Reklama

Perquis: Przestałem grać w kadrze z przyczyn politycznych

Szymon Podstufka

Autor:Szymon Podstufka

18 czerwca 2020, 08:53 • 10 min czytania 14 komentarzy

– Moich występów w reprezentacji Polski mogło być więcej, ale potem nie grałem już bardziej ze względów politycznych. Nie było już klimatu do powoływania piłkarzy z podwójnym obywatelstwem – mówi “Super Expressowi” Damien Perquis, który właśnie zakończył swoją piłkarską karierę.

Perquis: Przestałem grać w kadrze z przyczyn politycznych

GAZETA WYBORCZA

Bayern mistrzem po raz trzydziesty, Lewandowski po raz dziewiąty. Rafał Stec zastanawia się, czy Bawarczyków po odejściu za kilka lat Roberta Lewandowskiego czeka to, co Chicago Bulls, gdy osierocił ten klub Michael Jordan.

Tutaj nie ma co bać się zbyt wielkich słów. Polski napastnik to ninja i rycerz jedi w jednym ciele, zabójcza regularność czyni go ideałem gracza ligowego, wszak liga wymaga przede wszystkim właśnie systematyczności, utrzymywania się w stanie podwyższonej gotowości bojowej przez okrągły rok. Monachijczycy nie mają pojęcia, jak żyłoby się im bez Lewandowskiego, ponieważ nigdy nie musieli tego sprawdzać – jest niezniszczalny, omija co najwyżej pojedyncze mecze (…).

Oczywiście po odejściu Lewandowskiego – kiedykolwiek ono nastąpi – Bayern niekoniecznie zleci w głęboki kryzys. Takie kluby są potężne instytucjonalnie, dysponują zatrzęsieniem możliwości odnawiania się. Jednak Lewandowskiego będzie im zastąpić trudniej niż kogokolwiek – mają w nim niezmordowanego pracusia w pressingu, który wpędza rywali w permanentny niepokój, mają w nim solistę stale przykuwającego uwagę udręczonych obrońców, wielofunkcyjnego zawodnika o gigantycznym wpływie na całą grę. To nie „tylko” goleador, który właśnie sforsował kolejną granicę. Uzbierał 31 bramek w Bundeslidze – więcej zdołał ostatnio nastrzelać Gerd Müller, w sezonie 1972/73.

Finał Ligi Europy nie dla Gdańska. Nie w tym sezonie, a za rok.

Reklama

Gdańsk stracił prawo do organizacji w tym roku finału Ligi Europy – w Trójmieście zagrają za rok. Przeniesiono go do Kolonii. Turniej ćwierćfinałowy zostanie rozegrany w czterech niemieckich miastach: obok Kolonii także w Duisburgu, Gelsenkirchen i Moenchengladbach. Najpierw jednak ćwierćfinalistów trzeba wyłonić. Przed pandemią rozegrano tylko sześć spotkań: Basaksehir – FC København 1:0, Olympiakos – Wolverhampton 1:1, Rangers – Bayer Leverkusen 1:3, Wolfsburg – Szachtar Donieck 1:2, Eintracht – FC Basel 0:3, LASK Linz – Manchester United 0:5. Potrzebne są rewanże. Rywalizację Sevilli z Romą oraz Getafe z Interem Mediolan rozstrzygnie jeden mecz na neutralnym stadionie.

SUPER EXPRESS

Damien Perquis ogłosił zakończenie kariery, Piotr Koźmiński z „SE” pogadał z byłym reprezentantem, który uważa, że.zaprzestanie powoływania go było decyzją polityczną

Najlepszy piłkarz, z jakim grałeś?

– Ruben Castro w Betisie, Robert Lewandowski w kadrze, Giovinco, który z piłką potrafił wyczyniać cuda.

A gra w reprezentacji Polski to był sukces czy porażka?

– Dla mnie sukces. Zrealizowałem marzenie mojej babci, zagrałem w finałach Euro. Poznałem nowych kolegów, zaprzyjaźniłem się nawet z jednym z członków sztabu medycznego. Oczywiście tych występów mogło być więcej, ale potem nie grałem już bardziej ze względów politycznych.

– Politycznych?

– Tak. Nie było już klimatu do powoływania piłkarzy z podwójnym obywatelstwem. Taka prawda. Nie mówię tego, żeby się odegrać, bo każdy, kto mnie zna, wie, że taki nie jestem. Tak po prostu było.

Reklama

Jesus Jimenez gola strzelonego między nogami Majeckiego dedykuje zmarłej na koronawirusa babci.

Hiszpania bardzo ucierpiała z powodu koronawirusa, który niestety dotknął też twoją rodzinę…

– To prawda. Moja 86-letnia babcia, Julia, mama mojego taty, złapała wirusa i zmarła na początku kwietnia w szpitalu w Getafe. Zachorowała w szczycie pandemii w Hiszpanii, gdy lekarze musieli wybierać, kogo ratują. I ratowali młodszych od niej. Wszystko to jest dobijające, bo w ostatnich dniach była całkowicie sama. Rodzina nie mogła jej odwiedzić w szpitalu, a na pogrzeb mogły przyjść tylko trzy osoby, w tym dwaj jej synowie. Mam w Madrycie bardzo dużą rodzinę, normalnie żegnałoby babcię wielu moich kuzynów, wujków, ciotek. No, ale nie było to możliwe. Nic już teraz nie zrobimy, choć skoro jest okazja, to bramkę z meczu z Legią dedykuję pamięci babci. Natomiast, żeby całkiem nie popaść w przygnębienie, druga część dedykacji niech będzie dla mojego brata, który w dniu meczu z Legią skończył 30 lat.

SPORT

Dariusz Czernik zdradzał w wywiadzie dla Weszło, że klauzula wykupu Erika Jirki z Crvenej Zvezdy jest tak wysoka, że trzeba by było dla skrzydłowego pobić klubowy rekord transferowy. Ale Górnik to nie jedyny klub, który jest zainteresowany posiadaniem skrzydłowego w sezonie 2020/21.

Odpowiedzialny za transfery w zabrzańskim klubie Artur Płatek nieraz powtarzał, że nie sprowadza do zespołu zawodników, którzy nie mogliby w nim grać dłużej. O zatrzymanie Jirki nie będzie jednak łatwo, ma przecież ważną umowę z Crveną Zvezdą, a w dobie pandemii i kryzysu na futbolowym rynku raczej nie ma co oczekiwać, że klub z Zabrza wyłoży na stół dużą gotówkę. Co będzie więc z przyszłością piłkarza?

– Erik w tych okresach wypożyczeń, w Radniczkim Nisz i teraz w Górniku, pokazuje się z bardzo dobrej strony. Mogę powiedzieć, że pyta o niego wiele innych klubów z Niemiec, z Belgii czy z Hiszpanii. Jest wiele zapytań o niego, jak wygląda jego sytuacja, ale to normalne w przypadku zawodnika, który już ma na koncie osiem bramek w bieżących rozgrywkach. Młody, pozostaje w kręgu zainteresowań selekcjonera reprezentacji Słowacji. Jest duże zainteresowanie. Po rozgrywkach zdecydujemy, co dalej. Teraz na to nie czas – informuje menedżer piłkarza Adrian Luczan.

Nie dość, że Korona ma problemy na boisku, to ma ich sporo także poza nim. W tym – nierozwiązaną sprawę aneksów do umów, które umożliwią grę po 30 czerwca.

Trener Maciej Bartoszek może mieć problem z zestawieniem składu na cztery lipcowe kolejki, które przecież w przypadku jedenastki ze świętokrzyskiego będą decydowały o być albo nie być zespołu w ekstraklasie. Działacze na szybko przygotowują aneksy do umów zawodników, tak, żeby część z tej dużej grupy mogła pomóc w bojach o utrzymanie się wśród najlepszych. Wielu z nich w najbliższych dniach i tygodniach i tak opuści Kielce. Z pewnością będzie wśród nich Adnan Kovacević, o którym mówi się, że ma propozycje gry z klubów rosyjskich. Umów nie przedłużą też Jakub Żubrowski oraz Marcin Cebula. Ten pierwszy jest w kręgu zainteresowań Zagłębia Lubin. Z kolei 24-letni Cebula łączony jest z takimi klubami, jak Śląsk, Cracovia i również Zagłębie. W Kielcach nie ma już Erika Pacindy. Słowacki pomocnik leczy kontuzje u siebie w domu.

Kristopher Vida i Tiago Alves zyskali na pandemicznej przerwie. Ich istotność w Piaście Gliwice znacząco wzrosła.

– Uczę się tego zespołu każdym kolejnym występem. Gra pozwala mi także lepiej zrozumieć oczekiwania trenera. Pozwala mi to stawać się lepszym zawodnikiem, a granie z drużyną z pewnością jest dla mnie dobre – mówi Alves, który korzysta z faktu, że kontuzjowani byli inni ofensywni piłkarze – Gerard Badia i Jorge Felix.

ż więcej możliwości gry Kristopherowi Vidzie. Węgier od wznowienia rozgrywek rozpoczyna mecze ligowe w wyjściowym składzie – głównie grając na obu skrzydłach. Jak ocenić te pierwsze mecze? W każdym były momenty dobre i momenty gorsze. Były zawodnik DAC 1904 Dunajska Streda był blisko zaliczenia pierwszej asysty i strzelenia pierwszego gola. Na razie jednak przebłyski nie dają liczb. Widać, że Węgrowi brakuje jeszcze trochę zrozumienia i… przełamania. – Oceniam go pozytywnie, bo bierze udział w akcjach ofensywnych zespołu. Wkomponowuje się – mówi Waldemar Fornalik.

Piłka nożna w czasach zarazy. Na czwartej stronie „Sportu” reportaż z wewnątrz stadionów – jak wygląda oglądanie meczów dla tych nielicznych, którzy mogą być na obiektach?

– Na Piaście mierzono nam temperaturę, ale stan urządzeń pozostawiał wiele do życzenia, pokazywały po 34 czy 35 stopni – mówi Michał Chwieduk, fotoreporter regularnie odwiedzający stadiony wszystkich liczących się klubów w naszym województwie.

– Nawet, gdybym nie wiem, co robił, to nie dałoby się tak nakaszleć, by cokolwiek mogło się komuś stać kilkadziesiąt metrów dalej na boisku. To taka pokazówka: by było widać, że jest mało ludzi, że są w maskach. Dobrze, że nie w kombinezonach… Wtedy opinii publicznej już w ogóle można by pokazać: „Patrzcie, jak jest sterylnie!” – przyznaje Piotr Kucza, jeden z najbardziej znanych polskich fotoreporterów piłkarskich.

Narzeka się na Piasta Gliwice. Mistrz Polski „zgrupował” dziennikarzy i fotoreporterów w… sektorze gości. – To trochę paranoja. Sektor jest otoczony siatką z piłkochwytu, która mocno ogranicza widoczność. W zasadzie wszyscy skarżą się na Piasta. Mógł to lepiej rozwiązać, usadowić nas na prostej przy ławkach rezerwowych, tak jak zrobiono to w Tychach czy Sosnowcu – mówi Michał Chwieduk.

Dziś premier Mateusz Morawiecki może wraz z wojewodą śląskim Jarosławem Wieczorkiem potwierdzić otwarcie śląskich stadionów dla publiczności.

Jak informował „Dziennik Zachodni”, sanepid wyraził się jednoznacznie negatywnie w kontekście otwarcia stadionów w województwie śląskim, czyli regionie najbardziej dotkniętym pandemią z racji masowego testowania górników. W klubach w zasadzie od poniedziałku jak na szpilkach wyczekiwano decyzji wojewody. Jeszcze we wtorek wielu rozmówców zapewniało nas, że będzie ona znana w środowe południe. Wczoraj mijały jednak godziny 12, 13, 14… A werdyktu jak nie było, tak okaże się negatywny, ale doszło do zwrotu akcji. Dziś na Śląsk zawitać ma ponoć premier Mateusz Morawiecki i możliwe, że przy okazji tej wizyty wespół z wojewodą Wieczorkiem ogłosi dla kibiców – a jakżeby inaczej! – pomyślne wieści.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na „jedynce” „PS” Robert Lewandowski. Piękna to dekada w Niemczech Polaka-rodaka, więc warto ją celebrować.

O triumf w LM będzie trudno. Łatwiej Lewandowskiemu o nagrody indywidualne. Polak zmierza po piątą koronę króla strzelców Bundesligi. Pewnie prowadzi też w rankingu Złotego Buta dla najlepszego strzelca Europy. Choć na razie ma ułatwione zadanie, bo w Niemczech rozegrano więcej kolejek niż w innych wielkich ligach.

Tego trofeum jeszcze nie zdobył, w ostatnich 12 latach zwykle wygrywali Lionel Messi lub Cristiano Ronaldo. Teraz obu usuwa w cień. Ma prawie 32 lata, zawodnicy z jego pokolenia zaczynają już wchodzić w schyłkową fazę kariery, a on z wiekiem staje się wręcz coraz lepszy. I nikt nie wie, gdzie są jego granice.

Zinedine Zidane razy dwieście. W tylu meczach poprowadził Real Madryt, w tym czasie wygrał 10 trofeów.

W historycznym zestawieniu trenerów Realu Zidane ma przed sobą tylko Vicente del Bosque (246 meczów) i Miguela Munoza, który w ciągu 15 lat prowadził Królewskich aż 605 razy. Obu deklasuje jednak zarówno pod względem procentu zwycięstw (66 do 54 i 59), jak i pod względem częstotliwości zdobywania trofeów. Francuz sięgnął z Los Blancos już po 10 tytułów. Del Bosque zdobył o dwa mniej, natomiast Munoz ma ich 14, jednak potrzebował na to zdecydowanie więcej czasu. Za jego kadencji Los Blancos sięgali po puchar raz na 43 spotkania. Za rządów Francuza? Raz na 20! – Nie myślę o przebijaniu któregokolwiek z moich poprzedników, a jedynie o poprawianiu się. Możliwość pracy z takimi zawodnikami jest dla mnie wielkim przywilejem – powiedział w swoim stylu szkoleniowiec ekipy z Chamartin.

Dalej mamy wywiad Piotra Wołosika z Jackiem Góralskim. Opowiada o warunkach w Kajracie Ałmaty, do którego trafił z Łudogorca Razgrad. No nie ma najgorzej, tak to ujmijmy.

Obejrzałem wasz ośrodek w Internecie. Nie powiem – robi wrażenie.

— Wymienię z głowy, co mamy do dyspozycji, ale pewnie i tak coś pominę. Po pierwsze Footbonaut, z którego korzystają duże kluby. Z jednej strony urządzenia, a strony są cztery, wylatuje piłka, muszę ją przyjąć i zagrać w odpowiedni kwadrat. Zagrania odpowiednio się punktuje. Siłownia ma wielkość terminala na lotnisku. W hotelu, wyłącznie do dyspozycji pierwszej drużyny, każdy ma swój pokój. Mogę przyjechać przed treningiem i uciąć sobie drzemkę czy po zajęciach odpocząć przed kolejnymi. Zaplecze rehabilitacyjne, a w nim komory hiperbaryczne, odnowa biologiczna, basen. Boiska treningowe trawiaste i sztuczne pod balonem. Wszystko dla pierwszej drużyny. Plus stołówka, działająca na okrągło. Swoje skrzydło, lecz z własnym zapleczem, posiada drugi zespół. Akademia też ma kapitalny ośrodek, ale na obrzeżach miasta. Internat, szkoła, do której przyjeżdżają nauczyciele. Dzieci nie muszą plątać się po mieście.

Czyli śmiało mógłby pan mieszkać w ośrodku?

— Jak najbardziej. Ale wiadomo, jestem z rodziną. Mieszkamy w wygodnym apartamentowcu obok… skoczni narciarskiej. Rano zabieram psa na spacer i sprawdzamy sobie, czy skocznia stoi (śmiech).

Co się dzieje z urugwajskim obrońcą Śląska Guillermo Cotugno? Piłkarz traci w ciągu meczu siły, z niewiadomych powodów spada mu wydolność, łapią skurcze.

W klubie chcą zrozumieć, jak to się dzieje, że Urugwajczyk nie jest w stanie wytrzymać 90 minut w meczu, łapią go skurcze i prosi o zmianę. Tak zdarzyło się w spotkaniach z Rakowem (1:1) i Arką (1:2) – jedynych po odmrożeniu ligi, w których występował.

– Nadal jest diagnozowany. Wciąż obowiązują obostrzenia i ograniczenia wynikające z epidemii, stąd można odnieść wrażenie, że trwa to nieco dłużej, bo niektóre badania nie mogą się odbyć bezpośrednio jedno po drugim. Zapewniam, że nie dzieje się nic groźnego. Sprawdzamy minerały i gospodarkę wodno-elektrolitową organizmu Guillermo. Chcemy dokładnie wiedzieć, jaki jest problem. Sprowadzaliśmy go z myślą o grze w podstawowym składzie, ale przez dziewięćdziesiąt minut. Nie przez siedemdziesiąt pięć – mówi o sytuacji Urugwajczyka dyrektor sportowy Śląska Dariusz Sztylka.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

14 komentarzy

Loading...