Od samego, sięgającego połowy marca, początku debaty w świecie piłki, czy i jak wznowić rozgrywki, rodziła się masa nie tylko wątpliwości, ale także… podejrzeń. Kto ma interes w tym, by ligi nie kontynuować? Kto faktycznie boi się o zdrowie i sytuację w danym kraju, a kto po prostu liczy punkty i boi się tak naprawdę bardziej o byt swojego klubu, niż ten ludzki? Tymczasem mamy niebywałą reakcję kibiców AS Roma, którzy wyraźnie dają znać, że w Rzymie futbolu nie chcą.
Kibice Giallorossich wywieszają na mieście transparenty z hasłami opowiadającymi się za ostatecznym zakończeniem rozgrywek Serie A. Argumentują to wyższością zdrowia obywateli nad interesami klubów piłkarskich, w tym własnego. Lubimy zaczerpnąć cytatu ze starożytnego Rzymu, a kibice Romy reagują jakby działania władz klubowych chcieli opisać słowami Enniusza: „Siłą walczyć o swoje – to dobre dla dzikich zwierząt”. Atakują, że piłka nożna nie wymaże z ich głów myśli o kolejnych zgonach. Można mieć swoje zdanie na temat obostrzeń oraz „odmrażania” gospodarki i sportu podczas pandemii. Jednak trzeba im przyznać, że faktycznie futbol i dobro swojej Romy spychają z piedestału. Spójrzmy na sytuację w tabeli…
Od jesieni zanosi się na to, że w tym roku to Lazio będzie najlepszym klubem ze stolicy kraju. Ciro Immobile i spółka nie potrafili co prawda wygrać derbów (w obu meczach remisy), ale przewagą punktową biją Romę na głowę. Na ten moment to aż 17 „oczek” różnicy. Roma o mistrzostwo się nie bije. Ich rywale – jeśli liga wróci – jak najbardziej. Natomiast drużyna zawładnięta legendą Francesco Tottiego ma o co walczyć. Nie na rynku lokalnym, rzymskim, a krajowym. Zajmuje piątą lokatę, która daje ewentualny start w Lidze Europy. A do Champions League w tabeli tuż, tuż. Jest ona na wyciągnięcie ręki, a dokładnie na trzy punkty straty do Atalanty.
Każdy z niezwiązanych emocjonalnie z Romą obserwatorów powiedziałby, że zaraz po zespołach walczących o utrzymanie oraz Lazio stojącym przed wielką szansą na mistrzostwo, to pierwsza ekipa, która będzie chciała grać. By awansować do Ligi Mistrzów, być może wskoczyć na podium Serie A i zgarnąć ciężkie pieniądze za sprawą premii. Sprawę komentuje dla nas były piłkarz Serie A, Piotr Czachowski: – Nie jesteśmy w centrum wydarzeń, więc trudno nam pewnie wyobrazić sobie jakie odczucia mają w Rzymie. Kibicom Giallorossich na pierwszy rzut oka powinno zależeć na powrocie ligi. Jednak mają oni na sercu, by nie grać. Zresztą na Półwyspie Apenińskim ciekawie się dzieje. Powolutku kluby wracają do funkcjonowania, treningów piłkarskich. Ale ważniejsze, co dzieje się w gabinetach prezesów czy polityków. Na najbliższy piątek było zaplanowane posiedzenie, które miałoby przybliżyć Włochów do decyzji na temat Serie A. Zostało ono przełożone…
No właśnie, najważniejszej decyzji brak, ale zapadły już te mniejsze, przybliżające do powrotu Serie A. Od początku tygodnia wszystkie zespoły mogą trenować na klubowych obiektach. Ze strony klubów jest spore parcie, by wrócić do rozgrywania meczów od czerwca, ale rząd i ministerstwo zdrowia nie zapalili im jeszcze zielonego światła. Niemal cała liga chce grać, ale wiemy przecież, że „wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”. A reakcja kibiców Romy odbijają się sporym echem.
– Na przykładzie Romy widać, że jest duży procent środowiska kibicowskiego, żeby takie działania podejmować. Widzimy statystyki, procent zachorowań oraz zgony maleją. Walka z tym niewidzialnym wrogiem trwa, zmierza to do tego, by można było podjąć jasne i konkretne decyzje, które przybliżą powrót Serie A. Wydaje mi się, że zrobią tak: wszystkie oczy skierowane na Bundesligę, jak im to wyjdzie, następnie, jak Niemcy wszystko przygotowali od kulis. Podpatrzą to. Jednak w głowach Włochów jest jednak to, że koronawirus grasuje, czai się za rogiem… – opowiada nam Piotr Czachowski.
Skoro skupiamy się na Romie, to zakończymy budującą serce ciekawostką, że piłkarze oraz sztab szkoleniowy wyszli z inicjatywą, że odpuszczą pensje za aż cztery miesiące i z własnej kieszeni dołożą do portfeli szeregowych pracowników, by ci nie stracili swoich miejsc pracy. To się bardzo chwali!
Fot. Newspix