat rozmawiamy i przebąkujemy. Naszym marzeniem jest powstanie takiej bazy. W tyle głowy siedzi taki pomysł. To melodia przyszłości, ale zdecydowanie o nim myślimy. Co do Myślenic – mocno nalegałem, żeby najstarsze roczniki tam jeździły. To była moja decyzja, że nie mamy IV ligi. Uważam, że lepiej mieć szybciej U-17 i U-18 przy pierwszej drużynie, żeby chłopcy widzieli, że ta poprzeczka, do której chcą doskoczyć – czyli pierwsza drużyna – jest już w zasięgu, że można ją dostrzec. Do tego dochodzi liceum, które jest po drugiej stronie ulicy. Szkolenie będzie pogodzone z nauką, wszystko na miejscu w tym kompleksie. Każdy z nich będzie musiał się skupić na dwóch rzeczach: nauce i piłce. W ciągu trzech czy czterech lat powinni już wiedzieć, czy piłka da im chleb. Co równie ważne, porozumieliśmy się, że każdy wyróżniający się zawodnik z tych roczników będzie miał szansę przejść na treningi do pierwszej drużyny. To będzie premia za robienie postępów.

W jaki sposób będziecie dobierać trenerów pracujących z dziećmi?

W dzisiejszym starcie akademii w 95 procentach brały udział osoby, które już wcześniej przy szkoleniu w klubie się znajdowały. Nie należę do osób, które przychodzą ze swoją książką, uznają tylko swoją wiedzę i z miejsca wszystkich wymieniają. Szanuję pewne relacje w krakowskiej piłce i regionalne tradycje, chcę poznać to środowisko i się go nauczyć. Daję szansę tym ludziom. Mogłem już przez krótki czas im się przyglądać i uważam, że jest kilku naprawdę bardzo fajnych trenerów. Kilku muszę jeszcze lepiej poznać i nie ukrywam, że najbliższy rok będzie czasem weryfikacji – kto jak pracuje, czy przypadnie mi do gustu, czy robi to, czego oczekuję i tak dalej. Myślę, że nie pomylę się dużo w ocenach. Wielu trenerów już się do mnie zgłasza, chcą podjąć wyzwanie. Mamy komfort “rezerwy”, ale dopiero w ciągu roku czy może nawet dwóch, wyklaruje się grupa naprawdę kompetentnych i przede wszystkim oddanych piłce trenerów, dla których będzie to pasja, coś, co kochają. W większości tak jest, ale za tym musi jeszcze iść merytoryka i fachowość.

Czyli nie będzie pan miał problemu, żeby zrzucić garnitur i założyć dres, by cały czas obserwować tych trenerów?

Zdecydowanie nie, brakuje mi tego. Mogłem to już robić od listopada do początku marca. Wierzę, że już od sierpnia zacznę działać pół na pół w temacie garnitur-dres. Muszę tak zrobić, żeby wiedzieć, z kim dokładnie mam do czynienia w akademii. I zrobię to z dużą przyjemnością, wolę być w dresie niż w garniturze.

Mówiliśmy, że Wisła ze szkolenia nie słynie, ale brylanciki są, jak chociażby Olek Buksa czy Daniel Hoyo-Kowalski i pewnie wkrótce odkryjecie nowe. To nie tak, że musimy poczekać dziesięć lat na talent, który może zabłysnąć w klubie.

Jak mówiłem, już trochę obserwowałem, ale kilka treningów czy dwa mecze to za mało do rzetelnej oceny. Można zobaczyć jakiś ogólny potencjał, tych drużyn jest jednak ogrom. Nie miałem czasu, żeby tak dokładnie wniknąć w każdego zawodnika. Dużo rozmawiam z trenerami, mówią, kto rokuje, a kto nie. Na pewno będziemy indywidualizować treningi najzdolniejszym, ale na razie opieram się głównie na zaufaniu i opiniach innych. Póki sam nie dotknę, nie sprawdzę, trudno mi będzie coś więcej powiedzieć. Wierzę, że tacy zawodnicy, o których pan mówił, są u nas i nie będziemy musieli czekać dziesięć lat.

Dzieci będą miały grać na modłę krakowskiej piłki, ofensywnie, z wymiennością pozycji?

Na pewno będziemy chcieli grać w piłkę, nie murować się i szukać kontry. Zawsze preferowałem rozgrywanie piłki od tyłu. Natomiast mądrość trenera polega na tym, że ma też przygotowane inne warianty gry. Musimy być mądrzy i elastyczni. I trener, i zawodnicy muszą umieć czytać grę, uczyć się uniwersalności i podejmowania decyzji optymalnych na dany moment. Ale to już temat złożony, na inną opowieść. W każdym razie: chcemy grać w piłkę, co jest trudne. Łatwiej stanąć z tyłu i dwoma czy trzema podaniami szukać sytuacji po kontrze.

Reklama
No to wyobraźmy sobie, że złowił pan złotą rybkę i jako dyrektor akademii może pan mieć jedno życzenie. Jakie by dziś było?

Baza szkoleniowa dla Wisły Kraków – pierwszego zespołu i akademii.

rozmawiał Marcin Ryszka

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...