Szok, niedowierzanie i każdy inny przymiotnik, który można uzupełnić kultowym zwrotem [ZOBACZ JAK]. Raków Częstochowa miał ustawiony mecz, stracił gola na 2:1 i… wygrał. Co więcej, nerwówka Rakowa w końcówce potrwała tylko krótką chwilę, bo częstochowianie szybko dołożyli kolejne trafienie. Baliśmy się, że frajerzenie meczów w końcówkach jest już wpisane w ich DNA. Ale nie! Druga wygrana z rzędu, a przed tygodniem z Zagłębiem też trzeba było się sprężyć w końcówce.

Komu po golu Buksy nie przypomniały się wiosenne mecze Rakowa, ten nie śledził, w jakim stylu ekipa Papszuna przegrała walkę o pierwszą ósemkę. Buksa strzelił… A co, pokuśmy się o komplement – wyborną bramkę. Wiśle nie szło kompletnie nic. Pozycji do strzału nie było. Wokół kilku obrońców Rakowa. Piłka na gorszej nodze. Bramkarz poprawnie ustawiony. Nic nie wskazywało na to, że z tej pozycji można strzelić. A Buksa wziął i walnął, świetnie pocelował, dał wiślakom kilka chwil nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone.
Eksperymentalna taktyka Wisły
Ale, no cóż – Wisła dała dziś wyraźny sygnał, że jednak jest mocno zainteresowana walką o spadek. Dla ligi to lepiej, bo – choć nikomu źle nie życzymy – trochę obawialiśmy się, że po tym jak Korona i Arka potraciły punkty, Wisła odskoczy, co zabije nam emocje przed dalszą fazą rundy finałowej.
Dziś w Wiśle funkcjonowało niewiele. Artur Skowronek wyszedł eksperymentalnym ustawieniem i mieliśmy wrażenie, że piłkarze sami nie ogarniają, na jakich pozycjach mają grać. Kuveljić raz był stoperem, raz defensywnym pomocnikiem, do tego wybijał piątki. Klemenz miał grać wysoko i podłączać się do akcji jako wahadłowy, ale średnio mu to wychodziło. Savicević, Błaszczykowski i Turgeman nieustannie wymieniali się pozycjami. Izraelczyka można było zobaczyć na skrzydle, a dwaj pozostali często się dublowali. Żukow nie bardzo ogarniał, co ma grać. Trochę wyglądało to tak, jakby pozycje do poszczególnych akcji ustalała maszyna losująca.
Gdyby ta maszynka dobrze funkcjonowała, chwalilibyśmy za automatyzmy i wymienność pozycji. Ale funkcjonowała średnio. Zwłaszcza, że jeszcze przed przerwą trzeba było ją przetasować, bo…
- Kuveljić stracił piłkę na rzecz Tudora, a gdy ten ruszył z kontrą, powalił go chamskim wślizgiem,
- Kuveljić kopnął piłkę pod nogi Tijanicia, no i schemat się powtórzył – tym razem nie wślizg, a nadepnięcie na nogę.
Efekt? Dwie oczywiste żółte kartki, zjazd do bazy jeszcze przed przerwą.
Gdzie czerwona dla Forbesa?
Kontrowersji akcjach Kuveljicia nie ma, za to przy starciu Forbesa z Klemenzem są już ogromne. Jak na nasze – Forbes kopnął Klemenza w jaja z premedytacją. Chwilę wcześniej Klemenz trzymał rękę na jego twarzy, a więc Kostarykanin stwierdził, że mu odda. Było to zachowanie niezwykle prostackie, niegodne zawodowego piłkarza, ale co najdziwniejsze… sytuacja nie doczekała się sprawdzenia na VAR.
Jak dla mnie Forbes z premedytacją (rewanż za położenie ręki na twarzy) kopie Klemenza w jaja.
To nie powinna być czerwona? pic.twitter.com/PFxgwUrN2L
— Jakub Białek (@jakubbialek) June 20, 2020
Jakim cudem tu nie było czerwonej? Nie mamy pojęcia.
Dziwimy się tym bardziej, że Klemenz przez dłuższy czas zwijał się na murawie i to do tego stopnia, że sędzia Kwiatkowski przerwał grę by zobaczyć, czy piłkarz Wisły jest w stanie się podnieść. W wozie VAR widocznie grali w makao, skoro nikt nie stwierdził, by przyjrzeć się bliżej temu chamskiemu wejściu.
Raków lepiej poukładany
Rzecz się działa przy 1:0, więc kto wie, jak ułożyłby się dalej ten mecz. Ale nie umniejszamy zasług Rakowowi – od pierwszych minut był znacznie lepiej poukładany, dominował, a po przerwie bardzo mądrze przycisnął.
- Strzelanie rozpoczął Kościelny. Klasyka gatunku – rzut rożny, spóźnione krycie, przedłużenie, wpakowanie piłki do siatki.
- Po przerwie gola dołożył Tijanić – akcja prawą stroną, wrzutka, Klemenz wyręcza bramkarza i daje radę zablokować Forbesa, ale sprawia tym samym, że piłkarz Rakowa może zapytać Buchalika, w który róg woli, by mu posłać piłkę.
- No i trzecia bramka – Sapała ma przed polem karnym masę przestrzeni, uderza po długim, Buchalik ma niewiele do powiedzenia.
Raków był dziś zespołem lepszym, dojrzalszym, lepiej ogarniającym, co ma grać. Wisła może narzekać, że sędzia nie wyrzucił z boiska Forbesa, ale ciężko nam sobie wyobrazić, by gra dziesięciu na dziesięciu sprawiła, że wywiozłaby dziś z Bełchatowa punkty. W końcówce gola mógł dołożyć jeszcze Oziębała, ale przestrzelił z kilku metrów. Wcześniej oglądaliśmy jeszcze dwie spartolone okazje – Musiolik prześcignął obrońców i zdecydował się na lobowanie, ale wyszło mu tak, że piłka wzniosła się może pół metra nad ziemią. Od połowy z piłką biegł także Błaszczykowski – na tyle nieporadnie, że piłka zaplątała mu się pod nogami w polu karnym i nic z tej akcji nie wyszło.
Fot. FotoPyK
Pierwszej kartki nie powinno być dla kuvelicia bo 5 sekund wcześniej powinien być faul dla Wisły na nim. Ogólnie Wisła grała z dupy ustawieniem pod remis i kontry, szkoda że Kuba nie zabrał się lepiej sam na sam z połowy bo mecz mógłby się inaczej potoczyć. Bramka Buksy cudo i to jeszcze słabszą prawą nogą. Co wchodzi na boisko w końcówce to strzela widły weszły że nie mam pytań.
Co robi VAR? Nic, tak jak PZPN nic z nimi nie robi
Z taką grą Wisła popłynie do pierwszej ligi
Dno dna. Skowronek jest jednak kompletnym parodystą trenerskim. Kolejny eksperymentator się znalazł. Won z klubu natychmiast
a tak weszlaki nam kity wciskali ze Rakow sie podlozy,ze Blaszczu zalatwi,ze wy wiecie najlepiej,a tu pupa!
A podobno jest ustalone, że Wisła ma się utrzymać, a sędziowie celowo utrudniają życie Koronie. W tej kolejce szczególnie było to widać, szczególnie gdy arbiter meczu Raków-Wisła usunął z boiska wiślaka, a sędzia meczu Górnik-Korona załatwił gospodarzom zwycięstwo w końcówce nakazując Żubrowskiego kopać się po czole, a Gnjaticiowi kryć Angulo.
Co to boli, że tego nieudacznika Lettieriego pogonili. A na meczu Korony Wislak, Musiał na VAR i nie widział kopnięcia bez piłki zawodnika Korony, za co powinno być czerwień. Ciekawe jak by się skończyło, bo było to przy 1:1. No i Raczkowski sędziował, co Śląskowi z Arką wydrukował karnego, gdzie to zawodnik Arki był faulowany.
Boli mnie raczej czytanie tych idiotyzmów o rzekomej spółdzielni na rzecz Wisły i spuszczenia Korony, bo jest to nic innego jak szukanie argumentów pod tezę. Efektem tego są choćby takie wysrywy, jak teoria, że Frankowski celowo wywalił Żubrowskiego z boiska w meczu z Piastem. Szkoda tylko, że obie żółte kartki były ewidentne, co przyznał sam zawodnik. W Zabrzu Raczkowski kazał obronie Korony wypiąć dupę i dać się wydymać w końcówce.
słuchaj no wisła bez brożka, to jak tort bez wisienki
To co odstawia Wisła na boisku to parodia piłki nożnej – oglądanie tego co prezentują doprowadza do mdłości. Przeważająca część zawodników ma problemy z celnym podaniem więc trudno oczekiwać stwarzania jakichkolwiek – innych niż przypadkowe – sytuacji bramkowych.
A trener Wisły – nie mogłem już wczoraj na niego patrzeć, ciągle ten błagalny wyraz twarzy – brakowało tylko żeby klęknął jak ci kretyni w Premier League.
Mecz wczorajszy i mecz z Arką pokazały, że Ekstraklasa to za wysokie progi. Nawet mimo tego, że Arka prezentuje się równie słabo (pomyliłem się co do ich jej oceny – nie mają nic żeby się utrzymać).
Korona musi przejechać się zarówno po obu Wisłach jak i po Arce i wtedy spokojnie się utrzyma – jeśli nie to wyjdą na największych frajerów tych rozgrywek. Czerwony dywan do utrzymania został rozwinięty, ale ciekawe czy będą mieć czym grać po 30 czerwca.
Brak posiłkowania się Varem w stylu Marciniaka to jakaś nowa, świecka tradycja.
gangsterski klub powinien zagrać w niższej klasie rozgrywkowej – tak dla zasady,a przed wszystkim dla sprawiedliwości …