Serial o losach mistrzowskich Chicago Bulls oraz ich niezapomnianego lidera zrobił furorę na całym świecie. Obudził też tematy do dyskusji: czy Michael Jordan był tyranem i złym kolegą z drużyny? A może po prostu wyjątkowo mocno zależało mu na wygrywaniu? ESPN, odpowiedzialne za stworzenie koszykarskiego dokumentu, wyczuło pismo nosem i już planuje kolejną (i na pewno nie ostatnią) produkcję. Tym razem o karierze Toma Brady’ego, jednego z najsłynniejszych zawodników futbolu amerykańskiego – “Man in the Arena”.
Niektórzy z was mogą nie kojarzyć tego człowieka, ale zapewniamy, że jego historia to nie najgorszy materiał pod książkę albo właśnie serial dokumentalny. Mówimy o sześciokrotnym mistrzu NFL, który jeszcze jako 23-latek uchodził za… nikogo specjalnego. Ledwo co udało mu się znaleźć zespół, został wybrany dopiero w szóstej rundzie draftu w 2000 roku.
Pierwszy sezon w barwach New England Patriots Brady przesiedział jeszcze na ławce, ale już w kolejnym groźnej kontuzji doznał podstawowy quarterback Drew Bledsoe. Młody zawodnik przedostał się do podstawowego składu, błyskawicznie wygrał swój pierwszy tytuł i już nigdy nie obracał się na boki. Od zera do bohatera, narodziny gwiazdy.
Z drugiej strony w życiu i karierze sportowej Brady’ego brakuje pikanterii, czegoś, co wzbudzałoby naprawdę mieszane uczucia. To przykładny mąż i ojciec kilkorga dzieci, który zamienia się w znakomitego futbolistę i prawdziwego lidera, kiedy tylko zakłada kask i ochraniacze. Bryluje śnieżnobiałym uśmiechem i niestarzejącą się facjatą oraz prowadzi przykładny, zdrowy tryb życia. Jest po prostu za grzecznie, zbyt jednowymiarowo. Co prawda Brady spotykał się z krytyką, brał udział w kilku aferach, ale to i tak mało.
Może jednak producenci mają coś w zanadrzu? Dogadali się z Amerykaninem, aby ujawnił smaczki, które nigdy wcześniej nie ujrzały światła dziennego? Naprawdę by się przydało. Jasne, The Last Dance to w pewnym stopniu laurka. Nie pokazuje całego Michaela Jordana, łagodzi albo ukrywa niektóre wątki – ale podejście do sportu słynnego koszykarza oraz jego chęć wygrywania za wszelką cenę i tak wzbudzają kontrowersje. Dorzućmy jeszcze wątek Jerry’ego Krause’a, żale Scottiego Pippena oraz barwne życie Dennisa Rodmana i efekt końcowy jest jasny: trudno oderwać wzrok od ekranu.
To jednak tylko pewne zastrzeżenia, bo taki wybór tematu można zrozumieć. Brady to w Stanach absolutny gigant, który – mimo 42 latu na karku – wciąż jest czynnym sportowcem. Do tego niedawno po raz pierwszy w karierze zmienił klub, w przyszłym sezonie przywdzieje trykot Tampa Bay Buccaneers. Ma sześć tytułów mistrzowskich na koncie i dla wielu, znajduje się w Mount Rushmore amerykańskiego sportu (przykładowo, obok Jordana, Muhammada Alego i Babe’a Rutha). Serio, kawał kozaka. Po prostu niekoniecznie interesującego kozaka.
“Man in the Arena” będzie składać się z dziewięciu odcinków, premiera planowana jest na 2021 rok. Nie mamy wątpliwości, że nawet jeśli produkcja ESPN nie odniesie takiego sukcesu, jak The Last Dance, to i tak w kolejnych latach powstanie jeszcze wiele podobnych. Tworzone na wielką skalę, angażujące dziesiątki osób i nawiązujące do przeszłości dokumenty sportowe wydają się prawdziwą żyłką złota.
Serial o losach Toma Brady’ego być może również pojawi się na Netflixie, ale ze względu na dyscyplinę raczej nie zrobi w naszym kraju specjalnego szumu. Będziemy jednak kibicować, aby był jak najlepszy. Więcej historii w stylu The Last Dance? Bierzemy w ciemno, nawet jeśli nie będą aż tak dobre.
Fot. Newspix.pl