Reklama

Korona Kielce bije, Wisła Kraków jest bita. Szykuje się zwrot w walce o utrzymanie?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

01 czerwca 2020, 08:30 • 7 min czytania 14 komentarzy

Wydawało się, że w ten weekend Wisła Kraków nie doczeka się już niczego gorszego niż wczorajsze manto, jakie Białej Gwieździe spuścili zawodnicy Piasta Gliwice. Ale wczesne niedzielne popołudnie przyniosło krakowianom naprawdę fatalne wieści: Korona Kielce nie tylko wciąż wierzy w możliwość utrzymania się w lidze, ale zdaje się mieć również poważne piłkarskie argumenty na poparcie swojej wiary. Podopieczni Macieja Bartoszka rozgromili dzisiaj na wyjeździe Wisłę Płock aż 4:1, a ich gra momentami naprawdę mogła się podobać.

Korona Kielce bije, Wisła Kraków jest bita. Szykuje się zwrot w walce o utrzymanie?

Już sam fakt, że Korona zdobyła cztery gole w jednym spotkaniu jest cokolwiek szokujący. W sumie po dwudziestu siedmiu ligowych kolejkach ekipa z województwa świętokrzyskiego ma ma swoim koncie 19 goli, a zatem tylko w tym jednym, dzisiejszym spotkaniu wykręciła ona całkiem sporą część swojego strzeleckiego dorobku z całych rozgrywek.

Mówimy o zespole, gdzie w ofensywie straszą takie indywidua jak Uros Djuranović. Jeżeli Korona Kielce zdobywa cztery bramki, to naprawdę jest wyraźny znak, że dzieje się w tej drużynie coś niezwykłego. Oczywiście ktoś może natychmiast przypomnieć inny przebłysk strzelecki kielczan – listopad 2019 roku, niespodziewany triumf 3:0 nad Rakowem Częstochowa, po którym nastąpiły dwie kolejne porażki. Może zatem nie ma się czym podniecać, ostatecznie gdyby na moment zapomnieć o spotkaniach z Wisłą Płock i Rakowem, to nie ma już ani jednego meczu ligowego w sezonie 2019/20, w którym Korona zdołałby strzelić więcej niż jednego gola.

Patrząc jednak na sprawę z perspektywy czasu – pobicie częstochowian ma swoją wymowę.

KORONA KIELCE PÓJDZIE ZA CIOSEM?

Fakt, że w następnej kolejce Korona sromotnie poległa w starciu z Legią, no ale powiedzmy, że to jest akurat rywal będący raczej poza zasięgiem złocisto-krwistych. Natomiast w kolejnych spotkaniach było już lepiej, poziom gry zespołu zauważalnie się podnosił, forma zwyżkowała. Najpierw wyjątkowo frajerska porażką z Arką, spowodowana przede wszystkim haniebną nieskutecznością wspomnianego Djuranovicia, a potem już z górki: cenne zwycięstwa z Cracovią i Pogonią. Pójść za ciosem nie było jednak dalej jak, ponieważ skończyła się runda. Trochę szkoda z perspektywy kielczan, bo w zespole Mirosława Smyły coś kliknęło. Po powrocie z przerwy zimowej było już znacznie gorzej, choć wciąż nie tak nędznie jak za późnego Lettierego.

Reklama

W tej chwili Maciej Bartoszek ma nieco większe możliwości niż Smyła, by triumf nad Wisłą Płock wykorzystać jako trampolinę, na której Korona podskoczy w górę tabeli. Finisz sezonu będzie bardzo specyficzny, niezwykle intensywny – jeżeli ktoś złapie wiatr w żagle, to nawet seria trzech-czterech zwycięstw z rzędu może okazać się kluczowa do zrealizowania celów na sezon. I odwrotnie. Jeżeli komuś przytrafi się trwająca kilka spotkań zapaść, to na odrabianie strat może zabraknąć czasu i energii.

– Ze względu na presję, która nad nami ciąży ze względu na sytuacje w tabeli weszliśmy w ten mecz za bardzo spięci i męczyliśmy się ze sobą w pewnym momencie bardzo mocno. Bardzo ważna bramka Adnana Kovacevicia po stałym fragmencie gry, to trafienie odblokowało drużynę. Później z każdą minuta nasza gra wyglądała coraz lepiej. Gratuluję zawodnikom – komentował dzisiejsze zwycięstwo Bartoszek, cytowany przez portal Echo Dnia. Rzeczywiście początkowo wydawało się, że świadomość paskudnego położenia w tabeli nieco paraliżuje piłkarzy Korony. Udało im się jednak przewalczyć ten kryzys.

Maciej Bartoszek (Korona Kielce).

– To był dla nas mega-ważny mecz. Zdobyliśmy niesamowicie ważne punkty. Pomogą nam one uwierzyć w swojej możliwości, pomogą realizować nasze założenia. Tym bardziej cieszy to zwycięstwo. Ten ogień w zespole zaczyna być widoczny, widoczny był też po meczu w szatni. Ten zespól zaczyna budować się na nowo. Cieszy mnie to, jak wyglądaliśmy przez dłuższa część spotkania – dodał trener.

W tej chwili dół tabeli wygląda następująco:

Reklama

Powiedzmy, że dla uproszczenia dyskusji na razie wykluczymy ze spekulacji na temat walki o utrzymanie te ekipy, które nazbierały jak dotąd 36 oczek. Po pierwsze dlatego, że nie wierzymy, by Zagłębie Lubin i Górnik Zabrze miały się uwikłać w rozpaczliwy bój o uniknięcie degradacji. Wisła Płock to inna historia, ale na ten moment dorobek Nafciarzy wygląda na tyle solidnie, by nie musieli oni przesadnie panikować, choć dzisiejsza klęska to już nie sygnał ostrzegawczy dla trenera Radosława Sobolewskiego, ale prawdziwa syrena alarmowa.

Co innego Wisła Kraków. Wczorajszy blamaż w Gliwicach sam w sobie stanowił dowód na to, że powody do niepokoju są więcej niż poważne. Jeżeli dołożyć do tego dzisiejszy sukces Korony, przy Reymonta w Krakowie nerwówka musi być już spora.

KLĘSKA WISŁY SZANSĄ DLA KORONY

Wisła zaprezentowała swoją brzydką, jesienną twarz. Na starcie rundy wiosennej podopieczni Artura Skowronka robili dobre wrażenie, gromadzili punkty w imponującym tempie. Rozbicie Jagiellonii, pokonanie Cracovii w derbach, zwycięstwo nad Koroną w bezpośredniej konfrontacji. To były cenne skalpy. Jednak już w starciu z Piastem piłkarze Białej Gwiazdy byli znacznie bliżej do tego, by powtórzyć kompromitację ze starcia z Legią Warszawa, gdy przerżnęli 0:7.

Pisaliśmy o starciu Wisły z gliwiczanami: “Wytężamy pamięć, próbując sobie przypomnieć, kiedy jakiś zespół popełnił w jednym spotkaniu tyle rażących błędów indywidualnych. To chyba musiałby być występ „Białej Gwiazdy” na stadionie Legii, gdzie dostała 0:7. Możliwe, że nawet wtedy liczba „wielbłądów” nie była aż tak duża. Trudno zrozumieć, co się stało, zwłaszcza że najmocniej zawiedli ci, których dotychczas wymieniano jako mocne punkty zespoły. Gieorgij Żukow i Vullnet Bashaa. (…) Wiślacy w pewnym momencie mieli problem z absolutnie najprostszymi elementami“.

Wymowna w kwestii tego, jak Biała Gwiazda wyglądała wczoraj w ataku – bo nie tylko jej defensywa spisała się fatalnie – będzie natomiast garść prostych statystyk. Wisła sprzed zawieszenia rozgrywek oddawała wiosną średnio 11,8 strzału na mecz. Wczoraj udało się jej wypracować sześć strzałów. W tym jedno uderzenie celne. Przed lockdownem było tych celnych strzałów średnio prawie pięć.

Dwa punkty – taki dystans dzieli zatem obecnie Wisłę i Koronę. Umówmy się – to żadna strata, biorąc pod uwagę, że do końca sezonu jeszcze trzy spotkania sezonu zasadniczego i siedem kolejek grupy spadkowej. Jak wygląda terminarz obu ekip na te najbliższe mecze:

  • Korona Kielce: Piast Gliwice (5.06; dom), Zagłębie Lubin (9.06; wyjazd), Lech Poznań (14.06; dom).
  • Wisła Kraków: Legia Warszawa (7.06; dom), Raków Częstochowa (10.06; dom), Arka Gdynia (14.06; wyjazd)

Jakub Błaszczykowski (Wisła Kraków).

Komu będzie łatwiej o punkty? Oczywiście takie rozważania w ekstraklasowych realiach są zawsze niebezpieczne, bo tutaj sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie, a drużyny potrafią na dystansie miesiąca wpaść dołek formy, wyjść z niego i z powrotem pogrążyć się w kryzysie. Na pewno bardzo ważny będzie kolejny mecz, gdzie i Korona, i Wisła ma przed sobą wielkie wyzwanie. Kielczanie podejmą na własnym stadionie pogromców Białej Gwiazdy, czyli ekipę Piasta Gliwice. Natomiast Wisła zmierzy się u siebie z Legią Warszawa.

Dla krakowian dodatkowym problemem będzie na pewno przewalczenie traumy, która pewnie pozostała w niektórych zawodnikach po jesiennym upokorzeniu, jakiego zaznali od Wojskowych. Wisła sprzed kwarantanny pewnie podjęłaby wyzwanie z otwartą przyłbicą, ale czy tak samo odważna będzie ta wczorajsza Wisła? Pogubiona, kiksująca w najprostszych sytuacjach? Ciężka sprawa. Mimo wszystko, najbliższe spotkania Białej Gwiazdy sprawiają wrażenie łatwiejszych. Raków i Arka to zespoły spoza ligowej czołówki, absolutnie w zasięgu podopiecznych Artura Skowronka. Przed ekipą Bartoszka same poważne wyzwania. Nakręcony Piast, nakręcone Zagłębie, no i Lech, wciąż mocny, pomimo porażki w ligowym szlagierze.

***

Kolejną kwestią jest też szerokość kadry meczowej.

Bywały w ostatnich miesiącach takie sytuacje, gdy trenerzy Wisły Kraków mieli naprawdę olbrzymi ból głowy, kogo umieścić w wyjściowej składzie. Na ławce lądowali często przypadkowi zawodnicy, z zerowym doświadczeniem w seniorskim futbolu. Teraz to wygląda nieco inaczej, lecz wciąż bez rewelacji. Ostatnie spotkanie ligowe na ławce rezerwowych rozpoczęli Marcin Wasilewski, Paweł Brożek, Chuca, Michał Mak, Rafał Boguski, Nikola Kuveljic, Kamil Wojtkowski, Mateusz Hołownia i Mateusz Lis. No raczej nie są to goście, którzy w razie potrzeby dodadzą mnóstwo jakości wyjściowej jedenastce, ale część przynajmniej nie przyniesie wstydu. W odwodzie są także Lukas Klemenz i David Niepsuj, ostatnio kontuzjowani.

Ale po stronie Korony również nie jest kolorowo. Rezerwy w meczu z Płockiem: Grzegorz Szymusik, Milan Radin, Michal Papadopulos, Dawid Lisowski, Andres Lioi, Luka Kukic, Ivo Kaczmarski, Uros Djuranović, Bojan Cecarić. Bez wdawania się w wielkie analizy, już na pierwszy rzut oka widać, że Skowronek mimo wszystko ma ciekawsze alternatywy niż Bartoszek. Może i Korona fajnie wystartowała, może trener odbudował morale zespołu, ale ewentualna plaga kontuzji i przemęczenie mocnym finiszem może się okazać w przypadku kielczan przeszkodą niemożliwą do przeskoczenia. Nie będzie komu grać. Choć podatność wiślaków na urazy też nie wróży najlepiej.

Tak czy owak, zgodnie ze skorżowym powiedzonkiem, liga będzie ciekawsza. Przed pandemią wydawało się, że rozpędzona Wisła zapewni sobie utrzymanie w trymiga. Tymczasem wystarczył jeden mecz po wznowieniu rozgrywek Ekstraklasy, by rywalizacja w dolnej części tabeli ponownie nabrała rumieńców.

fot. FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

14 komentarzy

Loading...