Derby Trójmiasta to spotkanie, które kibiców Arki i Lechii grzeje niesamowicie. Pełne smaczków, kontekstów, wątków pobocznych. To też naprawdę sporo ładnych goli, nawet jeśli ograniczyć się do XXI wieku, do meczów w ekstraklasie. I choć na czternaście dotychczasowych starć Arka nie wygrała żadnego, koniec końców wybraliśmy po pięć bramek obu ekip.
PAŹDZIERNIK 2008 – PAWEŁ BUZAŁA (LECHIA)
Pierwsze ekstraklasowe trójmiejskie derby, więc nie mogło ich zabraknąć w zestawieniu. A wraz z nimi – bohatera kibiców Lechii po powrocie na najwyższy poziom rozgrywkowy. Paweł Buzała to nigdy nie był zawodnik, o którym dzieciaki mówią: „jak dorosnę, chcę być jak on”. Nieszczególnie uzdolniony technicznie, trudno powiedzieć by nadzwyczajnie efektowny. Był czas, gdy fani Lechii jechali z nim jak z furą gnoju. – Nie było lekko, ale ukształtowało mi to charakter. To wzmacnia, naprawdę – mówił Buzała w obszernej rozmowie z Weszło.
Wreszcie nabył jednak właściwość, która sprawiała, że fani z Gdańska obdarzyli go w końcu dużą sympatią. Strzelał Arce. Strzelał gole niezwykle ważne, bo w obu pierwszych derbach po awansie do ekstraklasy.
Trafienie z 2008 to kwintesencja Buzały. Zawsze szedł do końca na każdą piłkę, czego w tej konkretnej sytuacji nie można powiedzieć o Dariuszu Żurawiu. Ostry kąt, napastnik ładuje ile sił w nogach i za chwilę może podskakiwać z radości. To właśnie tę bramkę Buzała wskazał jako przełomowy moment, który sprawił, że fani przestali mu regularnie dopiekać. Przywitali go serdecznie nawet i wtedy, gdy wracał do Gdańska już jako zawodnik Bełchatowa.
KWIECIEŃ 2009 – PIOTR WIŚNIEWSKI (LECHIA)
Drugie ekstraklasowe derby – znów z trafieniem Buzały – były spotkaniem bardzo trudnym w odbiorze. No zęby bolały, co tu dużo mówić. Aż do ostatniego kwadransa działo się na murawie bardzo mało, a jakości było w tym tyle, co w Calvinie Kleinie z tureckiego bazaru.
Piotr Wiśniewski miał jednak inny plan niż pozwolić spotkaniu zakończyć się 0:0. To był jego czwarty z dwunastu sezonów, podczas których pracował na status legendy Lechii. A jak legenda, to powinna być bohaterem choć jednych derbów.
– Przekonywałem go: zobaczysz, jeszcze kibice będą skandować twoje nazwisko. Sam nie bardzo wierzyłem w to co mówię. Ale w końcu dał się namówić i faktycznie został legendą – mówił o Wiśniewskim na łamach lechiahistoria.pl Dariusz Krawczyk, były członek zarządu, rady nadzorczej oraz prezes Lechii.
W tamtych derbach Wiśniewski mógł jednak nie zagrać, a przynajmniej nie od początku, ale mecz wcześniej dwie żółte kartki zobaczył Marcin Kaczmarek, torując „Wiśni” drogę do składu. On zaś utorował Lechii drogę do dwupaku zwycięstw z Arką w sezonie 08/09.
MAJ 2011 – TADAS LABUKAS (ARKA)
Z czym kojarzy nam się Labukas? Przede wszystkim z tym, że gdy spadł z Arką, gdzie zarabiał 30 tysięcy złotych miesięcznie, odezwał się do niego Górnik Zabrze. A Litwin siadł do stołu i rzucił: 50 koła albo umowy nie będzie.
Choć Górnik w XXI wieku palił pieniędzmi w piecu nie raz, tym razem nie dał się naciągnąć. Labukas wylądował w Norwegii, a swojego wyniku – 8 goli w sezonie ligowym dla Arki – w żadnej w miarę poważnej lidze już nie powtórzył. W Miedzi Legnica w półtora sezonu w 1. lidze nie uzbierał nawet tyle, w rzeczonej Norwegii 11 meczów skończył bez bramki czy asysty.
W historii Arki zapisał się przede wszystkim golem w derbach jeszcze bardziej szalonych niż te ostatnie. Labukas huknął zza pola karnego w 88. minucie, Paweł Kapsa wrzucił sobie piłkę do bramki, było 2:0 dla gdynian…
MAJ 2011 – LUKA VUĆKO (LECHIA)
…ale przecież pisaliśmy już, że Arka żadnego z czternastu meczów z Lechią w XXI wieku w ekstraklasie nie wygrała.
Wystarczyło dograć tych kilka minut. Ekipa Frantiska Straki nie potrafiła jednak utrzymać się w ryzach. Najpierw gola kontaktowego strzelił Nowak, później balona w pole karne posłał Poźniak, a Moretto stojący w bramce… stał w bramce. Nie wyszedł do wrzutki, a Vućko wpakował piłkę do siatki.
Legendą Lechii nie został, wielkiej kariery w Polsce nie zrobił (nigdzie indziej też). Z poważnej piłki wypisał się dawno temu, zaraz po trzydziestce. Nadal coś tam kopie w NK Omiš, w trzeciej lidze chorwackiej.
Wtedy jednak dla gdańskich kibiców był królem świata.
PAŹDZIERNIK 2016 – ADRIAN BŁĄD (ARKA)
Może i Błąd nie wychował się w Trójmieście, bo to chłopak z Lubina. Ale wiadomo, jakie stosunki łączą kibiców Zagłębia i Arki, więc starcie z Lechią i dla niego miało dodatkowy ciężar. Już wtedy można było mówić o negatywnej dla Arki tendencji, bo na sześć podejść sześć razy Lechii nie udawało się pokonać.
Leszek Ojrzyński dopiero miał zostać trenerem Arki, ale w tamtym spotkaniu już zobaczył coś, co musiało się mu bardzo spodobać. Długi wyrzut z autu zakończony trafieniem. Ładnym, bo Błąd uderzył kozłującą piłkę czyściutko, potężnie, nie dając szans Vanji Milinkoviciowi-Saviciowi.
— Szał radości. Zgłupiałem, nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić — wspominał to później w materiale „Ekstramoment”. Jedyny gol Błąda w tamtym sezonie, gdy dostał zaledwie 301 minut na boisku. A ileż ważył dla kibiców w Gdyni.
KWIECIEŃ 2017 – DOMINIK HOFBAUER (ARKA)
Żaden to afront w kierunku Arki, zwykłe stwierdzenie faktu: w derbach Trójmiasta padło sporo bramek gdynian, które w końcowym rozrachunku nie dały im nic. I takim właśnie trafieniem był gol Dominika Hofbauera na 1:2 w Gdańsku.
Jednego nie można mu było odmówić – potrafił huknąć z rzutu wolnego. Choć przecież w Gdyni był zaledwie trzy kwartały, dwa razy uderzył ze stojącej piłki tak, że ręce (Wojciech Łazarek powiedziałby, że coś innego) same składały się do oklasków. Pierwszy raz w meczu z Wigrami Suwałki w Pucharze Polski, za drugim – przeciwko Lechii w derbach. Pozycja niezwykle wymagająca. Trudno niemal z linii pola karnego podnieść piłkę nad murem, a jednocześnie nakazać jej natychmiast spaść. Hofbauer to miał.
LISTOPAD 2017 – FLAVIO PAIXAO (LECHIA)
Corner taken quickly…!
Wiadomo, o kogo chodzi. Ale Lechia też miała swój wielki moment, który zaczął się od błyskawicznego wprowadzenia piłki z narożnika. Trafienie na 1:0 w 95. minucie derbów z Arą, w dodatku na jej stadionie. Serca kibiców gospodarzy złamane tak, że można z nich układać puzzle. Cisza, kompletna cisza, gdy futbolówka zetknęła się z siatką od jej wewnętrznej strony.
Krótko wykonany korner, Milos Krasić dorzuca w pole karne, a tam Flavio Paixao zdobywa – bynajmniej nie ostatnią – bardzo ładną bramkę głową. Strzał kompletnie poza zasięgiem Pavelsa Steinborsa.
Arkę Flavio upodobał sobie szczególnie. Jej i Jagiellonii strzelił w naszej lidze po 7 goli, ale o ile z białostoczanami mierzył się 16-krotnie, z gdynianami zagrał zaledwie 8 razy. Trafienie z 12. kolejki trwającego sezonu sprawiło, że stał się samodzielnie najlepszym strzelcem derbów Trójmiasta w historii. Wcześniej dzielił ten honor z Jerzym Kruszczyńskim.
KWIECIEŃ 2018 – LUKA ZARANDIA (ARKA)
Raz jeszcze casus gola Hofbauera. Nic nieznaczący, w zasadzie w momencie jego zdobycia dający Arce jeszcze mniej niż bramka Austriaka. Gdy Zarandia ruszył prawym skrzydłem, było już przecież 4:0 dla gdańszczan.
Ale bramka jest naprawdę godna wspomnienia, bo rzadko Dusanowi Kuciakowi zdarzają się takie babole. No i chcieliśmy uhonorować centrostrzał, który zamienił się na bramkę.
Tamto spotkanie zapamiętamy też z innego powodu – po Arce piłkarze Lechii (Peszko i Sławczew) na cel wzięli dmuchaną lalę ubraną w koszulkę klubu z Gdyni, za co nagrodziliśmy obu nominacją do nagrody Burak sezonu 2017/2018.
KWIECIEŃ 2018 – FLAVIO PAIXAO (LECHIA)
Flavio w roli kata Arki. Standard.
Tak się w tamtym sezonie złożyło, że Lechia zagrała z gdynianami trzy razy, dwa z tych spotkań rozgrywając na przestrzeni tygodnia, w kolejkach 30. i 31. Dwa razy z rzędu arkowcy polegli, trudno ocenić nawet, kiedy bolało bardziej. Czy wtedy, gdy Lechia szybko wbiła im czwórkę, czy może parę dni później, kiedy minimalna porażka przyszła w Gdyni.
Gol decydujący to demolka Michała Marcjanika przez Flavio Paixao. Stoper zostaje zniszczony w walce o górną piłkę przez Portugalczyka, na pierwszy rzut oka gol nie jest może tak efektowny jak bomby z trzydziestu metrów. Ale z każdą powtórką coraz mocniej docenia się jego walory.
PAŹDZIERNIK 2019 – MARKO VEJINOVIĆ (ARKA)
Ładne trafienie otwiera zestawienie, jedno z absolutnie najefektywniejszych ranking zamyka. Piękna klamra.
Ostatnie – aż do dziś – derby Trójmiasta kipiały od kontrowersji. Lechia prowadziła już 2:0, Arka doszła na 2:1, gol na 2:2 padł znacznie wcześniej niż wyrównanie Marko Vejinovicia. Został on jednak nieuznany po interwencji VAR, Schirtładze władował się w Kuciaka, co uniemożliwiło mu skuteczną interwencję.
Bramka Holendra też wzbudziła duże wątpliwości, ale tutaj ostatecznie decyzja została podjęta z korzyścią dla gdynian. Ta akcja to pomieszanie z poplątaniem, bo najpierw w walce o górną piłkę Michał Nalepa nie bawi się w półśrodki z Dawitem Schirtładze. Ale później, gdy Gruzin upada po odegraniu do Vejinovicia, ten sam Nalepa wywraca się o nogi przeciwnika, przez co nie jest w stanie nacisnąć na najlepiej zarabiającego piłkarza Arki. Ten ustawia sobie futbolówkę i ładuje Kuciakowi pod ladę.
Nie mamy nic przeciwko, by i dziś na boisku szły iskry i było tak gorąco, jak w tamtym meczu.
fot. NewsPix.pl