Gdy to się wszystko zaczęło, mówimy o tej cholernej pandemii, na temat wielu rzeczy można było spekulować. Pesymiści wieszczyli koniec piłki na cały rok, optymiści (a bardziej – realiści) tak sceptycznych poglądów nie przedstawiali, natomiast obie te grupy spotykały się często w jednej opinii: kibice na stadiony długo nie wrócą. Wygląda jednak na to, że i w tym przypadku aż tak źle nie będzie. Pisaliśmy dzisiaj o Szwajcarii (KLIK), Zbigniew Boniek z kolei pisał list do premiera Morawieckiego z prośbą o wpuszczanie 999 osób, ale chyba wszystkich wyprzedzą Czesi.
To znaczy: jasne, na Wyspach Owczych już grają z kibicami, ale po pierwsze nie do końca mówimy tam o poważnej piłce, po drugie wciąż musimy mieć świadomość, że mieszka tam mniej osób niż w Pile. Do optymizmu potrzebujemy jaskrawszych przypadków i Czesi się już pod to łapią.
Do rzeczy. W Czechach wydarzeniach sportowych może brać od dzisiaj już 300 osób. Jasne jest, że piłkarze i trenerzy, nawet jeśli wzmocnić ich operatorami, ochroniarzami i tak dalej, tej puli w całości nie wypełnią. Ale mogą to zrobić już kibice i z tego co można przeczytać na stronie FK Příbramu, akurat ten klub – i to już jutro – na taki krok się zdecyduje.
– Doceniamy każdego, kto wspiera klub i kupił całosezonowy karnet. Dlatego zdecydowaliśmy się pozwolić karnetowiczom wejść na mecz z Banikiem. Mamy nadzieję, że wszyscy będziemy się cieszyć z restartu ligi i jednocześnie wygramy ten mecz – stwierdził prezes Pribramu Jaroslav Starka.
Wydawałoby się, że wejdzie w takim razie zbyt dużo osób, u nas przykładowy Lech przekroczyłby negocjowaną przez Bońka grupę 999 osób, ale trzeba znać czeską skalę. Na ostatnim meczu Pribramu granym u siebie przed pandemią, było nieco ponad 1000 osób. Po pierwsze więc karnetowiczów nie ma zbyt wiele, po drugie wiele tłumaczą też słowa Tomasa Vetrovskiego, odpowiedzialnego za marketing, który stwierdził, że na spotkanie wejdą tylko karnetowicze „z widoczną ceną”. To znaczy więc, że za niego zapłacili, karnety w formie upominków czy wygranych, jeszcze teraz nie będą respektowane.
No i wówczas będzie to upragnione 300 osób.
Jutro czeska liga rozegra cztery spotkania, ale na razie tylko Pribram zdecydował się na taki ruch. Choćby Mlada zapewne nie mogłaby sobie na coś takiego pozwolić, bo raz, że miała ostatnia dwa razy tyle widzów co Pribram, to jeszcze gra z liderem, Slavią. Trudno byłoby tutaj wybierać kto może przyjść, a kto nie.
No ale cóż, krok po kroku. Poza tym Czesi mogą być odważni, skoro zanotowali w ostatnią dobę 17 przypadków. My blisko 400. Jest różnica i nic dziwnego, że my pewnie dłużej na takie ukłony poczekamy.
Fot. Newspix