Reklama

Dotacje miejskie? Nie dla Jagiellonii Białystok

redakcja

Autor:redakcja

28 kwietnia 2020, 11:49 • 4 min czytania 21 komentarzy

Białystok to kolejne miasto, które otwarcie wycofuje finansowanie zawodowego sportu. Podczas poniedziałkowej sesji Rady Miasta, prezydent Tadeusz Truskolaski wygłosił dość jednoznaczny komunikat w tej sprawie. – Być może już w drugim półroczu 2020 roku, będziemy o tym jeszcze rozmawiać, a na pewno w przyszłym roku należy zapomnieć o miejskich dotacjach na sport zawodowy. Ich po prostu nie będzie – stwierdził, jak cytuje portal Kurier Poranny.

Dotacje miejskie? Nie dla Jagiellonii Białystok

Co to oznacza dla Jagiellonii Białystok?

Przypomnijmy fragment naszej wczorajszej rozmowy z Cezarym Kuleszą, prezesem białostockiego klubu.

„Priorytetem jest zapewnienie stabilności Ekstraklasie. Nie chcemy, żeby wchodząc w nowy sezon, ciągnęły się za nami wielkie zadłużenia, spory z piłkarzami i rzeczy temu podobne. Musimy też zweryfikować to wszystko – czy te płace, które na dzień dzisiejszy płacimy piłkarzom, aby na pewno są adekwatne do poziomu ich gry. I czy ekstraklasowe kluby stać na takie wynagrodzenia. Bo co z tego, że wystartujemy, skoro zaraz może okazać się, że za trzy miesiące klubowe kasy stoją pustkami. Musimy myśleć bardziej długofalowo. (…) Nie powiem, że wszyscy, ale w większości piłkarze Ekstraklasy pewnie są przepłacani. Jeśli tak to nazwać, to na pewno. Ekstraklasa gra, ale nie osiąga żadnych sukcesów na arenie międzynarodowej, zawsze pukamy do bram i za chwilę odpadamy. Weryfikują nas kluby z innych krajów. I to jest bolesne. Tym bardziej, że piłkarze na naszych boiskach zarabiają niemało”.

Wydaje się, że refleksje Kuleszy odnośnie przepłaconych zawodników nieprzypadkowo pojawiły się akurat teraz. Bo, co tu dużo mówić, prezydent Truskolaski niejako wprost nawiązał do wypłat piłkarzy.

Reklama

– Sport zawodowy musi się przedefiniować. Kluby powinny się przygotowywać do tego, że dotacji z miasta nie będzie. Mówię to wprost i publicznie. Proszę o przyjęcie tego do wiadomości – stwierdził prezydent. Kolejną z jego wypowiedzi przywołuje Radio Białystok. – Jeżeli zawodnik w Białymstoku zarabia 80 tysięcy złotych miesięcznie, to my do tego dopłacamy i ten świat piłki zawodowej, przynajmniej w tym naszym wydaniu, musi się zdecydowanie zmienić.

Jakiś czas temu na podobny krok zdecydował się prezydent Radomia.

Pisaliśmy na Weszło: „Prezydent Radomia zakręcił kurek finansujący wszystkie kluby sportowe, co oznacza dla pierwszoligowca stratę blisko pół miliona złotych. – Myślę, że w obliczu ogromnych potrzeb służby zdrowia, jest to zrozumiała decyzja. Przez lata, tak jak tylko mogliśmy wspieraliśmy radomskie drużyny – mówi prezydent Radosław Witkowski w komunikacie na stronie miasta. Cięcia są rzecz jasna spowodowane koniecznością wsparcia służby zdrowia. W Radomiu koronawirus sieje bowiem spustoszenie. Poważne problemy mają obydwa szpitale, do których niedawno zakupiono sprzęt za ponad 400 tysięcy złotych. Ale oszczędności trzeba szukać dalej”.

Można się spodziewać, że ruchy dokonane przez samorządowców z Radomia i Białegostoku to tylko początek. A to oznacza, że piłkarski krajobraz w Polsce może ulec znaczącym przemianom, ponieważ klubów mniej lub bardziej uzależnionych od dotacji z miejskiej lub gminnej kasy mamy w kraju od groma na różnych poziomach rozgrywek.

Przypomnijmy, co ujawnił Krzysztof Stanowski w programie „Stanowisko” na Kanale Sportowym. – Piłkarze Jagiellonii Białystok zarabiają średnio mniej więcej 10 tysięcy euro miesięcznie. Ale oczywiście są tacy, który zarabiają więcej. Na najwyższe zarobki może liczyć Ivan Runje, który zarabia około 80 tysięcy złotych. Natomiast Taras Romańczuk zarabia około 60 tysięcy złotych miesięcznie. Potem jest cała ta masa obcokrajowców, a już na przykład Maciej Makuszewski może liczyć w tej chwili na 30 tysięcy złotych miesięcznie.

Jagiellonia na pierwsze półroczne 2020 roku otrzymała od miasta nieco ponad milion złotych.

Reklama

Brak takiej kwoty w budżecie raczej klubu do góry nogami nie wywróci, ale z pewnością jest to kolejny impuls do weryfikacji polityki transferowej, która w ostatnim czasie była piętą achillesową Jagi. Tym bardziej że w przeszłości kwoty dofinansowania bywały jeszcze większe. Choćby w 2018 roku, gdy klub summa summarum otrzymał z miejskiej kasy prawie 4 miliony złotych.

– Jeśli zaczynałbym od swojego podwórka, to powstawałby jeden problem – trudno będzie w jednym klubie robić cięcia w zarobkach, kiedy inne kluby w ogóle na to nie przystaną… Mamy teraz idealną sytuację, żeby to wyczyścić. Teraz możemy ustalić jako prezesi, że wynagrodzenie piłkarzy nie będzie przekraczało 40 tysięcy złotych miesięcznie. Trzymajmy się tego – apelował Cezary Kulesza w rozmowie z Weszło. Kto wie, jeżeli kolejni samorządowcy pójdą tropem prezydentów Białegostoku i Radomia, to być może słowa Kuleszy wcale nie okażą się głosem wołającego na puszczy.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

21 komentarzy

Loading...