Co wiemy o Bartoszu Zmarzliku? To najlepszy polski żużlowiec, a zarazem niezwykle skromna i pracowita osoba. Jak natomiast radzi sobie w innych formach rywalizacji niż żużel, na przykład w esporcie? Okazję, żeby zobaczyć, jakim wirtualnym graczem jest polski mistrz świata, mieliśmy podczas transmitowanych na żywo treningów do turnieju Orlen Stay&Play. Bartek zasiadł przed laptopem, aby zagrać w Rocket League i powiemy wam, że ma on coś z… Roberta Lewandowskiego.
W akcji zobaczyliśmy też Wojciecha Muszyńskiego, członka Grupy Akrobacyjnej Żelazny ORLEN. W przeszłości zdarzało mu się grywać w FIFĘ oraz wyścigówki, więc bez wątpienia są to jakieś podstawy do brylowania w Rocket League. W końcu mówimy o hybrydzie pomiędzy dwoma tymi światami.
Dla odmiany – Bartosz Zmarzlik, jak sam podkreślał, ani w dzieciństwie, ani ostatnimi czasami nie spędzał zbyt wiele czasu przy komputerze, czy też konsoli. Z drugiej strony, kto lepiej niż on, wie co to jest ostra jazda? Takie umiejętności w Rocket League przydają się szczególnie, sęk tylko w tym, żeby do świata wirtualnej rozgrywki je przenieść.
Do pomocy chłopakom wyznaczony został Mateusz „GaRii” Czerniakowski. Profesjonalny gracz, któremu absolutnie nie można odmówić jednego – doświadczenia. W Rocket League gra bowiem od początku istnienia tej produkcji! Ta gra nie ma przed nim tajemnic, a teraz chciał sprawić, aby tak samo sprawa wyglądała u jego kompanów z zespołu.
Początki siłą rzeczy musiały być trudne. Pierwsze spotkanie przegrali dość nieprzyjemnym wynikiem, bo 0:1. Podobny scenariusz był bliski ziszczenia się i w następnej grze, ale wtedy na ratunek przyszedł… Bartek Zmarzlik! Żużlowiec wykorzystał zamieszanie pod polem karnym, znalazł się tam, gdzie być powinien i wpakował piłkę do bramki. Co za lis pola karnego! Aż przypomniał nam się pewien snajper, co ma 26 goli w 24 meczach Bundesligi…
Zmarzlik nie tylko szybko się uczył, ale też trzymał się go dowcip. W pewnym momencie stwierdził, że jego rolą w drużynie jest…nie przeszkadzać. O ile początkowo nie wykazywał przesadnego entuzjazmu, to wraz z kolejnymi meczami bawił się coraz lepiej. Podobnie zresztą jak Muszyński. Jemu – jak się domyślamy – zależy, aby sprostać kolegom z Grupy Akrobacyjnej, którzy mecze treningowe rozgrywali przedwczoraj.
No dobra, ale może po prostu Bartek robił tylko dobrą minę do złej gry? I tak naprawdę uciekał myślami do torów żużlowych? Ciekawa tego była ekipa Weszło FM, która połączyła się z chłopakami. Kamil Gapiński zapytał go wprost: jak podoba mu się rozgrywka? I, co istotne, czy żużel wciąż stoi u niego na pierwszym miejscu?
Wszyscy fani dyscypliny momentalnie zamarli. Matko, możemy stracić naszego mistrza świata! To by dopiero było… Zmarzlik rozmył jednak szybko wszelkie wątpliwości: – Żużel to całe moje życie – skwitował.
Te obawy mamy więc z głowy, ale trzeba przyznać, że widocznie spodobało mu się Rocket League. Jak sam stwierdził, być może wróci jeszcze do tej pozycji prywatnie. Entuzjazm było widać też na samej murawie. Jego zespół radził sobie bowiem coraz lepiej, udało im się wygrać kilka gier. Forma przed kluczowym rozdaniem? Nienajgorsza.
Chcielibyście na własnej skórze przekonać się, co potrafi polski mistrz świata? Nic prostszego. Pierwsza runda kwalifikacji do turnieju Orlen Stay&Play już za nami, ale trwają zapisy do drugiej tury. Jeśli wam się powiedzie, stanięcie przed szansą zagrania w wielkim finale – 29 maja. Wtedy „za kierownicą” zasiądą również Robert Kubica, Andrzej Wrona, czy Anita Włodarczyk. I nikt z nich nie zamierza odpuszczać.