Reklama

Jadach: W Jastrzębiu mamy swoje flow, trener nas nie szufladkuje

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

14 maja 2020, 09:52 • 6 min czytania 1 komentarz

Pierwszoligowcy powoli szykują się do powrotu na boiska, więc sprawdzamy, co u nich słychać. W ostatnim czasie Śląsk stał się epicentrum koronawirusa. Jak podchodzi do tego Kamil Jadach, który jest mocno związany z górniczym środowiskiem? Co sądzi o pomyśle zamknięcia tej części kraju? Czy GKS Jastrzębie marzy o Ekstraklasie i ma szansę w niej zaistnieć? Co jest przewagą jastrzębian nad rywalami? Jakie to uczucie, gdy regularnie ogrywasz większych i bogatszych? Na te pytania odpowiedział nam napastnik, który z klubem z Jastrzębia przeszedł drogę od okręgówki do pierwszej ligi. 

Jadach: W Jastrzębiu mamy swoje flow, trener nas nie szufladkuje

***

GKS Jastrzębie nie otrzymał zgody na treningi drużynowe od razu. Mieliście jakieś problemy, konieczne były dodatkowe testy?

Jeden z zawodników miał graniczny wynik testu, musiał przejść dodatkowy test, ale bardziej po to, żeby dmuchać na zimne.

W końcu udało się jednak wrócić na boisko, po długiej przerwie. Jakie to uczucie?

Fajne. W zasadzie dopiero teraz weszliśmy w trening grupowy. Wcześniej, w poniedziałek, mieliśmy też testy wydolnościowe. Trener jest po nich… w miarę zadowolony. Teraz, pierwszy raz od prawie dwóch miesięcy, trenowaliśmy z drużyną. To coś, czego nie da się zastąpić. Zajęcia w szóstkach to nie jest to samo.

Waszą radość zapewne zmącił fakt, że Śląsk stał się teraz epicentrum wirusa. Pojawił się strach?

Myślę, że nie. Gdyby w innych częściach kraju masowo robiono testy, też byłyby większe wyniki w danym regionie. Mam bardzo dobrych kolegów pracujących w kopalni, oni byli badani nawet bez żadnych objawów. Wydaje mi się, że to mocno wyolbrzymione, choć trzeba mieć to na uwadze. Akurat moi koledzy są zdrowi.

Reklama
Jesteście klubem mocno powiązanym z górnictwem. Kiedyś mówiłeś nam, że praktycznie każdy zawodnik ma znajomego górnika, więc pewnie nie da się uniknąć tego tematu w szatni.

Póki co nie wchodzimy do szatni, więc takich typowych rozmów nie ma (śmiech). Nie ma nawet zbytnio czasu i możliwości, żeby ze sobą porozmawiać przed treningiem.

Ok, to na WhatsAppie!

Tak, raczej tam ktoś coś wyśle. Ale też kiedy wtedy rozmawialiśmy, drużyna była trochę inna. Teraz mamy więcej chłopaków z innych regionów Polski. Na pewno każdy w tych czasach z tym żyje, to gorący temat i pewnie jeszcze dużo będzie się o tym mówić.

W mediach mówiono o różnych pomysłach, także tych trochę absurdalnych, np. żeby czasowo zamknąć Śląsk. Co o tym sądzisz?

Nie wydaje mi się, żeby to było dobre wyjście. Dlaczego mieliby zamykać Śląsk, bo są zakażenia w trzech czy czterech kopalniach? Trzeba uważać, ale wszędzie: w sklepach, na ulicy. W kopalniach wszystkich testują teraz masowo, więc wydaje mi się, że za parę dni wróci to do normy.

Dobrze, to może trochę optymizmu. Szykujecie się do powrotu, jesteście na miejscach barażowych. Czujecie, że to może być wasza okazja do powalczenia o Ekstraklasę?

Na pewno tak. Nie mamy za sobą dwóch czy trzech kolejek, żeby chować głowę w piasek. Coraz mniej czasu do końca sezonu, jesteśmy wysoko w tabeli, czuliśmy się mocni po tych dwóch wiosennych meczach. Mamy podstawy ku temu, żeby wierzyć w to, że uda nam się osiągnąć coś fajnego.

Skoro wspomniałeś o pierwszych wiosennych meczach, nie mogę nie zapytać o to, co stało się w spotkaniu z Radomiakiem. Jak udało wam się dokonać Stambułu w Jastrzębiu?

Nie wiem! (śmiech) Nie mam pojęcia, jak to się stało. Wszedłem na boisko przy stanie 0:0, za moment było 2:0 dla Radomiaka. W ogóle nie czuliśmy tego meczu, było bardzo ciężko. Nagle, jeden zryw, w głowie się przestawia, że można. Idziesz, strzelasz jedną bramkę, potem uświadamiasz sobie, że remis jest blisko, a w końcu wygrywasz. Nie do opisania dla drużyny zwycięskiej, ale i dla piłkarzy Radomiaka. Mieli mecz pod kontrolą, ale nie takie zespoły wypuszczały zwycięstwa z rąk. Nie wiem nawet jak to nazwać, tu w grę wchodzi już chyba psychologia. Po takim meczu wzrasta morale, więc szkoda, że nie było nam dane grać dalej.

To był najbardziej szalony mecz w twojej karierze?

Myślę, że tak. To poziom centralny, nie ma tu drużyn z przypadku, dlatego to niecodzienne. Warto to było przeżyć i zapamiętać, ale nie chcę już do tego wracać. To było dwa miesiące temu, pociąg odjechał. Nie ma co się podniecać! (śmiech)

Reklama
Rozmawiałem niedawno z trenerem Jarosławem Skrobaczem. Mówił mi, że GKS Jastrzębie ciągle się rozwija, jako zawodnik pewnie też to dostrzegasz.

Ja pamiętam jeszcze te czasy, kiedy upadał stary klub i powstawał nowy. Trzeba powiedzieć, że odkąd jest z nami trener Skrobacz, idziemy do góry. Pomału, schodkami, ale idziemy. Jak sobie przypomnę, że kiedyś jeździliśmy tylko po Śląsku, z realnym zagrożeniem spadku na szczebel regionalny, to była porażka. A teraz jest szansa na sukces, co dla mnie, chłopaka stąd, to coś wspaniałego. Wiem, ile ten klub musiał przejść. I nadal przechodzi, bo nadchodzą ciężkie czasy, nie tylko dla przedsiębiorców, ale i dla klubów sportowych. Ten awans, jeśli go ugramy, popchnie klub do przodu. Może w końcu będzie z górki. (śmiech)

Zapewne słyszysz o tym, że zespoły, z którymi walczycie o awans, mają swoje finansowe problemy. Uważasz, że taki zespół jak wasz, być może nie z ogromnym budżetem, ale z pomysłem i – że tak powiem – głową na karku, ma szansę zaistnieć w elicie?

Piast Gliwice pokazał w tamtym sezonie, że pieniądze nie grają. My też to pokazywaliśmy w trzeciej lidze, drugiej, a teraz pierwszej. Nie są tajemnicą stypendia piłkarzy z Radomia, to pieniądze dla nas nieosiągalne. To pokazuje w jakim miejscu jesteśmy. Nam prezes nie płaci nie wiadomo jakich pieniędzy, ale jest słowny. Każdy wie, za ile gra i o co gra, sukces nie zależy od pieniędzy. Choć wiadomo, że one pomagają.

Ale premia za awans będzie? (śmiech)

Będzie, jak najbardziej! Mamy ją obiecaną.

Z kolei trener Tomasz Tułacz z Puszczy Niepołomice mówił, że jego drużynę motywuje możliwość utarcia nosa faworytom, zespołom z wyższym budżetem. Wy co prawda jesteście w czołówce, więc ciężko żebyście myśleli w podobnych kategoriach, ale pewnie też macie z tego satysfakcję.

Powiem tak, odkąd pniemy się do góry, słyszymy: tam kasują tyle, tam dostają tyle. Wychodząc na mecz z takim zespołem jest z tyłu głowy myśl „my im pokażemy”.

Wracając na koniec do kwestii sportowych. Czy GKS Jastrzębie to najbardziej efektownie grający zespół w lidze? Z takimi opiniami się spotykam, a gdy rozmawiałem z trenerem Skrobaczem nie ukrywał, że ofensywa to jego konik.

Może tak być. W poprzednim sezonie Raków i ŁKS ewidentnie przewyższali tę ligę. Jak przypominam sobie te mecze, grało się bardzo ciężko. Teraz jesteśmy po spotkaniach z każdym i nie ma takiej drużyny, z którą nie moglibyśmy wygrać. Wiadomo, że były porażki, ale na mnie nikt nie zrobił takiego wrażenia, jak tamte zespoły. My mamy swobodę, trener pozwala nam grać tak, jak lubimy. Mamy swoje schematy, ale dużo improwizujemy. Mamy też młodych zawodników, którzy według mnie sporo osiągną, jak Marek Mróz czy Łukasz Norkowski. Jest Farid Ali, więc mamy mocne argumenty z przodu. Fajnie, że trener nas nie szufladkuje i pozwala nam czasami zagrać po swojemu, bo dobrze nam to wychodzi.

Dzięki temu pewnie czujecie większą radość z gry czy treningów.

Tak, to zawsze jest plus, gdy możesz zagrać coś swojego. No i nie jest łatwo nas rozgryźć, przeanalizować, bo mamy swoje flow. Jak zaczniemy grać naszą piłkę, potrafimy zepchnąć i kontrolować każdego przeciwnika w tej lidze. Nasi ofensywni mogą realizować to, co mają w głowie i w nogach. A to zawsze cieszy.

ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK

Fot. Michał Chwieduk/400mm.pl

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

1 komentarz

Loading...