IBF, WBA, WBO i WBC. Trzy pierwsze pasy na szali położy Anthony Joshua, ten ostatni – Tyson Fury. Na ich walkę czeka cały świat. Starcie dwóch Brytyjczyków z pewnością będzie jednym z największych w historii boksu. A jego zwycięzca w rankingach wszech czasów automatycznie podskoczy o kilka pozycji. Wszystko wskazuje na to, że właśnie znacząco przybliżyliśmy się do tego, by taka walka faktycznie się odbyła. Choć na drodze wciąż pozostają rozstawione przeszkody.
Jeśli do niej dojdzie, to dopiero w 2021 roku. „Jeśli”, bo po drodze obaj mają inne, obowiązkowe starcia. Fury chce zakończyć trylogię pojedynków z Deontayem Wilderem, którego w poprzedniej walce łatwo pokonał, a przed Joshuą postawiono Kubrata Pulewa, obowiązkowego pretendenta do pasa. Obaj Brytyjczycy będą jednak wielkimi faworytami i trudno na ten moment podejrzewać, by mieli stracić swoje mistrzostwa. Ale wykluczyć tego nie można – doskonale pamiętamy przecież, jak wielką sensacją była porażka AJ-a z Andym Ruizem.
Załóżmy jednak, że obaj – zgodnie z przewidywaniami – pasy utrzymają. Wtedy powinno się zacząć naprawdę sporo dziać. Już od kilku dni brytyjskie media – na czele z BBC – donosiły, że do porozumienia obu stron na organizację ich pojedynku jest coraz bliżej. Dziś Eddie Hearn, jeden z największych promotorów na świecie, potwierdził, że Joshua i Fury się dogadali. Na razie tylko w kwestii finansów, ale to w tej kwestii negocjacje są przecież zwykle najtrudniejsze.
– Anthony i Tyson porozumieli się, jeśli chodzi o finanse. Jesteśmy w dobrym miejscu, mogę potwierdzić, że mamy zgodę ich obu na organizację tego pojedynku. A nawet dwóch – mówił na antenie Sky Sports. – Zrobiliśmy ogromny krok naprzód. Wciąż jednak wiele pozostaje do ustalenia. Szukamy miejsca i terminu. Dostaliśmy jednak zapewnienia z obu obozów, że akceptują warunki kontraktów. Idziemy w dobrą stronę.
Już teraz, gdy pojedynek nie jest jeszcze oficjalnie potwierdzony, do Hearna napływają propozycje organizacji gali w konkretnym miejscu. Wiadomo, naturalnym jest Wielka Brytania, gdzie bilety rozeszłyby się prawdopodobnie jak świeże bułeczki. Ale wiele krajów ma chrapkę na taki pojedynek. W tym i te egzotyczne, chcące zaistnieć na arenie międzynarodowej. Nie byłaby to nowość. Doskonale pamiętamy przecież, jak to Muhammad Ali i George Foreman mierzyli się w Kinszasie. Gdyby więc ktoś zapłacił odpowiednio dużo kasy, może przekonałby i Hearna, i obu bokserów.
Miejsce, na ten moment, jest jednak niezbyt ważne. Ważniejsze, że obaj bokserzy są chętni zmierzyć się ze sobą. A to wcale nie jest rzecz oczywista. Jeszcze niedawno, gdy mistrzem WBC był Deontay Wilder, trwały jego nieustanne przepychanki z Joshuą. Obaj nie mogli dojść do porozumienia w sprawie swojego starcia, na które – tak jak i na walkę Fury vs Joshua – czekał cały bokserski świat. Wyszło, że żeby wszystkie pasy pojawiły się w puli potencjalnego pojedynku, Gypsy King musiał pokonać Wildera, odbierając mu jego mistrzostwo.
Jest też jeszcze inny problem. Zwie się Dillian Whyte, który powinien otrzymać swoją szansę na zdobycie pasa. Hearn informuje jednak, że Brytyjczyk udzielił swego „błogosławieństwa” organizacji starcia Fury’ego z Joshuą i spokojnie poczeka na to, jak rozwinie się sytuacja. Sęk w tym, że we wstępnym porozumieniu, o którym mówił Hearn, wspomina się o… dwóch pojedynkach Gypsy Kinga z AJ-em. A tu już Whyte’owi może zabraknąć cierpliwości. Z drugiej strony, gdyby wszystko się dobrze ułożyło, istnieje prawdopodobieństwo, że jako pretendent walczyłby o cztery pasy. A dla takiej możliwości warto się naczekać.
– Logicznie patrząc, żeby udowodnić, że jestem numerem jeden, muszę zawalczyć z Tysonem Furym, a on musi stanąć w ringu z Anthonym Joshuą. Co udowodni nasz pojedynek? Zostanie po nim jeden dominator w wadze ciężkiej, który będzie miał wszystkie pasy – mówił Joshua Sky Sports.
– Dla brytyjskiego boksu to największa walka w historii. Nie będzie większej w naszym pokoleniu. Dwóch gości, bardzo odmiennych, którzy walczą inaczej i doświadczyli innych rzeczy, pokonując nieszczęścia – dodawał Hearn.
Obaj mieli rację. Ten pojedynek wyłoni niekwestionowany numer jeden w świecie wagi ciężkiej. I będzie jednym z największych, jakie widzieliśmy w życiu. Dlatego trzymamy kciuki, by do niego doszło.
Fot. Newspix