Jak zwykle w przypadku Marka Szkolnikowskiego – konkrety, konkrety, konkrety. Tak wyglądał wczorajszy Hejt Park na Kanale Sportowym, w którym dyrektor TVP Sport bezpośrednio mówił Krzysztofowi Stanowskiemu o poszczególnych prawach sportowych, polityce TVP czy pracownikach redakcji sportowej telewizji publicznej. Zapraszamy was do obejrzenia całego odcinka, a chcącym zaoszczędzić czas polecamy najlepsze wypowiedzi, które dla was spisaliśmy.
***
O automatycznym przedłużeniu o dwa lata kontraktu z Ekstraklasą:
Spisaliśmy tę wypowiedź na gorąco w osobnym tekście – KLIK!
***
O zatrudnieniu Mateusza Borka: – To temat, który pojawia się od wielu miesięcy. Przede wszystkim nadal nie wiem, jaki jest status Mateusza Borka w Polsacie, nie wiem, czy ta umowa się rozwiązała czy nie, trudno mi się na ten temat wypowiadać.
– Od wielu miesięcy i przy każdej możliwej okazji powtarzam, że Mateusz Borek jest jednym z najlepszych komentatorów piłkarskich, rozpoznawalnym dziennikarzem, marką samą w sobie. Jak sam twierdzi – to 90% Kanału Sportowego! Jest to do rozważenia, ale na pewno jeszcze dużo wody w Wiśle musi upłynąć, zanim coś takiego nastąpi.
– Tak samo jak z Tomkiem Smokowskim, którego jakiś czas temu namawiałem. Zobaczymy, co z tego będzie. Jesteśmy jak klub piłkarski – wszystkie transfery z klubu i do klubu są możliwe. A moim zadaniem jest to, by klub grał jak najlepiej.
KS: – Galacticos?
– Trochę tak, natomiast w Galacticos też nie wszystko szło jak trzeba. Na pewno potrzebny jest balans w zespole, potrzebnych jest wielu defensywnych pomocników, bo bez nich grać się nie da. Gra na trzech napastników by nie wypaliła. Tak samo należy zachować balans wieku – nie można zbudować redakcji, w której wszyscy mieliby się uczyć tak samo nie można zbudować redakcji, w której wszyscy są po sześćdziesiątce, to jasne.
– To trochę na zasadzie dużego transferu piłkarskiego. Jakbyś zaprosił prezesa Mioduskiego i zapytał go czy jakiś zawodnik jest na celowniku, pewnie by powiedział, że jest, niezależnie od tego, czy jest rzeczywiste zainteresowanie, czy nie. Na pewno Mateusz Borek jest świetnym dziennikarzem. Usiądziemy do rozmów jak tylko będzie możliwość i wola po drugiej stronie, bo nie wiem czy Mateusz Borek chciałby pracować w TVP i czy byłby w stanie zaakceptować pewną rolę.
– Jesteśmy najważniejszą i największą redakcją. Mateusz Borek, który był gwiazdą Polsatu, tworzył Polsat Sport i kojarzy się z nim, musiałby u nas pogodzić się z rolą trzeciego czy drugiego. Kwestia otwarta. Jest Dariusz Szpakowski, którego można lubić lub nie, ale trzeba szanować, jest naszym pierwszym komentatorem. Jest znakomity Jacek Laskowski, którego też bardzo mocno cenię. Byłoby ciężko. Galacticos. Do tego mamy młodych, zdolnych komentatorów – Maciej Iwański, kilka innych osób. To kolejny dowód na to, że jesteśmy największą redakcją.
***
O Tomaszu Kłosie: – Z Tomkiem Kłosem pracowaliśmy przede wszystkim podczas mundialu w Rosji. Bardzo nam pomógł w kontakcie z naszą drużyną, przede wszystkim na zgrupowaniu w Arłamowie. Natomiast rzeczywiście, Tomek ma kłopot z przekazaniem wiedzy piłkarskiej i kilka błędów językowych mocno się rzuciło na moje uszy. Nie wykluczamy współpracy z Tomkiem Kłosem, ale na pewno nie będzie to jeden z naszych czołowych ekspertów piłkarskich.
– Dużo jest byłych piłkarzy, którzy się na piłce nie znają, albo którzy nie przygotowują się do swojej pracy. Tomek oczywiście nie jest jednym z nich, widziałem jego notatki, harował jak mróweczka przed każdą transmisją. Natomiast nie jest i nie będzie to jeden z naszych czołowych ekspertów. Przy dużych turniejach, gdy mamy do zrobienia kilkadziesiąt meczów, będziemy z Tomkiem współpracować.
***
O ekspertach na Euro 2021: – Przez rok się może dużo wydarzyć. Mam nadzieję, że nazwiska będą lepsze niż teraz. „Peszkin” się strasznie zainteresował naszymi studiami. Adrian Mierzejewski też był odkryciem. Jestem na łączach z braćmi Gikiewiczami. Tylko nie zaprosimy ich razem, bo słyszałem, że jest jakiś konflikt. Arek Onyszko, mógłbym wymieniać 50-60 nazwisk. Na pewno będą to niezłe nazwiska. Namawialiśmy też Lukasa Podolskiego, ale mniej więcej tak jak Górnik Zabrze (śmiech).
– Nie wszystkie pary dziennikarskie miały być w formule dziennikarz plus ekspert. Planowaliśmy też eksperymentalnie połączenie dwóch dziennikarzy, żeby troszkę urozmaicić transmisje. Na pewno będziemy się trzymać tego, że będzie dwóch ludzi. Piłka jest tak dynamiczna, że jedna osoba może zadaniu nie podołać.
***
O ekspertach generalnie: – Często na samym początku, jak zostałem dyrektorem, rozmawiałem z Marcinem Żewłakowem: „Marcin, ja od ciebie oczekuję, że jeżeli Robert Lewandowski ma sytuację jak chyba w meczu Euro 2016 z Ukrainą, gdzie na początku meczu miał patelnię z dwóch metrów, ale odchylił się, coś się wydarzyło, popełnił błąd, to ty powiesz, że zmarnował”. Słyszę „piłka mu pewnie odskoczyła”.
– Później jest od razu argument, że Robert się obrazi, nie będzie chciał rozmawiać. No to jeżeli tak będziemy podchodzić do tematu, to nie ma sensu być w ogóle dziennikarzem sportowym. Nie chodzi o to, by być pijarowcem związku czy piłkarza, ale mówić jak jest. Że Robert Lewandowski spartolił tą okazję i to dowód na to, że nawet taki terminator, cyborg, jest w stanie popełnić błąd.
– Tak samo z faulami. Chciałbym, jak jest faul na czerwoną kartkę, żeby mój komentator czy ekspert powiedział, że to jest „ewidentna czerwona kartka”, a nie „jeśli sędzia tak uznał, to widocznie więcej widział”. To nie o to chodzi.
***
Czy walka Artura Szpilki już nigdy nie będzie transmitowana przez TVP? – Myślę, że tak, ale nigdy nie mów nigdy. Zobaczymy, jak się kariera Artura potoczy. Wyciągamy do faceta rękę i po bardzo trudnej porażce, z niebytu, zaczyna się pojawiać w TVP, mieć main eventy, promujemy faceta, czyli de facto pompujemy pieniądze. Nie bezpośrednio, ale wiadomo jak to działa – pojawiają się kolejni sponsorzy, mówi się o człowieku, dzięki temu dostał kolejną wielką walkę, z której niestety nie wyszedł cały i zdrowy.
– Nagle okazuje się, że Artur atakuje najpierw po samej walce, później po przemyśleniu sprawy mówi, że jednak nie do końca jest przekonany, że wygrał. Widać, że zaczyna do niego docierać prawda. W kolejnym programie znowu jest atak na dziennikarzy, że gadają głupoty. Tak się nie robi. Oczywiście Artur Szpilka nie jest dla mnie partnerem do rozmowy, tylko Andrzej Wasilewski, bo zawsze rozmawiamy z organizatorem czy promotorem.
– Dla mnie to było bardzo przykre. Nie pozwolę na to, by obrażać moich dziennikarzy, a po drugie uczciwość wskazuje na to, żeby mówić tak, jak jest. Artur Szpilka przegrał tę walkę, była mała kontrowersja, może nie jest to największy skandal w historii boksu, bo zdarzały się takie rzeczy, gdy sędziowie pomagali gospodarzom. Dwoma, maksymalnie trzema punktami Szpilka tę walkę przegrał.
– To jest sport. Nie można ukarać człowieka za to, że źle walczył. Zdarza się. Przykład Adama Kownackiego.
KS: – Wiele mówiono, że ta walka była farsą. Wiadomo, że w boksie zawsze trudniej walczy się na terytorium rywala, ale są jednak nieprzekraczalne granice. Pytanie, czy granica została przekroczona tak mocno, że zraziliście się w pewien sposób do całego boksu lub konkretnych osób, czy to wypadek przy pracy i zbulwersował was tylko Artur Szpilka swoimi wypowiedziami.
– Nie rezygnujemy z boksu. Przez te trzy lata odbudowaliśmy polski boks zawodowy, który dogorywał. Była to operacja reanimacji trupa. To się udało. Na pewno jest to bolesna nauczka dla wszystkich, ale z boksu nie będziemy rezygnować. Jestem po wielu rozmowach z Andrzejem Wasilewskim, nie wszystkie były przyjemne i miłe, ale jesteśmy partnerami, działamy, mamy umowę i chciałbym, byśmy dalej polski boks budowali.
KS: – Wraz z austriackimi sędziami?
– Nie bardzo wiem, jakie jest zarzewie tego konfliktu i o co z tymi sędziami chodzi, ale przed najbliższą galą się dowiem, bo to rzeczywiście była sytuacja skandaliczna. Natomiast oskarżanie Andrzeja Wasilewskiego, ze przekupił austriackich sędziów, jest bzdurą. Cała Polska widziała w TVP1. Jaki miałby w tym cel? Podejrzewam, że dla Wasilewskiego byłoby nawet wygodniej, gdyby Artur Szpilka tę walkę przegrał i poszedł do KSW, gdzie pewnie zarobiłby więcej niż w boksie. Te wypowiedzi są niefajne, nie może być tak, że człowiek, który dostaje od TVP ogromną szansę, później się obraża nie wiadomo na co. My zawsze będziemy mówić prawdę o polskim sporcie. Nie wyobrażam sobie, że będziemy ściemniać i wymyślać historie, które nie miały miejsca. Przegrał, powinien wyjść i powiedzieć „słuchajcie, przepraszam kibiców, zawiodłem. Za bardzo schudłem, waga mi nie pasuje, miałem zły dzień albo Radczenko jest za dobrym rywalem”. Przykład Adama Kownackiego, który zmierzał już po walki o największe pasy i przegrał z Heleniusem. Zdarza się, to boks. Nikt nie ma do Artura pretensji o to, że przegrał. Chodzi o niepotrzebne słowa, które padły z jego ust.
***
Czy zatrudni Tomasza Hajto: – Absolutnie nie mam żadnego zamiaru rozmawiać z Tomaszem Hajto. To były moje pierwsze przygody z Twitterem, gdy odbiłem się od ściany, ale też zrozumiałem, na jak marnym poziomie jest polskie dziennikarstwo. Informacja o tym, że Tomasz Hajto zaorał dyrektora TVP, pojawiła się na trzech głównych portalach informacyjnych – WP, Onecie i Interii. Wtedy zrozumiałem, na jakim świecie żyjemy i co tutaj się dzieje.
– Dla fanów Tomasza Hajto mam wielką niespodziankę: w weekend 10 maja powtórka meczu Polska – Portugalia z Korei. Bardzo polecam.
– Okazuje się, że Tomasz Hajto wcale nie zawinił przy trzech bramkach Pedro Paulety, ale przy dwóch. No i przy jednej Rui Costy.
– Nie jestem pamiętliwy, ale uważam, że są pewne zasady współpracy i odnoszenia się do ludzi, z którymi jest się w jednym pomieszczeniu – a już na antenie szczególnie, mówię na przykładzie Joli Zasępy, jak się do niej odnosił. Nie mówię o poziomie komentarza, bo akurat Tomasz Hajto się na piłce dobrze zna, ale mówię o poziomie języka polskiego, słynnej truskawki na torcie i tworzenia związków frazeologicznych, które nie istnieją i nietrzymania się zasad polskiej gramatyki. Jestem na nie. Choć dobrze czyta grę i jest jednym z niewielu ekspertów, którzy po zakończeniu kariery wciąż żyją piłką.
***
Żużel w TVP i krótkowzroczność polskiego sportu: – Jeśli chodzi o ekstraligę żużlową, sytuacja jest dość skomplikowana. TVP odzyskując prawa do reprezentacji Polski w 2015 roku wywołała lawinę na rynku praw sportowych, które były w Polsce ugruntowane. To zmusiło Polsat do wyłożenia ogromnych pieniędzy za Ligę Mistrzów, którą straciła nc+ i postanowiła zainwestować w ekstraligę. To kilkanaście milionów za same prawa plus produkcja. Zbyt duże pieniądze dla TVP.
– Jeśli chodzi o pierwsza ligę, rozmowy były, ale bardzo szybko się skończyły. Gdy usłyszałem propozycję włodarzy, spadłem z krzesła i powiedziałem „dziękujemy, nie jesteśmy zainteresowani”. TVP Sport jest anteną otwartą, dostępną w każdym domu, oglądalności są wyższe. Przykład PGNiG Superligi piłkarzy ręcznych, która zwiększyła oglądalność dziewiętnastokrotnie, po tym jak przestała być w nc+, a zasięg nc+ wcale nie jest dziewiętnaście razy mniejszy. Dajemy ekspozycję. Możliwość, żeby reklamowali się sponsorzy, miasta, kluby się pokazywały, budowały swoje marki. Chodzi tutaj o zarządzanie długofalowe i strategiczne.
– Niestety w polskim sporcie jest tak, że najczęściej patrzymy na to, co będzie w najbliższym kwartale i sezonie. Jeśli kluby mają możliwość otrzymania dziesięciu milionów albo zbudowania w perspektywie pięciu lat klubu, który będzie miał możliwość przychodów na poziomie stu milionów – każdy zdecyduje się na pieniądze tu i teraz. W naszej mentalności jest tak: a nie wiadomo, co będzie, nie wiadomo, czy będę jeszcze prezesem. To dotyczy nie tylko sportu, ale i polityki czy biznesu.
– Żużel jako środowisko musi zrozumieć, że nie może mieć dwóch rzeczy naraz. Albo chce mieć pieniądze, albo chce mieć zasięg. Według mojej wiedzy pieniądze to rozwiązanie doraźne, a zasięg i wspólne budowanie produktu to rozwiązanie na wiele, wiele lat. To robimy z ligą piłkarzy ręcznych.
***
Prawa do UFC: – Jest temat wszystkich praw sportowych, które wygasają. Jesteśmy na bieżąco. De facto w wielu przypadkach negocjujemy już kontrakty na 2032 rok. To przykład na to, że można usiąść na stołku i czekać, aż się skończy misja czy kadencja, a można też działać na kilkanaście lat do przodu i pracować na rzecz swojego następcy czy następców.
– UFC jest na pewno interesującym tematem, natomiast UFC jest bardzo drogie. To kilkaset tysięcy euro jak nie milion za pokazywanie walk, które odbywają się późno w nocy. To kontent absolutnie superpremium dla płatnych kanałów. Nie wiem czy nawet nie dla pay per view. Nam się wydaje, że Janka Błachowicza czy Aśkę Jędrzejczyk oglądają miliony Polaków. Ostatnią walkę Aśki Jędrzejczyk na żywo o 3 w nocy oglądało w Polsacie Sport 4500 osób.
– Pamiętam, gdy wstawaliśmy w nocy, żeby obejrzeć Andrzeja Gołotę czy jakiś mecz NBA lub NHL. Najgorzej jak nie obudzili, wtedy powtórka rano, klikało się telegazetę, by zobaczyć jaki wynik.
– Żyjemy w innych czasach, inaczej konsumujemy media. Idzie sobie człowiek spać, wstanie o ósmej rano, włączy internet, zobaczy skrót, przeczyta trzy artykuły, zobaczy dwa klipy i jest po sprawie.
– Gdyby gale UFC odbywały się o 20 polskiego czasu, byłoby może ze 150 tysięcy widzów, może 300, ale nadal nie byłaby to oglądalność na kilka milionów. A rzadko zdarza się, by gala była o tej godzinie. Wszystko zależy od ceny. Musimy odpowiedzialnie wydawać te pieniądze.
– Nie jest przesądzone, że nie weźmiemy UFC. Cały czas prowadzone są rozmowy i analizy. To nie jest tak, że do TVP płynie strumień pieniędzy i mogę dysponować nieograniczonym budżetem. Jest zarząd i rada nadzorcza, które muszą wyrazić zgodę na każdy zakup. Każdy wniosek muszę uzasadnić, udokumentować. Musi on przejść przez prawny, finansowy, kontroling, marketing, reklamy, kilka innych jednostek, dopiero później trafia na zarząd, ja muszę wtedy przekonać zarząd, że wniosek jest warty, a później jeszcze rada nadzorcza. To nie jest takie proste. To nie tak, że są dwa miliardy, to co tam dla nas dać milion euro na UFC. To tak nie działa.
***
O prawach do KSW: – To dla TVP temat abstrakcyjny. Z jednej strony kwestia organizacyjno-finansowa. My nie możemy zrobić pay per view. Możemy puścić walkę jedynie na otwartym paśmie. Z drugiej strony nie jesteśmy w stanie zarobić na reklamach tyle, by wykreować tak wielkie widowisko. Za taką galę trzeba zapłacić grubo ponad 200 tysięcy złotych, żeby w ogóle ją zrobić na odpowiednim poziomie organizacyjnym, żeby to wyglądało, do tego dochodzą gaże zawodników. Wchodzimy na bardzo duże pieniądze. Nie mogę zapłacić nagle miliona złotych na KSW, po to by gala była, a na reklamach zarobimy z tego pięć czy dziesięć procent.
– Druga kwestia – powtarzam to od wielu lat, kiedyś to się spotkało z dużym hejtem. Nie chcemy takiego cyrku jak walka Popka z Tomaszem Oświęcimskim, czyli rapera z aktorem. Dla mnie to nie jest prawdziwy sport. Nie mam nic przeciwko MMA – pokazujemy inne federacje. Okazało się po 2-3 latach, że ci sami ludzie, którzy mnie hejtowali, wpuścili na główną antenę coś, co nazywa się FFF i jeszcze dalej ośmiesza MMA. Jak się porozmawia z poważnymi ludźmi w MMA, wojownikami, oni doskonale wiedzą, że to piłowanie gałęzi, na której siedzimy.
– To przykład, przepraszam, ale jestem złośliwy – Hejt Park ze Szkolnikowskim obejrzy 30 tysięcy osób, z Listkiewiczem ze 150 tysięcy, a przyszedł Najman i jest 1 600 000 wyświetleń. Na tym to polega. Z jednej strony to smutne, bo całe środowisko MMA na tym traci. Jeśli widzimy, że zawodnik jest mega fighterem, poświęcił na to całe życie i zarobi 10 tysięcy złotych, a przyjdzie Marcin Najman i zarobi 180 tysięcy, to coś tu jest nie tak. Później się trochę tym ludziom odechciewa trenować. Uważam, że to bardzo nie w porządku. Na pewno jako TVP nie będziemy w takim procederze brać udziału.
***
O prawach do reprezentacji: – Mamy je do mundialu w Katarze. Dalej jest kolejny cykl UEFA, kolejne cztery lata, czyli pewnie prawa do 2026 roku. Wydaje mi się, że niedługo, może nawet jeszcze w tym roku, UEFA taki przetarg rozpisze. Już zaczęła konsultacje w innych krajach europejskich, więc do Polski też niedługo dotrą. To będzie bardzo ciekawy rok. Z jednej strony przedłużenie praw do Ekstraklasy, z drugiej przetarg na Ligę Mistrzów, Ligę Europy i tę trzecią ligę, w której będą grać nasze kluby. I właśnie cykl, który przygotuje dla nas UEFA. To będzie trudny rok i duże wyzwania.
***
O NBA: – Jest droga. Licencja w porównaniu do NHL jest dziesięciokrotnie droższa.
KS: – Ale NBA jest też popularniejsza.
– I tu jest kłopot. Widownia NBA i NHL jest w Polsce bardzo podobna. To bardzo konfesyjni widzowie, dadzą sobie rękę uciąć za NBA i będą się wykłócać na Twitterze, że to najważniejsza liga i mecz Golden State Warriors obejrzy milion Polaków. A później okazuje się, że o drugiej w nocy mecz ogląda między 5 a 10 tysięcy osób, te hitowe mecze po 20-30 tysięcy. Więc nie, po prostu nie .
– Jestem ogromnym fanem NBA, oglądam teraz „The Last Dance” i wracam do czasów Jordana.
KS: – Kiedyś jednak wstawaliśmy na „Hej, hej, tu NBA”.
– To były czasy romantycznej opowieści o Stanych Zjednoczonych. Włodek Szaranowicz opowiadał o tym, że Dennis Rodman spotykał się z Madonną czy Carmen Electrą. Zupełnie inne czasy. To minęło. Teraz mamy to wszyscy na wyciągnięcie ręki. Mamy jedną antenę, jeden kanał, pokazujemy NHL, a te mecze są dokładnie o tej samej godzinie. Można tam – mówiąc kolokwialnie – wcisnąć, co się da, ale nie ma to większego sensu. Myślę, że Canal+ jest zadowolony z NBA i nie będziemy sobie wchodzić w paradę. Są pewne niepisane zasady między nadawcami.