Reklama

Grosicki: – Chcę, żeby za kilkanaście lat moje nazwisko było wspominane

redakcja

Autor:redakcja

24 maja 2020, 12:16 • 9 min czytania 28 komentarzy

Mam jeszcze dwie imprezy przed sobą. W 2021 i 2022 roku. Jest jeszcze szansa i czas. Jak są marzenia do zrealizowania, to trzeba je zrealizować. Marzymy, żeby zaistnieć na takich imprezach i mam nadzieję, że to się uda. Trzeba wierzyć. Zmienić słowa w czyny. Pokazać to na boisku. Tamten mundial był bardzo słaby, ale już o tym zapomnieliśmy. Potwierdzam: chcę, żeby za kilkanaście-kilkadziesiąt lat moje nazwisko było wspominane – mówi Kamil Grosicki. Rozmawiamy o jego powrocie do Anglii, wejściu do WBA i reprezentacji. Zapraszamy.

Grosicki: – Chcę, żeby za kilkanaście lat moje nazwisko było wspominane
Spadł ci kamień z serca, gdy przyszła wiadomość, że możesz wrócić do Anglii?

Na pewno. Od poniedziałku zaczynamy treningi w małych grupkach. Będziemy mieć robione testy na koronawirusa. Cieszę się, że wróciłem. Dziewięć tygodni przerwy to bardzo dużo czasu, ale nie można tego nazwać wakacjami czy odpoczynkiem. Wiadomo, jak jest sytuacja. Tyle dobrego, że miałem możliwość potrenować na Football Arenie. Mam nadzieję, że nie straciłem formy fizycznej.

Chodziłeś już po ścianach w domu?

Dla każdego to jest nowa sytuacja, trzeba się było dostosować. Najważniejsze, że wróciłem szybko do kraju i byłem z rodziną, bo parę dni zwłoki i mógłbym nie widzieć rodziny przez dwa miesiące. To byłoby bardzo ciężkie. Miałem dostęp do ćwiczeń, treningów i jakoś sobie radziłem. Paradoksalnie czas minął bardzo szybko, bo niby to było dziewięć tygodni, a miało się wrażenie, że tydzień-dwa. Córka się śmiała, że taty nigdy tak długo nie było w domu w Szczecinie. Normalnie jest życie na walizkach, ja też nie pamiętam, bym tak długo był w Polsce.

Byłeś początkowo przerażony tym, jak na Wyspach podchodzi się do koronawirusa?

Gdy w Polsce zaczęło się robić nerwowo, to w Anglii wszystko było pootwierane. Nie było żadnej paniki. Kraj miał inny plan, a skończyło się tak, jak właściwie na całym świecie – wszystko trzeba było pozamykać, siedzieć w domu i dbać o zdrowie. Młodzi ludzie przechodzą to inaczej, być może my mamy to za sobą, a nawet nie wiemy, ale dużo starszych osób już umarło. Więc my młodzi powinniśmy dawać przykład i zostawać w domu. Natomiast wydaje mi się, że w naszym kraju rząd działał dobrze i szybko powprowadzał zakazy. Dlatego w Polsce dzisiaj powoli wracamy do normalności.

Jak podchodzisz do słów niektórych piłkarzy Premier League? Na przykład Rose czy Lanzini nie chcą wracać do grania.

Każdy ma prawo do swojej opinii, bo każdy dba o siebie i swoich bliskich. Ludzie, którzy rządzą piłką, muszą podjąć jakieś decyzje i tyle. Ja dostałem sygnał, że mam wracać do Anglii, więc się stawiłem. Na pewno ta praca w klubie nie będzie normalna, taka jak wcześniej, ale trzeba z tym żyć. To nie jest łatwa sytuacja dla rządzących piłką, bo czego nie zrobią, to spadnie na nich fala krytyki. Przykre jest to, że do czegoś takiego doszło. Mam nadzieję, że w Anglii szybko podejmą decyzję, w którą stronę chcą iść. To jest męczące dla każdego piłkarza. Jadąc tam, nie wiem, co mnie spotka. Czy dogramy sezon, czy za tydzień powiedzą, że nie gramy, a wtedy co dalej? Wielka niewiadoma. We Francji powiedzieli, że nie grają, w Niemczech już grają. Jakkolwiek oceniać te decyzje – one były stanowcze. Wydaje mi się, że w Anglii też muszą coś wybrać, gdyż to nie jest komfortowe dla nikogo. Dziś nie wiemy, co dalej.

Reklama
U ciebie jest silniejszy strach przed wirusem czy tęsknota za piłką?

Tęsknota. Natomiast cały kwiecień przesiedziałem przed telewizorem i patrzyłem w TVN24. Sprawdzałem, co się dzieje w Polsce i na świecie. Potem przestałem o tym myśleć. Starałem się żyć i funkcjonować. Tęsknię za piłką i mam nadzieję, że to ruszy. Nie ode mnie to jednak zależy. Ale trzeba spojrzeć, że w sierpniu ma się zacząć nowy sezon, a mamy zaraz czerwiec, więc nie wiem jak to wszystko poukładać. Może być tak, że dzisiaj przyjechałem do Anglii, a do Polski wrócę w następnym roku.

Oczekiwałeś więcej od swojego początku w WBA? Nie zaczynałeś meczów w pierwszym składzie.

Przychodząc, wiedziałem, z czym się mierzę. Wiedziałem, że WBA jest na pierwszym miejscu, że w zespole jest wielu dobrych zawodników, jest rywalizacja. Ale żeby spełniać marzenia, to trzeba podjąć rękawice. Ja ją podjąłem. Zresztą wydawało mi się, że mój czas nadchodzi, ale sezon został wstrzymany. W siedmiu spotkaniach wchodziłem z ławki, starałem się pokazywać trenerowi, ale zespół grał dobrze i nie było czego zmieniać. Nie ma co się dziwić. Natomiast potem zaliczyliśmy porażkę, dwa remisy i sądzę, że trener by coś zmienił, więc ja wskoczyłbym do składu. Moim marzeniem jest gra w Premier League i byłem pewny, że z WBA awansuję do elity, wciąż jestem o tym przekonany. Natomiast żeby grać najwyżej, trzeba rywalizować z najlepszymi zawodnikami.

Jeśli wznowicie ligę, jesteś spokojny o awans?

Dziewięć meczów do końca, sześć punktów przewagi. Sądzę, że ciężką pracą sobie ten awans zapewnimy, jak tylko piłka ruszy.

Zasiedziałeś się w Hull?

Trzy lata tam spędziłem, był okres półtora roku, kiedy co okienko pojawiały się oferty i spekulacje na temat mojego odejścia. Sam się zresztą na to nakręcałem. Jednak jestem zadowolony, że tam byłem, dostałem szansę gry w PL. Potem walczyliśmy o powrót, nie udało się, więc przyszedł czas na zmiany. Wybrałem WBA, bo chcę wrócić do elity. To była jedyna droga, żeby tak się stało. Natomiast jak mówię: Hull wspominam dobrze i tak zostanie. Zostawiłem pozytywne wrażenie, będą mnie dobrze wspominać. Ponad 100 meczów, sporo bramek, sporo asyst. Udany czas.

Przez pewien czas mieliśmy problem ze skrzydłowymi w kadrze, ale teraz Szymański błysnął, Kądzior dobrze radzi sobie w Chorwacji. Jesteś wciąż najlepszym polskim skrzydłowym?

Staram się nim być. Ale to trzeba udowadniać na boisku. Cieszę się, że młodzi zawodnicy wchodzą do tej drużyny i stanowią o jej sile, tak jak Sebek Szymański, który wywalczył sobie miejsce w składzie. Będą też inni młodzi, którzy również zaczną naciskać. Do tego jest Kuba Błaszczykowski, który jeśli jest zdrowy, zawsze tej drużynie pomoże. A ja, cóż, robię swoje i będę walczył o miejsce. Nie oddam go. I dobrze, ze wreszcie młodzi naciskają, bo tak buduje się zespół.

Reklama
Jesteś zadowolony z eliminacji w swoim wykonaniu? Patrząc na liczby, to bywało lepiej.

Oczywiście, że bywało lepiej. Najważniejszy był awans, ja jakąś cegiełkę do niego dołożyłem, ale jak mówimy o tych liczbach, to na pewno potrafię dać ich więcej. Jednak my w ogóle za dużo bramek nie strzelaliśmy w tych eliminacjach. Natomiast wcześniejsze eliminacje były w moim wykonaniu dużo lepsze.

Gdybyśmy Euro grali teraz, wystąpiłbyś na nich jako 32- latek. Za rok – sensacja – będziesz o rok starszy. To dla ciebie kłopot?

Nie ma co ukrywać: z każdym rokiem w tym wieku piłkarz traci dynamikę. Jednak ja staram się dobrze prowadzić, pracuję nad sobą. Robię wszystko, żeby być w reprezentacji cały czas i pojechać na Euro. Nie wyobrażam sobie, żeby miało być inaczej. Wszystko zależy ode mnie. Jeśli będę grał w klubie i będę to robił dobrze, wówczas pojadę. Na pewno nastawiałem się na Euro w tym roku, za parę tygodni byśmy zaczynali, ale stało się tak, a nie inaczej. Trzeba z tym żyć. Poza tym trener Brzęczek będzie miał więcej czasu na pracę i kadra się rozwinie.

Euro będzie pointą twojej kariery w kadrze czy sam z niej nie zrezygnujesz?

Nie zrezygnuję. Nie potrafiłbym tego zrobić. Na pewno kiedyś przyjdzie taki moment, że będzie koniec, ale chcę, żeby to była decyzja tego czy innego selekcjonera, którą wyjaśni mi w szczerej rozmowie. Będę musiał się z tym pogodzić, ale sam nie odejdę. Dla mnie gra w kadrze jest wielkim zaszczytem.

Oglądałem Niekochanych i zastanawiam się, czy nie zbudowaliście sobie oblężonej twierdzy. Dziennikarze są źli, bo was krytykują, a wy na to – waszym zdaniem – nie zasłużyliście.

Ja nigdy nie miałem problemu z dziennikarzami. Zawsze mówiłem swoje, jak miałem ochotę wyrazić opinię, to tak robiłem. Nie ukrywam niczego, taki już jestem. Krytyka była, było jej dużo, ale w zawodowej piłce ona musi być. Jak cię będą tylko chwalić, to daleko nie zajedziesz. Krytyka może zbudować siłę zespołu. Dla mnie ten materiał był bardzo fajny, bo zobaczyliście, jaka jest atmosfera w drużynie, jak pracujemy, jaki jest trener Brzęczek. Reprezentacja idzie w dobrym kierunku.

Trzeba rozróżnić krytykę od hejtu. A po niektórych meczach trzeba było krytykować.

Po takich meczach jak z Łotwą fala krytyki się należała. Powinniśmy ten mecz rozstrzygnąć szybciej, grać w innym stylu, a to była męczarnia. Były też inne spotkania, które nam do końca nie wyszły. Albo mówiąc wprost: były słabe. Tyle tylko, że zdobywaliśmy trzy punkty. A one są w eliminacjach najważniejsze. Kiedyś zagraliśmy ładny mecz z Niemcami i przegraliśmy we Frankfurcie. Kibic oczekuje pięknej gry i trzech punktów, ale nie zawsze to idzie w parze. My się nauczyliśmy tego, że przy słabszym meczu graliśmy konsekwentnie w obronie i w końcu zadawaliśmy decydujący cios. Chcielibyśmy grać zawsze tak jak z Izraelem u siebie, ale nie zawsze tak się da. Moim zdaniem ta drużyna się rozwija i na ostatnim zgrupowaniu, kiedy wygraliśmy z Izraelem i Słowenią, było widać, że to idzie w dobrym kierunku.

Ale musicie mieć świadomość, że na Euro trzeba grać dużo lepiej niż w najlepszym meczu eliminacji.

Mamy bardzo mocną grupę i wiemy to już teraz, mimo że czekamy na trzeci zespół. Musimy być lepsi, zdajemy sobie z tego sprawę. Ale jak mówię: po listopadowym zgrupowaniu byłem optymistą. Niestety, stało się to, co się stało. Mam nadzieję, że to ruszy na jesieni i reprezentacja będzie normalnie grała, a my będziemy mogli się rozwijać jako drużyna.

Sam trener Brzeczek był twoim zdaniem zbyt mocno krytykowany?

Tak. Czasami wydawało mi się, że czegokolwiek nie zrobi, to dostanie po głowie. A przecież trener nam nie kazał wychodzić na boisko i grać brzydko. Niejednokrotnie miał do nas pretensje po wygranych spotkaniach. Były punkty, ale on widział, że nie tak miało być. Według mnie wszystko przyjdzie z czasem. Światło w tunelu jest. Trener przedłużył kontrakt i ja się z tego cieszę.

Nie miałeś obaw na samym początku, że trener jest niedoświadczony?

Byłem w szoku. Młody szkoleniowiec z małym doświadczeniem, ja go kojarzyłem z pracy w Wiśle Płock i Lechii, wcześniej były niższe ligi. Ale prezes Boniek ma nosa do trenerów i po trenerze Nawałce chciał, żeby znów prowadził nas Polak. Padło na trenera Brzęczka i dobrze. Pierwszy cel został zrealizowany, jest awans na Euro, dodatkowo nowi zawodnicy są wprowadzani do zespołu. Nie szukajmy problemu tam, gdzie go nie ma.

Czym Brzęczek najbardziej różni się od Nawałki?

Reaguje szybciej, to znaczy – to, co chce powiedzieć, mówi od razu, w szatni. Jak kimś trzeba wstrząsnąć, potrafi to zrobić. Trener Nawałka starał się raczej wytłumaczyć wszystko później, spokojniej. Nawałka był jak ojciec dla swoich dzieci, teraz aż tak tego nie ma. Moim zdaniem Brzęczek jest też bardzo dobrze przygotowany taktycznie, idzie w kierunku, w którym chce iść. Na początku szukał rozwiązań, ale było widać, że kadra nie ma zawodników do grania trójką w obronie, z wahadłowymi czy bez skrzydłowych. Postawił na 4-4-2 czy 4-4-1-1 i tego się trzyma.

Powiedziałeś mi przy okazji mundialu, że chciałeś, by twoje nazwisko zapisało się na kartach polskiego futbolu jak to Bońka, Laty i tak dale. Wtedy nie wyszło. To marzenie jest aktualne?

Mam jeszcze dwie imprezy przed sobą. W 2021 i 2022 roku. Jest jeszcze szansa i czas. Jak są marzenia do zrealizowania, to trzeba je zrealizować. Marzymy, żeby zaistnieć na takich imprezach i mam nadzieję, że to się uda. Trzeba wierzyć. Zmienić słowa w czyny. Pokazać to na boisku. Tamten mundial był bardzo słaby, ale już o tym zapomnieliśmy. Potwierdzam: chcę, żeby za kilkanaście-kilkadziesiąt lat moje nazwisko było wspominane.

Rozmawiał PAWEŁ PACZUL

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Inne kraje

Robinho trafi do więzienia? „Gdyby na moim miejscu był biały Włoch…”

Patryk Fabisiak
2
Robinho trafi do więzienia? „Gdyby na moim miejscu był biały Włoch…”

Komentarze

28 komentarzy

Loading...