Celowe wykartkowanie się jest w piłce zjawiskiem tyleż powszechnym, co niepotwierdzonym oficjalnie. W zasadzie nie zdarza się, żeby ktoś przyznał wprost, iż świadomie zapracował na żółtą kartkę, żeby odpocząć sobie w mniej ważnym meczu albo nieco wcześniej mieć wakacje. Nie przez przypadek najwięcej takich sytuacji mamy pod koniec danej rundy. Czasami inicjują to sami piłkarze, czasami czują “wsparcie” klubu. Wszyscy o tym wiedzą, ale nikt nie mówi głośno. W razie czego jest rżnięcie głupa.
Aż do teraz.
Trener Radomiaka Radom, Dariusz Banasik z rozbrajającą szczerością wypowiedział się na temat kartki Leandro w meczu z Odrą Opole, wykluczającej go z gry w najbliższej kolejce.
Brazylijczyk zszedł z boiska zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy, ale wcześniej zdążył zostać upomniany przez sędziego za zdjęcie koszulki.
– Leandro doznał kontuzji, naciągnął mięsień przywodziciela. Sytuacja z kartką była przemyślana. Leandro przez trzy dni nie doszedłby do siebie, wiedzieliśmy, że nie pojedzie na najbliższy mecz, a już miał trzy kartki. Zrobiliśmy to z premedytacją, żeby dostał teraz kartkę, był wyczyszczony i nie musiał pauzować w następnych spotkaniach. Taka była nasza decyzja i myślę, że wszyscy widzieli, co się wydarzyło – jakby nigdy nic stwierdził Banasik.
W pierwszym odruchu sądziliśmy, że słuch spłatał nam figla. Za drugim razem jednak usłyszeliśmy to samo. Za trzecim też. Te słowa naprawdę padły.
Jeśli ktoś nie wierzy, niech posłucha konferencji od 4:15:
Efekt? W piątek PZPN poinformował w komunikacie, iż Departament Rozgrywek Krajowych PZPN wystąpił do Komisji Dyscyplinarnej PZPN z wnioskiem o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego i wobec Leandro, i wobec trenera Banasika. Obaj mogą się spodziewać kar.
Sprawa z absencją Leandro ma jeszcze jeden ciekawy wątek. Z tego co słyszymy w lokalnych źródłach, nie stanowiło większej tajemnicy, że Brazylijczyk miał się wykartkować już wcześniej – w pierwszym wiosennym meczu z Wartą Poznań. Było bowiem wiadomo, że z powodu egzaminu z języka polskiego nie zagra w następnej kolejce przeciwko GKS-owi Jastrzębie. Wtedy nie zdążył, dlatego schodząc z boiska w 78. minucie nie ukrywał swojej złości na trenera. Może więc szkoleniowiec chciał się pochwalić, że zadanie wreszcie zostało wykonane?
W każdym razie dostajemy potwierdzenie, iż nie z przypadku wzięło się przysłowie, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Fot. FotoPyK