Prawie 200 tysięcy zakażeń. Ponad 26 tysięcy zgonów. Nagły wybuch epidemii, który przerósł państwową służbę zdrowia. Oczy całej Europy były zwrócone na Włochy, które jako pierwsze w naszym regionie musiały podjąć walkę z wirusem. To we Włoszech pierwsze skutki było widać też po piłce nożnej, która – to kluczowa informacja tego artykułu – może wrócić już w czerwcu.
To na razie informacja nieoficjalna, oparta na przewidywaniach włoskich dziennikarzy, ale są i takie, które zostały potwierdzone przez premiera Giuseppe Conte. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że…
– 4 maja piłkarze Serie A wrócą do treningów indywidualnych na obiektach swoich klubów,
– 18 maja będą odbywały się już zajęcia grupowe.
A to oznacza, że Włosi podejmą jeszcze próbę powrotu na boiska. Odważnie? Spójrzmy na statystyki – ostatnia odnotowana dobowa liczba zgonów to 260, w tym samym czasie przybyło 2324 zarażonych. Na pewno daleko do stwierdzenia, że sytuacja w Italii została już unormowana. Ale faktem też jest, że żniwo wirusa z każdym dniem staje się coraz mniejsze. Zresztą – 260 zgonów to najmniejsza dobowa liczba, jaką zanotowano od połowy marca, gdy wirus rozprzestrzenił się na dobre.
Jeśli Włosi wyznaczą konkretne daty i próba powrotu stanie się realna, będzie to pewien przełom. Pamiętamy te wszystkie sceny, gdy piłkarzy zawracano w tunelu, pamiętamy obawy zawodników, którzy nie chcieli wychodzić na boisko, pamiętamy wreszcie kolejne przypadki zakażeń, do których dochodziło w Serie A z dnia na dzień. Zarażonych COVID-19 było co najmniej piętnastu graczy, ale – całe szczęście – u żadnego z nich nie pociągnęło to dalszych konsekwencji zdrowotnych. Większość z nich wyzdrowiała, choć Marco Sportiello, rezerwowy bramkarz Atalanty, w teście robionym w zeszłym tygodniu wciąż miał wynik pozytywny.
Władze nie zadeklarowały, że liga ruszy na pewno, ale nawet oficjalne głosy, iż decyzja zostanie podjęta po wnikliwej obserwacji sieją jakieś ziarno optymizmu. Do rozegrania pozostały 12,5 kolejki (niektóre drużyny mają o jeden mecz rozegrany mniej) i Puchar Włoch, który zatrzymał się na fazie półfinału. Jeśli nie uda się dokończyć ligi, najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem będzie nieprzyznawanie mistrzostwa i spadków, puchary zaś zostaną rozdzielone na podstawie aktualnego stanu tabeli. Z tego stanu rzeczy najmniej ucieszyłyby się Lazio (obecnie drugie miejsce i tylko punkt straty do Juventusu) i Benevento (dwadzieścia punktów przewagi nad drugą ekipą Serie B).
Jeśli Włochom się uda, może udać się każdemu. Z drugiej strony – to oni najbardziej igrają z ogniem.
Fot. newspix.pl