Reklama

Kopczyński: „Po żadnym meczu od dawna nie byłem tak przygnębiony jak po derbach”

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

10 czerwca 2020, 13:56 • 6 min czytania 3 komentarze

– Wiadomo, że w naszej sytuacji najważniejsze są punkty, a nie wypracowywanie stylu. W pierwszych tygodniach pracy z trenerem Mamrotem skupiliśmy się na defensywie, organizacji gry z tyłu. Jako drużyna jesteśmy zadowoleni ze współpracy. Przyjście nowego trenera dało więcej energii, nowej nadziei. A resztę pokaże boisko. Szczęśliwi będziemy regularnie punktując – przyznał Michał Kopczyński z Arki Gdynia w programie Weszłopolscy. Łapcie zapis rozmowy.

Kopczyński: „Po żadnym meczu od dawna nie byłem tak przygnębiony jak po derbach”
***
Co zmieniło się w Arce po tym, jak pojawiły się w klubie nowe władze?

Na pewno sporo. Były już takie moment podczas tej pandemii, że wiadomo było, że kluby ma bardzo duże problemy. Powoli traciliśmy nadzieję, że będzie o co walczyć. Przyjście nowych właścicieli spowodowało powrót stabilności i nadziei. Klub dalej istnieje i my też mamy o co grać, wychodząc na boisko. Jeśli się utrzymamy to Arka po prostu dalej będzie funkcjonować w Ekstraklasie.

A miałeś chwilę zwątpienia po derbach?

Na pewno będziemy to spotkanie rozpamiętywać, choć oczywiście nie mamy na to zbyt wiele czasu, bo mecze są cały czas. Dla mnie to były pierwsze derby Trójmiasta, ale dla wielu chłopaków z Arki już kolejne i cały czas w Ekstraklasie tej Lechii nie pokonaliśmy. Było blisko. Nie wiem, czy zasłużyliśmy z przebiegu meczu na to zwycięstwo, ale brakowało nam kilku minut. Byliśmy przed tym spotkaniem bardzo zmotywowani. Wiedzieliśmy, że taka wygrana może nas napędzić, dać kopa. I na pewno tak by było. No ale to się nie udało. Nie ma jednak czasu na załamanie. To jest fajne w piłce, że szybko przychodzi następny mecz i można się zrehabilitować.

Mam wrażenie, że sami się przestraszyliście szansy na zwycięstwo.

No prawda. Mamy końcówkę spotkania, jesteśmy po golu na 3:2 dla nas. I mówimy sobie: „Panowie, to jest ten dzień. Tego już nie wypuścimy. Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby nie stracić bramki”. I co? I dostajemy dwie. Taka jest piłka. Po meczu, wiadomo, jesteśmy mądrzy. Wiemy, że powinniśmy bardziej cwaniacko się zachować. Nie cofać się tak głęboko, wymuszać faule, rwać grę. A my w zasadzie tylko się cofnęliśmy. Lechia zaczęła sobie tę piłkę rozgrywać do boczków, posyłała wrzutki w pole karne. Przy każdej z nich śmierdziało golem. No i te bramki potraciliśmy. Straciliśmy szansę, ale wierzymy, że w przyszłym sezonie będzie kolejna.

Reklama
W szatni cisza czy wzajemne pretensje?

Nie było wielkich pretensji, choć każdy wiedział, że mógł na boisku zrobić więcej. Było natomiast trochę smutku, ponieważ czuliśmy, że zwycięstwo znajdowało się w naszym zasięgu. Ale szybko się otrząsnęliśmy. Choć muszę przyznać, że sam po żadnym meczu od dawna nie byłem tak przygnębiony jak po tych derbach.

W meczu ze Śląskiem pokazaliście natomiast, że wy również potraficie wyszarpać trzy punkty.

Rzeczywiście, w takich okolicznościach fajnie się wygrywa. Punkty są zawsze warte tyle samo, ale spotkania zwyciężone dzięki bramkom w końcówce są wyjątkowe. Dają siły i wiary. W ogóle jeżeli chodzi o mnie, to ja w tym sezonie zagrałem cztery mecze, z czego trzy w dramatycznych okolicznościach. Mecz z Rakowem, derby, teraz ten mecz ze Śląskiem. Na emocje nie mogę narzekać.

Jak się czułeś jako obrońca, jeszcze w lidze australijskiej?

Tam graliśmy systemem 3-5-2, nie była to czwórka w obronie. Grałem pół-lewego stopera. I czułem się bardzo dobrze na tej pozycji, choć nie miałem wcześniej doświadczenia w takim graniu. Myślę, że moje walory w takim ustawieniu były widoczne. Skakałem do główek, wiadomo że defensywa jest moją mocną stroną. Plus spokojne wyprowadzenie piłki od tyłu. Ja się czułem dobrze. Zastanawiałem się mocno, czy to nie powinna być dla mnie docelowa pozycja. Jednak w Polsce wszyscy pamiętali mnie jako defensywnego pomocnika i w takim kontekście rozważali zatrudnienie mnie.

Wydawało się, że do Arki przychodzisz jednak jako kandydat do gry w obronie. W klubie było sporo środkowych pomocników, a jednocześnie spore braki w obronie.

Kiedy rozmawiałem z ówczesnym trenerem Arki, Jackiem Zielińskim, to rzeczywiście była mowa o tym, że będę ewentualnie obstawiał te dwie pozycje. Ale kiedy ja trafiałem do Gdyni, to aż takiego tłoku w środkowej strefie nie było. Dopiero po mojej kontuzji do klubu trafili Marko Vejinović czy Marcin Budziński i zrobiło się bardzo ciasno. W tym nieszczęsnym sparingu, w którym się rozwaliłem, to grałem właśnie jako środkowy pomocnik, żeby przystosować się do występów na tej właśnie pozycji w Arce.

Nie miałeś takiego pomysłu, gdy już zasmakowałeś gry poza Polską, żeby do Ekstraklasy nie wracać?

Dla mnie i dla mojej żony to był bardzo udany rok. Mocno się zastanawialiśmy nad pozostaniem w Nowej Zelandii. Miałem też konkretną ofertę z Wellington. Ale ta oferta pojawiła się dopiero wówczas, gdy już byłem w Polsce. Z klubem rozstawałem się w niepewności. Byli zainteresowani, ale miała tam powstać nowa drużyna z nowym trenerem. A ja jeszcze miałem ważny kontrakt z Legią. Zatem wróciłem do Polski. Planowaliśmy z żoną wesele, to była jedna z głównych przyczyn, dla których zdecydowaliśmy się na powrót. Jednak będąc na drugim końcu świata trochę się tęskni do rodziny, znajomych. Ale mocno się wahaliśmy. Do ostatniej chwili.

Reklama
A w przyszłości planujesz jeszcze egzotyczne wyjazdy?

Planować to sobie mogę, ale jeśli w przyszłości pojawią się jakieś propozycje, to bardzo chętnie spróbowałbym wrócić do Nowej Zelandii albo spróbować czegoś innego w tamtym rejonie świata. Mam bardzo dobre wspomnienia.

Zejdźmy na ziemię. Wyobrażasz sobie grę w pierwszej lidze?

Oczywiście że nie chcę spadać i grać w pierwszej lidze. Walczymy o utrzymanie i zrobię wszystko, żeby dalej grać w barwach Arki w Ekstraklasie. Jeśli nie ułożyłoby się po naszej myśli, to na pewno rozważyłbym różne opcje i podejrzewam, że priorytetem byłaby Ekstraklasa, ale nie zastanawiam się jeszcze nad tym. Wiadomo, jak to jest.

Mogłeś teraz podpaść kibicom z Gdyni.

Dlaczego? Przede wszystkim podkreślam, że priorytetem jest utrzymanie z Arką. Mnie się w tym klubie bardzo podoba, zdążyłem się z nim zżyć, a Gdynia to świetne miejsce do życia. Bardzo chętnie tu zostanę.

A ty czujesz, że Arka w najbliższych latach będzie takim „fajnym projektem”?

Na to wygląda. Jest nowe rozdanie i przed klubem raczej lepsze niż gorsze lata. Zmiana właściciela dała nam nowe życie, bo już naprawdę byliśmy blisko tego, że klub ma ogłosić upadłość. Miasto wróciło do finansowania. Arka ma przed sobą dobre perspektywy. Nawet jeśli spadniemy, to w pierwszej lidze będzie walka o jak najszybszy powrót.

Co zmieniło się po przyjściu trenera Mamrota? Zapowiedział, że postawi na proste środki w grze?

Wiadomo, że w naszej sytuacji najważniejsze są punkty, a nie wypracowywanie stylu. W pierwszych tygodniach skupiliśmy się na defensywie, organizacji gry z tyłu. Jako drużyna jesteśmy zadowoleni ze współpracy. Przyjście nowego trenera dało więcej energii, nowej nadziei. A resztę pokaże boisko. Szczęśliwi będziemy regularnie punktując.

fot. FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...