Reklama

Kibice będą to Kante pamiętać. Mi do dziś pamiętają

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

22 czerwca 2020, 15:02 • 4 min czytania 34 komentarzy

Zawrzało wczoraj po rzuceniu koszulki przez Jose Kante, a skoro tak, zadzwoniliśmy do bohatera największej afery koszulkowej w historii polskiej piłki. Rok 1995, Bratysława, mecz eliminacji do Euro 96. Wynik 1:1 (finalnie 1:4), Roman Kosecki poproszony o zejście z boiska zdejmuje koszulkę i niespiesznie zmierza w kierunku linii bocznej. Zapomina jednak przy tym, że… ma żółtą kartkę. A więc sędzia pokazuje drugą i Kosecki wprawdzie schodzi z boiska, ale nie pojawia się na nim przygotowany do zmiany Sylwester Czereszewski. Był to ostatni mecz 69-krotnego reprezentanta Polski. Na pożegnanie z kadrą pocałował orzełka i pozostawił koszulkę na murawie.

Kibice będą to Kante pamiętać. Mi do dziś pamiętają
Jak było z pana koszulką? Co się czuje, gdy się ją rzuca? 

U mnie była zupełnie inna sytuacja. Zdjąłem koszulkę, pocałowałem orzełka, położyłem ją z boku za linią i zszedłem do szatni wiedząc, że to już mój ostatni mecz w reprezentacji. Sytuacja jest nieporównywalna. Zupełnie inne czasy. Widziałem, co się dzieje w zespole, panowała ogólna frustracja. Złe eliminacje, byliśmy zależni od wyniku innego meczu i wiedzieliśmy, że Francuzi wygrywają z Rumunami. Ogólnie – jedno wielkie niezadowolenie. 

Natomiast sytuacja jest inna, bo tu zawodnik ściąga koszulkę i ją kopie. Można porównywać to tylko pod kątem tego, co się dzieje z zawodnikiem, do jakiego stanu jest doprowadzony, że tak reaguje. Ci, którzy uprawiają sport, wiedzą dobrze, jaka jest adrenalina. Piłkarze dziwnie reagują czasami nawet po zdobytym golu. Pamięta pan Tardelliego, który strzelił gola dla Włoch i w amoku biegł z rozłożonymi rękoma coś wykrzykując? Są chwile, gdy człowiek wpada w skrajne emocje. Przypuszczam, że Kante był niezadowolony z tego, że musiał zejść. Nie wiem, jaka jest sytuacja – może miał propozycję, a musiał zostać w Legii? Trudno powiedzieć. Natomiast jest to moment, można powiedzieć, ogromnego napływu adrenaliny, chęci nagłego wyładowania się. Dochodzi czasem do nieprzemyślanych decyzji. 

A koszulka jest często pierwszym, co jest pod ręką. Można wybaczyć to zachowanie? 

Wszystko można wybaczyć albo nie wybaczyć. To zależy. Kibice, z tego co widzę, są wściekli. Kopanie koszulki – no nie jest to najlepszy widok. Pamiętamy, jak Luis Figo odchodził z Barcelony do Realu. Zmienił kolor koszulki, a potem znalazła się na boisku świńska głowa. Takich rzeczy w drugą stronę też nie popieramy. Nie wiem, w jakim celu zawodnik Legii skopał koszulkę Legii, może ma propozycję z Polonii i chciałby tam przejść? (śmiech) To oczywiście pół żartem. Chwila emocji. Potrzebna jest teraz rozmowa sztabu szkoleniowego, prezesa, chłopaków. On sam przeprosił. Na pewno mu już tego nikt nie zapomni, kibice będą pamiętać już do końca.

Ja też żałuję mojej sytuacji, osłabiłem drużynę. Zszedłem nie zdając sobie sprawy, że miałem wcześniej żółtą kartkę. Sędzia dał mi drugą żółtą, w konsekwencji czerwoną. Frustracja, napływ adrenaliny, ogromny stres, chęć rywalizacji. Różne są stresowe sytuacje w piłce. Jest drużyna, przychodzi trener, ma 26 zawodników. Przychodzi nowy trener, ma inną wizję, nagle siedzisz na ławce. Albo nagle mówi „dziękuję, możesz szukać sobie innego klubu”. Do wielu sytuacji trzeba się dostosować i wytrzymać stres, jeśli jest się zawodowcem. Ale jak widać po zachowaniu moim czy Kante – są też temperamenty bardzo impulsywne. Pamiętamy Cantonę bijącego kibica czy Fergusona rzucającego butem w Beckhama. Nagle coś przeskakuje i dzieje się coś nieprzewidzianego. Bardziej tak bym do tego podszedł. Kante przeprosił, raczej bym mu wybaczył. Natomiast to już zostanie częścią historii.

Reklama
Panu długo była ta sytuacja pamiętana? 

Do dzisiaj. Nawet pan zadzwonił. Ci co chcą, pamiętają dobre chwile, ale są też tacy, którzy pamiętają złe. Ja pamiętam wszystkie chwile w swoim życiu – lepsze, gorsze. I balangi, i święte zachowanie, i pomoc innym ludziom. 

Jak się to niezadowolenie kibiców objawiało? Dziś Kante może poczytać o sobie w mediach społecznościowych, a wtedy?

Dziennikarze brali ten problem na barki. Mieliśmy takich dziennikarzy jak Janusz Atlas, Paweł Zarzeczny, Jacek Kmiecik. Pisali różne rzeczy, niekoniecznie zgodne z rzeczywistością, obrażając rodziców, żeby jak najwięcej ukłuć. Ale zawodnik wie najlepiej, co zrobił i później z tym żyje. 

Znając specyfikę warszawskich kibiców, Kante chyba nie będzie miał lekko. 

Na pewno mu się tego nie zapomni, na pewno nie polepszy to jego wizerunku. Nie wiem, jak się będzie zachowywał, jak zostanie potraktowany. Nie znam go osobiście, ale może być fajnym chłopakiem, dobrym w kontakcie międzyludzkim i ludzie mu wybaczą. Może już mu niektórzy wybaczyli, gdy przeprosił. Na pewno życia mu to nie ułatwi. 

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

34 komentarzy

Loading...