Reklama

Marna gra, jeszcze gorsze sędziowanie. Warta Poznań zwycięża w Jastrzębiu-Zdroju

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

03 czerwca 2020, 20:48 • 4 min czytania 8 komentarzy

Nie ma co ukrywać, GKS Jastrzębie i Warta Poznań nie zgotowały dzisiaj telewidzom niezapomnianego widowiska. Właściwie starcie dwóch czołowych ekip I ligi długimi fragmentami aspirowało do rangi paździerzu. Co gorsza – do poziomu gry obu ekip dostosowali się sędziowie, którzy uznali gola zdobytego ręką. Koniec końców Warta wywozi jednak do Poznania trzy punkty, bardzo ważne w kontekście końcowych rozstrzygnięć w lidze. Choć na pewno nie można stwierdzić, że poznaniacy zasłużyli dzisiaj na zwycięstwo.

Marna gra, jeszcze gorsze sędziowanie. Warta Poznań zwycięża w Jastrzębiu-Zdroju

Prawdę mówiąc, to na trzy punkty nie zasłużył również GKS. Remis, który utrzymywał się aż do trzeciej minuty doliczonego czasu gry był rezultatem najlepiej oddającym przebieg spotkania. No ale okazało się, że ostatni zryw gości był kluczowy dla losów meczu. Przed bramką Mariusza Pawełka znakomicie ustawił się Michał Jakóbowski, który głową skierował piłkę do siatki, wykorzystując bardzo ładne, idealnie zawinięte dośrodkowanie Mateusza Szczepaniaka. W pewnym sensie ta bramka to kara dla gospodarzy za minimalizm, bowiem w pierwszej odsłonie spotkania podopieczni Jarosława Skrobacza starali się jeszcze narzucać swoje warunki gry, próbowali utrzymywać się przy piłce i kontrolować przebieg meczu, ale po przerwie czyhali już tylko na długie piłki i stałe fragmenty gry.

Z jednej strony trudno się dziwić takiemu podejściu, bo remis z Wartą to dla GKS-u wynik całkiem niezły. Ale poznaniacy nie byli dzisiaj na tyle dobrze dysponowani, by trząść przed nimi portkami. Może trzeba było po prostu trochę bardziej przyjezdnych docisnąć?

W ogóle jeżeli za cokolwiek można piłkarzy Warty i GKS-u chwalić, to właśnie za pierwszą połowę. Aczkolwiek zaczęła się ona od bardzo przykrego akcentu, mianowicie poważnie wyglądającej kontuzji Jakuba Kiełba. Tak czy owak, całkiem nieźle weszli w mecz gospodarze, kilka razy z dość dużą swobodą przedostali się w okolice bramki Adriana Lisa, jednak dość szybko do głosu doszła przede wszystkim Warta. Efektem rosnącej z każdą minutą przewagi gości był gol zdobyty przez Mateusza Kupczaka, który w dziewiętnastej minucie wykorzystał rzut karny podyktowany za zagranie ręką w wykonaniu Damiana Tronta. Kontrowersja? Żadnej.

Co wcale nie oznacza, że arbitrzy po dzisiejszym spotkaniu zasłużyli na najwyższą notę.

Reklama

Spore wątpliwości można mieć co do trafienia wyrównującego. W końcowej fazie pierwszej połowy – gdy przewaga Warty zdawała się być już bezdyskusyjna – dość niespodziewana akcja gospodarzy zakończyła się trafieniem na 1:1. Petr Galuska skierował futbolówkę do siatki z najbliższej odległości, nastrzelony dośrodkowaniem (albo strzałem) Kamila Jadacha. Jak wykazały powtórki – nastrzelony w rękę.

screen: Polsat Sport

Pal licho, że ręka przy ciele – taki gol nie powinien zostać uznany. Pretensje zawodników Warty były rzecz jasna olbrzymie, ale arbiter główny prowadzący dzisiejsze spotkanie, Kornel Paszkiewicz, swojej decyzji nie zmienił. Bramkę zaakceptował. Błędów w jego wykonaniu można zresztą doszukiwać się więcej. Choćby w drugiej połowie, gdy nie zauważył, jak Bartosz Kieliba z Warty bezceremonialnie ściąga do parteru rywala w polu karnym, szarpiąc go za koszulkę. Paszkiewicz nie wyciągnął również z kieszonki czerwonego kartonika po tym, jak bardzo, bardzo ostro został przez oponenta potraktowany Mateusz Kupczak.

No sporo tych błędów się nazbierało. O pomniejszych kontrowersjach nawet nie wspominamy.

Jako się rzekło, w drugiej odsłonie spotkania było jeszcze mniej płynnej gry niż przed przerwą. GKS zagrażał po stałych fragmentach gry, ale większość strzałów czy dośrodkowań nie robiła większego wrażenia. Z kolei Warta szukała szybkich akcji kombinacyjnych, lecz prawie wszystkie tego rodzaju próby grzęzły w środku pola. Momentami w centrum boiska panowała naprawdę niezła kopanina. Ciężko się to oglądało, zwłaszcza mając z tyłu głowy świadomość, że zarówno Warta, jak i GKS to pierwszoligowa czołówka (choć gospodarze nie otrzymali zgody od Komisji Licencyjnej na grę w Ekstraklasie, o czym pisaliśmy TUTAJ). Goście znajdują się wręcz w gronie ścisłych faworytów do bezpośredniego awansu na najwyższy szczebel rozgrywek. Tymczasem na boisku jednym i drugim naprawdę niewiele się kleiło. Można było odnieść wrażenie, że obu ekipom brakuje momentami nawet pomysłu na sklecenie zgrabnej akcji w ofensywie.

Reklama

Dla Warty najważniejszy jest jednak rzecz jasna fakt, że udało się zgarnąć trzy punkty na trudnym terenie. Podopieczni Piotra Tworka odpowiedzieli zatem na zwycięstwo Stali Mielec w Legnicy i teraz czekają na ripostę Podbeskidzia Bielsko-Biała.

GKS Jastrzębie 1:2 Warta Poznań
(P. Galuska 41′ – M. Kupczak 19′, M. Jakóbowski 90+2′)

fot. FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

8 komentarzy

Loading...