Dzisiejsza decyzja Komisji ds. Licencji to dla Rakowa Częstochowa słodko-gorzka pigułka. Z jednej strony licencja jest, można grać w Ekstraklasie, z drugiej – każdy mecz w Bełchatowie w 2021 roku będzie oznaczał 30 tysięcy złotych kary. Jak przyjęto te werdykty w Częstochowie? Dlaczego w Bełchatowie Raków będzie wpuszczał kibiców nawet, jeśli będzie to nieopłacalne? Czy jest szansa, by powrót na swój obiekt miał miejsce już jesienią? Odpowiada Wojciech Cygan, prezes Rakowa.
Dzisiejsza decyzja Komisji ds. Licencji została przyjęta raczej ze smutkiem, czy jednak z radością?
Ciężko sprowadzać decyzje Komisji tak po prostu do radości czy smutku. Komisja przeanalizowała złożone dokumenty i uwzględniła nasz wniosek w oparciu o zapisy Podręcznika. Licencja została przyznana i to jest najważniejsze, ale też chcielibyśmy zrobić wszystko, by ta kara, która została przewidziana w przypadku dalszej gry w Bełchatowie, nigdy nie została realnie wymierzona. By jej uniknąć, musimy najpóźniej do końca jesieni zdążyć ze wszystkimi pracami. Na tyle, by grać u siebie w Częstochowie. Wiadomo, że stadion GKS-u to bardzo miłe miejsce, ale jednocześnie po 20 latach nieobecności w elicie nie jest wielką przyjemnością przymus gry poza naszym miastem, z ograniczoną liczbą kibiców, którzy nie zawsze są w stanie dojechać do Bełchatowa.
Ta kara będzie w ogóle odczuwalna dla klubu? Przypomnijmy, że to 30 tysięcy złotych za każdy mecz poza Częstochową od rundy wiosennej sezonu 2020/21.
Jeśli zostanie wymierzona, to na pewno będzie odczuwalna. Nie dość, że ponosimy duże koszty, związane z grą poza Częstochową, że ogranicza nam to znacznie możliwości sprzedaży biletów czy karnetów, to dodatkowo możemy być zmuszeni do opłacania sporych kar finansowych wynikających z decyzji Komisji ds. Licencji. Na pewno byłaby to dla nas duża dolegliwość. Więc powtarzam – będziemy się starali robić wszystko, by po prostu wiosną grać już w Częstochowie.
Kiedy realnie możemy się spodziewać tego powrotu?
Nie chcę się na ten temat wypowiadać i podawać konkretnej daty, bo jestem pewny, że screeny z tą wypowiedzią byłyby przypominane co dwa tygodnie. Zwłaszcza przy ewentualnych spóźnieniach zupełnie niezależnych od nas. Wiemy, że jeden z oferentów stających do przetargu zaproponował 8-miesięczny termin wykonania niezbędnych prac. Drugi z nich wyznaczył sobie 5-miesięczny czas na zrealizowanie najważniejszych założeń przetargu. Jeśli prace będą przebiegały szybko, to powrót do Częstochowy w rundzie jesiennej jest realny. Natomiast miasto obecnie czeka na uzasadnienie wyroku Krajowej Izby Odwoławczej i na bazie tej decyzji będzie podejmowało dalsze działania w procedurze przetargowej.
Decyzja KIO mocno komplikuje sytuację?
Proszę pamiętać o słowach, które wypowiedziała rzecznik Krajowej Izby Odwoławczej. To nie jest cofnięcie się do początku przetargu, ale do etapu wyłonienia wykonawcy. To istotna różnica, bo nie zaczynamy od początku, ale wykonujemy jeden krok w tył. Trudno mi przewidywać, jakie będą ruchy miasta. Na dziś to nie jest tak, że czeka nas przechodzenie przez te wszystkie etapy od nowa. W najbliższych dniach zapewne poznamy odpowiedź, jak szybko mogą zostać rozpoczęte prace na stadionie Rakowa i to jest w tej sytuacji najbardziej istotne.
Pozornie mogłoby się wydawać, że przynajmniej pod względem infrastruktury Raków skorzystał na pandemii. Ze względów epidemicznych można przymknąć na pewne rzeczy oko.
To dość przewrotna koncepcja, biorąc pod uwagę, że straciliśmy przeszło dwa miesiące, podczas których prace mogłyby tak naprawdę już się rozpocząć. Wyrok Krajowej Izby Odwoławczej mógł zapaść o wiele wcześniej, a wówczas miasto i wykonawcy mieliby już ten etap za sobą. Tymczasem przez pandemię na dwa miesiące zawieszono wszelkie orzekanie. W praktyce oznacza to opóźnienie startu modernizacji o ten okres.
Jest już plan na wpuszczanie ograniczonej liczby widzów na ostatnie mecze domowe w Bełchatowie w tym sezonie? Dla niektórych klubów tak ograniczona publika to czysty koszt.
W tym przypadku to są koszty, które kluby i tak muszą ponosić, bo piłka nożna jest sportem dla kibiców. Wszyscy bardzo mocno odczuwamy ten kryzys, ale też wszyscy cierpimy podczas meczów rozgrywanych bez udziału fanów piłkarskich. W naszym przypadku na obiekt w Bełchatowie będziemy mogli wpuścić trochę ponad 1000 osób. Jeszcze nie podjęliśmy ostatecznej decyzji kto to dokładnie będzie. Ale na pewno to zrobimy, niezależnie od kosztów, które będzie trzeba w związku z tym ponieść. Piłka nożna ma sens tylko wtedy, gdy na trybunach znajdują się kibice.
Fot.FotoPyK