Reklama

Lechia gra o… medal

redakcja

Autor:redakcja

28 czerwca 2020, 17:34 • 3 min czytania 6 komentarzy

Jeszcze jakiś czas temu wydawało się to niemożliwe, bo Lechia traciła punkty zbyt regularnie, ale cóż, taka jest to liga. Wystarczy zaliczyć nawet małą serię zwycięstw, by liczyć się w walce o duże cele, nawet jeśli wcześniej było się średniakiem. I Lechia, po trzech zwycięstwach z rzędu w grupie mistrzowskiej może myśleć o… medalu.

Lechia gra o… medal

Tyle samo punktów co Śląsk, oczko do Lecha (choć te drużyny zaraz grają) i dwa punkty straty do Piasta Gliwice. To naprawdę nie wygląda źle z perspektywy biało-zielonych, tym bardziej jeśli wspomnimy, że ci więksi pesymiści mogli wieszczyć nawet grupę spadkową po 28. kolejce – Raków nie miał wcale dużej straty, tak samo Zagłębie Lubin. Mogło być różnie, ale – co symptomatyczne – Lechia zapewniła sobie górną półkę po przegranej z Cracovią.

ILE TRZEBA DO MEDALU?

Teraz cele są inne. Zobaczmy na terminarz:

  • Cracovia (D)
  • Lech (W)
  • Legia (D)
  • Śląsk (W)

Wydaje się, że mecze z Lechem i Śląskiem będą kluczowe, że to tutaj może rozegrać się walka o medale czy też puchary (w zależności od rozstrzygnięć Pucharu Polski). Jasne, dla Lechii ten terminarz nie jest łatwy, natomiast udało się jej już ograć Piasta u siebie, więc nie jest tak, że na początku rundy mistrzowskiej gdańszczanie urządzili sobie rajd po dołach zestawienia.

Gdzie upatrywać przyczyn takiej przemiany w drużynie, która po podziale miała sześć punktów straty do trzeciego miejsca i wyprzedziła dziewiątego Górnika tylko o dwa oczka? Jak to się ładnie mówi: “game changerem” był Łukasz Zwoliński, który okazał się zimowym strzałem w dziesiątkę. Dziewięć meczów, siedem bramek. Strzelba. Brakowało takiego snajpera gdańszczanom, którzy owszem, mieli i mają Flavio, ale Portugalczyk choć kręci niezłe liczby, nie jest gościem w typie Zwolińskiego. Łukasz wchodzi, robi różnicę, dostawia szuflę gdzie trzeba, a też Flavio może złapać trochę oddechu i zająć się na przykład kreacją. Też nie zapominajmy – gość we wrześniu skończy 36 lat, trudno opierać ofensywę na nim, szczególnie przy takim natężeniu spotkań.

Reklama

LECHIA DOSTAŁA CZAS

Ponadto, jakkolwiek to brzydko zabrzmi, Stokowiec zyskał na pandemii. Mianowicie: dostał czas. Taki Kenny Saief zaraz po przyjściu do Lechii wyglądał koszmarnie, był ociężały, dynamiczny jak wóz z węglem, co było widać choćby w starciu z Lechem w Poznaniu, kiedy biegł do pressingu jak Maciej Iwański ze słynnego filmiku. A teraz? Chłopak ma gaz, technikę, wizję, widać, że odżył i może być pierwszoplanową postacią gdańszczan.

Dodajcie do tego inne zimowe transfery. Ze Gomes, choć czasem irytujący, ma pojęcie o piłce i na pewno nie jest drugim Romario Balde. Conrado, mimo że dzisiaj grał słabo, to jednak regularnie dostarcza konkrety. Gdyby nie przerwa, ci goście mogliby nie zdążyć zgrać się z drużyną i złapać odpowiednią formę. A tak, są ważnymi ogniwami w drużynie Stokowca.

Medal jest więc w zasięgu ręki, tylko pytanie, czy Lechia zaraz nie zostanie pozbawiona swoich atutów. Trzeba pamiętać, że Saief i Ze Gomes są tylko wypożyczeni i choć klub rozmawia o przedłużeniu tych umów, to na razie nie słychać o konkretach. Gdyby ich zabrakło, szczególnie Saiefa, byłoby naprawdę ciężko.

Ale jeśli nie, wciąż możliwe jest na przykład srebro i obrona Pucharu Polski. Kto by pomyślał?

fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship
Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
10
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
7
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Komentarze

6 komentarzy

Loading...