Cuda, cuda ogłaszają w Mielcu. Co się dzieje? Ano Jakub Wrąbel znów obudził w sobie duch polskiego Manuela Neuera. I choć ten sympatyczny przydomek z czasów jego początku w Śląsku Wrocław ostatnio tylko mu ciążył, stając się idealnym materiałem do uszczypliwości, kiedy tylko przydarzały mu się wpadki, to tym razem faktycznie zagrał wyśmienicie. Właściwie to jego interwencje uratowały tyłek faworyzowanej Stali Mielec w meczu z Puszczą Niepołomice.
Może teraz myślicie, że to jakiś sen na jawie, że zaraz ktoś was uszczypnie i wyjdzie, że to jedna wielka zgrywa. Otóż nie, nie jest to żaden żart. Jakub Wrąbel nie był tym Jakubem Wrąbelem, który w listopadzie ubiegłego roku skompromitował się w przegranym przez Wisłę Płock 1:3 meczu ze Śląskiem Wrocław. Dziś faktycznie był kozakiem. Bo Puszcza generalnie zaskoczyła – bez bojaźni wykorzystywała niemrawość gospodarzy, prowadziła grę, stwarzała okazje. Przykładowo nie wiadomo, co byłoby, gdyby potężny wolej Żytka nie odbił się od głowy Bodziocha. Nie wiadomo też, co byłoby, gdyby Puszcza mądrzej przeprowadziła kontratak po głupiej stracie Prokicia, a Żurek nie trafił w łepetynę – tym razem nie Bodziocha, a Mateusza Żyry.
Oczywiście, Stal też wcale nie była bezradna. Z każdą minutą coraz aktywniejszy był Tomasiewicz, który ilekroć nie wykończył jakiejś swojej akcji, bo to typ alfy i omegi (wszystko chce sam rozpocząć, sam rozegrać i sam sfinalizować), to w jakiś oryginalny sposób oznajmiał całemu światu (no dobra, tym, którzy to oglądali), że mu nie wyszło. A to łapał się natchnienie za głowę, a to rzucał się konwulsyjnie na ziemię. Jak tak na to patrzyliśmy, to spokojnie mógłby poszukać angażu w jakimś teatrze.
Neuer wersja polska
Ale wracając do Wrąbla. Wyglądał na wyraźnie nakręconego i pewnego siebie. Wyłapał lub wypiąstkował wszystkie dośrodkowania. Pewnym chwytem doganiał wszystkie piłki lecące za jego linię końcową. Serio, nawet te, które w żaden sposób nie groziły kontynuowaniu akcji przez przeciwnika – robił to chyba po to, żeby sam sobie udowodnić, że to jego dzień. To jednak tylko przystawka.
Najpierw zdolność do spektakularnych robinsonad zasygnalizował, kiedy zawisł w powietrzu i przerzucił nad bramką mocny strzał z dystansu bardzo aktywnego Rodionowa. I to już mogło się podobać, ale jemu było mało. Minęło trochę minut, gra zaczęła się kleić. Piłkę na skrzydle przyjął Klec. Dośrodkował kąśliwie między obrońców, gdzie znalazł się ponownie polujący na skalp wspominany ukraiński napastnik.
I już widzieliśmy piłkę w siatce, już Tomasiewicz szykował się, żeby rzucić się rozpaczliwie na ziemię, już koledzy Rodionowa z Puszczy szykowali cieszynkę, zachowującą social distance, kiedy stało się to…
Interwencja faktycznie godna Manuela Neuera w swoich najlepszych czasach. Co za wyczucie, co za intuicja, co za refleks, co za popis.
Zasłużony remis
Chyba nie trzeba tłumaczyć, że to była najlepsza okazja tego meczu. W drugiej połowie Wrąbel roboty miał mniej, ale gwoli statystycznej poprawności musimy zaznaczyć, że dopełnił obrazu reaktywowania w sobie swojej neuerowskiej natury. O co chodzi? Ano o wyśmienite wyjście przy jednej z kontr daleko za swoje pole karne, które zażegnało niebezpieczeństwo ze strony ofensywy Puszczy.
Koniec o Wrąblu. Puszcza dalej grała dzielnie, ale im dalej w las, tym na więcej pozwalała sobie Stal. Mateusz Mak trzy razy przewracał się w polu karnym. Bardzo zależało mu na jedenastce, ale gwizdek milczał i słusznie, bo w ani jednej sytuacji nawet nie zbliżył się do bycia faulowanym. Tomasiewicz okrutnie kręcił Mikołajczykiem, ale brakowało wykończenia. Stasik raz walnął z wolnego niczym jakiś Cristiano Ronaldo, ale jego strzał sparował Niemczycki. Dużo dobrego dało też wejście Bartosza Nowaka. Pomocnik Stali dwoił się i troił, ale nic konkretnego nie zdziałał.
Skończyło się podziałem punktów. Chyba zasłużonym. Tylko szkoda, że bezbramkowym, bo szans nie brakowało. Klasyk: gdyby nie Wrąbel, gdyby nie poprzeczka (Tomasiewicz), gdyby nie coś tam. Ale nic się nie wydarzyło. Stal traci punkt do Warty i Podbeskidzia. Co więcej, jeśli one wygrają swoje mecze, to ta strata powiększy się do czterech punktów. Na tym etapie sezonu to może być bolesne…
Stal Mielec 0:0 Puszcza Niepołomice
Fot. Newspix