Reklama

Cracovio, dokąd zmierzasz? Puchary to w drugą stronę

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

21 czerwca 2020, 17:59 • 4 min czytania 60 komentarzy

Ojoj, Cracovio, potrafiłaś już w tym sezonie niemiłosiernie męczyć bułę, potrafiłaś serwować oczu kąpiel tydzień w tydzień, potrafiłaś pałować dośrodkowaniami, ale długo chociaż broniły cię wyniki. A teraz? Strasznie sprzeciętniałaś i chyba sama nie wiesz, dokąd zmierzasz. Nie dość, że Michał Probierz po raz kolejny oddelegował multikulturowy skład wyglądający, jak egzamin ze znajomości flag, to jeszcze krakowska drużyna na własne życzenie, nieco frajersko, przegrała z Jagiellonią, która zagrała solidnie, pragmatycznie, ale absolutnie daleko było jej do wybitności. 

Cracovio, dokąd zmierzasz? Puchary to w drugą stronę

Chyba trzeba zacząć od tej sytuacji, bo ona doskonale definiuje ten mecz w wykonaniu Cracovii. Obczajcie to slajd po slajdzie.

Reklama

Błędy, błędy, błędy

Pierwszorzędnym brakiem pomyślunku wykazał się tutaj Dytiatjew. Gdyby nie był taki pazerny, gdyby tak się nie starał, gdyby nie wpierniczał się swojemu koledze ze środka obrony w jego starcie powietrzne, to Cracovia cieszyłaby się z remisu, a Jablonsky z gola. Ale nie, Ukrainiec wolał wpakować piłkę do bramki sam. Efekt? Po konsultacji VAR gol został anulowany.

Generalnie wcześniej mecz nie porywał. Najwięcej starali się zrobić skrzydłowi. Makuszewski dwoił się i troił, przepychał się z piłkarzami Cracovii, strzelił nawet w słupek z dalszej odległości, ale wielkiego wsparcia ofensywnego od kolegów nie miał. Ci raczej realizowali typową Jagiellonię Petewa z ostatnich tygodni – pragmatycznie, wyczekująco, bez niepotrzebnego szarpania. Pospisil do Romańczuka, wycofanie do Tiru, znowu Pospisil do Romańczuka, wycofanie do Runje, znowu Pospisil do Romańczuka, i tak w kółko.

Po stronie Cracovii najbardziej starała się dwójka Thiago-Hanca. Pierwszy coraz częściej sygnalizuje, że tak jak błyszczał w I lidze, tak może błyszczeć w Ekstraklasie, a drugi to wiadomo, wyróżniająca się postać drużyny Probierza w tym sezonie. Jego centrostrzał naprawdę mógł zaskoczyć Węglarza, który był – tak z nim bywa – bardzo niepewny, ale o tym zaraz.

Gol dla Jagiellonii? Trochę z dupy i to dosłownie. Pospisil dośrodkował z rzutu wolnego, piłka przypadkowo odbiła się od tyłka Wójcickiego, spadła pod nogi Runje, a ten – niczym rasowy snajper – wpakował ją do bramki Peskovicia. Niedługo potem spadł rzęsisty deszcz i dopiero się zaczęło. Cracovia ruszyła z natarciem i naprawdę powinna ten mecz wygrać.

Ale inny plan na to wszystko mieli bramkarze. To naprawdę nie był ich mecz. Po kolei.

– Węglarz totalnie zawalił przy anulowanej bramce Dytiatjewa. Beznadziejne wyjście z bramki.
– Pesković zawalił gola na 2:0 dla Jagiellonii. To była akcja duetu rezerwowych Szymonowicz-Bida. Pierwszy przejął piłkę, oddał ją, dostał zwrotną, wbiegł w pole karne, i ni to dośrodkował, ni to strzelił, co wydawałoby się, że będzie idealną okazją, żeby Pesković na spokoju sobie tę futbolówkę wyłapał. Tak się nie stało, interweniował tak koślawo, że ta trafiła pod nogi Bidy, który walnął brameczkę.
– Węglarz zawalił gola na 2:1 dla Cracovii. Wdowiak dośrodkował dosyć mocno, ale bez przesady. W polu karnym odnalazł się Lopez, który przedłużył piłkę tak, że ta wpadła w fatalnie interweniującego Węglarza. Samobój. Gol na jego konto.

I tak, jak w przypadku Węglarza ta niepewność nas nie dziwi, bo takie błędy już mu się zdarzały, tak Pesković raczej do tej pory był bardzo pewnym bramkarzem. Ale cóż, błędy zdarzają się każdemu.

Reklama

Tak czy inaczej, Cracovia powinna ten mecz wygrać. Nic tam, że bardzo dobrą okazję zmarnował Lopes, nic tam, że z bliskiej odległości głową pomylił się Pelle, a wcześniej jego strzał z daleka obronił Węglarz – to pojedyncze sytuacje, które mogły wpaść, a mogły nie wpaść. Piłkę meczową bowiem miał na swojej nodze Fiolić. Dostał świetne podanie od Lopesa, rozpędził się, wpadł w pole karne na pełnej petardzie i co? Zamknął oczy, jak to się ładnie mówi, czyli huknął na siłę, bez sensu, byle w przód. Oczywiście nie trafił. Oj, nie sprawdza się ten gość w Cracovii, nie sprawdza się.

Skończyło się zwycięstwem Jagiellonii, która nie zagrała wielkiego meczu, ale wcale nie powiemy, że zaprezentowała się słabo. Miała punktować, zapunktowała, wystarczy. A Cracovia? Cracovia oddala się od europejskich pucharów nie tylko w tabeli, bo punkty zawsze można nadrobić. Ona przede wszystkim oddala się od pucharów, dlatego że traci punkty na własne życzenie. I naprawdę coraz mocniej w uszach wszystkich brzęczą słowa Michała Probierza o tym, że może nie jest już w stanie niczego tej ekipy nauczyć…

 

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

60 komentarzy

Loading...